W jaki sposób walczyć o dawno utraconą miłość?
Moderator: modTeam
W jaki sposób walczyć o dawno utraconą miłość?
Zakładam ten temat po odrzuceniu przeze mnie kolejnej kobiety, która chciała ode mnie "czegoś" więcej po miesiącu znajomości. Powodem jest jak zwykle - i co staje się już niemal tradycją - moja była kobieta. Po prostu ciągle mam ją w głowie i sercu i nie jestem w stanie otworzyć się na tyle przed żadną inną żeby stworzyć związek. A rozstałem się z moją eks już rok i 3 m-ce temu. Ciągle się z tej miłości nie wyleczyłem i nie ma dnia żebym o niej nie myślał, albo żeby mi się po nocach nie śniła. I tak sobie myślę czy ja jestem normalny. Mam swoje lata (27), jestem po paru związkach, ale to poprzednia była tą moją prawdziwą miłością. Być może ją "masakrycznie" wyidealizowałem, ale naprawdę gdybym tylko mógł, to wróciłbym do niej bez wahania. Mimo tego, że to ona ostatecznie mnie zostawiła po krótkim czasie związała się z innym. Z tym innym jednak jej się chyba nie ułożyło jak chciała, ale prawdopodobnie z nim jeszcze jest. I ciągle myślę, żeby może spróbować jeszcze raz o nią zawalczyć. Myślicie że jest sens? Tylko mi nie piszcie, że 2 razy do tej samej rzeki się nie wchodzi, bo po pierwsze - to nie będzie ta sama rzeka, po drugie - znam osobiście przypadek, kiedy ludzie zeszli się po 2 latach i teraz są szczęśliwym małżeństwem. To teraz zakładając, że jednak warto - jak to zrobić? Nie mamy w ogóle kontaktu poza jakimiś "sztucznymi" smsami z okazji świąt. Ja znowu po tym jak kiedyś nie chciała się ze mną spotkać teraz mam opory żeby jeszcze raz zaproponowac jej spotkanie. No i tak w kółko. Miesiące mijają, odrzuciłem już trzecią kobietę, z która mogłem coś więcej stworzyć. Jak myślicie, w jaki sposób mogę nawiązać jeszcze raz kontakt z moją byłą? Muszę jeszcze raz spróbować, bo sobie nie wybaczę.
Możesz walczyć mimo ,ze szanse sa małe ,ale są...
Miałem podobny przypadek...
Działanie:
Próbuj utrzymywać jakiś tam kontakt ze swoją byłą dziewczyną-jeśli i powie cokolwiek na temat gościa z którym jest -zdecydowanie mów ,że życzysz jej jak najlepiej z calego serca ! ! !-i czekaj po prostu aż to się ewentualnie rozwali wtedy spotkaj się z nią...-innej rady nie ma-nie proś jej o nic ,nie błagaj,nie krytykuj jej ,ani tego gościa...
dynamicznie dostosowywuj sie do sytuacji:
Jeśli ona powie ,że jest z nim ,że nie powinniście nawet rozmawiać ,czy mailować-to dokonaj "przeceny relacji" w sensie -hej co ty ja tylko tak lużno chcę z toba rozmawiać-życzę tobie szcześcia -ciesze się ,że jesteś szczęśliwa-to jest najważniejsze-przyjdzie dzień ,że powie tobie wiesz nie jest już tak różowo-wtedy działaj...
Nie narzucaj jej nawet tematów do rozmów-tylko ewentualnie coś ci się zwierzy-możesz sam też pisać wiesz ja też szukam szczęścia od nowa-zaczniecie sie wspierać-życie to gra...
Jak ona się dowie ,że szukasz (już prawie znalazleś) to poczuje podświadomie ,że Ciebie traci wrócą jej wspomnienia-zyskasz na wartości w jej mniemaniu-nie będziesz tym potrzebujacym -ale facetem z klasą...
Moje motto w zdobywaniu kobiety wiele chwytów dozwolonych -gdy już zrobi się poważnie-związek ,partnerstowo uczciwość,szczerość...
POZDRAWIAM
Miałem podobny przypadek...
Działanie:
Próbuj utrzymywać jakiś tam kontakt ze swoją byłą dziewczyną-jeśli i powie cokolwiek na temat gościa z którym jest -zdecydowanie mów ,że życzysz jej jak najlepiej z calego serca ! ! !-i czekaj po prostu aż to się ewentualnie rozwali wtedy spotkaj się z nią...-innej rady nie ma-nie proś jej o nic ,nie błagaj,nie krytykuj jej ,ani tego gościa...
dynamicznie dostosowywuj sie do sytuacji:
Jeśli ona powie ,że jest z nim ,że nie powinniście nawet rozmawiać ,czy mailować-to dokonaj "przeceny relacji" w sensie -hej co ty ja tylko tak lużno chcę z toba rozmawiać-życzę tobie szcześcia -ciesze się ,że jesteś szczęśliwa-to jest najważniejsze-przyjdzie dzień ,że powie tobie wiesz nie jest już tak różowo-wtedy działaj...
Nie narzucaj jej nawet tematów do rozmów-tylko ewentualnie coś ci się zwierzy-możesz sam też pisać wiesz ja też szukam szczęścia od nowa-zaczniecie sie wspierać-życie to gra...
Jak ona się dowie ,że szukasz (już prawie znalazleś) to poczuje podświadomie ,że Ciebie traci wrócą jej wspomnienia-zyskasz na wartości w jej mniemaniu-nie będziesz tym potrzebujacym -ale facetem z klasą...
Moje motto w zdobywaniu kobiety wiele chwytów dozwolonych -gdy już zrobi się poważnie-związek ,partnerstowo uczciwość,szczerość...
POZDRAWIAM
Nie dostaniesz odpowiedzi na forum. Sytuacja jest specyficzna, nic nie napisałeś o tym, co sądzisz, że ona może teraz czuć do Ciebie. Nawet jakbyś napisał, to wiele by zreszta nie pomogło. Musielibyśmy znać Cię na wylot, żeby coś porządnie doradzić. Przemyśl to i działaj, to jedyna słuszna rada. Działaj = zmień coś, nie trwaj w takiej sytuacji, bo marnujesz życie. Możesz o niej zapomnieć. Możesz być blisko niej i czekać. Możesz wziąć to w swoje ręce, i odbić ją. Wszystko zależy od tego, jakim człowiekiem się czujesz. I kim chcesz być.
