rozstanie... co zrobić?
Moderator: modTeam
- ___ToMeK___
- Uzależniony
- Posty: 348
- Rejestracja: 23 sie 2004, 22:57
- Skąd: pomorze / WLKP
- Płeć:
Tak przesledzilem ta dyskusje i tez podziele sie swoimi wlasnymi spostrzezeniami.
Z moja pierwsza dziewczyna bylo podobnie. Bylismy razem rok ale po mniej wiecej 10 msc-ach zaczelo sie chrzanic. Wczesniej po drodze mnie zdradzila, o czym na szczescie mi powiedziala a ja, glupi, wybaczylem. Po kilku miesiacach zaczelo sie powoli chrzanic. Teraz wiem, ze powodem bylo po pierwsze to, ze ona nie byla gotowa na to, by sie mocno angazowac. Ja natomiast bylem zaangazowany bardzo mocno i, chyba podobnie jak Ty, moglem zrobic dla niej wszystko. Po prostu za wiele sobie obiecywalem po tym zwiazku.
Po roku sie rozpadlo. Ale przyzwyczajenie dalo o sobie znac i po kilku dniach zblizylismy sie do siebie. Jednakze nie bylismy razem, tylko czesto sie spotykalismy, rozmawialismy, czasem calowalismy. Dochodzilo do jednoznacznych sytuacji, w ktorych wydawalo sie, ze chce czegos wiecej ale w ostatniej chwili uciekala od tego. Ten okres trwal ok 3 tygodni. Wyjechalem na studia i ciagle bylo albo raczej MIALO BYC tak samo. Chcialem do niej wrocic, nie moglem przestac o niej myslec ale w koncu sytuacja zaczela mnie irytowac, wiec postanowilem w bardziej konkretny ale jednoczesnie chamski sposob sprawdzic na czym stoje - wszedlem na jej konto. I ku mojemu zdziwienu trafilem akurat na niezbyt "ciekawy" mail, po ktorym wszystko stalo sie dla mnie jasne!
W czasie gdy bylismy razem (moja ostatnia kl w szk sredniej) pojechala na wycieczke. Tam cos sie wydarzylo. "Rzecz jasna" z pewnym kolesiem w roli glownej. To od niego maila wyczailem po kilku miesiacach.
Ok, zeby nie przedluzac, nie chciala ze mna byc bo nie byla gotowa na cos tak powaznego ALE i dlatego, ze poznala innego kolesia.
Tak wiec mozliwe, ze i Twoja byla ma juz na oku kogos innego. Mozliwe takze, ze nie dojrzala emocjonalnie do tak powaznego zwiazku i swiadomosc, ze moze on taki byc po prostu ja przeraza, chce miec jeszcze poczucie wolnosci.
Moim zdaniem powinienes sobie odpuscic. Wg mnie comeback'i nie maja sensu. A na pewno poznasz jeszcze kogos komu na Tobie bedzie bardzo zalezalo. Tylko to musi potrwac, a wiem jak to jest kiedy chce sie wrocic ale nie mozna...
p.s. moja byla tez mowila mi dokladnie to samo - moze jeszcze bedziemy razem, czas pokaze...
Z moja pierwsza dziewczyna bylo podobnie. Bylismy razem rok ale po mniej wiecej 10 msc-ach zaczelo sie chrzanic. Wczesniej po drodze mnie zdradzila, o czym na szczescie mi powiedziala a ja, glupi, wybaczylem. Po kilku miesiacach zaczelo sie powoli chrzanic. Teraz wiem, ze powodem bylo po pierwsze to, ze ona nie byla gotowa na to, by sie mocno angazowac. Ja natomiast bylem zaangazowany bardzo mocno i, chyba podobnie jak Ty, moglem zrobic dla niej wszystko. Po prostu za wiele sobie obiecywalem po tym zwiazku.
Po roku sie rozpadlo. Ale przyzwyczajenie dalo o sobie znac i po kilku dniach zblizylismy sie do siebie. Jednakze nie bylismy razem, tylko czesto sie spotykalismy, rozmawialismy, czasem calowalismy. Dochodzilo do jednoznacznych sytuacji, w ktorych wydawalo sie, ze chce czegos wiecej ale w ostatniej chwili uciekala od tego. Ten okres trwal ok 3 tygodni. Wyjechalem na studia i ciagle bylo albo raczej MIALO BYC tak samo. Chcialem do niej wrocic, nie moglem przestac o niej myslec ale w koncu sytuacja zaczela mnie irytowac, wiec postanowilem w bardziej konkretny ale jednoczesnie chamski sposob sprawdzic na czym stoje - wszedlem na jej konto. I ku mojemu zdziwienu trafilem akurat na niezbyt "ciekawy" mail, po ktorym wszystko stalo sie dla mnie jasne!
W czasie gdy bylismy razem (moja ostatnia kl w szk sredniej) pojechala na wycieczke. Tam cos sie wydarzylo. "Rzecz jasna" z pewnym kolesiem w roli glownej. To od niego maila wyczailem po kilku miesiacach.
Ok, zeby nie przedluzac, nie chciala ze mna byc bo nie byla gotowa na cos tak powaznego ALE i dlatego, ze poznala innego kolesia.
Tak wiec mozliwe, ze i Twoja byla ma juz na oku kogos innego. Mozliwe takze, ze nie dojrzala emocjonalnie do tak powaznego zwiazku i swiadomosc, ze moze on taki byc po prostu ja przeraza, chce miec jeszcze poczucie wolnosci.
Moim zdaniem powinienes sobie odpuscic. Wg mnie comeback'i nie maja sensu. A na pewno poznasz jeszcze kogos komu na Tobie bedzie bardzo zalezalo. Tylko to musi potrwac, a wiem jak to jest kiedy chce sie wrocic ale nie mozna...
p.s. moja byla tez mowila mi dokladnie to samo - moze jeszcze bedziemy razem, czas pokaze...
