rozstanie... co zrobić?
Moderator: modTeam
rozstanie... co zrobić?
2 dni temu rozstałem się z dziewczyna z którą chodziłem prawie 4 lata.Mieliśmy już nawet wspólkne plany(ślub i takie tam) a teraz pozostały mi tylko wspomnienia.Najgorsze jest to że nie wiem co mam dalej robić znaczy wiem chce z nią dalej byc ale ona już do mnie nie czuje tego co wcześniej.Od 2 dni jestem rozbity nie wiem co z soba zrobic nieprzespane noce i takie tam podobne rzeczy krutko mówiąc świat stanoł mi na głowie.Pocieszam się tylko jedna rzeczą że nieprzekreśliliśmy sie i w dniu rozstania powiedzieliśmy sobie że może kiedys będziemy razem-czes pokarze.Mimo rozstania spotkałem się z nią dzien po i poszliśmy na spacer rozmawialiśmy jak najlepsi przyjaciele ale ja nie chce być jej przyjacielem tylko partnerem.Nie potrafie bez niej żyć.Nie żałuje tego okresu spędzonego z nią ale jeśli bym wiedział na 100% że już nie będziemy razem to nie zaczynał bym w ogóle naszego związku ponieważ zbyt dużo mnie rozstanie kosztuje.Nadal KOCHAM i czekam aż znowu będziemy razem ale ile wytrzymam sam nie wiem.Dlaczego ten świat jest taki okrutny?????
PS.Sorki za błędy ale ostatnio nic mi nie wychodzi
PS.Sorki za błędy ale ostatnio nic mi nie wychodzi
Ano właśnie, gdybym ja na 100 procent wiedziała, to bym nie właziła... Ale do rzeczy: Są dwie możliwości. Albo ma jakiś kryzys bądź widzimisię, albo koniec i powrotów nie będzie. Jeśli kryzys, to jej do jutra minie, jeśli koniec, to zaczynaj lizać rany. Ciesz się, że jesteście przyjaciółmi, nie na noże. I unikaj za wszelką cenę zbliżeń, jeśli tymi przyjaciółmi zostaniecie, bo Ty sie nigdy nie uwolnisz, a z jej strony pewnie to niczego nie zmieni. Zresztą najlepiej się odciąć zupełnie.
Ja przepraszam, że tak ostro, tym bardziej, że może być zupełnie inaczej. Tak ostro, żeby szybciej dotarło, żebyś nie żył nadzieją, tylko się otrząsnął. I na moje oko to tak wygląda, jak napisałam. Gdyby rozstanie było w afekcie, byłyby szanse. Rozstanie było przemyślane, więc średnio odwracalne.
Świat nigdy nie był sprawiedliwy, bo ludzie są nieobliczalni. Ale i tak głowa do góry, bo tego kwiata to pół świata! Pzdr
Ja przepraszam, że tak ostro, tym bardziej, że może być zupełnie inaczej. Tak ostro, żeby szybciej dotarło, żebyś nie żył nadzieją, tylko się otrząsnął. I na moje oko to tak wygląda, jak napisałam. Gdyby rozstanie było w afekcie, byłyby szanse. Rozstanie było przemyślane, więc średnio odwracalne.
Świat nigdy nie był sprawiedliwy, bo ludzie są nieobliczalni. Ale i tak głowa do góry, bo tego kwiata to pół świata! Pzdr
Mrt ma racje. To jest albo jej kryzys jakiś, przejdzie i wróci do ciebie albo definitywny przemyślany koniec. Jednak mimo wszystko radziłabym ci starać się powoli otrząsnąć z tego i zacząć myśleć, że to naprawde koniec. Lepiej miło się zaskoczyć niż ciągle czekać aż wkońcu ból stanie się nie do zniesienia. Dobre jest to, że zostaliście przyjaciółmi ale wiem, że z twojego punktu widzenia wcale tak nie jest. na pewno to boli bo wkońcu przeżyliście ze sobą 4 lata. Zacznij powoli o niej zapominać, staraj się też póki co ograniczyć wasz kontakt bo spotkania z nią mogą jeszcze bardziej powodować ból. Czas leczy rany więc kiedyś i ty nie będziesz czuł takiego bólu. Poradzisz sobie na pewno.
