Chwalę się - jestem mamą
Moderatorzy: ksiezycowka, modTeam
Chwalę się - jestem mamą
Hej wszystkim!
Założyłam nowy wątek, bo nie chciałam odpowiadać w innych nie na temat. Jeszcze by mnie Maverick wykurzył :okulary2:
Mam córeczkę od 9 dni, już w święta byliśmy wszyscy razem (dokładnie tak, jak to przewidziałam). Po burzliwych dyskusjach wybraliśmy imię: Joanna Elzbieta. A ja i tak nazywam ja Emilką
Podczs porodu najbardziej poszkodowany został... lekarz. Dostał porządnego kopa - ale to jego wina - pchał paluchy gdzie nie trzeba :027: Potem mąż latał do niego z przeprosinami
No, to na tyle rewelacji. Witam Was wiosennie, choć pewnie już tak często jak kiedyś pisać nie będę.
Założyłam nowy wątek, bo nie chciałam odpowiadać w innych nie na temat. Jeszcze by mnie Maverick wykurzył :okulary2:
Mam córeczkę od 9 dni, już w święta byliśmy wszyscy razem (dokładnie tak, jak to przewidziałam). Po burzliwych dyskusjach wybraliśmy imię: Joanna Elzbieta. A ja i tak nazywam ja Emilką
Podczs porodu najbardziej poszkodowany został... lekarz. Dostał porządnego kopa - ale to jego wina - pchał paluchy gdzie nie trzeba :027: Potem mąż latał do niego z przeprosinami
No, to na tyle rewelacji. Witam Was wiosennie, choć pewnie już tak często jak kiedyś pisać nie będę.
Gratulacje Sue! To wspaniała nowinaka!:) Wczoraj byłam u mojej ciotki ktora urodziła 2 bliznkaczki, byly sliczniutkie, Twoja również pewnie jest piekna!
Jeszcze raz Gratulacje!!
Jeszcze raz Gratulacje!!
What can you see
on the horizon?
Why do the white gulls call?
Across the sea
a pale moon rises
The ships have come to carry you home.
on the horizon?
Why do the white gulls call?
Across the sea
a pale moon rises
The ships have come to carry you home.
Dziękuję Wam pięknie
Chodze uchachana od ucha do ucha.
No niestety, rodzinka przegłosowała imię
Mariuszu, nie mąż kopnął lekarza, tylko ja - wkurzył mnie, bo chciał mnie badać drugi raz pod rząd, a strasznie mnie bolało Mąż był bardziej przerażony ode mnie, ale spisał się dzielnie - nie zemdlał ani nic takiego.
Chodze uchachana od ucha do ucha.
No niestety, rodzinka przegłosowała imię
Mariuszu, nie mąż kopnął lekarza, tylko ja - wkurzył mnie, bo chciał mnie badać drugi raz pod rząd, a strasznie mnie bolało Mąż był bardziej przerażony ode mnie, ale spisał się dzielnie - nie zemdlał ani nic takiego.
GRATULACJE Troche śmiać mi sie chce , Sue twarda w zawsze w swoejej postawie a tu nie mamy Emilki tylko Joanne Elżbiete hihi Rób od razu drugie fajnie jest mieć rodzeństwo z rokiem roznicy Pomysl ze nie bedziesz musiala ciuszkow dwa razy kupowac bo z jednego zaraz bedzie na drugie , a w pozniejszym czasie beda dziedziczyc ksiazki Nie zebym namawial
Hej,
No, niestety. Zostałam przegłosowana w demokratycznych wyborach rodzinnych Muszę pogodzić się z przegraną w walce o imię.
Wywoływania porodu przez seks też nie było , sam się zaczął. Oczywiście przed terminem, tak jak się spodziewałam. Byliśmy u rodziców męża (spedziłam u nich ponad miesiąc - dlatego mnie nie było na forum). Tam, wiecie, świeże powietrze, gospodarstwo rolne, piekna wieś. Do szpitala od 14 do 17 min jazdy samochodem (wszystko mieliśmy wyliczone ).
