Spokojnie... tak było, teraz już jest inaczej.
Drugi poród, już wspólny, był zupełnie inny.
Zaczęliśmy od 5 miesiąca ciąży, w tym celu udaliśmy się do ordynatora, który to zaprosił nas na regularne, wspólne wizyty ginekologiczne. Z jednej strony rozumiem-kasa, z drugiej -chciał się przekonać czy nie jestem furiatem i jestem w stanie zaufać personelowi w pewnych newralgicznych momentach na sali w przyszłości, ponieważ dopiero co uruchomili pierwsze w Kraku porody rodzinne i tatusiowie "różnie" reagują. Od mdlenia do szarpania (bicia) lekarzy. Uprzedził, że to będzie kosztować 500zł.
Pojechaliśmy na termin i po wspólnym badaniu ginekologicznym, okazało się, że zostajemy (2 palce). Sala fajna, tylko dla siebie, stereo (z właśnie przyniesionej kasety), duże (1,5 osobowe łóżko), drugie ginekologiczne, piłka, poręcze, ciepło, łazienka wspólna z drugą salą porodów rodzinnych.
Przebraliśmy się w luźne ciuchy, żona w koszulę nocną (na straty) i szlafroczek.
Położna przedstawiła się, porozmawiała z nami, zaglądnęła między nogi żonie i powiedziała, że sobie idzie, a położnym jestem teraz ja, ale ona jest na każde zawołanie.
Poszliśmy do łazienki, zrobiłem żonie lewatywę, poczekaliśmy i załatwiła się, dokumentnie.
Kąpiel ciepła i "na posterunek".
Po 4-5 godzinach okazało się, że dzidziuś ma problemy i trzeba przyspieszyć poród. Zapytano żony jak chce rodzić i gdzie. Chciała na tym dużym łóżku, naga. I tak było.
Zrobiono 2 prowokacje i nic. Dopiero po trzeciej, najmocniejszej zaczęła się akcja i po paru minutach "znowu się rozmnożyliśmy". Maleńki w 2 sekundzie zycia powędrował na brzuch Mamy, od razu się uspokoił i tam został wytarty. Przeciąłem pępowinę (ale twarda) i gdy Mały został zabrany do dokładniejszych badań, umycia i "przebrania" (jakieś 5 minut), a w tym czasie rodziliśmy łożysko (po prostu zostało stamtąd wyciągnięte za pempowinę, nieprzyjemne uczucie).
Gdy przyszła ekipa do zszywania (szycie trwało 40 minut, były problemy) przeniosłem żonę na łóżko ginekologiczne, bo powiedzieli że tu nie zszyją.
Podczas szycia byliśmy wszyscy razem, ja trzymałem syna na rękach i gdy zaczynał grymasić, naprawdę uspokajał się gdy się do niego mówiło. Niemowlaki poznają bliskich tylko po dźwiękach.
W sumie po 10 godzinach odwieźliśmy żonę i dziecko na salę połogową, tam zapytano czy chce aby dziecko było non-stop przy Niej.
No i sobie pojechałem szczęśliwy do domku...nie przewidziano jeszcze wspólnych pokojów poporodowych
No i to był normalny poród.