Inna sprawa, że właśnie dla mnie najgorsze jest takie rozstanie gdzie pozostawia się choć cień szansy na powrót i zejście się. Wiadomo, że wtedy ta druga osoba będzie się trzymała tej szansy i to sprawi jej jeszcze większy ból. Bo nawet jeśli jest to drobny kryzys to lepiej po prostu powiedzieć, że to jest koniec a potem jak się rozmyśli to starać się wrócić do partnera. A takto rani się mocno tą osobe którą się kochało przez 4 lata.
Inna sprawa, że właśnie dla mnie najgorsze jest takie rozstanie gdzie pozostawia się choć cień szansy na powrót i zejście się. Wiadomo, że wtedy ta druga osoba będzie się trzymała tej szansy i to sprawi jej jeszcze większy ból. Bo nawet jeśli jest to drobny kryzys to lepiej po prostu powiedzieć, że to jest koniec a potem jak się rozmyśli to starać się wrócić do partnera. A takto rani się mocno tą osobe którą się kochało przez 4 lata.
"Wczuj się w smutek usychającej gałązki, gasnącej gwiazdy i konającego zwierzęcia,
lecz przede wszystkim odczuj ból i smutek człowieka"
lecz przede wszystkim odczuj ból i smutek człowieka"
Och Triniti, może ja jakiś okrutnik jestem i mam serce z kamienia, ale wierz mi są też rozstania, po których chce się wszystko zapomnieć, po których człowiek na nowo musi się odnaleźć - odpowiedzieć sobie skąd i dokąd zmierza... Wszystko to są pytania bez jednoznacznej odpowiedzi, a życie wydaje się labiryntem nie do przebycia.
Nawet gdy już się odetchnie i uchwyci trochę optymizmu, to i tak można czuć się przytłoczonym.
Prawda jest pewnie taka, że każde rozstanie boli i to obie strony, ale czy płyną z tego jakieś mądrości, poza obietnicami, że przyszłość będzie w naszym wydaniu inna
?
Nawet gdy już się odetchnie i uchwyci trochę optymizmu, to i tak można czuć się przytłoczonym.
Prawda jest pewnie taka, że każde rozstanie boli i to obie strony, ale czy płyną z tego jakieś mądrości, poza obietnicami, że przyszłość będzie w naszym wydaniu inna

Ja twierdzę jak Lorenzen - z mojego długiego związku jedyna pozytywna rzecz, jaka wyniosłam, to umiejętność gotowania. Nawet sie zastanawiałam, że przecież musiało być coś, do cholery, fajnego, jakieś wyjazdy, jakies cos. No było na pewno, ale skutecznie wszystko zdeptał. Nawet to, co było piękne, zamienił w ohydne. Mówił rzeczy, których powiedzieć nie musiał, robił rzeczy, których przeżyć nie miałam chyba prawa.
Więc cieszcie się, że coś pięknego wynosicie ze związków. Chociaż... Mi chyba mój eks ułatwił sprawę. Odkochałam się w 5 minut, tak skutecznie nad tym pracował.
Więc cieszcie się, że coś pięknego wynosicie ze związków. Chociaż... Mi chyba mój eks ułatwił sprawę. Odkochałam się w 5 minut, tak skutecznie nad tym pracował.
- taka_jedna
- Maniak
- Posty: 648
- Rejestracja: 29 kwie 2004, 23:49
- Płeć:
znów zgadzam się z mrt i Lorenzen'em nie łudź się że kiedyś razem będziecie, bo nawet jesli tak to lepiej się zaskoczyc niż potem załamać gdyby się okazalo że nie. Wiem że teraz slowa pocieszenia Ci nie pomogą, ale jeśli ograniczysz z nią kontakt (na jakiś czas) to szybciej się odkochasz...a przyjaciółmi mozecie być później
trzymaj się
trzymaj się
"Bierz od świata to, co Ci daje, ale nie domagaj się tego, czego Ci dać nie chce. Natomiast prosić możesz zawsze."
Ano właśnie ja mam jeszcze mam nadzieje.Może to dziwne ale gdy widze się teraz z nią to pomaga mi to bardziej zrozumieć nasze rozstanie.Pamietam 4 lata temu tez musiałem o nią walczyc i po 2 miesiącach mi się udało dlatego postaram się jeszcze walczyć a to dlatego jak ona sama mówi jestem upart jak osioł.Zawsze staram sie zrobić to co planuje i myśle że tym razem będzie podobnie.