Zaczęło się tak koło 22:00, kładliśmy się spać gdy poczułam pierwsze skurcze. Tzn, pierwsze były jakies 10 dni wczesniej, ale jak się okazało - fałszywy alarm. Teraz pomyślałam dokładnie to samo. Nie bolało za bardzo, więc udało mi się usnąć. Obudziłam się koło 12:00 i już nie mogłam spać. Włożyłam słuchawki na uszy i chodziłam sobie po domku. Nie bolało tak bardzo. czułam coś jakby dość mocny ból miesiączkowy, ale taki jeszcze do wytrzymania (dziewczyny wiedza o czym piszę). Usnąć nie mogłam, bo ból zbyt silny, ale nie zapowiadało nic jeszcze porodu. Nie wiedziałam za bardzo co mam robić. Środek nocy, a ja łażę po domu... No więc postanowiłam coś ze sobą zrobić, czymś się zająć by nie myśleć o bólu. Zeszłam na dół i zaczęłam szorować kuchnię . Umyłam wszystko co się dało (oprócz lampy górnej i sufitu:)). Kiedy skonczyłam, było mocno po 3:00.
No więc postanowiłam się wykąpać. jak tylko wlazłam do wanny z ciepłą wodą, odeszły mi wody i skurcze zaczeły być tak silne, że nie mogłam już sama wygramolić się. Rozdarłam się na cały dom, mąż po chwili mnie wyciągał i ubierał... w swoja wielgachną starą bluzę z ogromniastym kapturem i liściem marihuany na przodzie (akurat się wisiała na sznurku w łazience). Chciał mnie chyba tak wysłać do szpitala w samej tylko bluzie i z gołym tyłkiem, ale na szczęście obok wisiały moje ogrodniczki. Potem niewiele pamiętam, bo dosłownie mdlałam z bólu, czułam tylko jak mąż i tesciowa ciągneli mnie do samochodu.
Kiedy dojechaliśmy do szpitala, wszystko przeszło. Cała akcja ustała. Nie bolało, nic się nie działo. Okazało się, że odeszło tylko część wód płodowych i jeszcze to dłuuugo potrwa. Mieliśmy opłacony poród rodzinny ze wszystkimi bajerami. Nie miałam jednak najmniejszej ochoty ćwiczyć na worku saco, przy drabinkach, ani na niczym innym. Było mi cholernie zimno i chciało mi się spać. Leżałam tak sobie opatulana we wszystko co się dało, a i tak trzesłam się z zimna - sama nie wiem czemu bylo mi tak zimno (sale były dobrze ogrzane). I wtedy przyszedł lekarz i kazał mi się rozebrać, a ja w płacz - za nic nie chciałam zdjąć z siebie tego wszystkiego, już było mi tak błogo, już bym usnęła... i wtedy poczułam, że mi mokro - reszta wód odeszła i teoretycznie poród był w toku, ale ja nie czułam zadnych skurczy. Tylko nagle mogłam swobodnie i lzej oddychać (dziecko nie uciskało już przepony). Niestety, musiałam to wszystko z siebie zrzucić. Oj, strasznie im się namarudziłam... Podali mi oksytocyne na wywołanie skurczy i się zaczeło. Na szczęscie mogłam chodzić, poszłam jeszcze pod prysznic, włączyliśmy sobie telewizor, jak mnie bardzo bolało, to wbijałam męzowi pazury w rękę... - znosił te tortury dość dobrze. O 6:00 była zmiana dyżuru, przyszedł nowy lekarz, którego nie znałam. Chciał mnie zbadać dosłownie 2 min po poprzednim i dostał kopniaka w brzuch. Ale to jego wina - powiedział, że chce mi zrobić masaż szyjki macicy, a przed chwilą robiła mi go położna (to chyba jest najgorsze w całym porodzie - najbardziej nieprzyjemne i bolesne), więc dostał kopa w brzuch aż go odrzuciło i skręciło. :560: Potem mąż go przepraszał. Na koniec dostałam znieczulenie ZO i sama końcówka juz tak nie bolała. Nawet musze powiedzieć, że to był najmilszy moment porodu, a trwał jakieś 5 min. Już urodzeniu małej (godz. 8:20) i uściskaniu jej przez nas, lekarz podszedł do mnie i ze śmiechem stwierdził, że mi się odwdzięczy za tego kopa - dostałam pięścią w brzuch. ale sadyzm, nie;)? - to po to by wyleciało łożysko... i dosłownie wyleciało. Mąż był tak prostu zszokowany i przerażony, że nie rozumiał jak my się możemy z tego śmiać.
