katoliczka vs ateista
Moderator: modTeam
Coś w tym jest kanony wiary nazucają Nam co jest dobre i "po katolicku",a co wykracza ponad wartości i prawdy wyznawane..Jednak faktem jest, ze naprawdę całkowite przestrzeganie zasad chrześcijańskich jest po prostu niemożliwe!! A chociaż sie o tym potem myśli i moze jest świadomym "grzechu" to nie jest to tak silne przekonanie o "złym uczynku", by zrezygnować z przyjemnosci!! Ponadto chociazby ktos "poswiecił się" dziewictwu do ślubu, to po ślubie by życ w pełni "po Bożemu" trzebaby uprawiać sex bez zadnych zabezpieczeń!! jak dla Mnie to błędne koło w którym po prostu nie da sie realnie funkcjonować, no chyba, ze ktoś jest bezpłodny lub planuje załozenie przedszkola złożonego z własnego potomstwa..
OnlyJusti
To ja jeszcze dodam coś od siebie - taki związek przetrwa nie tylko wówczas, gdy obie strony zaakceptują nawzajem swoją wiarę (albo jej brak), ale również, gdy jedna, ta wierząca strona, nie będzie przestrzegała zbyt mocno tych wszystkich konserwatywnych zasad. Bo inaczej, brzydko mówiąc - klapa. Choćby nie wiem co kto napisał, to jasne jest, że aby związek był udany ludzie muszą się zgadzać w tzw. fundametnalnych sprawach, czyli wiara, seks i może mniej, ale również - orientacja polityczna. Gdy w choć jednej z tych kwestii nie gra, to problemy w związku prędzej czy później się pojawią. I wówczas może nie być różowo.
- pani_minister
- Administrator
- Posty: 2011
- Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
- Skąd: Dublin
- Płeć:
Pegaz pani_minister ma racje, przed ślubem sex jest zakazany, a po ślubie zgodnie z zasadami wiary sex mozna uprawiać,ale wyłącznie bez zabezpieczenia, inaczej również jest to grzech!:) Straszne,wiem, no ale jak widać Nasza wiara wymaga poświeceń, jeśli chce sie trafić wprost do Nieba wymijając Czyściec....Hmmm...niestety Mnie to nie ominie na pewno <lol2>
OnlyJusti
pani_minister pisze:A jesli wprowadzasz autorskie poprawki, to możesz uważac się co najwyżej za kogoś o wyznaniu okołokatolickim
albo po prosty jestem małym skruszonym grzesznikiem
onlyjusti pisze:ale wyłącznie bez zabezpieczenia, inaczej również jest to grzech!:)
Haha..słyszałaś o lady compie

Ile jest wart świat pełen grubych krat?
oj, dzieki mojemu eksiowi udalo mi sie ze stagnacji nawrocic i wytrzymac w gorliwym katolicyzmie.
piekny jest, serio.
tylko taki cholernie trudny ze ja wysiadam.
a mysle ze zwiazek ma sens ale nie wtedy, kiedy myslisz ze 'ona jest taka nieuswiadomiona bo ja przeciez dobrze wiem ze Boga nie ma, ale jej tego przeciez nie powiem'![.[:D]. [:D]](./images/smilies/zadowolony.gif)
piekny jest, serio.
tylko taki cholernie trudny ze ja wysiadam.
a mysle ze zwiazek ma sens ale nie wtedy, kiedy myslisz ze 'ona jest taka nieuswiadomiona bo ja przeciez dobrze wiem ze Boga nie ma, ale jej tego przeciez nie powiem'
![.[:D]. [:D]](./images/smilies/zadowolony.gif)
Ateista + Katoliczka = Czy to się może udać?
Witam Was.
Jest to mój pierwszy post a zarazem temat. Przejrzałem forum jednak nie znalazłem tematu w którym mógłbym "upchnąć" mój problem...
Jestem z dziewczyną prawie rok. Oboje bardzo się kochamy, jesteśmy ze sobą szczęśliwi. Miłość spadła na nas (a właściwie na mnie) jak grom z jasnego nieba ponieważ znałem Ją już wcześniej jakiś czas jednak nie widziałem w Niej nic atrakcyjnego. Starałem się o Nią 7 miesięcy mimo że nie była Ona mną zainteresowana z początku to jednak w końcu przyciągnąłem Ją do siebie. Było nam razem wspaniale. Ona jest z rodziny katolickiej, ja jestem ateistą który jednak jest bardzo tolerancyjny wobec innych wyznań. Nikogo nie obrażam, z nikogo się nie śmieję, wiem że religie są i akceptuję to nieważne jak wydają się dla mnie śmieszne itp. Nie przeszkadzała nam różnica wyznań. Nigdy o tym nie wspominaliśmy, raz czy dwa byłem z Nią nawet w kościele jako towarzysz i nikt więcej. Prawda, były rozmowy na ten temat ale zawsze wszystko kończyło się salwą śmiechu i nie było żadnych spięć. Lecz teraz było inaczej...