Ja bym zadzwonila i poprosila o spotkanie w waznej sprawie. I na tym spotkaniu, na neutralnym gruncie, wylozylabym karty na stol. Nic nie sciemniala, nie robila bajek, tylko powiedziala, ze mi zalezy, ze kocham, ze nie moge przestac myslec. Jesli jest madra, to doeni szczerosc i bedzie miala jasnosc, ze to nie zarty, tylko powazna sprawa. I bedzie tez mogla odpowiedzialnie zastanowic sie i zdecydowac.
Robienie glupich podchodow, wypytywanie o obecnego partnera to dziecinada i wyjdzie po prostu niepowaznie i zenujaco. A walczyc to bedziesz mogl pozniej, jak ona wyrazi w ogole jakas chec do podjecia proby.
Robienie glupich podchodow, wypytywanie o obecnego partnera to dziecinada i wyjdzie po prostu niepowaznie i zenujaco. A walczyc to bedziesz mogl pozniej, jak ona wyrazi w ogole jakas chec do podjecia proby.
"a miłość tylko jedną można wszędzie spotkać
przed grzechem i po grzechu zostaje ta sama"
przed grzechem i po grzechu zostaje ta sama"
A ja bym na Twoim miejscu dała sobie spokój. Było, minęło. I nie wróci. Gdyby ona chciała być z Tobą, nie odeszłaby. Odpuść. Skup się na czym innym. Na własnym rozwoju duchowo-intelektualno-fizycznym np. Staraj się też spotykać jak najwięcej nowych ludzi. Nie mówię, żebyś wplątywał się na siłę w relacje z każdą napotkaną dziewczyną. Ale żeby otrzymać coś od życia, trzeba najpierw stanąć z pustymi rękami.
I niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda, dla katów, szpiclów, tchórzy...
(Zbigniew Herbert)
![:] :]](./images/smilies/krzywy.gif)
Miltonia pisze:Ja bym zadzwonila i poprosila o spotkanie w waznej sprawie. I na tym spotkaniu, na neutralnym gruncie, wylozylabym karty na stol. Nic nie sciemniala, nie robila bajek, tylko powiedziala, ze mi zalezy, ze kocham, ze nie moge przestac myslec. Jesli jest madra, to doeni szczerosc i bedzie miala jasnosc, ze to nie zarty, tylko powazna sprawa.
Nie będzie miala wtedy dla niego ,żadnej litości tym bardziej ,że jest ktos w jej życiu...
Ale może sie też udać-małe szanse-ona sama musi dojść do wniosku by do niego wrócić,że jest wspaniały -z jego niewidzialną pomocą - jak napisałem...
To teraz dwa prawa związkowania, czyli jak szczerość zmienia się wprost proporcjonalnie do zaangażowania
1)
2)
nie można od początku zrobić tak, żeby dziewczyna wiedziała jakie są jego intencje? Ja bym sie czuła co najmniej dziwnie

1)
mac79 pisze:zdecydowanie mów ,że życzysz jej jak najlepiej z calego serca!
!
!-i czekaj po prostu aż to się ewentualnie rozwali
2)
mac79 pisze:gdy już zrobi się poważnie-związek ,partnerstowo uczciwość,szczerość...
nie można od początku zrobić tak, żeby dziewczyna wiedziała jakie są jego intencje? Ja bym sie czuła co najmniej dziwnie

Could I borrow your oxygen? I want to breath what you're breathing ;*
Przepraszam ,ale inaczej sie nie da...
Czlowiek bez dostępu wody -może uschnąć lub pic własny mocz-ale dzięki temu ośiągnąć swój cel-sam kiedyś piłem dlatego żyję
Życie to nie zabawa,a jak zabawa to coś nie tak...
[ Dodano: 2007-05-21, 15:00 ]
Można by usłyszeć nie ja kocham tamtego...
Czlowiek bez dostępu wody -może uschnąć lub pic własny mocz-ale dzięki temu ośiągnąć swój cel-sam kiedyś piłem dlatego żyję

[ Dodano: 2007-05-21, 15:00 ]
sereniti pisze:nie można od początku zrobić tak, żeby dziewczyna wiedziała jakie są jego intencje?
Można by usłyszeć nie ja kocham tamtego...
- pani_minister
- Administrator
- Posty: 2011
- Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
- Skąd: Dublin
- Płeć:
mac79 pisze:Życie to nie zabawa
...a czym jest życie wobec tego?
Raddecki pisze:Muszę jeszcze raz spróbować, bo sobie nie wybaczę.
Więc próbuj, niezależnie od szans. Te moim zdaniem są niewielkie, bo dziewczyna kontaktu żadnego nie pragnie i nie inicjuje, ale jak masz potem żałować do końca życia, że nie spróbowałeś, to już lepiej pójść na całość teraz. I ja stawiałabym na szczerość, podchodami tylko ją zniesmaczysz - a i nie masz nie wiadomo ile czasu i okazji do dyspozycji, żeby się w te podchody bawić.
pani_minister pisze:...a czym jest życie wobec tego?
--->ode mnie dla Ciebie
Definicji zycia jest wiele ,zycie to zielone kwiaty,życie to lecące ptaki,życie to ja i ty,życie to nasze wspólne ludzkie sprawy-życie różnorodne jest...
--->Tekst od justyn@
Ostatnio zastanawiałam się nad tym, czym jest nasze życie? Odpowiedź brzmiała: „Nie wiem”.
Chyba tym, że codziennie trzeba wstać i iść przez życie nawet wtedy, gdy ma się dosyć wszystkiego.
Kiedyś, jak byłam mała, myślałam, że chciałabym być dorosła, bo tak lepiej. Nie trzeba się nikomu tłumaczyć, robisz, co się podoba.
Z biegiem lat zrozumiałam, że to nieprawda. Teraz cofnęłabym się w czasie, by być tak niewinna jak dziecko. Nie przejmować się niczym, żyć beztrosko. Ufać każdemu, nie wierzyć, że czyha na tym świecie zło. Bawić się z szerokim uśmiechem na twarzy, wygłupiać się. Zbierać polne kwiatki dla mamy...
Lecz czasu cofnąć nie można. To dziwne, że życie potrafi zabić w dziecku ufność do świata i ludzi. No, może nie zabić, ale ukryć głęboko w pudełku na jakieś półce i przykrywać coraz to większym kurzem.
A teraz, gdy jesteśmy starsi, więcej rozumiemy, musimy uważać, jak postępować, bo znajdzie się ktoś, komu to się nie spodoba. Ta osoba będzie chciała nas pogrążyć. Nawet rodzice będą chcieli wpłynąć na nasze decyzje – mówiąc, że to dla naszego dobra, lecz czy oni wiedzą, że czasem nas tym krzywdzą, że nie potrafią uszanować naszej woli?
