Pamiętam, jak zaczęłam chodzić do liceum, a tam lekcje zaczynały się od 7:40. Żeby dojechać w miarę wcześnie, zdążyć przed tłumami w szatni, wyjeżdżałam z domu ok. 6:45. Na początku to całą drogę w autobusie do szkoły spałam. W ciągu dnia bywało tak, że musiałam się przespać, bo nawet nie mogłam przytomnie spojrzeć do książki, chodziłam spać z kurami o 20.
Jak już się przyzwyczaiłam, to było ok.
Teraz nie mam problemów z zasypianiem, nawet w miejscach "obcych" (o dziwo, bo kiedyś nie mogłam normalnie zasnąć poza domem).
Jednak jest jedna sytuacja, kiedy za cholerę nie mogę zasnąć i ciągle sie przebudzam. Jak śpię z facetem przytulona. Ooo matko, wtedy to masakra ze spaniem. Najlepiej się śpi odwróconym na boku, najlepiej tyłem. Wtedy nic nie rozprasza.