Dzindzer pisze:pracocholik pisze:W telegraficznym skrócie - jak nazwać człowieka, który wierzy w Boga, lecz nie w instytucje kościoła?
Nie znam sie na nazewnictwie, ja nazwałabym go człowiekiem wierzacym, nie religijnym, ale wierzącym. By wierzyc nie potrzebne sa kościoły, ba nawet religie sa zbedne. Kazdy ma prawo do własnej wieary i własnego wyobrazenia boga
Podobnie myślę o sobie. Ciągle jednak zastanawiam się czy ktoś badał już przedstawione zjawisko (bo jestem pewien, że to nie tylko mój problem). Może socjologia czy religioznastwo nadało już ludziom o podobnych poglądach jakieś miano.
Dzindzer pisze:pracocholik pisze:Reasumując - z wyboru chciałbym ślubu kościelnego.
Tylko po co
Bo dla mnie ślub kościelny niesie za sobą to mistyczne coś... Nie chodzi mi tutaj o kościół, tylko o to że ślub jest zawarty przed Bogiem. Poza tym tradycja. Nie ustępowanie tym, którzy nie wyobrażają sobie bez tego życia, lecz potrzeba własna. Czuje się przywiązany do tradycji, choć wiem ile zła przez wieki uczynił kościół katolicki.
Dzindzer pisze:pracocholik pisze:2, czy po reformie 3 klasa szkoły podstawowej to moim zdaniem zdecydowanie za wcześnie na podjęcie samodzielnej, w pełni świadomej decyzji o chęci przynależności do kościoła.
Wtedy to juz dzieciak ma pozamiatane, na chrzcie go wpisali już
Zapytasz pewnie dlaczego chcę chrztu? Dlatego bo wierzę w Boga. I swoje dzieci (jeśli będę je miał) będę wychowywał w wierze w Boga, nie w kościół. Znaczy to ni mniej ni więcej tyle, że będą znały Biblię. A gdy będą w takim wieku, by móc dokonać świadomego wyboru nie będę przeciwstawiał się (i chciałbym by to zrobiły) by poznały inne religie. Niech same zadecydują o przynależności do tego, czy innego kościoła. A jeśli przesłanie innej religii będzie im bliższe, niech wierzą tak jak same tego wybiorą.
Dzindzer pisze:pracocholik pisze:Pożałujesz przed ślubem.
Niekoniecznie. wystarczy, ze wybranka będzie po bierzmowaniu. On może brać slub jako niekatolik
To są wszystko kwestie mało istotne. Jest wiele sposobów by je rozwiązać. Jednym z nich jest poddanie się całej ścieżce - bierzmowanie, nauki przedmałżeńskie itd. Żadnej z tych możliwości nie odrzucam. Nie wiem kiedy (i czy w ogóle) będę brał ślub, więc się nad tym po prostu nie zastanawiałem.
Dzindzer pisze:Zaq pisze:Ale wątpię abyś czuł się całkowicie komfortowo w obecnej sytuacji.
Tez watpie. Ja bym nie była z tym szcześliwa, czułabym sie jak hipokrytka
Dlaczego?
Dzindzer pisze:Maverick pisze:Wierze w Boga wiec z cala pewnoscia jestem chrzescijaninem.
Ci od islamu tez w boga wierza, a chrześcijaninem takiego nie nazwiesz
Ale czy ich Bóg jest tak bardzo inny od naszego? Czy mamy prawo twierdzić że gorszy? Może już czas, byśmy przestali oceniać, stopniować, a poświęcili więcej czasu by poznawać?
Dzindzer pisze:pracocholik pisze:Dlaczego my nie katolicy chcemy jednak ślubu kościelnego???
- bo jest ładny
- bo to taka tradycja
- bo rodzina naciska
- bo nasz partner/partnerka nalezy do KK
- bo biała suknie, masa kwiatów i stary kościół to marzenie z dzieciństwa
Wiele jest racji w tym co piszesz... Mi się marzy na ślub mały kościółek, gdzieś w górach. No i jeden z tych kapłanów, którzy w swoich działaniach kierują się Pismem Świętym.
