Imperator pisze:Gdybym miał do wyboru pracę za 2000 zł, w której nic ciekawego nie robię, tylko się opier*dalam, to wybiorę taką za 700 nawet, byle iść jakoś do przodu. (Zresztą, podobną właśnie mam )
Że tak spytam z ciekawości: kto Cię utrzymuje? Panienka czy rodzice? Bo sorry, ale za 700 zł przeżyć się nie da.
A tak p[oza tym to oglądałam niedawno program w telewizji, który mi jedno uświadomił: karierę łatwiej zrobić panienkom, którym znudziło się siedzenie w domu. bo albo potwornie się nudziły, że mąż taki jakiś obcy, bo tyra, albo ktoś im wygarnął, że pasożytują na facecie. I wtedy one, bez ciśnienia, bo i tak mają zaplecze, spokojnie mogą sobie się realizować. To jest jeden gatunek.
Drugi to taki, który stawia wszystko na jedną kartę, ale w sensie dosłownym - jak nie wyjdzie, to zdechnę z głodu. Bo nie mam zaplecza. Dotyczy to wolnych zawodów, artystów, a nie tyrania dla kogoś.
Trzeci - to normalne kobiety. Chcą mieć dom, rodzinę, zaplecza nie mają, ale ani kasa dla nich ważna, ani pasja. Chcą żyć normalnie. I wszędzie mają szansę, by tak żyć - od godz. do godz., tylko u nas jest dziwnie: jak dopadną, to wykorzystają do cna, wszystko wyduszą, pełne zaangażowanie. Po co? Czy żeby na poczcie pracować, to trzeba być w pełni zaangażowanym? Po cholerę? Robota i do domu! I po wypłatę.
Nie rozumiem innego typu osób - po co tyrają na kogoś albo pod czyimś szyldem, skoro nie są artystami? To trzeba mieć coś z garem nie tak. Chyba że dla kasy - wtedy rozumiem. Ale to nie w jakichś małych firmach, bo płacą straszliwie mało, a już na pewno wyżej dwójki się nie podskoczy.
Przypomina mi się koleżanka mojej mamy - poszła pracować z dziećmi, do szkoły. Bo jej się w głowie pieprzyło. Nie powiem, naprawiło jej się - przerzuciła zainteresowania z romansów na boku na doktoraty. A jej mąż wziął sobie skromną nauczycielkę z Gdańska
Ja chcę już do domu
Półtora miesiąca byłam bez pracy, poprzednią rzuciłam, bo to do cholery było niepodobne. Zarobki marne, bo panowała właśnie filozofia pt. "Robimy fajne rzeczy, więc lepiej za mniej" - typowe manipulowanie pracownikami. Nie, nie lepiej! Jak rzuciłam, przewartościowałam sobie wszystko w głowie. I stwierdziłam, że za tyle, co piszecie, to mi się nie chce z łóżka wstawać. Najwyżej zdechnę z głodu. Dopiero wtedy wpadło to, co trzeba
Jak się sam człowiek nie będzie szanował, to go nie docenią. Dziwię się, że za 700 zł ktoś w ogóle pracuje. A najbardziej mnie rozwala, jak ktoś mówi, że kasa jest nieważna. Chowana pod kloszem też tak myślałam. I jak ktos jest sam, to pewnie, że nieważna. Jak się jest z kimś, to ważna jest i nikt mi nie powie, że nie. Ja już żreć nie miałam czego w życiu. A sponsora spuściłam na drzewo. Bo miłość zwyciężyła! A co!