No i oczywiście powiedziałam mu o tym. I jak zwykle zaczął się wykręcać... Ale może powiem od początku.
Ostatnio jakiś tydzień byliśmy u mnie w domu rodzinnym i nad morzem (tzn. 3 dni w domu, reszta nad morzem), wróciliśmy w ostatnią niedziele. I teraz moi rodzice chcą, żeby on dzisiaj również był z nami. Ale on zaczął się zasłaniać, że rodzina, że również ma obowiązki domowe... Nie moge tego zrozumieć... jakie obowiązki? Matki, ojca, brata kaleki nie ma, z tego co wiem bardzo dobrze sobie bez niego radzili - co więcej, chcieli abyśmy nie wracali w niedziele, a właśnie dzisiaj do Warszawy, owszem, jakaś rodzina do niego przyjedzie z dwoma dzieciakami, ale przecież nie musi się nimi zajmować, nie będzie przecież podawał do stołu. Mógłby przeprosić, powiedzieć że się ze mną spotka, tym bardziej że niedługo, tzn pewnie od jutra będę pracowała po 13 godzin, więc nie będzie jak się spotkać. Jeszcze mówił, że z rodziną (mama, tata, brat) się nie widział i że powinien być. Ale przecież nie namawiam go, żeby rzucił rodzinę dla mnie, tylko żeby te kilka godzin spędził ze mną, a potem niech sobie idzie...
Znając go, nawet pewnie nie próbował rozmawiać z rodzicami o tym spotkaniu... Jak mnie on wkurza nie umiejąc, lub nie chcąc się postawić, powiedzieć "NIE".
Czy to może ja jestem egoistką? Może nie powinnam od niego wymagać, a być jak ta dziwka która czeka, aż łaskawie się pojawi u mnie w domu? Nie wiem już co mam z tym fantem zrobić
![.głową w mur. <zalamka>](./images/smilies/sciana.gif)