Dzindzer pisze:lollirot pisze:Jest pełniej - po prostu
Mimo że upierałam się, że to nic nie zmienia, jeśli się aspekt duchowy ślubu kościelnego wykluczy [wykluczam], jeśli się mieszka, żyje razem - ja czuję różnicę. Mąż chyba nawet bardziej
Nie wiem, czy potrafię racjonalnie wyjaśnić, na czym ona polega.
Napiszesz cos więcej o tym
Może byc tu lub w temacie o slubach, jakis chyba był.
Bardzo poproszę tutaj
Leśny Dziadek pisze:pracocholik pisze:Czemu więc chodzi mi po głowie ślub kościelny? Z powodów "tradycyjnych"... Nie chcę odbierać (o ile będzie miała taką ochotę rzecz jasna!) swojej lepszej połowie sukni z welonem, całej tej ceremonii.
słuszna uwaga
Tyle tylko, że osobiście zacznę od cywilnego. Po prostu nie wydaje mi się rozsądne wywalanie już na początku takiej góry szmalu, by był kościelny z przytupem. Nie ma przebacz. Tak z rok, półtora. Ale nie od razu.
Jak wiele osób zauważa, nie jesteś wyjątkiem. Coraz więcej par decyduje się na taki krok z różnych powodów. Nie mam nic przeciwko, choć sam chciałbym brać tylko jeden - kościelny "z przytupem" jak go nazwałeś
Andrew pisze:Dzindzer pisze:pracocholik pisze:W telegraficznym skrócie - jak nazwać człowieka, który wierzy w Boga, lecz nie w instytucje kościoła?
Nie znam sie na nazewnictwie, ja nazwałabym go człowiekiem wierzacym, nie religijnym, ale wierzącym. By wierzyc nie potrzebne sa kościoły, ba nawet religie sa zbedne. Kazdy ma prawo do własnej wieary i własnego wyobrazenia boga
JA BYM SIE SKŁONIŁ DO TAKIEGO SAMEGO STWIERDZENIA
Czyli jest nas coraz więcej.
Andrew pisze:(...)Tez nie chodze do koscioła bo kazania jakie było mi dane słuchac w swoim czasie doprowadzały mnie czasem, a nader czesto wrecz do szału .Długo by pisac co z ust ksiezy sie słyszy ,a to przeciez nie czasy kiedy to jest zacmienie slonca , zas kler przedstawia to jako gniew Boży.
Ja nie chodzę głównie z innego powodu. Po prostu nie wierzę w kościół jako instytucję. Nie podoba mi się monopol na interpretację Pisma Świętego. Nie podoba mi się brak możliwości jakiejkolwiek dyskusji o doktrynie, naukach. Tu nie chodzi o to, że chciałbym coś na siłę zmieniać. Wystarczyłoby przedstawić argumenty popierające własne (kościoła katolickiego) zdanie. Twierdzenie bo tak i już to nie jest argument! Jeśli kościołowi zależało na tym by owieczki nie wnikały za głęboko to popełnił m.in. rękami jezuitów "drobny" błąd - szkoły
Andrew pisze:Kosciół uwazam za instytucje jak kazdą inna , ktora w sumie do niczego zlego nie namawia , ale jak by nie patrzec z wiernych czerpie kozysci materialne i to wcale nie małe , zas to kłóci sie z mym swiatopogladem, jak i tym jak to kosciół powinien robic .
Zobaczcie co sie dzieje na koledzie , ktora co roku przeciez wpuszczam do swego gniazda rodzinnego jak i wielu zapewne z Was . Tosz to szopka jak dla mnie i zbieranie haraczu .