Życie jest trudne, czasem aż za bardzo. Zwłaszcza, gdy nic nam się nie układa. Wszystko się wali jak domek z kart. Lecz w takiej chwili powinien znaleźć się koło nas ktoś, kto nam zaoferuje bezinteresowną pomoc. Niestety w dzisiejszych czasach liczą się tylko interesy, ludzie są ograniczeni, jakby bali się czegoś. Liczy się tylko dążenie do pieniędzy – są coraz bardziej zachłanni. Myślą, że gdy będą bogatsi, to będzie się im dobrze żyło. Z jednej strony to prawda, ponieważ będą mogli zapewnić najbliższej rodzinie przyszłość, a z drugiej strony zapominają o uczuciach: miłości, przyjaźni...
Przeważnie tak jest - jeśli osoba ma kasę, to momentalnie ma tylu przyjaciół, którzy wcześniej nie doceniali go bez forsy. Tak ma wyglądać życie, które wszystko przelicza na pieniądze?? Nie wiem.
Z biegiem czasu wszystko się zmienia, każdy dzień jest inny, nawet my się zmieniamy – każdy z nas inaczej. Codziennie nosimy z sobą niewidoczną walizeczkę z półeczkami, gdzie są zapisane nasze doświadczenia, przeżycia.
Zobaczcie, jak nas każdy dzień zmienia. Cofnijcie się w czasie i spójrzcie, czy jesteście tacy sami?
Zawsze zazdrościłam osobom, które cieszyły się z każdej chwili. Nie widać było w nich smutku w tym zakłamanym świecie.
Tylko do jednego doszłam - że warto przejść przez życie tak, by skorzystać z niego jak najwięcej. Nie bać się podejmować ryzyka nawet wtedy, gdy myślimy, że to nie ma sensu, bo możliwe, że wtedy tracimy szansę na nasze szczęście. Na odnalezienie w nas tego dziecka z dzieciństwa.
Wiem że łatwo to powiedzieć, chociaż czasem trudno wykonać, ale wystarczy tylko trochę chęci.
Ja mam nadzieje, że uda mi się tak żyć.
ŻYĆ albo MIEĆ
Dzięki serdeczne za zainteresowanie tematem. Nie spodziewałem się takiego odzewu
Faktycznie sytuacja jest ciężka, bo po pierwsze - nie mamy praktycznie żadnego kontaktu poza wysyłaniem sobie sms-ów z okazji świąt czy urodzin, no i po drugie - ona faktycznie sama nie inicjuje kontaktu. Mam tu na myśli oczywiście coś spontanicznego z jej strony, jakiś sms z przypomnieniem, że w ogóle żyje. Czasami tylko się do mnie niespodziewanie odezwie gdy potrzebuje pomocy przy komputerze. Kiedyś chwilę po rozstaniu to ona sama utrzymywała ze mną kontakt, to wtedy nawaliłem, bo po prostu nie walczyłem o jej powrót. Ale po tym wszystkim co wtedy nastąpiło miałem dość na jakiś czas. A gdy już ochłonąłem i chciałem się z nią spotkać, to okazało się, że ma innego faceta. A życie to ja sobie ułożyć już próbowałem. W zasadzie to cieszę się z tego, że nie dałem jej po sobie poznać, że cierpię, że nie błagałem o miłość. No ale jednak ciągle coś do niej czuję. Czy to miłość to nie wiem, ale na pewno coś tak mocnego, co w ogóle nie pozwala mi myśleć o innych kobietach jak więcej niż tylko o koleżankach. Powiem wam, że od tamtego czasu nawet seksu przygodnego nie uprawiałem, nawet tutaj jestem totalnie zahamowany. To chyba przypadek dla psychologa
Naprawdę chciałby jeszcze raz spróbować, ale nie wiem od czego zacząć. Głupio mi wysłać do niej sms-a z pytaniem "co u Ciebie?". Mam problem jak to rozegrać.

Raddecki pisze:Mam problem jak to rozegrać.
Czytaj dokładnie co piszą forumowicze i wyciągaj wnioski ,myśl też sam-ponad to-ja uważam ,że masz szansę dzialaj tylko sie nie zadręczaj -dlaczego bo stracsz zdrowie-ja raz w milosnej rozsterce doznalem uszczerbku na zdrowiu-jakiego- psychika wytrzymała moje przejścia w całości (!!!) ,ale sam organizm nie wytrzymał doszlo do spadku odporności i zaczęły pojawiać się różne schorzenia i to dopiero mnie otrzeżwiło i wyleczyło z zamknietego serca,umartwiania sie i biczownia swojego tyłka...
Nawiązuj z nią kontakt ,ale nie pokazuj ,że Ci zależy ona sama musi ponownie zauważyć ,że jesteś fajny,z Twoja niewidzialna pomocą inaczej nie idzie...
Z dziewczynami nigdy nie wiesz jak to jest czy jest dobrze czy też źle-nie szukaj tam logiki-będzie dobrze...
mac79, wiesz, jestem typem faceta, który ciężko przeżywa pewne sprawy, jestem też chyba zbyt mocno honorowy i też z tego powodu czasem mam opory, żeby się przed nią "poniżać". Ale ok, masz rację, muszę działać. Z jej strony nie wyczuwam do mnie niechęci, wręcz przeciwnie. Jakieś dwa miesiące temu zadzwoniłem do niej, to sympatycznie się nam rozmawiało, no ale niestety dowiedziałem się, że ciągle jest z tym facetem. Tak więc już nawet nie próbowałem proponowac jej spotkania.
Raddecki pisze:jestem typem faceta, który ciężko przeżywa pewne sprawy, jestem też chyba zbyt mocno honorowy i też z tego powodu czasem mam opory, żeby się przed nią "poniżać"
Myślę, że forumowicze mogliby już potwierdzić, że duma u mnie jest conajmniej tak wielka jak... wrażliwość

Raddecki pisze: Ale ok, masz rację, muszę działać.
Pamietaj też ,że twoje działanie nie musi oznaczać de facto działania-w sensie ,że czasem brak dzialania-walki może wyjść na dobre...
Czasem jest na drodze karambol wszystkie auta rozbite tylko jedno całe-jak to możliwe-pytaja kierowcy policjanci -co pan zrobił ,ze nie uderzył pan w żadne a aut...
Moja reakcja na widok zderzających się aut polegala na braku jakiejkolwiek reakcji -gdybym przyspieszył uderzyłbym w auta z przodu gdybym zwolnil to w te z tyłu...
