Ostatnio żadko siadam na murku ale dobrze, niech będzie dzisiaj.
Tak, na pewno zaliczam się do shizofreników. Zawsze czułam się jakaś trochę nieprzystawalna. Izolowałam się od reszty... albo tylko nie podchodziłam, stałam z boku z ironicznym uśmiechem jakbym wiedziała lepiej, była kimś lepszym. Bo moze czułam się gorsza od nich. Zupełnie nie dawno przeczytałam coś takiego: "... obłudy i hiporyzji i myślenia, że jest się człowiekiem bardziej wartosciowym niż inni, którzy "nic nie robią oprócz chodzenia do szkoly i zalewania się". " A wię nie tylko ja czułam coś takiego. Teraz po latach dociera do nas, ze co... guzik...wcale nie byliśmy lepsi? ze okłamywaliśmy sami siebie?
Ale nawet tam, przy tych lepszych, nie miałam swojego miejsca.
Teraz jeszcze czasem mam dośc, męczą mnie ludzie, czasem czuję ogromną złość czy obrzydzenie. To są jeszcze resztki i niedługo będe mogła o tym zapomnieć.
Po za tym znalazłam swoje miejsce... ludzi wśród których czuje sie równa. I jest mi dobrze, nie musze siadac na murku, nie czuje złość.
Zawsze Ja było dla mnie najważniejsze. W sensie poznania siebie samej. Jeszcze rok temu czułam jakbym była trzymana w akwarium... albo pod kloszem... za szybą w którą walę i nie mogę jej rozbić. Czułam masę energii, coś co mnie rozrywało od środka a jednocześnie bałam się tego strasznie, bałam się siebie... Teraz już sie tak nie czuję. Już nie walę w szybę, już nie chce mi sie krzyczeć. To dobrze chyba. Czuje sie spokojna. Teraz jestem balonikiem z którego powoli uchodzi powietrze. A On to kontroluje. Własciwie trzyma mnie za rękę i prowadzi... i nie wiem czy robi to celowo... jeśli tak to przede mną trzyma to w tajemnicy. Czy ma plan czy to samo tak wychodzi?
Agusia pisze:Obudzenie sie i patrzenie na realny swiat bywa bolesne
To jedyna sfera, być może nowa chociaż nie jestem pewna, mojego buntu. Ciąglę jeszcze jestem idealistką. Wierze w uczciwość. I ciagle sie buntuje, nie moge zgodzić, wydaje mi sie zse mnie to nie dotknie. W tym wypadku akceptacja stanu rzeczy chyba nie jest wskazana... chodzilibyśmy wszyscy ze spuszczonymi głowami.
Tak mam mase optymizmu i energi w sobie. Być moze jestem naiwna. Być moze jeszcze sie rozczaruje... ale nie spieszy mi się do tego.
To tyle.
... bo trzeba krok za krokiem iść
by być dla siebie jeszcze bliższym...