Ostatnio namówiła mnie do pójścia z Nią do kościoła. Zgodziłem się bo przecież i tak nie mam co robić, a posiedzieć sobie mogę. Będąc tam jak zawsze czułem się dość nieswojo, zwłaszcza że znalazła miejsce w centrum świątyni. I jak to można się po ateiście spodziewać w ogóle nie brałem udziału w mszy. Kiedy sie stało to stałem, kiedy klęczało, klęczałem, kiedy siedziało, siedziałem ale nic poza tym. Po wyjściu Dostał mi się opieprz że już nigdy więcej mnie nie zaciągnie, że nawet cieżko mi było złożyć ręce itp. Jednak to się szybko skończyło a ponieważ moją zaletą jest stosunkowo duża cierpliwość, nie odzywałem się. Kiedy przyszliśmy do Niej, było normalnie... Pogadaliśmy, przytuliliśmy się i wgl.
Jednak wszystko zaczęło się kiedy powiedziała cicho: "Przeraża mnie twoja niewiara..." Zapytałem dlaczego? Przecież wiedziała jak to jest już długi czas i tłumaczyłem Jej dlaczego nie wierzę... Wtedy Ona na mnie z pyskiem że jak ja sobie to wyobrażam, że może myślę że nasze dzieci (to abstrakcja) nie będą chrzczone, nie pójdą do bierzmowania jak ja, że jak to ma według mnie wyglądać.
Przemilczałem to choć byłem blisko powiedzenia paru słów których bym żałował...
Jednak za chwile padło inne pytanie: Dlaczego my (moja rodzina) obchodzimy święta? Odpowiedziałem że taka jest tradycja, że my obchodzimy święta świecko a nie religijnie. Na co Ona znów z wrzaskiem że co my mamy z tej tradycji, że to nie są w ogóle święta dla nas, że nie powinniśmy ich w ogóle obchodzić bo to dla katolików, że gdybym wierzył w coś innego to byłoby inaczej ale że ja nie wierze w nic. Na koniec dodała jeszcze: "Dobra weź mnie już nie denerwuj." (nie wiem dlaczego bo sama zaczęła ten temat a ja się praktycznie nie odzywałem) Wtedy dotarły do mnie Jej słowa. Poczułem się jakby mnie ktoś kopnął w splot słoneczny. Nikt mnie tak nie potraktował...
Zapytałem czy zastanowiła się jak ja się czuje... Odpowiedziała że nie. Więc ja na to: to ja Ci powiem... Bardzo fajnie, dziękuję Ci. Powiedziałem to po czym ze łzami w oczach wstałem, ubrałem buty, wziąłem kurtkę i wyszedłem. Poczułem się urażony jak nigdy. Bo nie dość że najechała na mnie to ogólnie na moją rodzinę. Na rzeczy które miałem wpływ znikomy bo na to czego uczą rodzice i w jakim wyznaniu wychowują to rzeczywiście ma się wpływ niewielki. Jak wróciłem do domu to nadal płakałem bo nie spodziewałem się po Niej takich słów. To zdarzenie miało miejsce w piątek. Do dziś nie otrzymałem od Niej znaku życia. Nie mówiąc już o przeprosinach... Kompletnie nic, zero. Jednak wiem że to typ Księżniczki która nie widzi nic poza czubkiem własnego nosa. Ale czy coś takiego nie powinno Jej dać do myślenia?
Nie wiem co mam robić... Choć czuję się strasznie ze względu na Jej słowa jak i na brak reakcji to jednak nie mogę napisać bo wiem że to nie ja tu zawiniłem. I tak za często już przepraszałem "za nic" tylko dlatego bo Ona nie dostrzegała niczego złego w tym co robiła... Boję się że teraz ze mną zerwie. Zostawi mnie bo znów nie dostrzeże swojego tak ewidentnego błędu. Już nie raz było blisko, już nie raz oddawała mi łańcuszek który Jej wręczyłem dając jasno do zrozumienia że to koniec. Jednak zawsze miękłem i zawsze biegłem i przepraszałem za wymyślone rzeczy, takie które tak naprawde były tylko pobocznymi błędami bo to Ona popełniała te główne...
Co ja mam robić w tej sytuacji? Pogodzić się z tym że to może być koniec czy znów próbować wyjść na kretyna? Wiem że mnie kocha, bardzo dużo dla mnie zrobiła nawet takich rzeczy których bym się po Niej wgl nie spodziewał... Teraz czuję się tragicznie ale wiem że kiedy ze mną skończy to będzie dla mnie śmierć psychiczna, będę całkowicie niezdatny to jakiegokolwiek użytku... Boję się tego...
Proszę, poradźcie...
P.S: Teraz pytanie ogólne... Czy sądzicie że związki różnowyznaniowe mogą trwać? Czy da się pogodzić dwa tak skrajne poglądy jak np. ateizm i katolicyzm?
Jest to mój pierwszy post a zarazem temat. Przejrzałem forum jednak nie znalazłem tematu w którym mógłbym "upchnąć" mój problem...