Walcz-ale jako facet ,nie desperat-tak nawiasem mówiąc... Czasem walka jest szturm ,czasem powstrzymanie się od reakcji... -kiedyś szturmowalem dziewczynę i celowo dalem jej tydzień do namysłu-i co wygralem ją-gdyby szturm dokończyl tego samego dnia to bym przegrał-ona miala tydzień na to ,żeby zrozumieć ,że ten kto ja zaczepił może być fajny...
[ Dodano: 2007-05-21, 16:32 ]
shaman pisze:w miłości duma musi iść do kieszeni. Nie ma na nią miejsca.
Święte słowa...
[ Dodano: 2007-05-21, 16:39 ]
Raddecki pisze:czasem mam opory, żeby się przed nią "poniżać".
Nigdy się nie poniżaj przed kobietą-bo przegrasz tylko dlatego... !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Nigdy nie występuj w roli petenta, to Ty jestes nagrodą dla niej ,a nie ona dla ciebie -takie rozumowanie da ci wiekszą pewność siebie ,atrakcyjność...-tylko po to warto tak mysleć...
[ Dodano: 2007-05-21, 16:46 ]
Raddecki pisze:Jakieś dwa miesiące temu zadzwoniłem do niej, to sympatycznie się nam rozmawiało, no ale niestety dowiedziałem się, że ciągle jest z tym facetem. Tak więc już nawet nie próbowałem proponowac jej spotkania.
Bingo-może to dziwne ,ale mogleś pokazać swoja silę mówiac ,że życzysz jej z nim szczęścia -to paradoksalnie punkty dla Ciebie

Tak jak pisałem dzieki neutralnemu kontaktowi możesz się dowiedzieć ,że sie jej obecny związek sypie-wtedy działaj -takie jest moje zdanie...
Nic na śiłę bo potem reakcja jest odwrotna...
POZDRAWIAM
Twoje uczucia i to co się z Tobą dzieje jako żywa przypomina mi moje własne problemy. Zresztą, kim ja bym był bez problemów, kilka osób stąd mnie dobrze pamięta i moje perturbacje
Ale do rzeczy. Postaram się pomóc na swoim przykładzie. Przy okazji się wygadam, robię to cyklicznie na tym forum, średnio raz na rok ;p
We wrześniu rozstałem się z kimś po krótkim związku, mocno burzliwym - moja ówczesna luba po długiej walce ze sobą, w której ja uczestniczyłem odeszła do swojego byłego faceta. No trudno, byłem zakochany (zauroczony?), ale nie miałem szans i szybko, niespodziewanie szybko się podniosłem. Może właśnie dlatego, że to nie było prawdziwe uczucie, nie miało szans sie rozwinąć. Krótko po rozstaniu (za krótko jak się okazało) spotkałem Ją. Bardzo inteligentna osoba, świetnie nam się ze sobą rozmawiało, można rzec - bratnie dusze. Szybko pojawiła się też namiętność. W październiku zaczęliśmy być razem, jednak nie traktowałem tego związku poważnie, nie dopuszczałem Jej do swojego świata, rzadko się widywaliśmy, nie wiem...nie czułem tego w 100%, nie potrafiłem się zakochać, mimo że miała wszystko to czego od kobiety oczekuję. W styczniu poszedłem do nowej pracy, coraz bardziej się oddalałem, z drugiej strony widząc jej coraz większe zaangażowanie. Pod koniec stycznia odbyliśmy trudną rozmowę, stwierdziłem ze nie chcę jej krzywdzić i najlepiej będzie jak się rozstaniemy.
Kilka tygodni później zaczęła stopniowo pojawiać się tęsknota. Zacząłem rozumieć jak bardzo mi jej brakuje i jak jest dla mnie ważna. Zacząłem się starać, był koniec lutego. W trakcie rozmów, którymi ją w końcu zacząłem zamęczać okazało się że atakuje Ją były facet (ja to mam farta) i jest między młotem a kowadłem - bo ja jestem dla niej kimś wyjątkowym, kimś z kim przeżywała najlepsze chwile, facetem którego pragnęła - ale z drugiej strony tym który ją zostawił i zranił. Wtedy moje działania przyspieszyły, lekko zwariowałem, stałem się desperatem. Końcówka trwała kilka dni, skończyło się urwaniem kontaktu i Jej powrotem do tamtego faceta. Zamęczyłem ją i pokazałem się jako desperat - nie rób tego!
Minął ponad miesiąc. Dostałem od niej smsa, zaczęliśmy rozmawiac na GG, kilka dni później zobaczyła mnie w programie w którym byłem gościem specjalnym. Cały dzień podobno płakała...Wtedy, był to koniec marca, pisała mi że codziennie o mnie myśli, tęskni, że zastanawia się czy dobrze się stało, ale jednak tak jak jest - jest lepiej. Moją propozycję spotkania odrzuciła, niewyobrażając sobie tego - była z innym. Znowu się odciąłem.
Po kolejnym miesiącu sam do niej napisałem, z powodu Jej opisów na GG, kierowanych do mnie. Dowiedziała się że z kimś się spotykam (już nie). Zazdrość to potężna moc. Pierwszy raz rozmawialiśmy przez telefon. Znowu mówiła o tęsknocie, o pasji, namiętnościach które powracają...umówiliśmy się na spotkanie. Odwołała jednak je w ostatniej chwili. Kolejne też odwołała, stwierdzając że to nie fair w stosunku do jej faceta i ze do niczego to nie doproiwadzi bo Ona nie czuje tego żeby do mnie wrócić. Podziękowałem za współpracę i odciąłem się.
Kolejny kontakt nastąpił po 3 tygodniach, teraz, w piątek. Wiedziałem że coś się dzieje, że tęskni nadal (ach te opisy na GG). Tuż przed wyjściem na koncert "naszego" zespołu zagadałem do niej na GG czy idzie ze mną. Pełen spontan. Po 30min była gotowa. I pojechaliśmy. Spotkanie nastąpiło po 3 czy 4 miesiącach. Po koncercie spacerowaliśmy, odwiozłem ją...i pod jkej domem spędziliśmy w samochodzie bite 4 godziny. Sama zaczynała mówić o nas, ja jednak trzymałem się linii "wiem że nie będziemy razem, cieszmy się chwilą" - skończyło się na przytulaniu, Jej łzach wzruszenia i namiętnych pocałunkach. W niedzielę nastąpiło kolejne spotkanie. Tym razem jednak spaliłem sprawę - postawiłem sprawę jasno: skoro jest to wszystko między nami po takim czasie to należy do siebie wrócić, musi zerwać z tamtym, a ja jej pomogę, będę przy niej i już jej nie opuszczę nigdy. Co to wywołało? Falę negacji. Zamiast spędzić kolejne spotkanie w duchu mocno romantycznym, nie wspominając o oczekiwaniach...zamiast tego popsułem próbując wszystko przyspieszyć. W niedzielę udało się to w pewnym stopniu naprawić, bo wieczór, a raczej nic spędziliśmy słuchając muzyki nad wodą i znowu mówiąc o nas - ja nie zaczynałem, wiem że to Jej trzeba dawać wolną rękę - wtedy sama się otwiera. Oczywiście w poniedziałek wszystko popsułem, bo zaproponowałem Jej kolejne spotkanie, ale odmówiła, więc zaczęliśmy poważną rozmowę na GG (dzień w pracy sobie spieprzyłem). Przypomniała mi, że jest z kimś, że to nie jest takie proste, że nie może tamtego oszukiwać i że kolejne spotkanie nie ma sensu bo "nie czuje jeszcze tego że chce na pewno do mnie wrócić"...Znowu musi nastąpić regres, moje odcięcie i ponowne delikatne przypomnienie o sobie. To pewnie nastąpi szybko, bo za tydzień...ma wtedy imieniny a ja kilka dni później urodziny...