Może i nie namawia... Ale nie prostuje też tego co powinna (np. problem o. Rydzyka, czy emerytowanego ostatnio Prałata Jankowskiego). O aspektach ekonomicznych wolałbym się nie wypowiadać, bo mógłbym mówić tu wiele, obawiam się jednak że mogłoby dojść do obrazy uczuć religijnych niektórych użytkowników forum.
Jeśli zaś chodzi o kolędę - mam to szczęście, że u nas w domu ksiądz z powodu rozległej parafii wizytuje co 2 lata. W tym roku powinna być "nasza kolej", jednak żadnych informacji nie było (pewnie zapowiadano jedynie podczas mszy). Szykowaliśmy się akurat na "rodzinną wycieczkę" do sądu, kiedy zadzwonił bramofon i zostaliśmy poinformowani przez ministranta, że za 10 minut przyjdzie do nas Ksiądz Proboszcz "po kolędzie". Niestety, żadne tłumaczenia nie pomogły, straszliwie uraziliśmy naszego Proboszcza tym, że sprawy doczesne tak błahe jak rozprawa sądowa są dla nas ważniejsze od kolędy, w wyniku czego "obiecał" nam, że więcej jego noga w naszym domu nie postanie...
Andrew pisze:Mysle tez , ze w katolicyzmie jest wiecej swoistych fantyków niz ludzi wierzacych , ale byc moze na tym polega religia / tu sie nie znam , bo sie nigdy nie zagłebiałem .
Moim zdaniem to nie prawda. Po prostu fanatycy, jak w każdej religii, nawet małą grupą są widoczni, gdyż po prostu o to dbają.
Andrew pisze:Leśny Dziadek pisze:Tyle tylko, że osobiście zacznę od cywilnego. Po prostu nie wydaje mi się rozsądne wywalanie już na początku takiej góry szmalu, by był kościelny z przytupem. Nie ma przebacz. Tak z rok, półtora. Ale nie od razu.
A Ty zas wszystko sprowadzasz do pieniadza ... mi juz rece opadaja <browar>
kiedys ci sie tym odbije
A mi się wydaje, że Ted ma różne powody... Nie o wszystkich chce jednak na forum pisać. Przyzwyczaił nas już trochę do tych tematów pieniężnych, więc wobec niechęci do przedstawiania innych przyczyn o pieniądzu mówi.
Andrew pisze:lollirot pisze:Nic nie musi, dlatego robi jak uważa
To popularne rozwiązanie, nie wiem, co się tak dziwisz.
No tak , ale popularne tez jest zycie na kociąłape , jednak to mu nie odpowiada - poza wszystkim , rozumiem , jednak sie dziwie , ale jak kto chce .
Choć życiu na kocią łape nie mówię nie, praktykowałem je nawet osobiście, potrafię zrozumieć ludzi, którzy chcą ślubu.
pani_minister pisze:pracocholik pisze:jak nazwać człowieka, który wierzy w Boga, lecz nie w instytucje kościoła?
Teistą.
W tym konkretnym przypadku - chrześcijańskim teistą.
Wiedziałem że jest jakieś "naukowe" określenie
pani_minister pisze:pracocholik pisze:Aż dziwie się, że człowiek tak wiekowy (w tym roku skończył 80 lat) nie dość że po dziś dzień zachował powołanie, to jeszcze ma tak nowoczesne spojrzenie na problemy dzisiejszego życia.
