paddy pisze:pracocholik pisze:często wyjeżdżamy razem a do tej pory nie doszło do stosunku!!!
bo może tego nie potrzebujecie,
a co jeśli obie strony chcą, ale jedna nie powinna, (np.ja) żeby facet nie pomyślał "łatwa"
To nie chodzi o to że nie potrzebujemy! Pamiętaj że Twoje obawy są jednym ze składników obaw praktycznie wszystkich dziewczyn... Nie może być tak że mężczyzna w jakikolwiek sposób zmusza do czegoś kobietę, źle jest jeśli próbuje ją nawet różnymi argumentami przekonać. Odpowiedni moment jest właśnie wtedy kiedy obydwoje chcą i czują się ze sobą na tyle dobrze że nikt nie myśli o tym że druga strona mogłaby źle sobie pomyśleć.
pracocholik pisze:Bardzo długie, intensywne pieszczoty
a czas na pieszczoty? kiedy pozwolić facetowi zbliżyć się do siebie? kiedy czas na pierwsze całowanie się?

gubię się w tym i wciąż wydaje mi się że i tak z tym długo zwlekam, a okazuje się ze chyba za krótko
Ja powiem Ci tak - poznałem się ze swoją dziewczyną na studiach. Byłem nią oczarowany od samego początku, ale byłem prawie pewien że nic z tego nie będzie. Dlaczego? Bo jestem bardzo nieśmiały i kilka już razy bardzo żałowałem że ta nieśmiałość przeszkodziła mi w życiu (również w nawiązaniu normalnego związku!). Pomimo tego nie odważyłbym się w żaden sposób zadziałać aby chociaż spróbować, gdybym nie znalazł się w bardzo kiepskiej sytuacji - w takim dole, że nie sprawiało mi żadnej różnicy czy będzie kolejna porażka i czy przypadkiem nie stanę się pośmiewiskiem w gronie kolejnych 50+ osób. Kiedy wszystko się zaczęło, spotykaliśmy się naprawdę bardzo często - praktycznie codziennie spędzaliśmy ze sobą sporo czasu. Na 3 spotkaniu tańczyliśmy późnym wieczorem, a ja coraz bardziej miałem ochotę ją pocałować. Pomimo że naprawdę bardzo chciałem to do tego stopnia bałem się aby nic nie zepsuć że sam nie zacząłem... ale szybciutko okazało się że nie tylko ja chciałem! Jakieś 2 godziny później, które minęły naprawdę szybciutko (zdążyło się zrobić naprawdę późno...) czułem się najwspanialej na świecie, poczułem że odżyłem, zostałem lekko "ścięty z nóg" - możecie mi wierzyć lub nie, ale poza całowaniem nie zrobiłem nic co mogło spowodować jakiekolwiek obawy czy reakcje asekuracyjne, ale poprzez niedobre doświadczenia z przeszłości wybranka mego serca bardzo kategorycznie zażyczyła sobie znaleźć się u siebie w domku. Wiele stresu i nerwów później (a może coś źle zrobiłem?, może wszystko zepsułem?) - czyli po całej nieprzespanej nocy powolutku dowiedziałem się co było przyczyną jej reakcji... Czułem że było jej dobrze i nie zamierzałem w żaden sposób wykorzystać swojej przewagi ("mój" teren, ja dysponowałem środkiem transportu itd.).
Po 2,5 miesiącu długotrwałych spotkań, po tym jak poznałem Jej rodzinę udało nam się pierwszy raz wyjechać razem na dłużej. Wtedy właśnie mogliśmy sobie pozwolić na przede wszystkim bardziej komfortowe i intensywne zbliżenia, oczywiście cały czas pozwalamy sobie na coraz więcej a wszystko to cały czas jest pozbawione nacisków z żadnej ze stron. Bardzo dobrze poznaliśmy się nawzajem, szanujemy się bardzo i wcale niewykluczone że dziś lub jutro przełamiemy ostatnią granicę... Ale równie dobrze może się to zdarzyć i za 3 miesiące i nikt do nikogo nie będzie miał żalu, nikt nie będzie robił wyrzutów ani nikogo do niczego przekonywał!!!
Wcale nie jest tak że ja nie potrzebuję seksu. Wydaje mi się że każdy zdrowy mężczyzna w pewnym wieku, który choć raz spróbowałem będzie chciał do tego wracać jak najczęściej. Kiedy byłem singlem ciężko mi było sobie z tym poradzić i zdarzały mi się przelotne, jedynie łóżkowe znajomości. W tej chwili jednak nie stanowi to dla mnie żadnego problemu i na pewno nieśmiałość nie jest już żadnym problemem.
PS. Muszę chyba sobie auto

włączyć bo same jakieś tasiemce produkuję nocami
