Joasia pisze:Mi szkoda kwiatków do wiązanki bo je pewnie obskubię z nerwów
Moze troche offtopicowo, ale sobie pozwole... Czym sie denerwowac, nie rozumiem?
U kosmetyczki w dzien slubu babka, ktora mi robila paznokcie opowiadala o wlasnym slubie, ze taka zestresowana byla, ze malo co a by do slubu w ogole nie doszlo, bo takie miala nerwy. Dziewczyny sie faszeruja jakimis srodkami na uspokojenie, mdleja, panikuja.
O co chodzi?
W dzien slubu bylam idealnie spokojna, zadnej paniki. Jedynie chwilke nerw mialam przy podchodzeniu do oltarza, balam sie, ze sie wywale. Ale poza tym... cisza, spokoj, na zdenerwowanie to jest czas wczesniej jak sie w ogole decyduje czy slub ma byc.
A dzien slubu? W koncu jak sie podjelo dojrzala decyzje, wychodzi sie za tego wybranego, a nie pierwszego lepszego fagasa z ulicy.
Owszem jakas tam trema przed publicznym wystapieniem, ale po co panika?
Slyszalam opinie, ze to stres, bo nie wiadomo co ma sie robic. A przeciez od tego jest ksiadz/urzednik zeby powiedzial - "wezcie sie za rece, stancie tak, pocalujcie sie etc."
Wszystkim radze naprawde wyluzowac, bo moza sobie niepotrzebnie zepsuc piekna chwile