agnieszka.com.pl • Praca - Strona 3
Strona 3 z 27

: 25 kwie 2006, 15:51
autor: Imperator
mrt pisze:Nie każdy kończy elektrykę, żeby docelowo elektrykiem być. Niektórzy kończą elektrykę, żeby mieć na am am, żeby dzięki temu móc realizować krok po kroku plany długoterminowe.


Ja skończyłem elektrykę ale nie wiem czy chcę pracować w tym zawodzie. Nie jest to złe generalnie. Ale być może coś innego będzie dla mnie "przypisane"

mrt pisze:Ja pytałam o pracę w sensie: zaraz, za miesiąc.

Zatem krótka piłka z mojej strony: byle coś choć trochę rozwojowego.

Generalnie wydaje mi sie, że nawet jeśli coś nie pasuje za bardzo, wtedy się pracuje tam i jednocześnie szuka czegoś innego - może lepszego.

: 25 kwie 2006, 16:17
autor: mrt
Imperator pisze:Gdybym miał do wyboru pracę za 2000 zł, w której nic ciekawego nie robię, tylko się opier*dalam, to wybiorę taką za 700 nawet, byle iść jakoś do przodu. (Zresztą, podobną właśnie mam )
Że tak spytam z ciekawości: kto Cię utrzymuje? Panienka czy rodzice? Bo sorry, ale za 700 zł przeżyć się nie da.

A tak p[oza tym to oglądałam niedawno program w telewizji, który mi jedno uświadomił: karierę łatwiej zrobić panienkom, którym znudziło się siedzenie w domu. bo albo potwornie się nudziły, że mąż taki jakiś obcy, bo tyra, albo ktoś im wygarnął, że pasożytują na facecie. I wtedy one, bez ciśnienia, bo i tak mają zaplecze, spokojnie mogą sobie się realizować. To jest jeden gatunek.

Drugi to taki, który stawia wszystko na jedną kartę, ale w sensie dosłownym - jak nie wyjdzie, to zdechnę z głodu. Bo nie mam zaplecza. Dotyczy to wolnych zawodów, artystów, a nie tyrania dla kogoś.

Trzeci - to normalne kobiety. Chcą mieć dom, rodzinę, zaplecza nie mają, ale ani kasa dla nich ważna, ani pasja. Chcą żyć normalnie. I wszędzie mają szansę, by tak żyć - od godz. do godz., tylko u nas jest dziwnie: jak dopadną, to wykorzystają do cna, wszystko wyduszą, pełne zaangażowanie. Po co? Czy żeby na poczcie pracować, to trzeba być w pełni zaangażowanym? Po cholerę? Robota i do domu! I po wypłatę.

Nie rozumiem innego typu osób - po co tyrają na kogoś albo pod czyimś szyldem, skoro nie są artystami? To trzeba mieć coś z garem nie tak. Chyba że dla kasy - wtedy rozumiem. Ale to nie w jakichś małych firmach, bo płacą straszliwie mało, a już na pewno wyżej dwójki się nie podskoczy.

Przypomina mi się koleżanka mojej mamy - poszła pracować z dziećmi, do szkoły. Bo jej się w głowie pieprzyło. Nie powiem, naprawiło jej się - przerzuciła zainteresowania z romansów na boku na doktoraty. A jej mąż wziął sobie skromną nauczycielkę z Gdańska :D

Ja chcę już do domu :(

Półtora miesiąca byłam bez pracy, poprzednią rzuciłam, bo to do cholery było niepodobne. Zarobki marne, bo panowała właśnie filozofia pt. "Robimy fajne rzeczy, więc lepiej za mniej" - typowe manipulowanie pracownikami. Nie, nie lepiej! Jak rzuciłam, przewartościowałam sobie wszystko w głowie. I stwierdziłam, że za tyle, co piszecie, to mi się nie chce z łóżka wstawać. Najwyżej zdechnę z głodu. Dopiero wtedy wpadło to, co trzeba :)

Jak się sam człowiek nie będzie szanował, to go nie docenią. Dziwię się, że za 700 zł ktoś w ogóle pracuje. A najbardziej mnie rozwala, jak ktoś mówi, że kasa jest nieważna. Chowana pod kloszem też tak myślałam. I jak ktos jest sam, to pewnie, że nieważna. Jak się jest z kimś, to ważna jest i nikt mi nie powie, że nie. Ja już żreć nie miałam czego w życiu. A sponsora spuściłam na drzewo. Bo miłość zwyciężyła! A co!
:)

: 25 kwie 2006, 16:24
autor: Ted Bundy
mrt pisze:Dziwię się, że za 700 zł ktoś w ogóle pracuje.