Dołączam się do Fisha - wszystkie Ryśki to fajne chłopy, albo porządne - nigdy nie pamiętam :553:
:564:
:564:
Ostatnio zmieniony 04 sie 2004, 13:22 przez lorenzen, łącznie zmieniany 2 razy.

Ojojoj! I co? Wychodzisz i za 4 lata to samo? Albo za ileś, jak już dzieci będą? A może wolisz, żeby była z Tobą dla świętego spokoju? Bez sensu...
Im jestem starsza, tym bardziej wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia. Albo od początku wszystko gra i się wie, że to ten/ta, albo się odpuszcza. Żadnego naginania, naciągania, kompromisów. Ma grać i to z obydwu stron, wtedy się ma jakąś tam gwarancję, że to ma sens. A Ty? Być może wychodzisz, ale po co? Bo ją kochasz? Jak ją kochasz, to daj jej spokój, nie ciśnij, nie zamęczaj. Ja wiem, to trudne jak cholera, ale wbijaj zęby w ścianę i pozwól jej odejść, jak chce. Nie zmusisz jej do uczuć, nawet jeśli wychodzisz.
Oczywiście, jeśli w ogóle Ci się uda. Bo jak nie, to tylko się zamęczysz
Im jestem starsza, tym bardziej wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia. Albo od początku wszystko gra i się wie, że to ten/ta, albo się odpuszcza. Żadnego naginania, naciągania, kompromisów. Ma grać i to z obydwu stron, wtedy się ma jakąś tam gwarancję, że to ma sens. A Ty? Być może wychodzisz, ale po co? Bo ją kochasz? Jak ją kochasz, to daj jej spokój, nie ciśnij, nie zamęczaj. Ja wiem, to trudne jak cholera, ale wbijaj zęby w ścianę i pozwól jej odejść, jak chce. Nie zmusisz jej do uczuć, nawet jeśli wychodzisz.
Oczywiście, jeśli w ogóle Ci się uda. Bo jak nie, to tylko się zamęczysz
Och bardzo pragnąłbym być tak pewny jak Ty Mrt i powtórzyć Twoje słowa z pełnym przekonaniem, ale na razie wypowiadam je sam do siebie, po cichutku, nieśmiało.
ps - do Mrty za to co poniżej - :064: :607:
ps - do Mrty za to co poniżej - :064: :607:
Ostatnio zmieniony 04 sie 2004, 13:23 przez lorenzen, łącznie zmieniany 1 raz.

Lorenzen>Ja jestem już stuprocentowo pewna, że tak jest, ale nie twierdzę, że to jedyna droga do miłości. W moim przypadku, jak na razie, najskuteczniejsza, i to nawet oceniając same początki związków.
Wiesz co, Lorenzen? Ty to powinieneś chyba z moim facetem pogadać, co, niestety, jest średnio możliwe
Dwa lata siedział w domu i był przekonany, że nie ma w ogóle czegoś takiego jak miłość. Wszystkich wkoło pouczał, że nawet jak są zakochani, to i tak na tyłek spadną. A potem na siebie wpadliśmy. W pięć minut mu przeszło i z szoku, że to możliwe, do dzisiaj nie wyszedł. Bo we mnie to jeszcze gdzieś tam iskierki nadziei, że znajdę, to były. W nim żadnych. A znalazłam dopiero, jak szukać przestałam.
I fajnie, że masz nadzieję, bo łatwiej Ci żyć, niż było jemu. No ale nie o tym ten topik (przepraszam, to tak z sympatii do Lorenzena
).
Rysio> Błagam, odpuść! Nic dobrego z tego nie wyjdzie. Wsadź ręce w pracę, 24 godziny na dobę - najlepsza terapia. Nie oglądaj jej. I nie walcz, bo akurat to będzie walka bez sensu. A wpisy forumowiczów naprawdę pomagają przetrwać
Wiesz co, Lorenzen? Ty to powinieneś chyba z moim facetem pogadać, co, niestety, jest średnio możliwe

I fajnie, że masz nadzieję, bo łatwiej Ci żyć, niż było jemu. No ale nie o tym ten topik (przepraszam, to tak z sympatii do Lorenzena
Rysio> Błagam, odpuść! Nic dobrego z tego nie wyjdzie. Wsadź ręce w pracę, 24 godziny na dobę - najlepsza terapia. Nie oglądaj jej. I nie walcz, bo akurat to będzie walka bez sensu. A wpisy forumowiczów naprawdę pomagają przetrwać
mrt nie odpuszcze nie poddam się a to dlatego bo mam nadzieje że wszystko się dobrze ułoży.Nadzieja matką głupich ale każda matka kocha swoje dzieci.
