nadia pisze:Jeżeli ludzie jako pierwszy czynnik integrujący inicjują seks (a nie mają ochoty rozmawiać ze sobą, poznawać się, coś razem robić itp, w inny sposób się integrować), to znaczy, że właśnie mają niedobory lub niedopasowanie potencjałów emocjonalnego i intelektualnego.
Problem widzę następująco:
Mężczyzna i Kobieta, używając Twojego wyrażenia, są „niedopasowani” z natury rzeczy (i to jeszcze jak) pod względem psychicznym, emocjonalnym, intelektualnym (zupełnie inny rodzaj postrzeganie nawet tego w czym „są jednomyślni”), estetycznym, duchowym… itp. A jak się jeszcze spotkają osoby z zupełnie różnych środowisk kulturowych, to niedopasowanie rośnie do „nieskończoności”.
Inaczej rzecz się ma z potencjałem fizycznym. Tutaj bywa, że wystarcza iskra, a najbardziej nie mające ze sobą nic wspólnego osoby idą do łóżka i „się dogadują”. Ba! Pod tym względem, jak obserwacja wskazuje, łatwość dopasowania sięga absurdów, o czym świadczą najprzeróżniejsze dewiacje. Tutaj, z bardzo nielicznymi wyjątkami (typu słoń z zającem) - każdy z każdym może i się świetnie rozumie.
A jak już się dopasują! Zwłaszcza: im bardziej się dopasują! Tym większa radość, a nawet fascynacja tego dopasowania. To szczęście bywa tak przemożne, że potrafi wyłączyć całkowicie troskę o budowanie innych, poza fizycznych więzi. Po co w ogóle myśleć o budowaniu? Skoro: "to co zbudowaliśmy (na seksie) jest ponad spodziewaną miarę cudowne."
nadia pisze:jeżeli facet mi się naprawdę podoba, nie mam od samego początku ochoty na seks, gdyż jest wiele innych rzeczy, którymi on potrafi mnie zainteresować i zafascynować. Nawet nie mam śmiałości myśleć o nim jako o obiekcie seksualnym. Przypuszczam, że podobnie mają panowie, odnośnie ich stosunku do kobiet.
I tu jest taki trick:
Pomimo, że M i K są z natury dopasowani, mają zupełnie inną seksualną dynamikę. M jeśli tylko K na niego zadziała – ma ochotę na seks. Panie nagminnie, to zjawisko parcia na płeć, utożsamiają z akceptacją własnej osoby. Lekceważą kompletnie prawdę o istnieniu bezmyślnego samca w każdym zdrowym M. Żeby się nie rozwodzić przytaczam (ku przestrodze) angielskie porzekadło:
„członek w stanie erekcji sumienia nie ma”
(Kobieta, która tego nie wie, stanowi dla siebie i dla swego dziecka największe zagrożeniem.)
Nadiu wybacz dosadność. Rzucać to się można tylko na "mięcho". A seks jest wielką sztuką, której się człowiek uczy przez całe życie (staruszek Ci to mówi). Opanowanie tego jest możliwe wyłącznie w warunkach maksymalnego komfortu dwojga osób. Tylko w (bezrozwodowym) małżeństwie.