Asher...
Wiem co przezywasz, wiem tym bardziej, ze ja rowniez tak kiedys zranilam faceta (moze nie dlatego, iz nie podalam mu powodow naszego rozstania, bo On dobrze wiedzial dlaczego, co i jak...) tylko... dlatego, ze stalam sie zimna wlasnie, i to tak z dnia na dzien, pozniej zrozumialam, ze tak nie mozna, ze "nie umiem" i mielismy swoiste hustawki, przechodziliśmy też to o czym pisze Damian:
Niestety skończyło się na tej "przyjazni", często podsycanej niebezpiecznie przez sentymenty i chwile naszej słabości. W sumie była to kilku miesięczna męka, efekty przyniosło dopiero kompletne zerwanie kontaktów. Lepiej się żyje. I niebezpieczne może być po jakimś czasie nawet pójście na kawę, u mnie wspomnienia wróciły na kilka dni pod wpływem Jej tajemniczego uśmiechu i błysku w oku.
A pod tym podpisuję się całą duszą:
Gdy związek był zbudowany na przyjazni i gorącej miłości to niełatwo jest uniknąć pózniej cierpienia obu stron i niezręcznych sytuacji. Łatwiej jest ludziom po tzw. związkach partnerskich, opartych na kumpelstwie i seksie. Po prostu seks się kończy i tyle.
Tylko nam się udało, a trwało to ponad rok, burzliwy rok, nie pozbawiony pretensji...
Teraz jest moim przyjacielem, bo pogodziliśmy się ze stanem rzeczy a także ze sobą, zaakceptowaliśmy to, co się wydarzyło, zaakceptowaliśmy obecność innych ludzi w naszych (już osobnych) życiach...
Kwestia czasu, on naprawdę leczy rany
![:] :]](./images/smilies/krzywy.gif)
izrozumienia i akceptacji.
Bądź sobą, jest wiele kobiet, które jeszcze kiedyś uczyni Twoje życie kolorowym, a może jeszcze bardziej fascynującym? I jestem tego pewna!
:564: