Pytanie do związkowców
Moderator: modTeam
Pytanie do związkowców
Czy będąc z kimś w związku zdarzyło się Wam rzucić partnera/partnerkę dla kogoś innego? A może to Was dla kogoś zostawiono? CZy też to Was nigdy nie spotkało i nie dotyczy?
Afro mi nie przeszkadza 

- unlucky_sink
- Maniak
- Posty: 739
- Rejestracja: 06 maja 2005, 15:42
- Skąd: ...
- Płeć:
Re: Pytanie do związkowców
nie zdarzyło mi sięsami pisze:Czy będąc z kimś w związku zdarzyło się Wam rzucić partnera/partnerkę dla kogoś innego?
też niesami pisze:A może to Was dla kogoś zostawiono?

nie zostalam zostawiona, tak strcite, w sumie to tyle czasu minelo a ja dalej nie wiem jak to traktowac... w kazdym razie on chcial usilnie zapomniec o mnie, chcial przestac mnie kochac... uwlonic sie od tego co nas laczylo. Zwiazek moj jest burzliwy, mamy oboje trudne charaktery... no niestety sie nie udalo, choc praktycznie 2 tyg mial inna..
Nigdy nie rzuciłam nikogo dla innej osoby. Zawsze po prostu dziękowałam za współpracę, a potem pojawiał się ktoś.
Rzucono mnie raz, za to tak skutecznie, że się wygrzebać z tego praktycznie do dziś nie mogę - finansowo. Dla innej. Inną też rzucił, bo to nigdy nie popłaca tak kogoś odbijać. Ale przynajmniej mam tę satysfakcję, że wracać do mnie chciał zanim ją rzucił, bo jakoś go otrzeźwiło w penym momencie. Ale ja nie chciałam, więc rozumiem, że był z nią, bo ze mną już nie mógł. I ma za swoje, na swoje zresztą życzenie. Pieprzony złodziej.
Teraz jestem w związku i póki co nikt nikogo nie rzuca.
Rzucono mnie raz, za to tak skutecznie, że się wygrzebać z tego praktycznie do dziś nie mogę - finansowo. Dla innej. Inną też rzucił, bo to nigdy nie popłaca tak kogoś odbijać. Ale przynajmniej mam tę satysfakcję, że wracać do mnie chciał zanim ją rzucił, bo jakoś go otrzeźwiło w penym momencie. Ale ja nie chciałam, więc rozumiem, że był z nią, bo ze mną już nie mógł. I ma za swoje, na swoje zresztą życzenie. Pieprzony złodziej.
Teraz jestem w związku i póki co nikt nikogo nie rzuca.
mrt pisze:jakoś go otrzeźwiło w penym momencie
co to był za moment (czasowo) i co mu odbiło, że mu się na z powrotem odwróciło?
Nie rzuciłam nikogo dla innego, ale wizja innej osoby jako człowieka (nie tylko faceta) zamazała szarością mój związek, jeszcze dobitniej uświadomiła pewne rzeczy i może miała jakiś wpływ na decyzję. Jednak to była kropka nad 'i'. Potem z tym kimś nie byłam.
Mnie też nie rzucono dla innej, co nie przeszkadzało po rostaniu z marszu mieć następną.
A ja mogę powiedzieć, że moja była podjęła ostateczną decyzję o rozstaniu po tym jak pewien facet zawrócił jej w głowie. Teraz jest z nim, ale ja mimo wszystko nie nazwę tego "porzuceniem mnie dla innego", bo do końca nie mam pewności jak dokładnie było. Mimo tego uczucie to niezbyt miłe, gdy pewne sprawy wychodzą na jaw dopiero po paru miesięcach od rozstania.
Rok po rzuceniu. A odwróciło mu się, a raczej przywróciło, chyba dlatego, że po prostu minął mu etap zakochania w tej innej. Jak to moja mama mówi - człowiek zawsze wymienia na to samo. Po jakimś czasie okazuje się, że tak naprawdę wszyscy/ wszystkie tacy/ takie sami/ same.gracja pisze:co to był za moment (czasowo) i co mu odbiło, że mu się na z powrotem odwróciło?
Bałaganu sobie w życiu narobił tym rozstaniem. Nie tylko mi, mojej i swojej rodzinie - sobie też. Zauważył, jak wielki to bałagan, dopiero wtedy, kiedy mu palma przestała walić na mózg z powodu zakochania. Tyle że wczesniej za radykalne kroki podjął, żeby to było do odkręcenia. Gdyby to był normalny romans - przeżyłabym. Ale on wprawił w ruch całą machinę, którtej naprawdę nie chciało mi się puszczać po roku w drugim kierunku. Poza tym odzwyczaiłam się od niego, był dla mnie jak kolega, którego nie widziałam kilka lat od liceum. Absolutnie zerowe emocje.
Na tym wszystkim to ja wygrałam, on sobie pogorszył i ma tego świadomość. I żyje w przekonaniu, że przed nim tylko gorzej niż było. Choć ja mu źle nie życzę. Niczego mu nie życzę - ani źle, ani dobrze. Lata mnie to zupełnie
sami pisze:Czy będąc z kimś w związku zdarzyło się Wam rzucić partnera/partnerkę dla kogoś innego?
dla innego nie, ale dla mysli, ze moge byc teraz z kims innym, kims kto by mnie szanował. taka mysl przesadziła o rozstaniu
sami pisze:A może to Was dla kogoś zostawiono?
jeden mnie zostawił i poszedł w piz.du z moja wtery przyjaciółka
sami pisze:Czy będąc z kimś w związku zdarzyło się Wam rzucić partnera/partnerkę dla kogoś innego? A może to Was dla kogoś zostawiono? CZy też to Was nigdy nie spotkało i nie dotyczy?
Nie zdarzylo, nie zostawiono, nie spotkalo i nie dotyczy.
![:] :]](./images/smilies/krzywy.gif)
'nie mow mi, ze malo jeszcze wiem
ze nie mam prawa byc jaka chce'
ze nie mam prawa byc jaka chce'
Ja nie rzucilem dla innej ale nie powiem ze tego nigdy nie zrobie bo nie wiem
A czy mnie rzucono dla innego?
Nie, przynajmniej tak mi mowiono
hyhy
Swoja droga zastanawiam sie jakie to ma znaczenie?
Mysle ze jesli ktos rzuca dla kogos innego to jest niedojrzaly do zwiazku tak naprawde, bo trzeba liczyc sie przede wszystkim z ta osoba z ktora sie jest lub bylo i sie ja szanowalo.
Nie rob drugiemu co Tobie nie mile.
Zapiszcie to wszyscy w ramke o wiele latwiej sie zyje:)
A czy mnie rzucono dla innego?
Swoja droga zastanawiam sie jakie to ma znaczenie?
Mysle ze jesli ktos rzuca dla kogos innego to jest niedojrzaly do zwiazku tak naprawde, bo trzeba liczyc sie przede wszystkim z ta osoba z ktora sie jest lub bylo i sie ja szanowalo.
Nie rob drugiemu co Tobie nie mile.
Zapiszcie to wszyscy w ramke o wiele latwiej sie zyje:)
"Jest taka cierpienia granica, za ktora sie usmiech pogodny zaczyna...Hyhy "
hyhy e(L)o
hyhy e(L)o
zostawil mnie, ale ciezko powiedziec, czy dla innej czy nie.
jak sam przyznal, w pewnym momencie to niby 'wygaslo' i ze nawet kolezanki z pracy (wszystkie poza jedna nota bene w zwiazkach/malzenstwach) mu sie snily, pociagaly go kazda po kolei, jakie widzial na ulicy, a ja juz w ogole, wcale a wcale.
oczywiscie przez ponad dwa tygodnie, albo i wiecej musialam sie dopytywac, przyjezdzac, starac zeby w ogole mi cos powiedzial, bo wykrecal sie praca, szkola, zmeczeniem etc.
ale w mezczyznach da sie czytac jak w otwartej ksiedze, w wiekszosci przynajmniej. jak i w tym.
bolalo, ale bardziej bolala ta niepewnosc, ten czas kiedy ja myslalam o nim, a jak sie dowiedzialam Pan Moja Druga Polowa o innych.
bal sie nawet spotkac, napisal mi to, taki byl smutny i przerazony.
jak sam stwierdzil 'jestem jeszcze gowniarzem ktory nie dorosl do zwiazku, przepraszam'
trudno, trudno. mial przede mna z 9 czy 10 takich przygod, kazda konczyla sie tak, ze to dziewczyna go rzucala, a on strasznie cierpial.
do tej pory sie zastanawiam, jak moglam byc z nim pomimo tego, ze traktowal mnie jak gline, ktora chcial sobie ulepic. schudnij (jeszcze jak sie tlumaczyl! ze niby od kiedy mial 14 lat ogladal na stronach pornograficznych okreslony typ wrecz anorektycznych kobiet i ze on nic na to nie poradzi ze tylko takie go pociagaja, co nie przeszkadzalo mu powtarzac, ze niby jestem taka wspaniala), zaloz jasne, pastelowe ubrania, te twoje lydki sa takie... no i te klotnie o to, ze niby wszystkie gazety klamia, wszedzie po prostu spisek... wtedy sie smialam wprost. ech, ech.
wrr. takze zapewne zostalam rzucona dla idealu - wysnionego idealu, ktorego pewnie nie spotka, ale czego mu zycze. na razie zajmuje sie niby-to-niewinnym-obsciskiwaniem kolezanek z pracy wlasnie, dla ktorych to sa tylko zarty, a dla niego to przezycie seksualne. ech, powodzenia, Sloneczko, powodzenia ;]
normalnie po napisaniu tego posta przezylam katharsis ;] <browar>
jak sam przyznal, w pewnym momencie to niby 'wygaslo' i ze nawet kolezanki z pracy (wszystkie poza jedna nota bene w zwiazkach/malzenstwach) mu sie snily, pociagaly go kazda po kolei, jakie widzial na ulicy, a ja juz w ogole, wcale a wcale.
oczywiscie przez ponad dwa tygodnie, albo i wiecej musialam sie dopytywac, przyjezdzac, starac zeby w ogole mi cos powiedzial, bo wykrecal sie praca, szkola, zmeczeniem etc.
ale w mezczyznach da sie czytac jak w otwartej ksiedze, w wiekszosci przynajmniej. jak i w tym.
bolalo, ale bardziej bolala ta niepewnosc, ten czas kiedy ja myslalam o nim, a jak sie dowiedzialam Pan Moja Druga Polowa o innych.
bal sie nawet spotkac, napisal mi to, taki byl smutny i przerazony.
jak sam stwierdzil 'jestem jeszcze gowniarzem ktory nie dorosl do zwiazku, przepraszam'
trudno, trudno. mial przede mna z 9 czy 10 takich przygod, kazda konczyla sie tak, ze to dziewczyna go rzucala, a on strasznie cierpial.
do tej pory sie zastanawiam, jak moglam byc z nim pomimo tego, ze traktowal mnie jak gline, ktora chcial sobie ulepic. schudnij (jeszcze jak sie tlumaczyl! ze niby od kiedy mial 14 lat ogladal na stronach pornograficznych okreslony typ wrecz anorektycznych kobiet i ze on nic na to nie poradzi ze tylko takie go pociagaja, co nie przeszkadzalo mu powtarzac, ze niby jestem taka wspaniala), zaloz jasne, pastelowe ubrania, te twoje lydki sa takie... no i te klotnie o to, ze niby wszystkie gazety klamia, wszedzie po prostu spisek... wtedy sie smialam wprost. ech, ech.
wrr. takze zapewne zostalam rzucona dla idealu - wysnionego idealu, ktorego pewnie nie spotka, ale czego mu zycze. na razie zajmuje sie niby-to-niewinnym-obsciskiwaniem kolezanek z pracy wlasnie, dla ktorych to sa tylko zarty, a dla niego to przezycie seksualne. ech, powodzenia, Sloneczko, powodzenia ;]
normalnie po napisaniu tego posta przezylam katharsis ;] <browar>
Hyhy pisze:Ja nie rzucilem dla innej ale nie powiem ze tego nigdy nie zrobie bo nie wiem
Hyhy pisze: jesli ktos rzuca dla kogos innego to jest niedojrzaly do zwiazku tak naprawde, bo trzeba liczyc sie przede wszystkim z ta osoba z ktora sie jest lub bylo i sie ja szanowalo.