0101010001101111011011010110010101101011001000000100011101100101011100100110101101100101
-.-. .. . -.- .- .-- --- ... -.-. / .--. .. . .-. .-- ... --.. -.-- -- / -.- .-. --- -.- .. . -- / -.. --- / .--. .. . -.- .-.. .- / ---... .--.
-.-. .. . -.- .- .-- --- ... -.-. / .--. .. . .-. .-- ... --.. -.-- -- / -.- .-. --- -.- .. . -- / -.. --- / .--. .. . -.- .-.. .- / ---... .--.
Wygrzebałem mój topic i po raz kolejny przeczytałem wszystkie posty.Myślałem że to choć troche mi pomoze ale niestety tak się nie stało.Od czasu gdy się rozstaliśmy mineło prawie 2 miesiące a mi nadal ni eprzeszło i co najgorsze od kilku dni czuje się wręcz fatalnie.Przyjąłem do wiadomości że już nie będziemy razem(nawet bym tego nie chciał) ale nadal nie moge o niej zapomniec.Najgorsze jest to że nadal ją... kocham
Śledziłem Twój problem, jak może zauważyłeś z mojego topicu, mam podobny :567:
Czy znasz powód takiej a nie innej sytuacji? Z Twoich postów wynikało, że może być dobrze
wiesz, kąpiel i tak dalej...no, ale mogły to być sentymenty, urok chwili, i chęć przeżycia czegoś przyjemnego. Jeżeli tak, to popełniła straszny błąd.
Trzymaj się :564:
Czy znasz powód takiej a nie innej sytuacji? Z Twoich postów wynikało, że może być dobrze

Trzymaj się :564:
nieprzyjemny topic, ale odgrzebuję go i wrzucę swoje trzy grosze.
Większość swoich reakcji jestem w stanie ocenić, tej nie jestem. Nie potrafię. Po prostu nie wiem, jak zachowałbym się w takiej sytuacji. Mam nadzieję, że nie będę musiał tego sprawdzać, bo znam siebie
Większość swoich reakcji jestem w stanie ocenić, tej nie jestem. Nie potrafię. Po prostu nie wiem, jak zachowałbym się w takiej sytuacji. Mam nadzieję, że nie będę musiał tego sprawdzać, bo znam siebie

http://www.facebook.com/LKSPogonLwow
Reaktywowany w 2009 r. Razem przywróćmy świetność tej historycznej drużynie!
http://www.piotrlabuz.pl/
http://michalpasterski.pl/
http://www.mateuszgrzesiak.pl/
Reaktywowany w 2009 r. Razem przywróćmy świetność tej historycznej drużynie!
http://www.piotrlabuz.pl/
http://michalpasterski.pl/
http://www.mateuszgrzesiak.pl/
witam....
byłam z chłopakiem 1,5 roku.....czas którego nigdy nie zapomne....nigdy zaden facet nie bedzie dla mnie taki dobry, czuły i nigdy zadnego nie bede tak wspominac...rozstanie było moją decyzja....wychowani w róznych domach, rózne poglady na wiele istotnych tematów....on chciał bysmy wciaz byli w naszym małym swiecie a ja potrzebowałam kontaktu ze znajomymi....on zawsze mówił co mysli(nawet gdy mnie to raniło), ja tak nie umiałam i było wiele rzeczy które wolałam przemilczec niz go ranic.....no wiec rozstalismy sie...mineły 4 miesiace....zaczełam czuc ze brak mi go troche(był nie tylko mym facetem ale takze przyjacielem)tyle razem przezylismy, tyle miejsc razem zwiedzilismy...tyle było naszych piosenek...spotkalismy sie...przytulił mnie(boze jak ja uwielbiam gdy on mnie przytula!!)mówi ze mozemy byc razem....wiemy oboje ze wiele pracy przed nami by odbudowac to co było(choc tak jak było juz nie bedzie) on nadal mnie kocha...a ja sama nie wiem.....zle mi bez niego, ale to juz nie to co wtedy, najbardziej chyba brakuje tej jego czesci która była moim przyjacielem.....nie potafie powiedziec ze go kocham a juz na pewno nie powiem ze bede z nim juz zaawsze...podswiadomie czuje ze bedzie mnie ograniczał.....ze bede dla niego niedobra,i jeszcze moja smieszna rodzina która uwaza ze moge miec kogos innego...załosne
dlaczego płacze gdy to pisze, dlaczego boje sie go znów zranic??dlaczego nic nie moze byc proste, dlaczego ludzie komplikuja sobie zycie?? doooooolina........