jakie wnioski?
Po pierwsze - w kwestii uczuć. Spotykałem się z innymi, w przerwach pomiędzy kontaktami szybko uleczałem się z totalnego stresu, który przeżywam np. dziś. Oczywiście myślałem o niej prawie codziennie, ale to nie bolało. Inne kobiety nie ptrafią Jej przebić, niestety. Zero zainteresowania, nic mnie nie przyciąga (ona mówi to samo o mnie, tylko że jest z innym). A problemów z interesującymi kobietami raczej nie mam.
Po drugie - niebezpieczeństwo! Jeżeli spotkasz się z nią i nie wyjdzie to może się bardzo źle skończyć dla Ciebie. Wpadniesz w dół, będziesz się gryzł, nie będziesz mógł sie skupić na niczym innym. Wszystkie uczucia prawdopodobnie się spotęgują. Ból też. Ale może być inaczej - moze być tak, że Jej wspaniałość i tęsknota jest tylko wyimaginowana.
Po trzecie - szturm rozłożony w czasie. Atak, przypomnienie kim dla niej byłeś i ucieczka w celu dania jej czasu na przemyślenia. I najlepiej nie ucieczka w momencie, kiedy dana bitwa zostanie przegrana, ale odwrót w momencie kiedy masz wrażenie przewagi - zostawiasz ją z pozytywnym wizerunkiem Twojej osoby.
Po czwarte - to że się nie odzywa nie znaczy że nie tęskni i nie wspomina. Jesteśmy facetami i kobiety wychodzą z założenia że to do nas należy inicjatywa. Zresztą zarówno niektóre kobiety jak i faceci duszą emocje w sobie i nie pokazują ich...
Głowa do góry. trzymajmy za siebie kciuki
We wrześniu rozstałem się z kimś po krótkim związku, mocno burzliwym - moja ówczesna luba po długiej walce ze sobą, w której ja uczestniczyłem odeszła do swojego byłego faceta. No trudno, byłem zakochany (zauroczony?), ale nie miałem szans i szybko, niespodziewanie szybko się podniosłem. Może właśnie dlatego, że to nie było prawdziwe uczucie, nie miało szans sie rozwinąć. Krótko po rozstaniu (za krótko jak się okazało) spotkałem Ją. Bardzo inteligentna osoba, świetnie nam się ze sobą rozmawiało, można rzec - bratnie dusze. Szybko pojawiła się też namiętność. W październiku zaczęliśmy być razem, jednak nie traktowałem tego związku poważnie, nie dopuszczałem Jej do swojego świata, rzadko się widywaliśmy, nie wiem...nie czułem tego w 100%, nie potrafiłem się zakochać, mimo że miała wszystko to czego od kobiety oczekuję. W styczniu poszedłem do nowej pracy, coraz bardziej się oddalałem, z drugiej strony widząc jej coraz większe zaangażowanie. Pod koniec stycznia odbyliśmy trudną rozmowę, stwierdziłem ze nie chcę jej krzywdzić i najlepiej będzie jak się rozstaniemy.
Kilka tygodni później zaczęła stopniowo pojawiać się tęsknota. Zacząłem rozumieć jak bardzo mi jej brakuje i jak jest dla mnie ważna. Zacząłem się starać, był koniec lutego. W trakcie rozmów, którymi ją w końcu zacząłem zamęczać okazało się że atakuje Ją były facet (ja to mam farta) i jest między młotem a kowadłem - bo ja jestem dla niej kimś wyjątkowym, kimś z kim przeżywała najlepsze chwile, facetem którego pragnęła - ale z drugiej strony tym który ją zostawił i zranił. Wtedy moje działania przyspieszyły, lekko zwariowałem, stałem się desperatem. Końcówka trwała kilka dni, skończyło się urwaniem kontaktu i Jej powrotem do tamtego faceta. Zamęczyłem ją i pokazałem się jako desperat - nie rób tego!
Minął ponad miesiąc. Dostałem od niej smsa, zaczęliśmy rozmawiac na GG, kilka dni później zobaczyła mnie w programie w którym byłem gościem specjalnym. Cały dzień podobno płakała...Wtedy, był to koniec marca, pisała mi że codziennie o mnie myśli, tęskni, że zastanawia się czy dobrze się stało, ale jednak tak jak jest - jest lepiej. Moją propozycję spotkania odrzuciła, niewyobrażając sobie tego - była z innym. Znowu się odciąłem.
Po kolejnym miesiącu sam do niej napisałem, z powodu Jej opisów na GG, kierowanych do mnie. Dowiedziała się że z kimś się spotykam (już nie). Zazdrość to potężna moc. Pierwszy raz rozmawialiśmy przez telefon. Znowu mówiła o tęsknocie, o pasji, namiętnościach które powracają...umówiliśmy się na spotkanie. Odwołała jednak je w ostatniej chwili. Kolejne też odwołała, stwierdzając że to nie fair w stosunku do jej faceta i ze do niczego to nie doproiwadzi bo Ona nie czuje tego żeby do mnie wrócić. Podziękowałem za współpracę i odciąłem się.