Tylko, co mnie z deczka martwi, to "nowoczesne spojrzenie", którego wielu oczekuje od Kościoła to najczęściej dopasowanie istniejącej instytucji do wygodnictwa wiernych, odstąpienie od zasad w imię merkantylnego sukcesu i sprzedania idei katolicyzmu jak największej ilości potencjalnych chętnych - a wiadomo, że im mniej wymagań i obostrzeń, tym chętnych będzie więcej. Czyli i związki niesakramentalne, i in vitro, i antykoncepcja, i wszelkie wynalazki typu "wierzący niepraktykujący" (a przynajmniej niezbyt często). I zostaje na rynku w takim przypadku jakiś wybór religiopodobny, którego istota dawno się rozmyła w chęci zadowolenia wszystkich. A "nowoczesne podejście" dość często godzi w same podstawy katolicyzmu - co nie przeszkadza mu być praktykowanym przez nie tylko wiernych, ale i pasterzy, w końcu wszyscy jesteśmy tylko ludźmi
Nie zrozumieliśmy się. Mówiąc o nowoczesnym podejściu miałem na myśli coś zupełnie innego. Pewnie po prostu źle się wyraziłem. Możesz mi wierzyć że ten duchowny to akurat dokładne przeciwieństwo tego co opisałaś. Ma za to jedną istotną cechę - szacunek do ludzi. A dzięki inteligencji, wiedzy i życiowemu doświadczeniu potrafi argumentować swoje poglądy, nie stroniąc przy tym od dyskusji. I moim zdaniem ma większe szanse kogoś do nich przekonać, niż ktoś kto mówi "tak jest bo my tak mówimy od 2000 lat".
pani_minister pisze:pracocholik pisze:I moim zdaniem nie jest to nic negatywnego, o ile wszyscy podejdą do tego mądrze, bez fanatyzmów
Bardzo ładne, aczkolwiek moim zdaniem nieco utopijne. Zawsze się jakiś fanatyzm pojawi. A jeden agresywny fanatyzm, jak uczy historia, tylko innym agresywnym fanatyzmem wyprzeć można
Może ja zostanę filozofem?
Nie zgadzam się że jedynie fanatyzmem można pokonać fanatyzm. Chyba że skrajny antyfanatyzm zaliczymy do fanatyzmów
Doskonale zdaje sobie sprawę z utopijności tego zdania w sensie stricte. Chodziło mi jednak o jak najmocniejsze ograniczenie fanatyzmów.
pani_minister pisze:pracocholik pisze:A jeśli pisząc o pchaniu się do czegoś co się kończy miałeś na myśli kościół katolicki - to chyba jeszcze wiele lat upłynie... Dziesiątek? Setek??? Bo mimo tego że coraz słabsza i mimo braku widocznych znaków chęci zmiany swojej sytuacji w sposób który rzeczywiście ma szanse ową poprawę zrealizować jest to instytucja nader silna.
Jest silna dzięki temu właśnie, że opiera się głosom nawołującym do zmian jak tylko może. Jest silna swoją konsekwencją i zachowawczością. I nie wypowiadałabym się tak kategorycznie, że coraz słabsza - nadal wyznania chrześcijańskie dominują w spisach powszechnych. Misje i nawracanie Ameryki Łacińskiej i Afryki też nieźle idzie. Ba - za Chiny się też owocnie biorą. Inwestują w rynki demograficznie obiecujące, starzejącą się Europę można sobie delikatnie odpuścić
Jest silna dzięki temu, że zawsze trochę ponad głowami wiernych aktywnie działała w polityce. Jak nie perswazją, to mieczem... Rzeczywiście - pełna konsekwencja
A ten zwrot ku "rynkom demograficznie obiecującym" to IMO zapowiedź nowego - wykorzystanie metod naukowych. Cóż za ironia - kościół który przez wieki działał antynaukowo paląc światłych ludzi czy ich dzieła na stosach, wyzywając od czarownic i wiedźm nagle zrozumiał, że jedynym dla niego ratunkiem jest nauczyć się korzystać ze zdobyczy nauki... Choć prawdę powiedziawszy wykorzystywali je od dawna, często bronili tylko skorzystać innym.
pani_minister pisze:pracocholik pisze:Większości Polaków (głównie po czterdziestce) po prostu nie mieści się we łbie jak to można wziąć ślub niekościelny.
Ja, jako nieślubne dziecko dwojga rodziców na zapadłej wsi żyjących, notorycznie na tym forum protestuję przeciwko wszelkim tezom o "presji społecznej", co ludzi w objęcia Kościoła wpycha (wpychała kilkanaście lat temu).