byłam z chłopakiem 1,5 roku.....czas którego nigdy nie zapomne....nigdy zaden facet nie bedzie dla mnie taki dobry, czuły i nigdy zadnego nie bede tak wspominac...rozstanie było moją decyzja....wychowani w róznych domach, rózne poglady na wiele istotnych tematów....on chciał bysmy wciaz byli w naszym małym swiecie a ja potrzebowałam kontaktu ze znajomymi....on zawsze mówił co mysli(nawet gdy mnie to raniło), ja tak nie umiałam i było wiele rzeczy które wolałam przemilczec niz go ranic.....no wiec rozstalismy sie...mineły 4 miesiace....zaczełam czuc ze brak mi go troche(był nie tylko mym facetem ale takze przyjacielem)tyle razem przezylismy, tyle miejsc razem zwiedzilismy...tyle było naszych piosenek...spotkalismy sie...przytulił mnie(boze jak ja uwielbiam gdy on mnie przytula!!)mówi ze mozemy byc razem....wiemy oboje ze wiele pracy przed nami by odbudowac to co było(choc tak jak było juz nie bedzie) on nadal mnie kocha...a ja sama nie wiem.....zle mi bez niego, ale to juz nie to co wtedy, najbardziej chyba brakuje tej jego czesci która była moim przyjacielem.....nie potafie powiedziec ze go kocham a juz na pewno nie powiem ze bede z nim juz zaawsze...podswiadomie czuje ze bedzie mnie ograniczał.....ze bede dla niego niedobra,i jeszcze moja smieszna rodzina która uwaza ze moge miec kogos innego...załosne

wciaz sie nad tym zastanawiam, zmieniam zdanie jak chorągiewka...inny juz dawno by mnie kopnął w d.... a on jeszcze pociesza i mówi ze nie mam sie martwic....i jeszcze ten cholerny swiat dookoła....."idealna" rodzinka która chciałaby dla mnie nie wiadomo kogo.....boje sie bo wiele było miedzy nami nieporozumien, boje sie ze znów go zawiodę...on mówi ze ja go kocham tylko na swoj sposóbTFA pisze:Dobrze sie nad tym zastanow, tyle Ci pwoiem. Czy warto szukac innego, zebys nie zalowala.
sama nie wiem....oboje sie boimy próbow drugi raz, ale on gdy wie ze ja jestem jest w stanie góry przenosic, ja takiej pewnosci nie mam.....opcja przyjaciele nie wchodzi w grę....albo jestesmy razem, albo ostatecznie sie rozchodzimy....pytanie czy moze za jakis czas wspomnienie o nim nie bedzie juz budziło tyle emocji...czy wciaz bede ogladac wspólne zdjecia i zastanawiac sie dlaczego to schrza.....lismy?! bo na dzien dzisiejszy wiem.....niebedzie drugiego tak dobrego dla mnie faceta i zadnego juz raczej nie obdarze uczuciem którego co prawda teraz nie czuje ale które kiedys miedzy nami byłoTFA pisze:To znaczy chcesz go zostawic, zeby go nie krzywdzic swoja osobowoscia ? Ze nie jestes jego warta itd. ?
ale miłość zawsze może się odrodzić na nowo...
ja znam parę, ktors rozstala się po kilku miesiącach, trochę po tym-ona przez jakiś czas miala innego, ale mimo tego jednak wrocili do siebie i są ze sobą do dziś...
rożni ludzie są, ale czuły, kochający chłopak o dobrym sercu nie trafia się tak często...
wiem....a taki jak On nie tafi mi sie juz na pewno drugi raz.....ale jest tyle rzeczy o które sie wciaz kłócilismy wciaz to samo i nigdy nie dało sie tego załtwic na dobre.....w ogóle to nie powinnismy tu chyba rozwazac tego jaki on jest ale jaka jestem ja.....mnie jest całkiem przyjemnie bedac samej....nikt mnie nie opieprza gdy wychodze ze znajomymi na imprezy....deyzje podejmuje sama bez patrzenia na to co pomysli ta druga strona i czy aby jej nie skrzywdze....wiem to jest pojscie na łatwizne...moze faktycznie zaraziłam sie tym nowoczesnym sposobem zycia jako singiel....dzis rano wstałam i mysle...."boże jak mu powiedziec ze ja nie chce z nim byc?"gwiazda pisze:rożni ludzie są, ale czuły, kochający chłopak o dobrym sercu nie trafia się tak często...
Drogi Rysio. Wiem co czujesz. Ja chodziłem z dziewczyną 7 lat i zostawiła mnie dla innego bez słowa wyjaśnienia 2 dni przed sylwestrem. Sylwestra spędziłem sam w domu z myślą że ona jest gdzieśz "nim". Wiem co czujesz. Mnie nprawde nie było łatwo. Jak to strasznie bolało. Nie wiedziałem co z sobą zrobić. Gdybym miał więcej odwagi pewnie już bym tego nie napisał bo by mnie nie było!!! Piłem 2 ygodnie. chciałem błagać by wróciła, ale nie chciała ze mną gadać!!! Ale powiedziałem sobie dość!!!!! Dość poniżania, pełzania. Nie jest tego warta!!! przypominałem sobie wszystkie chwile które były złe. Wszystkie chwile w który robiła mi krzywde! a probowałem zapomniećdobre chwile. Usunąłem z mojego życia wszystkie rzeczy które mi jąprzypominały. Od tego rozstania minął prawie rok. Z tym dla którego mnie zostawiła jej nie wyszło. Później był jeszcze jeden i kolejny. Z żadnym nie było jej dobrze. Brakowało jej tego co miała ze mną. Teraz ostatnioo miałem okazję z nią porozmawiać. Mówiłą że mnie kocha, że jest głupia że tak zrobiłą. Że dopiero teraz doceniła to co miała. No ale ja jużmam inną dziewczynę. Która jest dla mnie o wiele lepsza. Chcę Ci przez to powiedzieć że nie warto czasem sięprosić. Możę daj jej wolnąrękę. ak jej Ciebie braknie to może zrozumie co straciła i to uczucie się odnowi. Wydaje mi sięże nie m,a sensu robićnic na siłę. Kiedyś ktośpowiedział tak: "JEŚLI COŚ KOCHASZ, TO PUŚĆ TO WOLNO. jEŚLI WRÓCI JEST TWOJE. JESLI NIE TO NIGDY TEGO NIE BYŁO!!!"" Coś jest w tych słowach prawda??