Jestem z dziewczyną prawie rok. Oboje bardzo się kochamy, jesteśmy ze sobą szczęśliwi. Miłość spadła na nas (a właściwie na mnie) jak grom z jasnego nieba ponieważ znałem Ją już wcześniej jakiś czas jednak nie widziałem w Niej nic atrakcyjnego. Starałem się o Nią 7 miesięcy mimo że nie była Ona mną zainteresowana z początku to jednak w końcu przyciągnąłem Ją do siebie. Było nam razem wspaniale. Ona jest z rodziny katolickiej, ja jestem ateistą który jednak jest bardzo tolerancyjny wobec innych wyznań. Nikogo nie obrażam, z nikogo się nie śmieję, wiem że religie są i akceptuję to nieważne jak wydają się dla mnie śmieszne itp. Nie przeszkadzała nam różnica wyznań. Nigdy o tym nie wspominaliśmy, raz czy dwa byłem z Nią nawet w kościele jako towarzysz i nikt więcej. Prawda, były rozmowy na ten temat ale zawsze wszystko kończyło się salwą śmiechu i nie było żadnych spięć. Lecz teraz było inaczej...
Ostatnio namówiła mnie do pójścia z Nią do kościoła. Zgodziłem się bo przecież i tak nie mam co robić, a posiedzieć sobie mogę. Będąc tam jak zawsze czułem się dość nieswojo, zwłaszcza że znalazła miejsce w centrum świątyni. I jak to można się po ateiście spodziewać w ogóle nie brałem udziału w mszy. Kiedy sie stało to stałem, kiedy klęczało, klęczałem, kiedy siedziało, siedziałem ale nic poza tym. Po wyjściu Dostał mi się opieprz że już nigdy więcej mnie nie zaciągnie, że nawet cieżko mi było złożyć ręce itp. Jednak to się szybko skończyło a ponieważ moją zaletą jest stosunkowo duża cierpliwość, nie odzywałem się. Kiedy przyszliśmy do Niej, było normalnie... Pogadaliśmy, przytuliliśmy się i wgl.
Jednak wszystko zaczęło się kiedy powiedziała cicho: "Przeraża mnie twoja niewiara..." Zapytałem dlaczego? Przecież wiedziała jak to jest już długi czas i tłumaczyłem Jej dlaczego nie wierzę... Wtedy Ona na mnie z pyskiem że jak ja sobie to wyobrażam, że może myślę że nasze dzieci (to abstrakcja) nie będą chrzczone, nie pójdą do bierzmowania jak ja, że jak to ma według mnie wyglądać.
Przemilczałem to choć byłem blisko powiedzenia paru słów których bym żałował...
Jednak za chwile padło inne pytanie: Dlaczego my (moja rodzina) obchodzimy święta? Odpowiedziałem że taka jest tradycja, że my obchodzimy święta świecko a nie religijnie. Na co Ona znów z wrzaskiem że co my mamy z tej tradycji, że to nie są w ogóle święta dla nas, że nie powinniśmy ich w ogóle obchodzić bo to dla katolików, że gdybym wierzył w coś innego to byłoby inaczej ale że ja nie wierze w nic. Na koniec dodała jeszcze: "Dobra weź mnie już nie denerwuj." (nie wiem dlaczego bo sama zaczęła ten temat a ja się praktycznie nie odzywałem) Wtedy dotarły do mnie Jej słowa. Poczułem się jakby mnie ktoś kopnął w splot słoneczny. Nikt mnie tak nie potraktował...
Zapytałem czy zastanowiła się jak ja się czuje... Odpowiedziała że nie. Więc ja na to: to ja Ci powiem... Bardzo fajnie, dziękuję Ci. Powiedziałem to po czym ze łzami w oczach wstałem, ubrałem buty, wziąłem kurtkę i wyszedłem. Poczułem się urażony jak nigdy. Bo nie dość że najechała na mnie to ogólnie na moją rodzinę. Na rzeczy które miałem wpływ znikomy bo na to czego uczą rodzice i w jakim wyznaniu wychowują to rzeczywiście ma się wpływ niewielki. Jak wróciłem do domu to nadal płakałem bo nie spodziewałem się po Niej takich słów. To zdarzenie miało miejsce w piątek. Do dziś nie otrzymałem od Niej znaku życia. Nie mówiąc już o przeprosinach... Kompletnie nic, zero. Jednak wiem że to typ Księżniczki która nie widzi nic poza czubkiem własnego nosa. Ale czy coś takiego nie powinno Jej dać do myślenia?
Nie wiem co mam robić... Choć czuję się strasznie ze względu na Jej słowa jak i na brak reakcji to jednak nie mogę napisać bo wiem że to nie ja tu zawiniłem. I tak za często już przepraszałem "za nic" tylko dlatego bo Ona nie dostrzegała niczego złego w tym co robiła... Boję się że teraz ze mną zerwie. Zostawi mnie bo znów nie dostrzeże swojego tak ewidentnego błędu. Już nie raz było blisko, już nie raz oddawała mi łańcuszek który Jej wręczyłem dając jasno do zrozumienia że to koniec. Jednak zawsze miękłem i zawsze biegłem i przepraszałem za wymyślone rzeczy, takie które tak naprawde były tylko pobocznymi błędami bo to Ona popełniała te główne...