A co byście zrobili w takim przypadku.Lekarz stwierdza u ciebie jakąś chorobe i daje Ci przypuśćmy 2 miesiące życia to co robisz: 1 poddajesz się. 2 robisz wszystko łącznie ze stawaniem na głowie aby udowodnic mu że nie miał racji(czytaj aby przeżyć jak najdłużej)??? JA wybieram opcje 2 ponieważ nadziej to połowa(czasami nawet więce) sukcesu.
A co byście zrobili w takim przypadku.Lekarz stwierdza u ciebie jakąś chorobe i daje Ci przypuśćmy 2 miesiące życia to co robisz: 1 poddajesz się. 2 robisz wszystko łącznie ze stawaniem na głowie aby udowodnic mu że nie miał racji(czytaj aby przeżyć jak najdłużej)??? JA wybieram opcje 2 ponieważ nadziej to połowa(czasami nawet więce) sukcesu.
Kochać kogoś oznacza chcieć dla niego jak najlepiej,
To prawda ale nie do końca. Czy jak facet Ci powie, że chce sypiać również z inną kobietą, a Ty go kochasz to się na to zgodzisz bo chcesz dla niego jak najlepiej?
"Ludzie twierdzą, że Ziemia jest okrągła. Ale jak nie chcesz,
ale nie musisz im wierzyć." - Forrest Gump

Myślę, że prawda do końca. Chodzi o dobro obiektywne, a nie widzimisię, ewentualnie zakamuflowane zło. Jasne, czasami trudno nam ocenić, co jest obiektywnie dobre, ale od tego mamy sumienie. Tylko żeby ono mogło zadziałać, musimy spojrzeć na sprawę nieegoistycznie, odłożyć swój interes na bok. Mogą nam w tym pomóc inni ludzie i dlatego m. in. forum jest fajną sprawą - bo inni pomagają nam spojrzeć na sytuacje tak, jak to wygląda na zewnątrz.
Tak mi się wydaje.
Tak mi się wydaje.
mrt wiem że to dwie różne sprawy ale łączy je wlaśnie jedna rzecz a mianowicie nadzieja. Jesli bym wiedział na 100% że nic z tego nie będzie to nawet nadzieji bym nie miał ale wiem że mam jeszcze jakies szanse(byc może znikome ale jednak są).
Jeśli ktoś kogos naprawde kocha (nie musi to byc oczywiście z wzajemnością) to stara się za wszelką cene zrobic wszystko aby w końcu być razem (zeby ta druga osoba pokochała) no chyba że po pewnym czasie stwierdzi że jego wysiłki ida na marne i nie dają żadnego rezultatu dopiero można odpuścić.
Nie chce abym później żałowal i obwiniał sam siebie że nie sprobowałem bo może by się udało dlatego chce sprubować żeby sobie później "nie pluć w brode"
Mała anegdota: Jesli ide na egzamin to z nastawieniem że go zdam a jeśli ide z nastawieniem że na pewno go nie zdam to po co w ogóle na niego iść.Takie jest oczywiści moje zdanie
Jeśli ktoś kogos naprawde kocha (nie musi to byc oczywiście z wzajemnością) to stara się za wszelką cene zrobic wszystko aby w końcu być razem (zeby ta druga osoba pokochała) no chyba że po pewnym czasie stwierdzi że jego wysiłki ida na marne i nie dają żadnego rezultatu dopiero można odpuścić.
