Sprawa ma się następująco.
Zacznę od początku bo tak najlepiej.
Z moim Kwiatuszkiem mieliśmy ostatnio problem z lekkim zapaleniem pochwy. Z tego co wiem, a wiem zapewne dobrze, że wielu parom się to przytrafia. No ale do rzeczy. Byliśmy u lekarza, lekarz przepisał nam tablety, maści i czopki. Teraz wyliczanka:
- Mycosyst 100 mg zarówno dla Kwiatuszka jak i dla mnie
- Clotrimazolum do smarowania (Jej dopochwowo, mnie na członek)
- i jakieś czopki dopochwowe dla Kwiatuszka. Nie wiem jakie, nie pytajcie bo nie pamiętam. Biję się w pierś.
No i mieliśmy to stosować dwa tygodnie, po czym kolejne dwa kwarantanny, więc nici z seksu. No i braliśmy to wszystko dwa tygodnie, wytrzymaliśmy tydzień kolejny kwarantanny do wizyty u lekarza. Lekarz powiedział że wszystko pięknie się wygoiło i mamy problem z głowy. Skoro problem z głowy, nie widzieliśmy przeciwwskazań co do seksu, więc się kochaliśmy.
W międzyczasie Kwiatuszek musiał odstawić na chwilę leki dopochwowe, bo była miesiączka (lipiec)
Wszystko by było pięknie, gdyby nie fakt że Kwiatuszek zażywa Luteinę do wywołania okresu, gdyż brakuje jej hormonu progesteronu i ma kurację. No ale lekarz mówił, żeby sobie sama dozowała i zmniejszała dawki, więc uznaliśmy że skoro bierzemy już tyle leków, luteinę ograniczymy. Ograniczyliśmy do 4 dni zażywania. Okres wystąpił w spodziewanym terminie i ogólnie uznaliśmy że kuracja skutkuje.
Po wizycie u Ginekologa, lekarz potwierdził że kuracja skutkuje i zapisał jej połowę mniejszą dawkę lutainy. W tym miesiącu (sierpień) ją wzięła i.... i nic.... Dziś będzie 4 dzień od spodziewanej miesiączki, a tu nic. Czekamy, a miesiączki nie ma.
Dodam że byliśmy kilka dni w górach i może ta zmiana klimatu wstrzymuje miesiączkę

Teraz sprawa seksu.
No więc zawsze kochamy się w prezerwatywie. Jednak nie zaprzeczę że w tym miesiącu zdarzył się mały problem. Pękła raz nam gumka. Podarła się w strzępy tak, że cały żołądź był odkryty. Oczywiście zauważyliśmy to i szybko się wycofałem, ale nie mogę zaprzeczyć że pewnie płyn ejakulacyjny wydostał się z penisa. Więc możliwość zajścia w ciąże jest. No jednak trochę zbagatelizowaliśmy sprawę, uznałem że skoro nie było wytrysku, nie należy się zbytnio przejmować i faszerować Misiaczka tabletami "PO" skoro ostatnio tyle innych leków już zażywała, więc przeszliśmy do porządku dziennego. No i miesiączki nie ma.
Zrobiliśmy test używając: Quick Vue i wyszedł negatywnie. Nie będę tutaj panikował. Pewnie w ciąży Misia nie jest, ale martwię się o jej zdrowie. Luteina zażyła, a miesiączki jak nie było tak nie ma i nic się nie zapowiada że ma być. Fakt. Powiększone piersi, dziwne pobolewania brzucha jak przy miesiączce, ale żadnego plamienia, żadnej miesiączki. Ja wiem że to objawy dotyczą też ciąży, ale test został zrobiony prawidłowo, gdyż po felernym stosunku jest już grubo 2 tygodnie a wynik nie wyskoczył po 3 minutach, tylko po kilka sekundach. O ciążę raczej się nie martwię.
No i teraz pytania do Was:
1. A może to jednak ciąża?
2. Jak nie ciąża, to co?
3. Czy zatrzymanie miesiączki mogły wywołać te leki które braliśmy na zapalenie pochwy mimo że zażyta została luteina?
4. Czy zatrzymanie miesiączki mogło spowodować zmniejszenie dawek luteiny przez ostatnie dwa miesiące?
5. Czy którejś z Was zdarzyło się że po wzięciu luteiny nie wystąpiła miesiączka, lub okres się spóźniał?
Nie pytam o fachowe rady. Raczej o to czy ktoś miał podobny problem po zażywaniu któregoś z tych leków lub coś w tym stylu.
Będę wdzięczny za odpowiedz.
Pozdrawiam
Neco