Co ja mam robić w tej sytuacji? Pogodzić się z tym że to może być koniec czy znów próbować wyjść na kretyna? Wiem że mnie kocha, bardzo dużo dla mnie zrobiła nawet takich rzeczy których bym się po Niej wgl nie spodziewał... Teraz czuję się tragicznie ale wiem że kiedy ze mną skończy to będzie dla mnie śmierć psychiczna, będę całkowicie niezdatny to jakiegokolwiek użytku... Boję się tego...
Proszę, poradźcie...
P.S: Teraz pytanie ogólne... Czy sądzicie że związki różnowyznaniowe mogą trwać? Czy da się pogodzić dwa tak skrajne poglądy jak np. ateizm i katolicyzm?
"Zaliczam glebe, wstaje, ide przed siebie, tej szansy nie pogrzebie bo ktoś daje znaki mi na niebie. I mina zrzednie tym co nie wierzyli, powiedzą kiedyś: Campari tu byli, prawdę mówili..."
wiesz co niby katoliczka tak / jak by wszyscy byli takimi katolikami to ja dziekuje , wolał bym niewierzacych w Twojej postaci , bo cóż i wiara jak zachowanie rodem z dupy ? Czasem , a i nader czesto lepszymi ludzmi jako ludzmi są niewierzacy jak wlasnie katolicy ! Wiedzy tez ona nie ma - bowiem dzieci jezeli bedzie deklaracja ze beda chowane w wierze katolickiej - to kościół problemów robic nie bedzie . Tyle na temat bo i cóz tu wiecej napisac , mysle , ze wszystko jasne .
pewnie , ze sie da pogodzic dwie rozne wiary , na tej samej zasadzie co rozne w zwiazku hobby ! np on jezdzi na ryby (ale pzreciez nie z nia ) ona uwielbia filcharmonie .
pewnie , ze sie da pogodzic dwie rozne wiary , na tej samej zasadzie co rozne w zwiazku hobby ! np on jezdzi na ryby (ale pzreciez nie z nia ) ona uwielbia filcharmonie .
Ostatnio zmieniony 04 kwie 2010, 23:44 przez Andrew, łącznie zmieniany 1 raz.
poszukuje radia CEZAR - QUADRO unitry diora
Więc jeśli dobrze Cię zrozumiałem to powinienem już zacząć sobie odpuszczać? Zmienić postępowanie i zamiast robić wszystko by to trwało to powiedzieć "dość" i nie próbować niczego?
U nas hobby to też 2 różne bajki...
Ja prawie że zawodowo uprawiam jeździectwo kiedy Ona się końmi brzydzi, a Ona jak typowa kobieta ciuszki, butki etc... Dla mnie to temat z cyklu: "Mów do mnie jeszcze..." 
U nas hobby to też 2 różne bajki...

"Zaliczam glebe, wstaje, ide przed siebie, tej szansy nie pogrzebie bo ktoś daje znaki mi na niebie. I mina zrzednie tym co nie wierzyli, powiedzą kiedyś: Campari tu byli, prawdę mówili..."
Taki typ 'Księżniczki' może być dobry dla chłopaczka czerpiącego satysfakcję z samej adoracji. Nie wyglądasz na takiego.Campari pisze:wiem że to typ Księżniczki która nie widzi nic poza czubkiem własnego nosa.
Ona nie wyobraża sobie nie ochrzcić waszych dzieci. A Ty wyobrażasz sobie życie z kimś, kto do braku zrozumienia dorzuca brak szacunku i egoizm światopoglądowy?
Oczywiście. Od ludzi wszystko zależy.Campari pisze:Czy sądzicie że związki różnowyznaniowe mogą trwać? Czy da się pogodzić dwa tak skrajne poglądy jak np. ateizm i katolicyzm?
Może adoracja nie jest zła ale w pewnych granicach... W tym wypadku granica przekroczona została dawno a ja robiłem to dlatego bo wiem że sama nie powie czegoś w stylu "słuchaj tu miałeś rację, przepraszam Cię za to" bo myśl którą Ona czesto się kieruje to "nawet jak nie mam racji to ją mam..." Wiec rozmowa i próba tłumaczenia spełzają na niczym a nawet pogarszają sytuację... Jednak uogólniając: nie, nie czerpie satysfakcji z samej adoracji.
Ja zostałem ochrzczony, bo taka jest tradycja w naszej rodzinie mimo że od trzech pokoleń jest ona niewierząca. Byłem u komuni bo tak się u nas robiło. I choć zastanawiam się po co to było bo i bez tego świetnie dawałbym sobie radę to jeśli moje dzieci mają być wychowywane w wierze katolickiej to ja nie mam nic przeciw bo jak już mówiłem jestem dość tolerancyjny. Zresztą wiem że w pewnym momencie będą na tyle duże że same będą mogły zadecydować czy wierzą, czy nie...