Chciałem jeszcze Cię ostrzec przed jednym. Ja szukałem dziewczyny na siłę żeby zapomniećo tamtej i może żeby zrobićjej na złość. I teraz kiedy jest szansa powrotu do tamtej to ja jestem z inną. Z inną która naprawdę mnie kocha, docenia, jest dla mnie dobra, szanuje mnie. I problem w tym że jestem rozerwany między nimi dwoma. Chciałbym wrócić do tamtej ale z tą mi dobrze!! Nie mogę jej zostawići wrócić. Niemógłbym jej skrzywdzićona na to nie zasługuje. Ale i tak krzywdzę jąprzez to że jestem z tą a m,yślę o tamtej.
Zrobisz jak będziesz chciał ale nigdy kosztem uczuć innej osoby!!!!!!
Chciałem jeszcze Cię ostrzec przed jednym. Ja szukałem dziewczyny na siłę żeby zapomniećo tamtej i może żeby zrobićjej na złość. I teraz kiedy jest szansa powrotu do tamtej to ja jestem z inną. Z inną która naprawdę mnie kocha, docenia, jest dla mnie dobra, szanuje mnie. I problem w tym że jestem rozerwany między nimi dwoma. Chciałbym wrócić do tamtej ale z tą mi dobrze!! Nie mogę jej zostawići wrócić. Niemógłbym jej skrzywdzićona na to nie zasługuje. Ale i tak krzywdzę jąprzez to że jestem z tą a m,yślę o tamtej.
Zrobisz jak będziesz chciał ale nigdy kosztem uczuć innej osoby!!!!!!
:-((
darucha9 pisze:Dzindzer jak nie byłeś nigdy w podobnej sytuacji to gów....
jeszcze raz napiszesz do mnie w rodzaja meskim a zgłosze to jako obraze mnie
darucha9 pisze:byłeś nigdy w podobnej sytuacji to gów...
w jakiej??
w takiej, ze zabijac sie chciałam
czy ze sie rozstałam
darucha9 pisze:Lepiej się módl żeby Tobie się układało w życiu!!
nie modle sie jestem ateistka
Własnie jestem ciekawa co dalej czy sie zeszliscie czy nadal jestes sam i sie pogodzic z tym nie możesz
darucha9 pisze:Nie jest tego warta!!! przypominałem sobie wszystkie chwile które były złe. Wszystkie chwile w który robiła mi krzywde! a probowałem zapomnieć dobre chwile. Usunąłem z mojego życia wszystkie rzeczy które mi ją przypominały. Od tego rozstania minął prawie rok.
No.... czyli dobrze zrobiła , ze Cie zostawiła szkoda ze tak długo sie na to decydowała .Bowiem skoro tak sie zachowałeś
darucha9 pisze:"JEŚLI COŚ KOCHASZ, TO PUŚĆ TO WOLNO. jEŚLI WRÓCI JEST TWOJE. JESLI NIE TO NIGDY TEGO NIE BYŁO!!!""
darucha9 pisze:Teraz ostatnioo miałem okazję z nią porozmawiać. Mówiłą że mnie kocha, że jest głupia że tak zrobiłą.
A wiec wróciło ! zatem co teraz zrobisz ? jest to Twoje ....
darucha9 pisze:która naprawdę mnie kocha, docenia, jest dla mnie dobra, szanuje mnie.
Przez ile lat ? nastepne 7 -m ? wybacz sarkazm , ale mniemam ,iż nadażasz do czego zmierzam.
darucha9 pisze:
Niemógłbym jej skrzywdzićona na to nie zasługuje. Ale i tak krzywdzę jąprzez to że jestem z tą a m,yślę o tamtej.
Ona o tych twych myslach wie ?
darucha9 pisze:Zrobisz jak będziesz chciał ale nigdy kosztem uczuć innej osoby!!!!!!
A ty ..... co robisz ? <browar>
poszukuje radia CEZAR - QUADRO unitry diora
witajcie. jestem w tragicznej sytuacji i potrzebuje pomocy. jestesmy z dziewczyna juz 5 rok. naleze do facetow ktorzy maja juz za soba tragiczne doswiadczenia zwiazane z miloscia wiec tym razem bylem ostrozny. przez dluzszy czas (2 lata) staralem sie zachowac rezerwe pilnowalem sie by nie angazowac sie w 100%. ona wrecz przeciwnie - goraca jak tylko kobiety potrafia byc i czula jak aniol. jeje starania z z czasem zaowocowaly tym ze pokochalem ja nad zycie - 3 ostatnie lata naszego zwiazku byly najcudowniejszym okresem naszego zycia, studiowalismy razem, mieszkalismy razem bylismy bliscy zareczyn mielismy mnostwo planow. niestety studia sie skonczyly, nadszedl czas splaty zobowiazan (ona miala kredyt do splaty) koniec koncow dziewczyna wyladowala najpierw we wloszech, pozniej w anglii - ma tam rodzine wiec latwiej o mieszkanie i prace. od poczatku bylem przeciwny temu - rozstanie dluzsze niz tydzien doprowadzalo mnie do szalu a tu mielismy sie nie widziec kilka miesiecy. trzymalem sie jednak mysli ze krotko po niej wyjade i ja, ze bedziemy razem pracowali na nasza przyszlosc. pech chcial ze mialem to nieszczescie dostac obiecujaca prace w polsce. przez dlugi czas podejmowalem decyzje. chcialem rzucic wszystko w cholere i byc z nia. wiedzialem ze zadne pieniadze zadne skarby nie wynagrodza mi tych chwil bez niej. ona jednak powiedziala zebym zostal, zebym tu bydowal dla nas przyszlosc, ze bedzie miala do czego wracac. mysl o tym stala sie moja obsesja - liczylem tyle i tyle na prawko, tyle na samochod, splace za nia kredyt, wyremontuje mieszkanie, moze cos odloze. piekne mialem