bo musi? Bo parszywy system go wyciska jak cytrynę? Bo woli za marne grosze zaiwaniać, niż wbić zęby w ścianę? Marta, Marta.....tyle latek, a takie pytania zadajesz? :D Wystarczy popatrzeć na otaczającą rzeczywistość... <evilbat>

: 25 kwie 2006, 17:20
autor: Elspeth
mrt pisze:Dziwię się, że za 700 zł ktoś w ogóle pracuje

Ojj pracuje pracuje. I akurat w naszych warunkach to sie nie dziwie takim osobom. Marta sama popatrz - jesli chce sie w jakiejs blizej nieokreslonej przyszlosci np zalozyc firme, w moim przypadku osrodek rehabilitacyjno-resocjalizacyjny (MARZENIA :( ale gdzies gleboko w duszy wierze, ze jesli sie postaram to to osiągne), z duzym naciskiem na hipoterapie, to tak czy inaczej trzeba miec kase. I to niemala. Procz kasy dobrze by bylo miec jakies kontakty, przynajmniej zeby na poczatku bylo latwiej. Zeby zdobyc ta kase to w jakis sposob trzeba ja oszczedzic.
Nie oszukujmy sie - dobra, przyzwoita pensje dostaje dobrze wykfalifikowany pracownik. Czyli z doswiadczeniem, w miare mlody, najlepiej znajacy prerfekt dwa jezyki i majacy pokonczonych pare kursow. Jak mam zdac egzamin np FCE jesli nie zarobie na niego kasy? Albo jak zrobic prawko jesli nie mam czym zaplacic za kurs? :(
W mojej obecnej pracy (Bogu dzieki ze ja dostalam) nie widze sie do konca zycia. Byc moze plany docelowe mi sie zmienia w trakcie, ale tak czy inaczej chcialabym miec cos "swojego". Tylko, ze wg mnie lepiej zdobywac doswiadczenie na "czyims" terenie niz pchac sie jak dziecko w gleboka wode.

Czy ten post w ogóle ma sens? <chory>

: 25 kwie 2006, 18:32
autor: Imperator
mrt pisze:Że tak spytam z ciekawości: kto Cię utrzymuje? Panienka czy rodzice? Bo sorry, ale za 700 zł przeżyć się nie da.


Wiem, że za 700 zł przeżyć się nie da... chociaż... da się. :D Nie mam pensji 700 zł, mam wyższą. :)
Przez chwile byłbym w stanie pracować za taką kasę. A właściwie mniej pracować, a więcej uczyć się (PRACY, bo naukę jako taką skończyłem na studiach, a dokształcać się poza tym tez nie za szkodzi. :>)

mrt pisze:Jak się sam człowiek nie będzie szanował, to go nie docenią. Dziwię się, że za 700 zł ktoś w ogóle pracuje. A najbardziej mnie rozwala, jak ktoś mówi, że kasa jest nieważna.


Ja nie powiedziałem, że nieważna. Czemu tak pochopnie interpretujesz? Kasa JEST ważna. A konkretnie taka jej ilość, żeby na spokojne życie wystarczyło. Po cholerę mi gromadzić wielki majątek? :?

: 26 kwie 2006, 08:46
autor: mrt
A Ty jak zwykle do siebie wszystko... A potem się obrażasz :P

: 26 kwie 2006, 08:59
autor: Elspeth
chodzcie zalozymy wlasna firme w ktorej najnizka stawka placowa bedzie 2 tysiace :D

: 26 kwie 2006, 09:08
autor: Ted Bundy
bukmachera :D :D :D

: 26 kwie 2006, 15:33
autor: Imperator
mrt pisze:A Ty jak zwykle do siebie wszystko... A potem się obrażasz

Tam od razu obrażasz. :P <przytul>

: 26 kwie 2006, 15:40
autor: TFA
Niektorzy z moich znajomych zakladaja teraz wlasne firmy, ale zapieprzali za granica na kapital zalozycielski po 1-2 lata i wrocili do kraju. W polskich warunkach swojej firmy szybko sie nie dorobisz.

: 26 kwie 2006, 20:39
autor: jabłoń
Praca wymarzona nierealna - tancerka na luksusowym statku podróżującym dookoła świata ;)

Praca wymarzona "w miarę" realna - sędzia Sądu Najwyższego... <aniolek>

Praca realna nie wymarzona - doradca podatkowy i ksiegowa <zalamka>

Ogólnie jeśli coś mnie fascynuje potrafię pracować dniami i nocami... inna sprawa, że to co mnie fascynuje jest albo nieopłacane albo nieosiągalne ze względu na układy i blokady...