Ale również życie z taką osobą też jest dla mnie niewyobrażalne tak samo jak i życie bez Niej...
Ja zostałem ochrzczony, bo taka jest tradycja w naszej rodzinie mimo że od trzech pokoleń jest ona niewierząca. Byłem u komuni bo tak się u nas robiło. I choć zastanawiam się po co to było bo i bez tego świetnie dawałbym sobie radę to jeśli moje dzieci mają być wychowywane w wierze katolickiej to ja nie mam nic przeciw bo jak już mówiłem jestem dość tolerancyjny. Zresztą wiem że w pewnym momencie będą na tyle duże że same będą mogły zadecydować czy wierzą, czy nie...
Ale również życie z taką osobą też jest dla mnie niewyobrażalne tak samo jak i życie bez Niej...
"Zaliczam glebe, wstaje, ide przed siebie, tej szansy nie pogrzebie bo ktoś daje znaki mi na niebie. I mina zrzednie tym co nie wierzyli, powiedzą kiedyś: Campari tu byli, prawdę mówili..."
Campari pisze:Bardzo fajnie, dziękuję Ci. Powiedziałem to po czym ze łzami w oczach wstałem, ubrałem buty, wziąłem kurtkę i wyszedłem.
Ze łzami w oczach? Płacz przy kobiecie? Co z Ciebie za facet?!? Płacz sobie w samotności, nie w jej obecności!
Campari pisze:Jednak wiem że to typ Księżniczki która nie widzi nic poza czubkiem własnego nosa. Ale czy coś takiego nie powinno Jej dać do myślenia?
Nie da jej nic do myślenia. Oczekuje jedynie Twoich przeprosin za niewiarę oraz za kłótnię. Pomyślałaby, gdyby pojawiła się możliwość Twojego odejścia od niej, ze względu na jej humory. Pomyślałaby, gdybyś jasno dał do zrozumienia, że jak ona popełni błąd to ona ma przeprosić, a nie odwrotnie.
Campari pisze:Jednak zawsze miękłem i zawsze biegłem i przepraszałem za wymyślone rzeczy, takie które tak naprawde były tylko pobocznymi błędami bo to Ona popełniała te główne...
Campari pisze:I tak za często już przepraszałem "za nic" tylko dlatego bo Ona nie dostrzegała niczego złego w tym co robiła...
No i dlatego nie myśli. W takiej sytuacji też bym nie myślał, po co, skoro ktoś lata wokół mnie jak elektron wokół jądra?
Campari pisze:Teraz czuję się tragicznie ale wiem że kiedy ze mną skończy to będzie dla mnie śmierć psychiczna, będę całkowicie niezdatny to jakiegokolwiek użytku...
Jeśli całkiem się dla niej zatraciłeś, oddałeś jej całego siebie, swój świat, swoje pasje, to całkiem możliwe. Z jej strony patrząc - ma wyjałowionego faceta, bez swojego smaku, oddanego całkowicie, z którym można zrobić, co się tylko chce. Fajnie mieć takiego kogoś ale do czasu. Takie osoby się nudzą.

Pora wrócić do jeździectwa, ewentualnie czymś innym się zająć. Albo coś jeszcze dla siebie znaleźć. A przede wszystkim chronić własne zdanie i nie dać się zmanipulować, w efekcie czego biec potem z kwiatami na przeprosiny za niewiadomo co.
Rzuci? Niech rzuca. Lepiej być samemu, niż tkwić w jakimś toksycznym związku. Lepiej być głodnym wilkiem w lesie niż spasionym psem na łańcuchu.
Poza tym tu bardziej nie o wiarę chodzi, lecz o relację damsko-męską. Problem różnicy wiary mało ma tu do rzeczy, aczkolwiek dzięki tej klótni o wiarę troszeczkę otwarłeś oczy na ten wasz związek, bo się rozpisałeś w temacie.
Campari pisze:Ale również życie z taką osobą też jest dla mnie niewyobrażalne tak samo jak i życie bez Niej...
A ona to wie i wykorzystuje. I przez to nie musi myślec, nie musi się starać. Wystarczy, że zagrozi odejściem i już chodzisz jak w zegarku.
![:] :]](./images/smilies/krzywy.gif)
Żyję tym co czuję, z życia biorę to, co mi smakuje.
Szukam i znajduję. Nie dołuję, kiedy mi brakuje.
Lubię, siebie lubię, co chcę robię i co myślę mówię.
Prostą idę drogą i niczego już nie boję się.
Szukam i znajduję. Nie dołuję, kiedy mi brakuje.
Lubię, siebie lubię, co chcę robię i co myślę mówię.
Prostą idę drogą i niczego już nie boję się.