wizje. sszybko jednak cos zaczelo sie psuc. wczesniej pisala do mnie po 30 smsow dziennie ja odpisywalem na kazdy. z czasem pisalem juz tylko ja ona odpisywala 'jak mogla'. kilkakrotnie napomknela ze ma dola i wielki problem jednak na moje prosby o wyjasnienia o danie mozliwosci pomocy odpowiadala milczeniem. w koncu jednak osiagnalem cel. tydzien temu dowiedzialem sie ze 'zauroczyla sie' w koledze z pracy. powiedziala mi co czuje gdy on na nia patrzy, gdy rozmawiaja. powiedziala ze pociaga ja w nim cos tajemniczego jego sposob bycia taki inny od mojego. powiedziala ze nie chodzi o to czy lepszy czy nie ale wlasnie o to ze taki inny taki nowy. zapewnila mnie jednak ze to chwilowa destabilizacja, ze przemeczy sie ze wkrotce jej przejdzie. choc moj swiat runal jak wtc trafione boeingiem trzymalem sie tej mysli ze to przejsciowe. pokochalem ja jeszcze mocniej, wspieralem jak tylko moglem w chwilach rozzterek i zwatpienia, zapewnialem o milosci, prosilem by nie podejmowala decyzji pohopnie. rozmawialismy codziennie przez caly tydzien szukalismy wspolnie wyjscia z sytuacji. chcialem jechac na urlop do niej, ratowac zwiazek, powiedziala ze to nic nie da a moze zaszkodzic bo poczuje sie przymuszona osaczona, bylem bliski rzucenia pracy i przyjechania do niej bez jej zgody ale wtedy zrozumialem - gdzie jest miejsce na watpliwosc, tam nie ma milosci. postanowilem zawalczyc o nia kolejny raz tym razem zdobywajac jej serce od poczatku, krok po kroku. jednak jedyne co uzyskalem to prawda o przyczynach tej 'destabilizacji' - ja bylem jej 'pierwszym' w wielu perspektywach i nie ma punktu odniesienia jak to powiedziala. chcialaby sprobowac jak to jest z innym, jak to jest byc, calowac, kochac sie z drugim facetem... powiedziala ze lepiej ze nastapilo to teraz niz pozniej po zareczynach, po slubie. nie przecze ze ma racje, wrecz przeciwnie jednak ja nie chce jej stracic.\serce mi sie kraja gdy pomysle ze nie bedziemy razem, ze chce byc z innym... jestem juz w takim stanie ze powiedzialem jej ze jesli jedynym sposobem na to by mogla uzyskac pewnosc co do tego ze ja jestem tym odpowiednim, jest koniecznosc jej zdrady i bycia z kims innym przez jakis czas to niech tak bedzie tylko niech zrobi to jak najszybciej i n iech trwa jak najkrocej (cynikom wyjasniam nie chodzi o stosunek lecz probe i zwiazek z innym). wiem jedno albo kocham ja tak ze pragne dla\ niej szczescia wbrew szczesci swojemu albo jestem glupi i maze sie jak dziecko.
gwoli wyjasnienia - mam 24 lata, jestem magistrem a taka sytuacje przezylem juz raz w liceum. tyle ze w tej dziewczynie jestem zakochany bez porownania glebiej. wokol niej zbudowalem swoja terazniejszosc i ona jest filarem mojej przyszlosci. prosze nie piszcie co zrobic by przetrwac rozstanie, blagam poradzcie jak temu zapobiec...
gwoli wyjasnienia - mam 24 lata, jestem magistrem a taka sytuacje przezylem juz raz w liceum. tyle ze w tej dziewczynie jestem zakochany bez porownania glebiej. wokol niej zbudowalem swoja terazniejszosc i ona jest filarem mojej przyszlosci. prosze nie piszcie co zrobic by przetrwac rozstanie, blagam poradzcie jak temu zapobiec...

Pokaż mi Boże jak żyć by przeżyć
życie jak człowiek a nie jak zwierzę
Pokaż mi proszę w co warto wierzyć
bo ja już dzisiaj w nic nie wierzę
życie jak człowiek a nie jak zwierzę
Pokaż mi proszę w co warto wierzyć
bo ja już dzisiaj w nic nie wierzę
- ksiezycowka
- Weteran
- Posty: 12688
- Rejestracja: 13 paź 2004, 13:17
- Skąd: Wawa
- Płeć:
Ciężka historia. Co to za jakieś brednie, że chce mieć punkt odniesienia dla porównań? A po co? Jak się kogoś kocha, to się z tą osobą jest. Czy jest pierwsza, czy dziesiąta.
Nie przeżyjesz tego, jak Ona zwiąże się z innym, a co gorsza prześpi a potem wróci do Ciebie. To zmieni Wasze życie na zawsze i będzie się ciągnąć jak ogon. A nawet jeśli w końcu zniesiesz, to słono za to zapłacisz. O wiele więcej niż za ten kredyt.
Zrobiłeś to, co mogłeś zrobić. Ona wie, że Ją kochasz, tęsknisz, czekasz. A teraz pozwól Jej odpocząć, odetchnąć i podjąć decyzję. Może dopiero jak Cię straci, doceni Twoją prawdziwą wartość.
Przecież tamten chłystek może Ją zostawić w każdej chwili, a przy Tobie ma pewność. I o tę pewność w związku chodzi!
Nie przeżyjesz tego, jak Ona zwiąże się z innym, a co gorsza prześpi a potem wróci do Ciebie. To zmieni Wasze życie na zawsze i będzie się ciągnąć jak ogon. A nawet jeśli w końcu zniesiesz, to słono za to zapłacisz. O wiele więcej niż za ten kredyt.
