Chodzi o to, że absolutnie wszystko mi za łatwo przychodzi - nie jestem jakims podrywaczem ani Casanova, chodzi o to że... No właśnie sam nie wiem o co.
Prawdopodobnie psycholog/psychiatra mógłby mi pomóc najlepiej, bo problemy które sobie stwarzam są tak idiotyczne i urojone, ale samo myślenie o nich sprawia że nienawidzę siebie.
Na przykład: jestem teraz z kobietą, którą po prostu ubóstwiam! Jest piękna, mądra, uśmiechnięta, czuła, po prostu rewelacyjna. A teraz (dzisiaj) pojawił mi się w głowie problem, że nie tęsknię już tak jak kiedyś, i że to jest bez sensu. Że wolałem marzyć o Niej, kiedy jeszcze nie była moja, być zazdosnym... Teraz to wszystkie jest jakieś inne (gorsze?) bo wiem że ona jest tylko moja... Wszystko to jest tak absurdalne że aż głowa boli! I najlepsze jest to, że ja o tym sam wiem.
Kiedy z nią jestem wszystko jest cudowne, a kiedy jestem sam po prostu za dużo myślę. Wiele dziewczyn w ten sposób skrzywdziłem, kończąc związek jakimś urojonym problemem.
Proszę, doradżcie mi co mam zrobić... Naprawdę wiem że problem leży we mnie i że ja sam powiniennem sobie z nim poradzić. Ale nie wiem jak! Proszę, pomóżcie...
![:( :(](./images/smilies/smutny.gif)