Po wszystkim Joasia wyladowała jeszcze na chwilę w naszych ramionach :562: , pielęgniarka cyknęła zdjęcie, mąż poszedł z nią (Joasią - nie pielęgniarką ) na mycie, ważenie itd, a "kopnięty" lekarz zaczął mnie szyć (trochę pękłam). Zapytał, czy chcę być znowu dziewicą, bo już miał kiedyś takie zamówienie, ale podziekowałam za tę dodatkową usługę. Dwa dni później byłysmy w domku:).
Acha. Trzy godziny po porodzie już sobie biegałam po szpitalu lekka jak skowronek (autentycznie czułam się lekka), podczas gdy panie po cesarce lezały plackiem obolałe z raną w brzuchu - naturanie jednak lepiej:)
No, niestety. Zostałam przegłosowana w demokratycznych wyborach rodzinnych Muszę pogodzić się z przegraną w walce o imię.
Wywoływania porodu przez seks też nie było , sam się zaczął. Oczywiście przed terminem, tak jak się spodziewałam. Byliśmy u rodziców męża (spedziłam u nich ponad miesiąc - dlatego mnie nie było na forum). Tam, wiecie, świeże powietrze, gospodarstwo rolne, piekna wieś. Do szpitala od 14 do 17 min jazdy samochodem (wszystko mieliśmy wyliczone ).
Zaczęło się tak koło 22:00, kładliśmy się spać gdy poczułam pierwsze skurcze. Tzn, pierwsze były jakies 10 dni wczesniej, ale jak się okazało - fałszywy alarm. Teraz pomyślałam dokładnie to samo. Nie bolało za bardzo, więc udało mi się usnąć. Obudziłam się koło 12:00 i już nie mogłam spać. Włożyłam słuchawki na uszy i chodziłam sobie po domku. Nie bolało tak bardzo. czułam coś jakby dość mocny ból miesiączkowy, ale taki jeszcze do wytrzymania (dziewczyny wiedza o czym piszę). Usnąć nie mogłam, bo ból zbyt silny, ale nie zapowiadało nic jeszcze porodu. Nie wiedziałam za bardzo co mam robić. Środek nocy, a ja łażę po domu... No więc postanowiłam coś ze sobą zrobić, czymś się zająć by nie myśleć o bólu. Zeszłam na dół i zaczęłam szorować kuchnię . Umyłam wszystko co się dało (oprócz lampy górnej i sufitu:)). Kiedy skonczyłam, było mocno po 3:00.
No więc postanowiłam się wykąpać. jak tylko wlazłam do wanny z ciepłą wodą, odeszły mi wody i skurcze zaczeły być tak silne, że nie mogłam już sama wygramolić się. Rozdarłam się na cały dom, mąż po chwili mnie wyciągał i ubierał... w swoja wielgachną starą bluzę z ogromniastym kapturem i liściem marihuany na przodzie (akurat się wisiała na sznurku w łazience). Chciał mnie chyba tak wysłać do szpitala w samej tylko bluzie i z gołym tyłkiem, ale na szczęście obok wisiały moje ogrodniczki. Potem niewiele pamiętam, bo dosłownie mdlałam z bólu, czułam tylko jak mąż i tesciowa ciągneli mnie do samochodu.
Kiedy dojechaliśmy do szpitala, wszystko przeszło. Cała akcja ustała. Nie bolało, nic się nie działo. Okazało się, że odeszło tylko część wód płodowych i jeszcze to dłuuugo potrwa. Mieliśmy opłacony poród rodzinny ze wszystkimi bajerami. Nie miałam jednak najmniejszej ochoty ćwiczyć na worku saco, przy drabinkach, ani na niczym innym. Było mi cholernie zimno i chciało mi się spać. Leżałam tak sobie opatulana we wszystko co się dało, a i tak trzesłam się z zimna - sama nie wiem czemu bylo mi tak zimno (sale były dobrze ogrzane). I wtedy przyszedł lekarz i kazał mi się rozebrać, a ja w płacz - za nic nie chciałam zdjąć z siebie tego wszystkiego, już było mi tak błogo, już bym usnęła... i wtedy poczułam, że mi mokro - reszta wód odeszła i teoretycznie poród był w toku, ale ja nie czułam zadnych skurczy. Tylko nagle mogłam swobodnie i lzej oddychać (dziecko nie uciskało już przepony). Niestety, musiałam to wszystko z siebie zrzucić. Oj, strasznie im się namarudziłam... Podali mi oksytocyne na wywołanie skurczy i się zaczeło. Na szczęscie mogłam chodzić, poszłam jeszcze pod prysznic, włączyliśmy sobie telewizor, jak mnie bardzo bolało, to wbijałam męzowi pazury w rękę... - znosił te tortury dość dobrze. O 6:00 była zmiana dyżuru, przyszedł nowy lekarz, którego nie znałam. Chciał mnie zbadać dosłownie 2 min po poprzednim i dostał kopniaka w brzuch. Ale to jego wina - powiedział, że chce mi zrobić masaż szyjki macicy, a przed chwilą robiła mi go położna (to chyba jest najgorsze w całym porodzie - najbardziej nieprzyjemne i bolesne), więc dostał kopa w brzuch aż go odrzuciło i skręciło. :560: Potem mąż go przepraszał. Na koniec dostałam znieczulenie ZO i sama końcówka juz tak nie bolała. Nawet musze powiedzieć, że to był najmilszy moment porodu, a trwał jakieś 5 min. Już urodzeniu małej (godz. 8:20) i uściskaniu jej przez nas, lekarz podszedł do mnie i ze śmiechem stwierdził, że mi się odwdzięczy za tego kopa - dostałam pięścią w brzuch. ale sadyzm, nie;)? - to po to by wyleciało łożysko... i dosłownie wyleciało. Mąż był tak prostu zszokowany i przerażony, że nie rozumiał jak my się możemy z tego śmiać.