Zrobiłeś to, co mogłeś zrobić. Ona wie, że Ją kochasz, tęsknisz, czekasz. A teraz pozwól Jej odpocząć, odetchnąć i podjąć decyzję. Może dopiero jak Cię straci, doceni Twoją prawdziwą wartość.
Przecież tamten chłystek może Ją zostawić w każdej chwili, a przy Tobie ma pewność. I o tę pewność w związku chodzi!
"Miarkuj złość.
Po gniewu cienkim lodzie nie kręć się
Bo on za chwilę może trzasnąć"
Po gniewu cienkim lodzie nie kręć się
Bo on za chwilę może trzasnąć"
dzieki za wsparcie. sami pewnie wiecie jak to jest - przestawic sie na biernosc, na czekanie to tak jakby pogodzic sie z losem. kocham ja do tego stopnia ze dzis jej napisalem ze lzami w oczach, ze przeznaczeniem kobiet, podobnie jak kwiatow, jest rozkwitac cale zycie a ja nie moge pozwolic by przy mnie wiedla.
powiedziala ze sama tego nie rozumie dlaczego pokusa poznania nowego jest tak silna, dlaczego w ogóle sie nad ty zastanawia skoro moze przekreslic wszystko czego do tej pory pragnela, do czego dazyla. to jest kobieta, ktora od poczatku pragnela stalosci, stabilizacji, ktora szukala oparcia nie rozrywki. ja bylem lekkoduchem (nie mylic z kobieciarzem) ale przez te wszystkie lata uparcie dazylem do miejsca, w ktorym jak mi sie wydawalo ona od dawna juz czeka na mnie. gdy po wielu trudach i wyrzeczeniach (bylem seksoholikiem, uzaleznionym od komputera, a w dodatku gralem w rpgi - zrezygnowalem z wszystkiego po naprawde ciezkiej mordedze) stalem sie takim jakim ona chciala zebym byl, ona preprowadzila odwrot i wrocila do punktu w ktorym do niedawna znajdowalem sie ja. powiedziala ze poczula nieodparta ochote by sie wyszalec i ze zaluje ze nie nastapilo to wczesniej. wiecie dochodze do wniosku, ze zycie to jednak jeden wielki paradoks, a dynamizm to jego najwieksza kpina. gdybym zostal w punkcie wyjscia, teraz bylibysmy tacy sami. tylko czy ona by sie wtedy zmienila? mialem mnostwo pragnien, mase żądz do zaspokojenia a eros miotal mna jak opetany, jednak uznalem ze dla takiej kobiety warto wyrzec sie najwiekszych cielesnych rozkoszy. porzucilem marzenia o nimfomankach zdajac sie na to co mogla i chciala zaoferowac mi ona. malo ktory koles mnie zrozumie ale nawet teraz nie moge sobie wmowic ze nie bylo warto, ze zaluje...
nie wszystko jeszcze stracone zabronila mi myslec o tym jak o koncu (mimo mojego nieodpartego przeswiadczenia ze tak wlasnie jest) i powiedziala ze to tylko destabilizacja, brak pewnosci, ze potrzebuje czasu by to przemyslac. daje jej ten czas ale czuje jak zycie, to zycie ktore juz widzialem oczyma wyobrazni, ucieka mi miedzy palcami. czuje sie jakbym przez lata trzymal ja na smyczy - dlatego miala pewnosc ze chce byc razem. brak smyczy = brak pewnosci? jaka zatem byla to pewnosc..
czas chyba skonczyc ten wywod bo to moj trzeci post a wyczerpie limit znakow na pol roku. pozdrawiam wszystkich ktorze zainteresowali sie moim barwnym i bogatym w doswiadczenia zyciem. mam nadzieje ze wroci do mnie a ja bede potrafil zapomniec. zachleje sie miloscia i moze dam rade
dzieki za wsparcie.
ide wesprzec glosem lokalny samorzad. paka
powiedziala ze sama tego nie rozumie dlaczego pokusa poznania nowego jest tak silna, dlaczego w ogóle sie nad ty zastanawia skoro moze przekreslic wszystko czego do tej pory pragnela, do czego dazyla. to jest kobieta, ktora od poczatku pragnela stalosci, stabilizacji, ktora szukala oparcia nie rozrywki. ja bylem lekkoduchem (nie mylic z kobieciarzem) ale przez te wszystkie lata uparcie dazylem do miejsca, w ktorym jak mi sie wydawalo ona od dawna juz czeka na mnie. gdy po wielu trudach i wyrzeczeniach (bylem seksoholikiem, uzaleznionym od komputera, a w dodatku gralem w rpgi - zrezygnowalem z wszystkiego po naprawde ciezkiej mordedze) stalem sie takim jakim ona chciala zebym byl, ona preprowadzila odwrot i wrocila do punktu w ktorym do niedawna znajdowalem sie ja. powiedziala ze poczula nieodparta ochote by sie wyszalec i ze zaluje ze nie nastapilo to wczesniej. wiecie dochodze do wniosku, ze zycie to jednak jeden wielki paradoks, a dynamizm to jego najwieksza kpina. gdybym zostal w punkcie wyjscia, teraz bylibysmy tacy sami. tylko czy ona by sie wtedy zmienila? mialem mnostwo pragnien, mase żądz do zaspokojenia a eros miotal mna jak opetany, jednak uznalem ze dla takiej kobiety warto wyrzec sie najwiekszych cielesnych rozkoszy. porzucilem marzenia o nimfomankach zdajac sie na to co mogla i chciala zaoferowac mi ona. malo ktory koles mnie zrozumie ale nawet teraz nie moge sobie wmowic ze nie bylo warto, ze zaluje...
nie wszystko jeszcze stracone zabronila mi myslec o tym jak o koncu (mimo mojego nieodpartego przeswiadczenia ze tak wlasnie jest) i powiedziala ze to tylko destabilizacja, brak pewnosci, ze potrzebuje czasu by to przemyslac. daje jej ten czas ale czuje jak zycie, to zycie ktore juz widzialem oczyma wyobrazni, ucieka mi miedzy palcami. czuje sie jakbym przez lata trzymal ja na smyczy - dlatego miala pewnosc ze chce byc razem. brak smyczy = brak pewnosci? jaka zatem byla to pewnosc..