Tupnij noga
ziemia ma zadrżeć ! to Ty jestes facetem
I naprawde mi uwierz - szkoda czasu na prostowanie kogos - są inne lepsze od tej teraz , ale rozumiem - zakochałes sie a to powoduje cipowatosc facetów . To Ona ma za tobą latac ! nie Ty za nią


I naprawde mi uwierz - szkoda czasu na prostowanie kogos - są inne lepsze od tej teraz , ale rozumiem - zakochałes sie a to powoduje cipowatosc facetów . To Ona ma za tobą latac ! nie Ty za nią
Ostatnio zmieniony 05 kwie 2010, 08:59 przez Andrew, łącznie zmieniany 1 raz.
poszukuje radia CEZAR - QUADRO unitry diora
Miałem kiedyś identyczny związek! Miałem! Znam temat od podszewki!
Ona nie ma prawa narzucać ci wiary, tego jaki jesteś, co robisz i co myślisz! Kim ona jest, by coś ci narzucać? Nikim! Albo ona zacznie akceptować Ciebie takim jakim jesteś, albo do widzenia. Nie ma co się tutaj łudzić.
Byłem w takim związku jeden miesiąc. O dwa tygodnie za długo. Też kazała mi chodzić do Kościoła, itp. Z początku to akceptowałem, ale potem spojrzałem w lustro i zapytałem sie siebie: -czy ja tego chce? Odpowiedź była "nie" i postanowiłem z tym związkiem skończyć. Ani przez chwilę nie żałuje tej decyzji. Ten związek to było nieporozumienie, choć miałem za sobą dzięki niemu cenne doświadczenia.
Ona nie ma prawa narzucać ci wiary, tego jaki jesteś, co robisz i co myślisz! Kim ona jest, by coś ci narzucać? Nikim! Albo ona zacznie akceptować Ciebie takim jakim jesteś, albo do widzenia. Nie ma co się tutaj łudzić.
Byłem w takim związku jeden miesiąc. O dwa tygodnie za długo. Też kazała mi chodzić do Kościoła, itp. Z początku to akceptowałem, ale potem spojrzałem w lustro i zapytałem sie siebie: -czy ja tego chce? Odpowiedź była "nie" i postanowiłem z tym związkiem skończyć. Ani przez chwilę nie żałuje tej decyzji. Ten związek to było nieporozumienie, choć miałem za sobą dzięki niemu cenne doświadczenia.
Gdyby wierność była w męskiej naturze, faceci mieliby
iąż ten sam model telefonu. A kto dziś używa Nokii 3310?

- pani_minister
- Administrator
- Posty: 2011
- Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
- Skąd: Dublin
- Płeć:
Poza tym tu bardziej nie o wiarę chodzi, lecz o relację damsko-męską
Dokładnie.
Gdyby była jakakolwiek szansa, że dotrze, polecałabym uświadomić jej, jak bardzo niekatolickie jest instrumentalne traktowanie wiary i religii tylko po to, żeby w związku postawić na swoim.
Nie łudzę się jednak, że dotarłoby.
Na co Ona znów z wrzaskiem że co my mamy z tej tradycji, że to nie są w ogóle święta dla nas, że nie powinniśmy ich w ogóle obchodzić bo to dla katolików

A wiesz skąd się to wzięło? Zabrała Cię do kościoła, chciała pokazać znajomym, a Ty zachowałeś się jak ostatni gbur i musiałeś zademonstrować odmienność. A jako, że głupio powiedzieć "zrobiłeś mi wstyd przed rodziną bo nie zachowałeś się tak, jak oczekiwałam" - trzeba było odstawić melodramat pod hasłem "przeraża mnie Twoja niewiara".
Ostatnio zmieniony 05 kwie 2010, 12:56 przez pani_minister, łącznie zmieniany 2 razy.
Imperator pisze:Ze łzami w oczach? Płacz przy kobiecie? Co z Ciebie za facet?!? Płacz sobie w samotności, nie w jej obecności!
Tego akurat nie widziała bo kiedy ja wyszedłem z pokoju, Ona nie ruszyła się z miejsca...
Andrew pisze:Tupnij nogaziemia ma zadrżeć ! to Ty jestes facetem
I naprawde mi uwierz - szkoda czasu na prostowanie kogos - są inne lepsze od tej teraz , ale rozumiem - zakochałes sie a to powoduje cipowatosc facetów . To Ona ma za tobą latac ! nie Ty za nią
Czyli wszystko jasne... Choć nie będzie łatwo to postaram się tak zrobić. Metafora z wilkiem w lesie do mnie dość celnie trafiła...
Suseł pisze:Byłem w takim związku jeden miesiąc. O dwa tygodnie za długo. Też kazała mi chodzić do Kościoła, itp.
Suseł to nie to samo... U mnie to jest ewenement. Zdarzyło się to po raz pierwszy, nigdy wcześniej nie próbowała mnie "nawracać" czy próbować wyperswadować że "ateizm jest be" itp...
pani_minister pisze:A wiesz skąd się to wzięło? Zabrała Cię do kościoła, chciała pokazać znajomym, a Ty zachowałeś się jak ostatni gbur i musiałeś zademonstrować odmienność. A jako, że głupio powiedzieć "zrobiłeś mi wstyd przed rodziną bo nie zachowałeś się tak, jak oczekiwałam"
A dlaczego powinienem zachowywać się tak jak oczekiwała? Mam udawać kogoś kim nie jestem choć całe miasto wie że z kościołem mam tyle wspólnego co z garncarstwem? Jakoś mi to nie w smak bo nie dość że w samym kościele czułem się conajmniej dziwnie to jeszcze gdybym miał tam udawać pierwszorzędnego katolika czułbym się jeszcze dziwniej...
