Zaczne szybko bo nie chce sie rozpisywać, przejde od razu do sedna problemu.
Mam 29 lat, dziewczyna 26, od 3 lat razem, mieszkamy razem niewiele dłużej.
Ostatnio średnio między nami, było kilka szczerych rozmów, obietnice poprawy i wydawało mi się że wszystko idzie w dobrym kierunku....
Ostatnia poważniejsza rozmowa miała miejsce jeszcze przed wakacjami. Któregoś dnia mój niepokój wzbudziły późne telefony które dostawała moja dziewczyna, po 23:00 raczej nie dzowni się bez ważnego powodu, nigdy ich nie odbierała przy mnie (wychodziła do kuchni rozmawiać). Na moje pytanie kto dzownił odpowiadała "znajomy, kolega... " troche mnie zdziwiło to i raczej mimo usilnych prób uzyskania od niej tej informacji - nie udało mi sie staysfakcjonującej odpowiedzi od niej uzyskać.
Postanowiłem więc (i tu zaznaczam, nie jestem z tego dumny) poszukać informacji o swoim położeniu na własną rękę. Dla informatyków, obieg informacji w przyrodzie nie jest trudny do prześledzenia i szybko znalazłem co i do kogo pisała. Okazało się, że od jakiegoś czasu piszą ze sobą, a jedna z wiadomości konczyła się "jak bedziesz sama na spacerze, daj znać". Skojarzyłem to z wydarzeniem nieco wcześniejszym, kiedy A. chciała dość późno iść na spacer z psem, i wyjątkowo (zazwyczaj tego nie robiłem )zaoferowałem sie ze pójde z nią. Zareagowała dość gwałtownie, ze złością - juz wtedy nie wiedziałem o co chodzi i to wzbudziło kolejne podejrzenia, które chyba głównie skłoniły mnie do tego żeby poszukać o co chodzi.
Po tym co znalazłem postanowiłem poprosić ją o szczerą rozmowę. W ciągu 5 minut okłamała mnie kilkakrotnie (niestety, jej pech że nie wiedziała, iż wiem trochę wiecej niż jej się wydaje). censored mnie to szczerze mówiąc, w końcu przyznała ze i owszem, planowała takie spotkanie. Ja przyznałe sie skąd mam te informacje (tutaj świadomie pozbyłem się możliwości kontrolowania sytuacji).
Wyciągniecie wniosków z rozmowy nie trwało długo, rozwiązanie które proponowałem (wyciągasz telefon, dzwonisz do tego typka i definitywnie konczysz znajomość) uznałem za najbardziej na miejscu. W końcu zgodziłem się, że ona sama rozwiąże tą sytuację.
Rozwiązała ją przez nie odbieranie telefonów, nie dopisywała na smsy itp. - wyjechaliśmy na wakacje. Oddałem pole kontroli, bo powiedziałem jej co i jak znalazłem, wiec zaczeła kasować nie wygodne wiadomości z telefonu + liste połączeń.
Sprawa przycichła.
Kilka tyg. później, spotkalismy się przypadkiem przed domem. Z powitlnego pocałunku wyczułem ze nie tylko była na spacerze ale i wypite piwo dość było wyczuwalne. Może w tym i nic dziwnego, gdyby nie fakt ze wiedzialem ze nie ma kasy (nie pracuje). Odpowiedziała że "spotkała dawno nie widzianą koleżanke z dzieckiem na spacerze i postanowiła iść na piwo". Oczywiście tylko idiota by w to uwierzył, chwile później przepraszała i przyznała sie sama że spotkała sie z nim wyjaśnić sobie pewne sprawy (czyt. nie ma ochoty na związek z nim).
Postanowiłęm ze skoro obietnicy nie dotrzymała, to ja tez sprawdze co sie dzieje (teraz było to mocno utrudnione bo bardziej się pilnowała). Kilka dni później, sytuacja się powtórzyła, znów się z nim spotkała - jak sama stwierdziła - nie ma wpływu na to co koleś sobie wyobraża (mam nieco inne zdanie), i spotała się z nim tylko po to zeby mu powiedzieć, żeby "odezwał sie jak sobie wszystko poukłada, zresztą on jedzie do Holandii i prosił o spotkanie".
Ok, dziś minął miesiąc. Miałem dość dziwny sen i złe przeczucia. Ponownie zajrzałem co się dzieje. I oczom nie wierze, gość wcale do Holandii nie pojechał, mało tego wnioskuje ze w piątek planują spotkanie. Ze szczątków informacji, wydaje mi sie ze wiem gdzie się spotkają, jest tylko jedna knajpa o pasujących kryteriach, 300 m od jej uczelni.
Reasumując, złudzeń co do związku nie mam żadnych, mam juz serdecznie dość, nawet jeśli to typowo koleżeńskie spotkanie (w co trudno mi uwierzyć, bo gość jej podsyła info o przypadającym dzien później dniu chłopaka - nie wiem czy mu wysłała życienia, czy demotwatorki z napisami "i po co sie uśmiecnełaś, teraz nie moge przestać myśleć o tobie" ). Trudno mi uwierzyć ze w 3 tygodnie koleś się pozbierał i że juz zaakceptował fakty. Całość śmieszna, bo wszyscy się znamy....
Rozstać w tej chwili bedzie się cieżko, uczuciowo sie nie czuje zobligowany, finansowo gorzej bo właśnie otwieram firme i nie bardzo mam kase na to żeby sobie coś wynająć, przynajmniej przez miesiac jeszcze może być z tym problem.
Pytanie, co zrobić.
- Porozmawiać, skonczy sie kłótnią że znów jej grzebałem w korespondencji i jakkolwiek to nic nie zmieni poza tym ze prawdopodobnie nie dowiem sie juz w ogóle co sie dzieje.
- Iść na spotkanie do tego pubu
- Przeczekać, spakować się i wyjść.
...Inne propozycje ?
Ogólnie bede wdzięczny za rzucenie innego światła na całą sytuację.
Pozdrawiam