A ja mam pytanie innego typu - czy warto pytać. Jak dotąd moja filozofia owijała się wokół myśli - "wiadomo kiedy jesteśmy razem". Filozofia, a przede wszystkim jej założenia były błędne bo z tego łatwo wpadałem w niesprecyzowane układy damsko-męskie z czego rodziło się wiele koleżanek do wypłakania się na ramieniu. Takie znajomości po prostu się zabija! Kilka dni temu spotkałem ciekawą dziewczynę. Umówiliśmy się - było bardzo sympatycznie. Jak sobie tak pomyśle, że to będzie kolejna osoba (która mi się podoba, a po oczach poznaje, że ja jej również) z którą wpadnę w tą wirówkę [głupi układ -> problem -> koleżanka -> nieznajoma (punkt wyjścia)

] to człowieka żal w dupie ściska. Sam zwrot mnie nie interesuje - jestem oczytanym człowiekiem -> na poczekaniu wymyślę 5 pasujących cytatów, całość ubiorę w piękne słowa, a na końcu coś w stylu tej "mojej kobiety". Odpowie tak to

; odpowie nie to

; i tak wyjdę na swoje.
Po przedstawieniu argumentów za i przeciw ponawiam pytanie: warto?
--- EDIT
PS Co myślicie o niepozornym pytaniu "jak ona to widzi" -> dajmy na to "czego oczekujesz od swojego faceta?" i takie skrojenie tematu, żeby dojść do sedna -> pytać czy nie pytać. Jednak to stąpanie po dość kruchym lodzie.

Co o tym sądzicie?