Ostatnio zmieniony 05 kwie 2010, 13:04 przez Campari, łącznie zmieniany 1 raz.
"Zaliczam glebe, wstaje, ide przed siebie, tej szansy nie pogrzebie bo ktoś daje znaki mi na niebie. I mina zrzednie tym co nie wierzyli, powiedzą kiedyś: Campari tu byli, prawdę mówili..."
- pani_minister
- Administrator
- Posty: 2011
- Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
- Skąd: Dublin
- Płeć:
A dlaczego powinienem zachowywać się tak jak oczekiwała?
Bo już byłeś na najlepszej drodze: poszedłeś do kościoła, mimo, że jak sam piszesz, masz z nim tyle wspólnego, co z garncarstwem. Co to jest, jak nie zachowywanie się zgodnie z JEJ oczekiwaniami?
A potem zamiast do końca tańczyć, jak Ci zagra, wycofałeś się w pół kroku
Ostatnio zmieniony 05 kwie 2010, 13:18 przez pani_minister, łącznie zmieniany 1 raz.
No to tu rzeczywiście masz rację... Poszedłem bo stwierdziłem że i tak nie mam nic do roboty a posiedzieć mogę jednak to nie był dobry pomysł. Tylko co z tego jak już po fakcie...
"Zaliczam glebe, wstaje, ide przed siebie, tej szansy nie pogrzebie bo ktoś daje znaki mi na niebie. I mina zrzednie tym co nie wierzyli, powiedzą kiedyś: Campari tu byli, prawdę mówili..."
Ale to, ze poszedłes do koscioła to dobrze - tu niczego nie zfajfczyłeś .Ja też wchodze do meczetów, kosciołów prawosławnych , ewnagielickich i co z tego ? nikt mnie tam nie traktuje jak intruza mimo ze widac po mnie zem innowierca . Jesli dziwczyna zabrała by mnie do tej pzreze mnie wspominanej filcharmoni to i nic ! ale nie moze miec pratensji , ze mi sie tam nie podobało , ani o to ze nie podzielam jej zafascynowania tym czym ona sie fascynuje , bo dla niej ma sie liczyc to , ze fascynacją dla mnie jest ona sama ! Ciekawym też , czy nie jest ona pod wpływem rodziców , rodziny ? byc moze matka , Babcia jej dupę trują , ze ma niewierzacego chłopaka - stad ma dylemat i tu bym ja jeszcze rozumiał , ale jesli sama ma takie podejscie to nie dosc , ze ja nazwie ja głupia , to i pewnie wielu ma o niej nie najlepsze zdanie .
Facet musi pokazac kobiecie , ze bedzie rządził ! stad owe wycofanie sie w pół kroku jest jak najbardziej na miejscu . Bo tam gdzie jest jzu dwóch - tam zawsze jeden musi rzadzic ? - chce ze mna ktos o tym porozmawiac - ?
![.[:D]. [:D]](./images/smilies/zadowolony.gif)
Facet musi pokazac kobiecie , ze bedzie rządził ! stad owe wycofanie sie w pół kroku jest jak najbardziej na miejscu . Bo tam gdzie jest jzu dwóch - tam zawsze jeden musi rzadzic ? - chce ze mna ktos o tym porozmawiac - ?
![.[:D]. [:D]](./images/smilies/zadowolony.gif)
![.[:D]. [:D]](./images/smilies/zadowolony.gif)
![.[:D]. [:D]](./images/smilies/zadowolony.gif)
Ostatnio zmieniony 05 kwie 2010, 13:54 przez Andrew, łącznie zmieniany 1 raz.
poszukuje radia CEZAR - QUADRO unitry diora
Ludzie się powinni dobierać na podobnym poziomie intelektualnym.
Ateiści, trzymajcie się od katoliczek z daleka, bo to z góry skazane na niepowodzenie...
Najpierw dręczenie, szantażyki emocjonalne, że chcą żyć w zgodzie z wiarą, że życie w grzechu jest męczące i nie zadowala tak jak w pełni zgodnie z nauką kościoła, potem niestety okazuje się że jakoś im nie przeszkadza z innym egzemplarzem życie wbrew KK, trafi się dzieciaty rozwodnik, albo rozwiązły akwizytor co w każdym mieście nieślubne potomstwo produkuje i temat kościoła znika, nie ma już mowy o białym welonie i ślubie u księdza, grzechu, wątpliwości też, pretensje i oczekiwania zamieniają się w pełną akceptację, ty zaś głupcze pozostajesz wolny jak ptak z poczuciem że chcąc zrobić komuś dobrze zeszmaciłeś swe ideały ...