: 28 kwie 2006, 17:56
autor: ksiezycowka
mrt pisze:Trzeci - to normalne kobiety. Chcą mieć dom, rodzinę, zaplecza nie mają, ale ani kasa dla nich ważna, ani pasja. Chcą żyć normalnie. I wszędzie mają szansę, by tak żyć - od godz. do godz., tylko u nas jest dziwnie: jak dopadną, to wykorzystają do cna, wszystko wyduszą, pełne zaangażowanie. Po co? Czy żeby na poczcie pracować, to trzeba być w pełni zaangażowanym? Po cholerę? Robota i do domu! I po wypłatę.
Oto ja :D I dlatego wlasnie chce 8-16sta i miec reszte gdzieś.

[ Dodano: 2006-04-28, 18:03 ]
mrt pisze:Nie ukrywam, że spodziewałam się trochę innych odpowiedzi.
Tez bym chciala wiedziec jakich :)

[ Dodano: 2006-04-28, 18:03 ]
mrt pisze:I stwierdziłam, że za tyle, co piszecie, to mi się nie chce z łóżka wstawać.
A z aile bys juz mogla wstac? :>

: 01 maja 2006, 19:57
autor: FlyingDuck
Dobry temat :) Ja prawdę mówiąc jeszcze się miotam w swoich planach.

jabłoń pisze:Praca wymarzona nierealna - tancerka na luksusowym statku podróżującym dookoła świata ;)


No u mnie podobnie, tylko wykreślił bym parę wyrazów i dodał parę innych :) Coś w stylu:
"Na jachcie podróżującym dookoła świata, mając pod pokładem drugą połowę, na pokładzie zaś paru fajnych ludzi"

Praca wymażona realna:
W branży informatycznej, zapewniająca dobre życie (jeśli w Polsce, minimum 3k), pozwalająca czasem na ciekawe i dalekie podróże. Stawiająca wymagania, pozwalająca na rozwój, dająca satysfakcję.

Z kolei praca która od pewnego czasu sama próbuje mi się wcisnąć to taka za max. 2000 zł. W branży informatycznej, wymagająca, żmudna i nie za ciekawa. Jeśli tylko taka praca zostanie mi do wyboru, wolę kopać rowy lub jeździć tramwajem. To w końcu też dobra perspektywa... Za 1500 zł. miesięcznie od 8 do 16 robię za audyt wewnętrzny kopiącego przy mnie rów Janka, po 16 wracam do domu i nie muszę myśleć o niczym - tylko jakie piwko wypić, jaki film obejżeć i jak zabawić się z żoną. Oczywiście jeśli taką pracę się znajdzie i będą pieniądze na życie oraz piwko :>

Plany na teraz (za rok) - przynajmniej półroczna praktyka, pewnie w Chinach (bardzo realne, nie wiem czy się odważę), w Japonii (od paru tygodni prawie nierealne, choć wiem że na tą bym się odważył bez zastanowienia :) ), lub gdzieś w UE (to gdybym się nie odważył na Chiny, lub gdyby życie się nieco skomplikowało). Co zamierzam robić po praktyce - naprawdę nie wiem. Chyba jeszcze nie chcę o tym myśleć :/

: 02 maja 2006, 11:16
autor: Dee_Jay
Ja narazie studiuje prawo. Z motoryzacja za pan brat. Broń to moje najwieksze ZAINTERESOWANIE, narazie posiadam tylko karabiny pneumatyczne(wiatrowki).
W wolnych chwilach trenuje BOKS :). Twardy psychicznie i fizycznie. Wymiary 184 cm, 90 kg. Jestem gotowy pracowac w BORze www.bor.pl Wymagania niby spelniam, ale czy mnie przyjma? Są duże minusy tej pracy, bo rozmawialem z emerytowanymi BOR-owcami. Wszyscy mieli porozpadane rodziny, bo byli w domu co miesiac, co dwa miesiace. Słuzbowe mieszkanie, 15 lat pracy i emeryturka, wlasna bron, pozwolenie, opancerzone Beemki....TO JEST TO CZEGO POTRZEBUJE!

Tylko czy mnie przyjma? :]

: 02 maja 2006, 14:20
autor: kwjk
FlyingDuck pisze:Plany na teraz (za rok) - przynajmniej półroczna praktyka, pewnie w Chinach (bardzo realne, nie wiem czy się odważę), w Japonii (od paru tygodni prawie nierealne, choć wiem że na tą bym się odważył bez zastanowienia :) ).


Zaciekawiłeś mnie. W jaki sposób chciałeś sobie tą praktykę w Japonii załatwić? Pytam, bo sam chciałbym tam się kiedyś wybrać.

: 05 maja 2006, 10:59
autor: FlyingDuck
kwjk pisze:W jaki sposób chciałeś sobie tą praktykę w Japonii załatwić? Pytam, bo sam chciałbym tam się kiedyś wybrać.