Nie chce abym później żałowal i obwiniał sam siebie że nie sprobowałem bo może by się udało dlatego chce sprubować żeby sobie później "nie pluć w brode"
Mała anegdota: Jesli ide na egzamin to z nastawieniem że go zdam a jeśli ide z nastawieniem że na pewno go nie zdam to po co w ogóle na niego iść.Takie jest oczywiści moje zdanie
Życie nadzieją, szczególnie w tego typu akcjach ma jeden stanowczy minus ... czasu nie cofniesz, a poświęcona energia nigdy już nie wróci ...
w tym czasie mółbyś spokojnie szukać innej miłości lub zająć się sobą ...
Jesli chcesz spędzić w ten własnie sposób jakiś najbliższy okres swojego życia- prosze bardzo ... ja wiem że to strata czasu ...
ludzie nie mówią ot tak sobie "rozstańmy się"- decyzja jest najczęściej przemyślana od dłuższego czasu, czekała tylko na odpowiedni dla siebie moment ...
Twoje życie-twoja decyzja, to tylko tak sugestia ...
w tym czasie mółbyś spokojnie szukać innej miłości lub zająć się sobą ...
Jesli chcesz spędzić w ten własnie sposób jakiś najbliższy okres swojego życia- prosze bardzo ... ja wiem że to strata czasu ...
ludzie nie mówią ot tak sobie "rozstańmy się"- decyzja jest najczęściej przemyślana od dłuższego czasu, czekała tylko na odpowiedni dla siebie moment ...
Twoje życie-twoja decyzja, to tylko tak sugestia ...
przezyliscie ze soba 4 lata. to juz troche jest. na pewno dobrze sie znacie ,przezyliscie razem wspaniale chwile. na pewno byly rowniez chwile zawtpienia. jak widac po temacie ona te chwile chwycila i nie puscila. byc moze cos peklo miedzy Wami..co jest bardzo mzoliwe. tak od tak by nie przekreslila tych wszystkich marzen ktore razem mieliscie. mozliwe ze dlugo sie z ta decyzja nosila.. a skoro juz sie odwazyla na zrealizowanie to nie wroci. a przyjazn pozostawila Tobie..abys az tak bardzo nie rozpaczal. to byl blad ale przeciez chciala dobrze..
"szczescia nie kupisz gdy klopoty pietrza sie po sufit"
lizaa znac to my sie dobrze znamy nawet bardzo dobrze.Wiadomo jak to w związku raz z górki raz pod górke.A co do chwil zwatpienia to ona tą chwile złapała i w tym momencie nie chce jej puścić(nie chce skrzywdzić mnie i siebie).Ten moment był przemyślany ale nie tak do końca bo pozostał cien nadzieji jak sama powiedziała że "potrzebuje czasu".A co do przyjaźni to dziś sie znowu z nią spotkałem i wspominaliśmy nasze wspólnie spędzone chwile co dziwne takie rozmowy z nią pomagają mi jak ręką odjoł amm lepszy humor.W końcu od miesiąca możemy normalnie porozmawiać ale teraz już jako przyjaciele.Pomyślicie że jakiś wynaturzeniec ze mnie jest bo zrywa z dziewczyną i co dzień się znowu spotykaja z nią.To fakt jestem wynaturzony przyznaje to ale w pozytywnym slowa znaczeniu.
Bardzo kocham moją byłą dziewczyne i i nic juz an to nie poradze ale wierze(z dnia na dzień coraz bardziej) że niedługo nasze drogi się zejda a ja postaram się niepozwolic aby się rozeszły.
"... a miłości bym nie miał..... byłbym niczym"
Hymn o miłości św. Pawła (1 Kor. 13)
Bardzo kocham moją byłą dziewczyne i i nic juz an to nie poradze ale wierze(z dnia na dzień coraz bardziej) że niedługo nasze drogi się zejda a ja postaram się niepozwolic aby się rozeszły.
"... a miłości bym nie miał..... byłbym niczym"
Hymn o miłości św. Pawła (1 Kor. 13)
Obawiam się, że to, co ona postrzega jako zwyczajne gesty sympatii i słowa łagodzące "wyrok", Ty traktujesz jako przesłanki ku nadziei na lepsze. Fakt, że powiedziała: "Potrzebuję czasu", nie oznacza, że ona potrzebuje czasu, aby do Ciebie wrócić. Niech to do Ciebie dotrze: Jeśli ktoś chce z kimś być, jeśli go kocha, to z nim jest! Na co Ty wciąż chcesz czekać? Aż się znów zakocha? To niemożliwe. Co najwyżej wróci dla świętego spokoju, z przyzwyczajenia. I odejdzie z dużym hukiem potem albo będzie nieszczęśliwa w związku. Ty też, bo co to za szczęście żyć razem, ale osobno...
