neo7 pisze:Tak się jednak składa że tzw. "miłość" (o ile w ogóle coś takiego ma prawo istnieć) jest sterowana przez układ limbiczny - na poziomie podświadomym.
Paula Brocka zostaw w spokoju.
Bowiem teorii naukowych na ten temat mnóstwo, co pozwala nam zapomnieć o tym, iż jesteśmy ludźmi, których nie sposób opisać jednym czy kilkoma prawami, gdyby tak jednak teorie naukowe postawić w mianowniku co wówczas dzieje się z licznikiem? Teoria sama w sobie nie stanowi całości, tu wkracza Ja, Ty, My.
neo7 pisze:będzie dochodziło do sytuacji opisanych przez autora tematu.
Jasne, że będzie, bo ludzie zamiast kształtować stają się odtwórcami, tak jak w przypadku mężczyzny, który zamiast być sobą i realizować się w związku, realizuje... tylko jej zachcianki. A sedno tkwi w tym, by umieć tworzyć razem. Być prawdziwym, a nie jakąś popierdółką. Kiedy mówię kocham, zwracam się do osoby, nie mówię Kocham to, co robisz. Mówię, Kocham Cię. Ciebie jakim jesteś. Bo jesteś samodzielny, bo nie zatraciłeś własnego zdania, polegasz w większej mierze na sobie, swoim uczuciu i się tego nie boisz. Masz cząstkę siebie, na swój własny, prywatny użytek, wiesz kim jesteś ale i znalazłeś siebie we mnie.
[ Dodano: 2007-06-09, 18:14 ]shaman pisze:Nie chodzi o Ciebie, Koko, chodzi ogólnie o kobiety.
Czy ja piszę o sobie?
Wznoszę się ponad to.
shaman pisze:Odchodzi, bo jej facet jest dobry. Za miły. Za często robi śniadania do łóżka. Za często jest bezinteresowny.
W takich przypadkach najczęściej odchodzi, bo go nie kocha.
A może chciałaby kochać kogoś, kto jest sobą przy niej, kochać jego, a nie jakąś postać, którą sobie wymyślił, by jej się przypodobać.