czas chyba skonczyc ten wywod bo to moj trzeci post a wyczerpie limit znakow na pol roku. pozdrawiam wszystkich ktorze zainteresowali sie moim barwnym i bogatym w doswiadczenia zyciem. mam nadzieje ze wroci do mnie a ja bede potrafil zapomniec. zachleje sie miloscia i moze dam rade

ide wesprzec glosem lokalny samorzad. paka
Odwróciłbym role.lithuniel pisze:czuje sie jakbym przez lata trzymal ja na smyczy - dlatego miala pewnosc ze chce byc razem. brak smyczy = brak pewnosci?
Aha i jeszcze ktoś z forumniaków miał opis, że kobieta najpierw chce zmienić faceta po swojej myśli a gdy już to zrobi przestaję ją interesować. Może Ty jesteś takim przypadkiem? Poza tym dziwisz się, że coś jej się odmieniło... a zacząłeś się starać o poważne sprawy praca samochód zaręczyny... ok to dobrze o Tobie świadczy, ale może to ją nudziło, to zbyt poważne podejście do spraw? Może chciała jeszcze skorzystać z życia, a Ty już miałeś wizję związku na 50 lat? Może popadłeś w rutynę? Może skupiłeś się nie na tym co trzeba? Nie wiem i sorry, że tak brutalnie trochę to piszę, ale zastanawiam się o co może jej chodzić? I przede wszystkim się zastanów, czy dla niej nie przestałeś być sobą

ale wkoło jest wesoło
olivio bylo wrecz odwrotnie - ja gowniarz mlodszy od niej o rok spotkalem mentora, kobiete dojrzalsza ode mnie spokojna i ustatkowana - w sensie plany na przyszlosc konkretne zalozenia itd. i ona byla taka przez caly czas. tylko kiedy ja doroslem do jej poziomu mentor zapragnal byc uczniem a ja zostalem jak to przejrzale jablko.
widzisz lukaszu ja nie zaczalem tak sam z \siebie - ja bylem tym co chcial poszalec, tym ktorego przerazala wizja uporzadkowanego zycia. gdy sie poznalismy rozpoczynalem pierwszy rok studiow, chcialem seksu imprez zabawy szalenstwa zatracenia zmyslow ... itd ona sprowadzila mnie na ziemie do normalnego zycia pokazala jak zyc by nie zatracic siebie ona mowila o slubie dzieciach domku z kominkiem i o tym ze chce byc obrzydliwie bogata by pomagac rodzinie. ja bylem daleki od tego. dwa lata po starcie mielismy ostra klotnie o zareczyny ja nie bylem gotow ona wciaz czekala. doroslem do tego w czwartym roku ale nie bardzo bylo jak zapewnic finansowe zaplecze. odlozylismy to na pozniej. chcialem to zrobic przed wyjazdem ale powiedziala ze nie musimy sie spieszyc a bedzie wygladalo to tak\ jakbym chcial ja zlapac na pierscionek. czy poopadlem w rutyne? dazylem do zaspokojenia jej potrzeb. rutyna bylo jedynie to ze od trzech lat staralem sie sprostac pewnym standardom jej uporzadkowanego i stabilnego swiata. problem w tym ze gdy wlasnie to osiagnalem ona uznala ze to jej wlasne uporzadkowanie - nie moje zwroccie uwage ale jej - ja ogranicza, ze nie chce byc taka. nie mam nic przeciwko tyle ze ona nie chce wcale szalec ze mna - pragnie zmian totalnych takze w dziedzinie personalnej. innymi slowy chce poznac jak to jest byc adorowana przez innego, calowana przez niego pieszczona itd seks jest finalem. tyle ze sama boi sie tego ze po tej przygodzie dojdzie do wniosku ze szczescie jest przy mnie. cholera zgodzilbym sie nawet i na ta jej probe bo w tej niepewnosci nie da rady zyc ale boje sie ze ja strace\ albo nie bede mogl wybaczyc i zapomniec. powiedziala ze byloby to pierwszy i ostatni raz i gdyby po tym do mnie wrocila to juz nigdy nie byloby zdrady. staram sie jej wierzyc ale czy zdrada to nie rodzaj narkotyku? sam nie wiem co robic czekam na jej decyzje. jesli postanowi zerwac i sprobowac z tym drugim to zawalcze o nia jeszcze raz zdobywajac ja od poczatku a gdy mi sie uda pojde do p;sychiatry na pranie mozgu. mala hipnoza zapomne o zdradzie i bedziemy happy. bajka niezbyt ladna ale zbyt mocno ja kocham by ot tak o niej zapomniec... tak czy siak umre na milosc lub glupote albo jedno i drugie jednoczesnie. pozdrawiam wszystkich.
aha rozmawialismy dzis kolejny raz. postanowilem zachowac sie jak\na mezczyzne przystalo. powiedzialem ze nie bedzie zadnyxh zarzutow pretensji emocjonalnych ciosow ppnizej pasa szantazu i niczego na sile. poprosilem tylko by w kazdym swoim wyborze kierowala sie miloscia. wiem ze wtedy bedziemy w stanie przejsc wszystko.
