blacknessie pisze:A moim skromnym zdaniem ktoś kto żąda dowodów miłości nie kocha prawdziwie.
Wydaje mi się, że jednak jedno z drugim nie ma związku. Po prostu jeśli ktoś mówi: "Jeśli mnie kochasz, to...", to stosuje niefortunny sposób na uzyskanie czegoś tam i chyba nie widzę w tym przełożenia na siłę uczuć.
Uważam, że "jeśli mnie kochasz, to..." można stosować w jednego typu sytuacjach: jeżeli inna argumentacja nie trafia, a jest się przekonanym w 100%, że powinno być tak i tak, choć druga strona zamierza zrobić odwrotnie i żaden normalny argument nie trafia. Wykorzystałam to w życiu 3 razy, z tego, co pamiętam:
1. Swego czasu mój facet obraził się na mamusię i szkołę, w związku z tym nie zamierzał w ogóle zdawać matury. Po tłumaczeniach, błaganiach zostało mi tylko powiedzieć: "Jeżeli mnie kochasz, to weź się nie wygłupiaj. A jak nie, to kopnę cię w tyłek za to, że olewasz maturę". Zadziałało, zdał i naturalnie mi podziękował
2. Przy okazji jakiejś imprezy zamierzał zrobić coś potwornie głupiego, graniczącego ze śmiercią. "Jeżeli..." było jedyną rzeczą, która zadziałała.
Trzeciej nie pamiętam