Kolejny kontakt nastąpił po 3 tygodniach, teraz, w piątek. Wiedziałem że coś się dzieje, że tęskni nadal (ach te opisy na GG). Tuż przed wyjściem na koncert "naszego" zespołu zagadałem do niej na GG czy idzie ze mną. Pełen spontan. Po 30min była gotowa. I pojechaliśmy. Spotkanie nastąpiło po 3 czy 4 miesiącach. Po koncercie spacerowaliśmy, odwiozłem ją...i pod jkej domem spędziliśmy w samochodzie bite 4 godziny. Sama zaczynała mówić o nas, ja jednak trzymałem się linii "wiem że nie będziemy razem, cieszmy się chwilą" - skończyło się na przytulaniu, Jej łzach wzruszenia i namiętnych pocałunkach. W niedzielę nastąpiło kolejne spotkanie. Tym razem jednak spaliłem sprawę - postawiłem sprawę jasno: skoro jest to wszystko między nami po takim czasie to należy do siebie wrócić, musi zerwać z tamtym, a ja jej pomogę, będę przy niej i już jej nie opuszczę nigdy. Co to wywołało? Falę negacji. Zamiast spędzić kolejne spotkanie w duchu mocno romantycznym, nie wspominając o oczekiwaniach...zamiast tego popsułem próbując wszystko przyspieszyć. W niedzielę udało się to w pewnym stopniu naprawić, bo wieczór, a raczej nic spędziliśmy słuchając muzyki nad wodą i znowu mówiąc o nas - ja nie zaczynałem, wiem że to Jej trzeba dawać wolną rękę - wtedy sama się otwiera. Oczywiście w poniedziałek wszystko popsułem, bo zaproponowałem Jej kolejne spotkanie, ale odmówiła, więc zaczęliśmy poważną rozmowę na GG (dzień w pracy sobie spieprzyłem). Przypomniała mi, że jest z kimś, że to nie jest takie proste, że nie może tamtego oszukiwać i że kolejne spotkanie nie ma sensu bo "nie czuje jeszcze tego że chce na pewno do mnie wrócić"...Znowu musi nastąpić regres, moje odcięcie i ponowne delikatne przypomnienie o sobie. To pewnie nastąpi szybko, bo za tydzień...ma wtedy imieniny a ja kilka dni później urodziny...
jakie wnioski?
Po pierwsze - w kwestii uczuć. Spotykałem się z innymi, w przerwach pomiędzy kontaktami szybko uleczałem się z totalnego stresu, który przeżywam np. dziś. Oczywiście myślałem o niej prawie codziennie, ale to nie bolało. Inne kobiety nie ptrafią Jej przebić, niestety. Zero zainteresowania, nic mnie nie przyciąga (ona mówi to samo o mnie, tylko że jest z innym). A problemów z interesującymi kobietami raczej nie mam.
Po drugie - niebezpieczeństwo! Jeżeli spotkasz się z nią i nie wyjdzie to może się bardzo źle skończyć dla Ciebie. Wpadniesz w dół, będziesz się gryzł, nie będziesz mógł sie skupić na niczym innym. Wszystkie uczucia prawdopodobnie się spotęgują. Ból też. Ale może być inaczej - moze być tak, że Jej wspaniałość i tęsknota jest tylko wyimaginowana.
Po trzecie - szturm rozłożony w czasie. Atak, przypomnienie kim dla niej byłeś i ucieczka w celu dania jej czasu na przemyślenia. I najlepiej nie ucieczka w momencie, kiedy dana bitwa zostanie przegrana, ale odwrót w momencie kiedy masz wrażenie przewagi - zostawiasz ją z pozytywnym wizerunkiem Twojej osoby.
Po czwarte - to że się nie odzywa nie znaczy że nie tęskni i nie wspomina. Jesteśmy facetami i kobiety wychodzą z założenia że to do nas należy inicjatywa. Zresztą zarówno niektóre kobiety jak i faceci duszą emocje w sobie i nie pokazują ich...
Głowa do góry. trzymajmy za siebie kciuki
Zło w dłuższej perspektywie nie ma w ogóle mocy. Zło, które przeżywasz, ma wyłącznie za zadanie zwrócić Twoją uwagę na to, czego się jeszcze musisz nauczyć, aby móc widzieć i czcić dobro wokół siebie.
Skoro ja kochasz to musisz sie z nia spotkac !!!!!!!!
NAjlepiej tak ze niby przypadkiem
Musisz bywac tam gdzie ona I Jak juz ja spotkasz to zapros na kawe i pogadajcie jak przyjaciele . Zachowuj sie tak jak wtedy kiedy ja poznales przeciez to tegodawnego chlapaka kochala!!!!!!! Stara milosc nierdzewieje
Powodzenia
NAjlepiej tak ze niby przypadkiem

Powodzenia
a ja mam pytanie, skąd wiesz, że ten [nowy] związek jej się nie układa, że jest jej źle?
A może wręcz przeciwnie? Może wpychasz się tam gdzie CIę nie chą i stajesz się zarzewiem konfliktu... Nie życzę Ci źle. Ale jeśli ona mówi nie, to może jednak po prostu jej z Tobą nie było tak idealnie jak Tobie z Nią...
Czasami czytając hasła w stylu: próbuje, zdobądz ją zastanawiam się czy kobieta to jakaś wieża albo zamek.
Ona jest w związku, a że ty uważasz, że nie jest jej dobrze, nie świadczy że tak jest.
A nawet jesli to nie znaczy, że pomyslałaby aby do Ciebie wrócić - przecież nie inicjuje żadnego kontaktu, a sms z życzeniami pewnie grzecznościowy, albo nawet masowo rozesłany...
Podchody nic nie dadzą moim zdaniem. Spytaj się wprost. Moim zdaniem ona i tak ci odmówi. Po prostu dla Niej wasz związek nie byl tym samym dla niej czym dla Ciebie ... pomyśl, może rzeczywiście ją wyidealizowałeś?
A może wręcz przeciwnie? Może wpychasz się tam gdzie CIę nie chą i stajesz się zarzewiem konfliktu... Nie życzę Ci źle. Ale jeśli ona mówi nie, to może jednak po prostu jej z Tobą nie było tak idealnie jak Tobie z Nią...
Czasami czytając hasła w stylu: próbuje, zdobądz ją zastanawiam się czy kobieta to jakaś wieża albo zamek.
Ona jest w związku, a że ty uważasz, że nie jest jej dobrze, nie świadczy że tak jest.
A nawet jesli to nie znaczy, że pomyslałaby aby do Ciebie wrócić - przecież nie inicjuje żadnego kontaktu, a sms z życzeniami pewnie grzecznościowy, albo nawet masowo rozesłany...
Podchody nic nie dadzą moim zdaniem. Spytaj się wprost. Moim zdaniem ona i tak ci odmówi. Po prostu dla Niej wasz związek nie byl tym samym dla niej czym dla Ciebie ... pomyśl, może rzeczywiście ją wyidealizowałeś?