Spotyka się z Tobą, bo Cię lubi albo chce Ci pomóc w tej sytuacji, albo nie ma innego towarzystwa, albo się do Ciebie przyzwyczaiła i brakuje jej rozmów z Tobą (tylko rozmów, nie uczucia! Dlatego chce być Twoją przyjaciółką). Albo wszystko naraz. Nic więcej! Dociera?
Przykro mi... Ale wiem, że i tak nie dociera. My gadamy swoje, Ty swoje. Powinieneś ją przestać oglądać, takie jest moje zdanie. Co inni na ten temat uważają?
Spotyka się z Tobą, bo Cię lubi albo chce Ci pomóc w tej sytuacji, albo nie ma innego towarzystwa, albo się do Ciebie przyzwyczaiła i brakuje jej rozmów z Tobą (tylko rozmów, nie uczucia! Dlatego chce być Twoją przyjaciółką). Albo wszystko naraz. Nic więcej! Dociera?
Przykro mi... Ale wiem, że i tak nie dociera. My gadamy swoje, Ty swoje. Powinieneś ją przestać oglądać, takie jest moje zdanie. Co inni na ten temat uważają?
mrt pisze:Niech to do Ciebie dotrze: Jeśli ktoś chce z kimś być, jeśli go kocha, to z nim jest!
Zgadzam się z tym. Niech to do ciebie dotrze.
Musisz wykonać radykalny krok. Najlepiej na pewien czas odseparować się od niej a z czasem jak już pozbierasz się po wszystkim znowu ewentualnie wznowić z nią kontakty. Czas uleczy twoje rany ale na pewno przez pewien czas będzie ci ciężko a jeszcze oglądanie jej może sprawić ci dodatkowy ból.
"Wczuj się w smutek usychającej gałązki, gasnącej gwiazdy i konającego zwierzęcia,
lecz przede wszystkim odczuj ból i smutek człowieka"
lecz przede wszystkim odczuj ból i smutek człowieka"
Ja dla niej nie jestem obojętny i tez jest jej cięzko.Wczoraj powiedział mi że obawia się tylko jednej rzeczy a mianowicie że nasze role się odwrócą(ona będzie chciała a ja nie).Pewnie i macie racje że powinienem się z nią przestać widywać ale wieżcie mi te spotkania naprawde pomagaja pogodzić się z naszym rozstaniem.Teraz przez kilka dni na pewno nie bede się z nią widział ponieważ wyjechała do rodziny.Zobacze co będzie gdy wróci może przemyśli i zmieni decyzje.A póki co powoli choć z bulem godze się z jej decyzją choć jak pisałem wcześniej mam nadzieje że dostane jeszcze szanse i postaram się jej nie zmarnować a jeśli nie to przecież będe musiał jakoś z tym żyć.
Rysio pisze:Pewnie i macie racje że powinienem się z nią przestać widywać ale wieżcie mi te spotkania naprawde pomagaja pogodzić się z naszym rozstaniem.
Skoro ci one pomagają to wtedy nie rezygnuj z tych spotkań. Każdy inaczej reaguje na rozstanie a to co my pisaliśmy to na podstawie właśnych doświadczeń.
Skoro jeszcze masz nadzieje na jej powrót to życze ci, żeby jednak moze zdarzyło się jakiś cud i żebyście znowu byli razem.
"Wczuj się w smutek usychającej gałązki, gasnącej gwiazdy i konającego zwierzęcia,
lecz przede wszystkim odczuj ból i smutek człowieka"
lecz przede wszystkim odczuj ból i smutek człowieka"
Całkowicie uzdrowiony będziesz wtedy, kiedy zacznie Ci latać ona, jej życie i jej sprawy. Nie będziesz jej życzył ani źle, ani dobrze, bo Cię to w ogóle przestanie obchodzić - wtedy poczujesz się tak szczęśliwy, że ludzkie pojęcie przechodzi. Najczęściej zbiega się to w czasie z poznaniem kogoś, kto przywróci nadzieję, że Tobie też jest pisana miłość odwzajemniona 
Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 385 gości