Po wszystkim Joasia wyladowała jeszcze na chwilę w naszych ramionach :562: , pielęgniarka cyknęła zdjęcie, mąż poszedł z nią (Joasią - nie pielęgniarką ) na mycie, ważenie itd, a "kopnięty" lekarz zaczął mnie szyć (trochę pękłam). Zapytał, czy chcę być znowu dziewicą, bo już miał kiedyś takie zamówienie, ale podziekowałam za tę dodatkową usługę. Dwa dni później byłysmy w domku:).
Acha. Trzy godziny po porodzie już sobie biegałam po szpitalu lekka jak skowronek (autentycznie czułam się lekka), podczas gdy panie po cesarce lezały plackiem obolałe z raną w brzuchu - naturanie jednak lepiej:)
cożza wyczerpujący opis dziekujemy Ci za to
miło poczytac.
Widze ze poród u Ciebie wywołał sie podobnie jak u mojej mamy tylko ze ona nie szorowała kuchni a zaczela prac dywany tez jak szla sie myc to sie zaczelo.
Powiedz jeszcze tylko naprawde nie bolało jak główka wychodziła? przeciez to jest ogromne!
miło poczytac.
Widze ze poród u Ciebie wywołał sie podobnie jak u mojej mamy tylko ze ona nie szorowała kuchni a zaczela prac dywany tez jak szla sie myc to sie zaczelo.
Powiedz jeszcze tylko naprawde nie bolało jak główka wychodziła? przeciez to jest ogromne!
Dziękuję Wam, jesteście kochani.
Mnie tez przerażało. Nie martw się, poród da się przeżyć i wcale nie jest tak tragicznie. Boli, bo boli, ale podobno szybko się ten ból zapomina. Podobno - bo mnie dalej tkwi mocno w pamięci. Wierzę, jednak, że rok - dwa i zapomnę zupełnie. Inaczej kobiety nie miałyby nigdy więcej niż jedno dziecko.
wlasnie to mnie wszytsko przeraza w porodzie, to ze lekarze naciskaja na brzuch i lozysko wypada, to ze kobieta peka. jak o tym mylse ciary mam. panicznie sie tego wszystkiego boje, i ten bol. chyba zaadoptuje
Mnie tez przerażało. Nie martw się, poród da się przeżyć i wcale nie jest tak tragicznie. Boli, bo boli, ale podobno szybko się ten ból zapomina. Podobno - bo mnie dalej tkwi mocno w pamięci. Wierzę, jednak, że rok - dwa i zapomnę zupełnie. Inaczej kobiety nie miałyby nigdy więcej niż jedno dziecko.
Sue! GRATULACJE!!! Wprawdzie spóźnione, ale długo mnie tu nie było. Jesteś dzielna kobitka! I tak trzymać! Tylko teraz duuużo śpij i dbaj o siebie!!! Ja byłam "silna", dzielna i nadrabiałam czas, kiedy mój synek spał, aż w końcu padłam na nos i lekko osłabiłam zdrówko! Ale myślę już o drugim dzieciątku:) Faktycznie, dziewczyny, ten ból szybko idzie w niepamięć.
Wróć do „Wszystkie inne tematy”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Agnieszka i 207 gości