Naprawdę, nie było i nie jest sytuacją wyjątkową i niezwykłego hartu ducha wymagającą ani życie na kocią łapę (kartę rowerową, jak mówiło się za czasów moich rodzicieli), ani nawet rodzenie dzieci w podobnych związkach.
Wiesz, jest takie twierdzenie o przypadku i regule. Nie jestem stary, pewnie gdyby dobrze porównać niewiele mam większe doświadczenie życiowe od innych, lecz na własne oczy widziałem wiele przejawów ludzkiej nietolerancji popychających do czynienia wbrew własnej woli ludzi w kwestiach dużo mniejszej wagi...
pani_minister pisze:pracocholik pisze:Ale jeśli moja wybranka nie będzie go chciała
Zawsze może brać ślub jako niewierząca. Mój szanowny podobno chciałby kiedyś kościelnego jak mówi - i jeśli mu zależy, ja do kościoła pójdę. Jako ta niewierząca połówka.
Ja nie zakładam jak będzie. Życie to kwestia wielu kompromisów. Jeśli będę się dobrze czuł w związku z kobietą, w takim o którym obydwoje zdecydujemy że chcemy spędzić w nim resztę życia, nie pozwolę by kwestia religijna zepsuła mi chociaż 1 sekundę tego szczęścia. Dlatego napisałem że nie będę zmuszał.
pani_minister pisze:Ted - w grzechu żyjecie i planujecie dalsze życie w tym grzechu, a na koniec ślub katolicki? Tłumaczycie to sobie jakoś logicznie, czy tak jak wszyscy?
A ja odbieram zachowanie Ted'a zupełnie inaczej. Może to jednak kwestia życiowych doświadczeń?
Leśny Dziadek pisze:I jeszcze jedno - wiele toleruję, ale nie toleruję sytuacji, by rodzina była na osławioną kartę rowerową. Mieszkać można razem, jasna sprawa, ale planując jej powiększenie to z czasem nie wchodzi w rachubę. Dzieci powinny mieć mamę i tatę, a nie wychowywać się w konkubinacie, albo u "rodzica a i b", jak dąży do tego opętane lewactwo.
Choć argumentacji użyłbym pewnie innej, z wypowiedzią Ted'a zgadzam się całkowicie!
pani_minister pisze:Leśny Dziadek pisze:jestem indyferentny religijnie. [...]
Kobiet jest wierząca, modli się, ale do kościoła nie chodzi.
Czyli - jak wszyscy
No nie jak wszyscy... Bo jednak ciągle ludzie do kościołów chodzą. I zaręczam, że niektórzy robią to z przekonania. Znam takie osoby, rozmawiałem z nimi o tym i o moim podejściu do kwestii religii... I ciągle potrafię je szanować.
Dzindzer pisze:Leśny Dziadek pisze:dlaczego w grzechu?
Grzechem jest utrzymywanie tej bandy pasibrzuchów - byłych TW, która ma usta pełne świętych frazesów, a od nauk Chrystusa jest najdalej. Modlą się pod figurą, a diabła mają za skórą.
Fajne nastawienie jak na kogos kto chce im płacic za własny slub. a jaka kultura tu przebija
Choć ja staram się by moje wypowiedzi nie raziły niskim poziomem kultury, są tematy gdzie jestem w stanie zrozumieć wiele. Kościół rzymskokatolicki choćby poprzez brak rozliczenia z przeszłością sam prowokuje ostre, często niekulturalne wręcz oceny.
Udało mi się odpowiedzieć na posty z całego dnia...
Trochę mi to zajęło <boje_sie> Cieszę się bardzo, że temat się rozwinął. Pojawiły się zarówno odpowiedzi na pytanie główne, jak również na temat poboczny. Bardzo chętnie będę uczestniczył w dalszej dyskusji!!!