Myślę że trzeba być wiernym swoim poglądom a idiotki z oczekiwaniami gonić w censored, niech sobie robią co chcą, byle dalej od nas ...
Jako zatwardziały ateista, antyklerykał i wojujący z zakłamanymi katolikami polecam życie w zgodzie z włąsnymi poglądami, zawsze i wszędzie, a jak ktoś stawia na szali uczucia to niech się pierd*** ...
Ateiści, trzymajcie się od katoliczek z daleka, bo to z góry skazane na niepowodzenie...
Najpierw dręczenie, szantażyki emocjonalne, że chcą żyć w zgodzie z wiarą, że życie w grzechu jest męczące i nie zadowala tak jak w pełni zgodnie z nauką kościoła, potem niestety okazuje się że jakoś im nie przeszkadza z innym egzemplarzem życie wbrew KK, trafi się dzieciaty rozwodnik, albo rozwiązły akwizytor co w każdym mieście nieślubne potomstwo produkuje i temat kościoła znika, nie ma już mowy o białym welonie i ślubie u księdza, grzechu, wątpliwości też, pretensje i oczekiwania zamieniają się w pełną akceptację, ty zaś głupcze pozostajesz wolny jak ptak z poczuciem że chcąc zrobić komuś dobrze zeszmaciłeś swe ideały ...
Myślę że trzeba być wiernym swoim poglądom a idiotki z oczekiwaniami gonić w censored, niech sobie robią co chcą, byle dalej od nas ...
Jako zatwardziały ateista, antyklerykał i wojujący z zakłamanymi katolikami polecam życie w zgodzie z włąsnymi poglądami, zawsze i wszędzie, a jak ktoś stawia na szali uczucia to niech się pierd*** ...
Ostatnio zmieniony 05 kwie 2010, 13:53 przez eng, łącznie zmieniany 2 razy.
bleeeeeeeeeeeee
W zyciu trzeba jednak wszystkiego spróbowac ! taka jest moja dewiza ! nawet rzeczy ktore nas moga sparzyc . Ale trzeba miec siłę ! by to przetrwac bez uszczerbku znacznego jak na duszy , honorze ... tak psychice .
Ostatnio zmieniony 05 kwie 2010, 13:58 przez Andrew, łącznie zmieniany 1 raz.
poszukuje radia CEZAR - QUADRO unitry diora
Andrew pisze:Ciekawym też , czy nie jest ona pod wpływem rodziców , rodziny ? byc moze matka , Babcia jej dupę trują , ze ma niewierzacego chłopaka
O tym mi nic nie wiadomo... Jej matka się nie wypowiada na ten temat, parę razy próbowała ze mną dyskutować na ten temat jednak zawsze brakowało jej argumentów i po krótkiej wymianie zdań zawsze odchodziła sfrustrowana że misja: "nawracanie" zakończyła się niepowodzeniem... Ale nie sądzę żeby robiła z tego problem. Lecz pewności nie mam...
"Zaliczam glebe, wstaje, ide przed siebie, tej szansy nie pogrzebie bo ktoś daje znaki mi na niebie. I mina zrzednie tym co nie wierzyli, powiedzą kiedyś: Campari tu byli, prawdę mówili..."
- pani_minister
- Administrator
- Posty: 2011
- Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
- Skąd: Dublin
- Płeć:
Andrew pisze:Facet musi pokazac kobiecie
, ze bedzie rządził ! stad owe wycofanie sie w pół kroku jest jak najbardziej na miejscu .
Wycofywanie się nigdy nie będzie na miejscu.
Powinien rządzić już w momencie, jak robi te pół kroku do przodu, z własnej i nieprzymuszonej woli - a nie zrobić to pod wpływem namowy, a potem zmienić zdanie
Ateiści, trzymajcie się od katoliczek z daleka, bo to z góry skazane na niepowodzenie...
Mhm.
Poinformuję Mojego

Ostatnio zmieniony 05 kwie 2010, 14:19 przez pani_minister, łącznie zmieniany 1 raz.
Ale w tym temacie jest normalnym, ze sie dał namówic , poszedł doznał jasnosci ze mu to nie pasuje tak jak ona by sobie tego życzyła i powiedział pass.
Ja moge pujsc do filcharmoni by zrobic swojej kobiecie przyjemnosc , moge z racji wolnego czasu nawet nie raz ! ale juz ona nie moze ode mnie wymagac bym był pod wrazeniem tak jak ona i zaczoł z ochotą chodzic do filcharmoni .
Ja moge pujsc do filcharmoni by zrobic swojej kobiecie przyjemnosc , moge z racji wolnego czasu nawet nie raz ! ale juz ona nie moze ode mnie wymagac bym był pod wrazeniem tak jak ona i zaczoł z ochotą chodzic do filcharmoni .
Ostatnio zmieniony 05 kwie 2010, 14:24 przez Andrew, łącznie zmieniany 1 raz.
poszukuje radia CEZAR - QUADRO unitry diora
- pani_minister
- Administrator
- Posty: 2011
- Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
- Skąd: Dublin
- Płeć:
Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 304 gości