Dziwią mnie ludki, które mówią "kocham", "jesteś piękny/na" itp. a gdy dochodzi do rozstania zaprzeczają temu. to a`propos chłopaka KAROLI

- ksiezycowka
- Weteran
- Posty: 12688
- Rejestracja: 13 paź 2004, 13:17
- Skąd: Wawa
- Płeć:
qbass17 pisze:Dziwią mnie ludki, które mówią "kocham", "jesteś piękny/na" itp. a gdy dochodzi do rozstania zaprzeczają temu. to a`propos chłopaka KAROLI
No popatrz, mnie też. Moja cos tam pieprzyła, ze kochała a później nie, i znowu tak ...
Nawet słuchac tego mi sie nie chciało.
Ja bym sie juz zdacydował. TAK lub NIE, i miałbym odwage to w oczy powiedzieć

Prawdę trzeba wyrażac prostymi słowami.
Właściwie nie wiem czy to powód do dumy, ale dla mojego obecnego chłopaka (jestem już z nim 1,5 roku) zostawiłam poprzedniego (z którym byłam prawie 4 lata).
Przyznam,że było to trudne ale nie chciałam się dłużej uszukiwać ani tym bardziej jego. Poznałam kogoś innego i wszystko. I tak chciałam zakończyć tamten związek a poznanie mojej obecnej połówki tylko to ułatwiło i przyspieszyło.

Przyznam,że było to trudne ale nie chciałam się dłużej uszukiwać ani tym bardziej jego. Poznałam kogoś innego i wszystko. I tak chciałam zakończyć tamten związek a poznanie mojej obecnej połówki tylko to ułatwiło i przyspieszyło.

...odpowiedzi szukaj..czasu jest tak wiele...
Tez tak mialam. Tyle ze ten poprzedni zwiazek i tak byl dosyc krotki, luzny i juz sie sypal. Nie widzielismy sie chyba ponad miesiac, rozmowy coraz bardziej na sile. I przypadkiem, zupelnym, zeszlam sie z moim. Zadne z nas sie tego nie spodziewalo. Niezbadane sa koleje losu_Asica_ pisze:Poznałam kogoś innego i wszystko. I tak chciałam zakończyć tamten związek a poznanie mojej obecnej połówki tylko to ułatwiło i przyspieszyło.
![:] :]](./images/smilies/krzywy.gif)
Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 269 gości