Masz rację, nie wiadomo czy Raddeckiego eks jest szczęsliwa w obecnym związku. Musi to sprawdzić, ale na pewno nie pytaniem wprost! Lepiej wyczuć to w trakcie spotkania, przywołując subtelnie chwile z przeszłości i patrzac czy ona pochwyci haczyk
U mnie tak to działało, w końcu sama powiedziała że jest nieszczęśliwa i że wie że nigdy nie otrzyma od nikogo tego co ode mnie (w to akurat nie uwierze, ale lepiej żeby tak myślała ;p).
Zło w dłuższej perspektywie nie ma w ogóle mocy. Zło, które przeżywasz, ma wyłącznie za zadanie zwrócić Twoją uwagę na to, czego się jeszcze musisz nauczyć, aby móc widzieć i czcić dobro wokół siebie.
takie pytanie, a co też była w związku? Jak tak nie rozumiem i nie lubię czegoś takiego.damian24 pisze::) U mnie tak to działało, w końcu sama powiedziała że jest nieszczęśliwa i że wie że nigdy nie otrzyma od nikogo tego co ode mnie (w to akurat nie uwierze, ale lepiej żeby tak myślała ;p).
i co jak sobie sprawdzi? Będzie pchać się na trzeciegodamian24 pisze:Musi to sprawdzić


zawe pisze:takie pytanie, a co też była w związku? Jak tak nie rozumiem i nie lubię czegoś takiego.damian24 pisze::) U mnie tak to działało, w końcu sama powiedziała że jest nieszczęśliwa i że wie że nigdy nie otrzyma od nikogo tego co ode mnie (w to akurat nie uwierze, ale lepiej żeby tak myślała ;p).
Jest nadal w związku-zapominajce, ale nie jest szczęśliwa i walczy ze sobą i uczuciem do mnie. Patrz kilka postów wyżej. Generalnie telenowele się chowają...ja też nie lubię, ale...to okrutne że czasem gdy w grę wchodzą uczucie moralność zaczyna być względna. I tak bywa u najbardziej kryształowych osób. Autopsja niestety...
zawe pisze:i co jak sobie sprawdzi? Będzie pchać się na trzeciegodamian24 pisze:Musi to sprawdzića może ona go po prostu nie chce... to że z nim właściwie w ogóle nie utrzymuje kontaktu też chyba coś znaczy?
Jak nie sprawdzi to się nie dowie. Proste.
Ale nie pytaniem wprost, bo co? Ma mu powiedzieć od razu "nie kocham go, ale jest mi bezpiecznie z nim"? Jeżeli tak jest to powie to sama i to po jakimś czasie. A jak nie jest głupi to najpierw sam to wyczuje. A jak wyczuje że jest inaczej - będzie wiedział co robić. Jak kocha prawdziwie to da Jej żyć swoim szczęściem.
Zło w dłuższej perspektywie nie ma w ogóle mocy. Zło, które przeżywasz, ma wyłącznie za zadanie zwrócić Twoją uwagę na to, czego się jeszcze musisz nauczyć, aby móc widzieć i czcić dobro wokół siebie.
Późna już pora, ale jeszcze tu zajrzałem i widzę, że wątek się rozwinął. damian24, dzięki za długie komentarze, zwłaszcza ten pierwszy. Tyle tylko, że u Ciebie to sytuacja z tego widzę jest inna. Wy macie ciagle ze sobą kontakt, to nic że przerywany, ale jest. U mnie na odwrót - zero kontaktu. No ale Twoje rady są w porządku. Zgadzam się z tym, że wprost to nie mogę jej powiedzieć, że mi jeszcze zależy, bo to przyniesie odwrotny efekt.
zawe, w tym co piszesz też jest trochę racji. Oczywiście ja nie zamierzam z buciorami włazić w jej życie jeśli jest szczęśliwa. W zasadzie to ja myślę, że ona jest z tym facetem szczęśliwa, ale cały paradoks tej sytuacji i w ogóle naszego rostania, a także tego co działo się potem polega na tym, że my tak naprawdę nigdy sobie do końca nie wyjaśniliśmy o co poszło. Było za dużo niedopowiedzeń. Swego czasu nawet doszły mnie słuchy, że ona weszła w związek z tym facetem na pokaz, żeby wzbudzić we mnie zazdrość. Ale ja oczywiście wziąłem to na poważnie i urwałem z nią wtedy kontakt. Chciałbym jeszcze raz się upewnić czy w ogóle są jakiekolwiek szanse na to, żebyśmy się zeszli. Ale żadnego działania na chama czy rozwalania jej związku. A może nie będzie czego burzyć jeśli już z nim nie jest? Nic nie wiadomo. Jest we mnie jeszcze jakaś minimalna iskierka nadziei, że może się uda. Tym bardziej że moja eks jest do mnie ciągle pozytywnie nastawiona, nie było między nami większych spięć, rozstanie też było pokojowe. W każdym razie jeszcze raz spróbuję z nią ten kontakt nawiązać, na dniach puszczę jej jakiegoś sms-a i zobaczę jak ona w ogóle na to zareaguje. Pozdrawiam was.
zawe, w tym co piszesz też jest trochę racji. Oczywiście ja nie zamierzam z buciorami włazić w jej życie jeśli jest szczęśliwa. W zasadzie to ja myślę, że ona jest z tym facetem szczęśliwa, ale cały paradoks tej sytuacji i w ogóle naszego rostania, a także tego co działo się potem polega na tym, że my tak naprawdę nigdy sobie do końca nie wyjaśniliśmy o co poszło. Było za dużo niedopowiedzeń. Swego czasu nawet doszły mnie słuchy, że ona weszła w związek z tym facetem na pokaz, żeby wzbudzić we mnie zazdrość. Ale ja oczywiście wziąłem to na poważnie i urwałem z nią wtedy kontakt. Chciałbym jeszcze raz się upewnić czy w ogóle są jakiekolwiek szanse na to, żebyśmy się zeszli. Ale żadnego działania na chama czy rozwalania jej związku. A może nie będzie czego burzyć jeśli już z nim nie jest? Nic nie wiadomo. Jest we mnie jeszcze jakaś minimalna iskierka nadziei, że może się uda. Tym bardziej że moja eks jest do mnie ciągle pozytywnie nastawiona, nie było między nami większych spięć, rozstanie też było pokojowe. W każdym razie jeszcze raz spróbuję z nią ten kontakt nawiązać, na dniach puszczę jej jakiegoś sms-a i zobaczę jak ona w ogóle na to zareaguje. Pozdrawiam was.
dla mnie to wię wyklucza, ot codamian24 pisze:Jest nadal w związku-zapominajce, ale nie jest szczęśliwa i walczy ze sobą i uczuciem do mnie
plotki? a może chcesz w to wierzyć? A może własnie przez to chcesz do niej wrócić, bo dodaje ci to jakieś "męskiego splendoru"...Raddecki pisze:Swego czasu nawet doszły mnie słuchy, że ona weszła w związek z tym facetem na pokaz, żeby wzbudzić we mnie zazdrość.
