"W oliwkowym chruśniaku"
Jako kraj nasz wielki i szeroki,
bez żenady wyciągam największe wywłoki;
ze słoika, bo w polsce oliwki nie rosną,
w tym kraju gdzie wiosna pachnie ino sosną.
Wyciagam te nędzne greckie ulęgałki,
na stół - nabijam na zapałki,
robie koreczki na dziesiejszą wieczerze,
czy ktos ich spróbuję - nie wierzę.
Przyssałem sie do słoika z oliwkami,
jak to mam w zwyaczaju robić z kiszonymi ogórkami,
i odór oliwek zawładnął zmysłami,
tak że padłem jak rażony - między krzesełkami.
I podnoszę się z ziemii ospale,
ręka szuka stołu, dryfuje ociężale,
wspinam sie na stół i wiem, że nim ochłonę
wbiją sie w me palce zapałki zaostrzone.
W końcu sie podnoszę, choć sie słaniam,
bezwstydny widok nagiej oliwki zasłaniam;
by nie gorszyć tymże marnym widokiem,
gawiedzi co tłumnie zagląda do okien.
Podnosze z podłogi brudną oliwkę,
bo myśle że czas zakończyć te nudną rozgrywkę,
dokładnie ją myję w zimnej wodzie,
choć wiem że już nie pomogę jej nędznej urodzie.
I pomny zapisów kuglarek wszelakich,
co w uzębieniu mają już braki,
a o oliwkach piszą, że sie rozpływają w ustach,
biorę do buzi i czuję że w środku pusta.