jestem wiem. paka
[ Dodano: 2006-11-12, 22:17 ]
a jeszce jedno. wiecie to dziwne w sumie ale jakos lepiej nam szlo gdy to ja bylem zadorowany a ona musiala o mnie dbac. paradoksalne ale byla szczesliwa w tym calym moim nieszcesciu obojetnosci. wierzcie lub nie ale taki final sprawy przewidzialem juz w pierwszym roku chodzenia wiedzialem ze jak stane sie taki jakim ona pragnie mnie widziec to przestane byc pozadanym. tyle ze czlowiek tak rzadko sobie ufa...
widzisz lukaszu ja nie zaczalem tak sam z \siebie - ja bylem tym co chcial poszalec, tym ktorego przerazala wizja uporzadkowanego zycia. gdy sie poznalismy rozpoczynalem pierwszy rok studiow, chcialem seksu imprez zabawy szalenstwa zatracenia zmyslow ... itd ona sprowadzila mnie na ziemie do normalnego zycia pokazala jak zyc by nie zatracic siebie ona mowila o slubie dzieciach domku z kominkiem i o tym ze chce byc obrzydliwie bogata by pomagac rodzinie. ja bylem daleki od tego. dwa lata po starcie mielismy ostra klotnie o zareczyny ja nie bylem gotow ona wciaz czekala. doroslem do tego w czwartym roku ale nie bardzo bylo jak zapewnic finansowe zaplecze. odlozylismy to na pozniej. chcialem to zrobic przed wyjazdem ale powiedziala ze nie musimy sie spieszyc a bedzie wygladalo to tak\ jakbym chcial ja zlapac na pierscionek. czy poopadlem w rutyne? dazylem do zaspokojenia jej potrzeb. rutyna bylo jedynie to ze od trzech lat staralem sie sprostac pewnym standardom jej uporzadkowanego i stabilnego swiata. problem w tym ze gdy wlasnie to osiagnalem ona uznala ze to jej wlasne uporzadkowanie - nie moje zwroccie uwage ale jej - ja ogranicza, ze nie chce byc taka. nie mam nic przeciwko tyle ze ona nie chce wcale szalec ze mna - pragnie zmian totalnych takze w dziedzinie personalnej. innymi slowy chce poznac jak to jest byc adorowana przez innego, calowana przez niego pieszczona itd seks jest finalem. tyle ze sama boi sie tego ze po tej przygodzie dojdzie do wniosku ze szczescie jest przy mnie. cholera zgodzilbym sie nawet i na ta jej probe bo w tej niepewnosci nie da rady zyc ale boje sie ze ja strace\ albo nie bede mogl wybaczyc i zapomniec. powiedziala ze byloby to pierwszy i ostatni raz i gdyby po tym do mnie wrocila to juz nigdy nie byloby zdrady. staram sie jej wierzyc ale czy zdrada to nie rodzaj narkotyku? sam nie wiem co robic czekam na jej decyzje. jesli postanowi zerwac i sprobowac z tym drugim to zawalcze o nia jeszcze raz zdobywajac ja od poczatku a gdy mi sie uda pojde do p;sychiatry na pranie mozgu. mala hipnoza zapomne o zdradzie i bedziemy happy. bajka niezbyt ladna ale zbyt mocno ja kocham by ot tak o niej zapomniec... tak czy siak umre na milosc lub glupote albo jedno i drugie jednoczesnie. pozdrawiam wszystkich.
aha rozmawialismy dzis kolejny raz. postanowilem zachowac sie jak\na mezczyzne przystalo. powiedzialem ze nie bedzie zadnyxh zarzutow pretensji emocjonalnych ciosow ppnizej pasa szantazu i niczego na sile. poprosilem tylko by w kazdym swoim wyborze kierowala sie miloscia. wiem ze wtedy bedziemy w stanie przejsc wszystko.

[ Dodano: 2006-11-12, 22:17 ]
a jeszce jedno. wiecie to dziwne w sumie ale jakos lepiej nam szlo gdy to ja bylem zadorowany a ona musiala o mnie dbac. paradoksalne ale byla szczesliwa w tym calym moim nieszcesciu obojetnosci. wierzcie lub nie ale taki final sprawy przewidzialem juz w pierwszym roku chodzenia wiedzialem ze jak stane sie taki jakim ona pragnie mnie widziec to przestane byc pozadanym. tyle ze czlowiek tak rzadko sobie ufa...

No to w sumie nie zaprzeczyłeś moim słowom.
Ale głównie widzę to tak, że spodobałeś się jej gdy byłeś rozrywkowym chłopcem jeszcze niezbyt poważnie podchodzącym do życia. Gdy podporządkowałeś całe swoje życie jej i zatraciłeś się dla niej we wszystkim przestałeś ją interesować. Będę się upierał, że stałeś się taki jak ona chciała, ale tak naprawdę ona takiego Cię nie chce. Zresztą sama o tym Ci mówi
Tak to widzę, że przestałeś być sobą. A nie widzę problemu by być sobą i realizować powoli troszeczkę poważniejsze plany życiowe. Ale być sobą to podstawa. I nie robić nic wbrew sobie. Ja tak myślę.
w sumie to nie ma znaczenia czy z siebie czy dla niej, a może malithuniel pisze:widzisz lukaszu ja nie zaczalem tak sam z
Ale głównie widzę to tak, że spodobałeś się jej gdy byłeś rozrywkowym chłopcem jeszcze niezbyt poważnie podchodzącym do życia. Gdy podporządkowałeś całe swoje życie jej i zatraciłeś się dla niej we wszystkim przestałeś ją interesować. Będę się upierał, że stałeś się taki jak ona chciała, ale tak naprawdę ona takiego Cię nie chce. Zresztą sama o tym Ci mówi
ale wkoło jest wesoło
Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 400 gości