ona mogła ten etap w zyciu zakończyć, a ty ciągle siedzisz i rozpamiętujesz --> uruchamiasz wyobraźnie, a wyobraźnia to nie zawsze dobry doradca.Raddecki pisze:cały paradoks tej sytuacji i w ogóle naszego rostania, a także tego co działo się potem polega na tym, że my tak naprawdę nigdy sobie do końca nie wyjaśniliśmy o co poszło.
zawe pisze:dla mnie to wię wyklucza, ot codamian24 pisze:Jest nadal w związku-zapominajce, ale nie jest szczęśliwa i walczy ze sobą i uczuciem do mnie
Zwykle nic nie jest czarne ani białe. Jest masa zmiennych, które w jej mniemaniu uniemożliwiają natychmiastowy powrót. Po pierwsze to ja ją zostawiłem, po drugie, presja rodziny jej i jego, stara się trzymac decyzji która podjęła, boi się zmian...itd, itp.
zawe pisze:ona mogła ten etap w zyciu zakończyć, a ty ciągle siedzisz i rozpamiętujesz --> uruchamiasz wyobraźnie, a wyobraźnia to nie zawsze dobry doradca.Raddecki pisze:cały paradoks tej sytuacji i w ogóle naszego rostania, a także tego co działo się potem polega na tym, że my tak naprawdę nigdy sobie do końca nie wyjaśniliśmy o co poszło.
Dlatego właśnie musi stawić czoła demonom. Jej nie skrzywdzi jeśli jest szczęśliwa w tamtym związku, najwyżej siebie. Ale lepiej niech szybko sprawdzi a nie gubi się w domysłach i żyje w świecie tęsknoty do czegoś niekoniecznie realnego i istniejącego w formie jaką pamięta.
Zło w dłuższej perspektywie nie ma w ogóle mocy. Zło, które przeżywasz, ma wyłącznie za zadanie zwrócić Twoją uwagę na to, czego się jeszcze musisz nauczyć, aby móc widzieć i czcić dobro wokół siebie.
shaman pisze:Myślę, że forumowicze mogliby już potwierdzić, że duma u mnie jest conajmniej tak wielka jak... wrażliwośćA mimo to powiem Ci: w miłości duma musi iść do kieszeni. Nie ma na nią miejsca.
Wręcz przeciwnie. Duma i godność to w miłości podstawa.
Facet, który nie ma dumy i poniża się przed dziewczyną, ucieka do błagań, zabiega o nią, stara się, merda ogonkiem, jak kundel, który dostał już kopa kilka razy i podpełza po jeszcze, jest totalnie, ale to całkowicie niemęski, stanowiąc przy okazji absolutne zaprzeczenie wszystkiego, co sexowne i pociągające.
Trzeba się cenić, mieć swoją godność, mimo że gdy człowieka dopadnie fascynacja to chciałby ukochanej osobie nieba przychylić. Nie tędy droga jednak.
I niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda, dla katów, szpiclów, tchórzy...
(Zbigniew Herbert)
![:] :]](./images/smilies/krzywy.gif)
tank girl pisze:shaman napisał/a:
Myślę, że forumowicze mogliby już potwierdzić, że duma u mnie jest conajmniej tak wielka jak... wrażliwość A mimo to powiem Ci: w miłości duma musi iść do kieszeni. Nie ma na nią miejsca.
Wręcz przeciwnie. Duma i godność to w miłości podstawa.
Facet, który nie ma dumy i poniża się przed dziewczyną, ucieka do błagań, zabiega o nią, stara się, merda ogonkiem, jak kundel, który dostał już kopa kilka razy i podpełza po jeszcze, jest totalnie, ale to całkowicie niemęski, stanowiąc przy okazji absolutne zaprzeczenie wszystkiego, co sexowne i pociągające.
Trzeba się cenić, mieć swoją godność, mimo że gdy człowieka dopadnie fascynacja to chciałby ukochanej osobie nieba przychylić. Nie tędy droga jednak.
Trzeba być gotowym w każdej chwili do schowania dumy w kieszeń. Inaczej związek jest grą. Inaczej duma nas ogranicza.
Jeśli jedna ze stron nie potrafi docenić gotowości do takiego zachowania się drugiej, jeśli twierdzi, że to nie seksowne, poniżające - to... nie dla mnie. Niech sobie tacy ludzie żyją, ja jak kocham to tylko miłość się liczy.
To kwestia zaufania. Potrafię zapomnieć o swojej dumie, ale wiem, że partnerka zrobi wszystko, bym nie musiał. Poza tym to nie musi być merdanie ogonkiem, poniżanie się i co tam jeszcze wymieniłaś. Współczuję ograniczonej wyobraźni.
Ardaniss nie tłumacz sobie swojej postawy, będąc relatywistycznym wszystko sobie przekonywająco wyjaśnisz.
ja nie rozumiem tak naprawdę - jeśli ktoś się ze swoją drugą połówką rozstał, ona rozwinęła skrzydła i jest z kimś innym a nawet jeśli nie jest to nie szuka kontaktu to po co podchody, po co zdobywanie sposobem i ogólnie intrygi?
nie chciałabym być z kimś takim. jeśli nie możesz komuś powiedzieć co do niej/niego czujesz prosto z mostu bo wtedy nic nie wyjdzie... to czy naprawdę nie lepiej przejść nad tym do porządku dziennego i dać sobie spokój?
wytłumaczcie mi dlaczego nie mielibyście być szczęśliwi z kimś innym niż z tą/tym wyidealizowaną osobą której idealność macie tylko w swojej głowie?
ja nie rozumiem tak naprawdę - jeśli ktoś się ze swoją drugą połówką rozstał, ona rozwinęła skrzydła i jest z kimś innym a nawet jeśli nie jest to nie szuka kontaktu to po co podchody, po co zdobywanie sposobem i ogólnie intrygi?
nie chciałabym być z kimś takim. jeśli nie możesz komuś powiedzieć co do niej/niego czujesz prosto z mostu bo wtedy nic nie wyjdzie... to czy naprawdę nie lepiej przejść nad tym do porządku dziennego i dać sobie spokój?
wytłumaczcie mi dlaczego nie mielibyście być szczęśliwi z kimś innym niż z tą/tym wyidealizowaną osobą której idealność macie tylko w swojej głowie?
Tongue is dumb from all the drugs
Thank God! I Can't react!
Thank God! I Can't react!
Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 281 gości