Parę sposobów:

Pierwszy - przez organizację AIESEC, z tym że trzeba dobrze (jeśli nie bardzo dobrze) znać Japoński. Japończycy mają niestety fatalny 'akcent' jeśli chodzi o Angielski, więc w tym języku nie dogadasz się z nimi efektywnie (table=[teeburu], lay=[ray], zresztą pewnie sam wiesz).

Drugi - IAESTLE, okazało się że od pewnego czasu nie ma już sznasy przez nich czegokolwiek załatwić.

Trzeci - wypytując (głównie przez internet) ludzi którzy tam byli jak im się to udało i próbując samemu dogadać się z firmą w której byli. Jak na razie znalazłem jedną taką firmę, ale nic z tego nie wyszło. Głównie za sprawą problemów językowych :)


Jeśli chcesz tylko odwiedzić Japonię, możesz zrobić to 'na czarno'. Wiem że wielu ludzi jedzie tam i na miejscu szuka pracy. Jeśli jednak Cię złąpią, konsekwencje nie są miłe (zakaz wstępu do Japonii na 10 lat lub dożywotnio, już nie pamiętam).

Jeśli jesteś zainteresowany takim samodzielnym wyjazdem, mam na gronie kontakt do paru ludzi którzy też coś takiego planują, wyślij mi pm to dam Ci namiary. Próbują dostawać się tam korzystając z kolei transsyberyjskiej... Ja znalazłem bilet British Airlines Londyn-Osaka za 2200 złotych w dwie strony. Jeśli dobrze poszukasz, też znajdziesz coś w nieco wyższej cenie (choć jest cieżko).

Sama podróż do Japonii bez podjęcia tam pracy to z kolei cholernie drogi biznes :>

kwjk, skąd to zainteresowanie? Uczysz się Japońskiego? :)

: 05 maja 2006, 13:02
autor: kwjk
FlyingDuck pisze:kwjk, skąd to zainteresowanie? Uczysz się Japońskiego? :)


Uczę się od niecałych dwóch miesięcy, narazie jest przyjemnie (przy mojej ilości wolnego czasu opanowałem już 80 kanji, co jest dla mnie sporym sukcesem ;)). Głównie uczę się z taśm Pimsleur'a (uczenie słuchania i mówienia), reszta to Internet i tyle, ile uda mi się wygrzebać z pdf-ów od znajomego.

A tak poza tym to poważnie myślę, żeby kiedyś się do pracy do Japonii wybrać. Podoba mi się kraj, podoba kultura, więc trzeba doświadczyć. ;)


PS. Jeśli znasz Pimsleur'a, to masz może zestaw 3? Ciągle nie mogę go znaleść.

: 05 maja 2006, 19:34
autor: Miltonia
Hmmm, a moze mrt popatrzec na jeszcze inny rodzaj kobiet. Taki, co nie ma nawalone w glowie, nie nudzi sie, nie zadowala malym. Sa madre, ambitne, pracowite.Pracuja bo lubia, sa w czyms dobre, jest to ich pasja, zarabiaja pieniadze, maja rodziny, zainteresowania, sa zadbane. Dlaczego nie porownywac sie do takich?

Uwazam, ze trzeba mierzyc wysoko. Plany krotkoterminowe? Owszem, ale zawsze podporzadkowane tym dlugoterminowym. I nie ma cudow, trzeba najpierw w siebie zainwestowac. I nie chodzi nawet o same pieniadze. Chodzi o pracowitosc i poswiecenie. Takim ludziom udaje sie bez zaplecza finansowego. Znam takich ludzi. Ale oni sa tytanami pracy, sa do tego nieprzecietnie madrzy. Nikt z obecnych tutaj nie spelnia tych kryteriow, bo samo siedzenie w necie i rozprawianie o bzdurach okresla juz nas wystarczajaco. I nie, nie sa oni nudziarzami. Wlasnie to jest najdziwniejsze, ze potrafia zachowac swietny balans pomiedzy praca/przyjemnosciami/zyciem po prostu.

: 05 maja 2006, 20:12
autor: pani_minister
Eeech.. Miltonia... a jak ktos nie chce być tytanem pracy? :D

Ja jakos nie mam ciągot, żeby byc mądra :> zadbana, pracowita, miec rodzinę, zainteresowania, pasje i pieniądze. To taki odwrócony trochę wyścig szczurów: mam być piekna, inteligentna, kochająca i spelniona zyciowo. A ja nie chce. Ja chcę moc posmęcić czasem, lubię, "gdy wpadam czasem w depresyjne stany", chcę poleżeć dwa dni nic nie robiąc, opychając się pistacjami i warczeć na każdego, kto ten stan błogi chce zakłócić.

I nigdy nie zgodze się, że mam "mierzyć wysoko", "nie zadowolać małym", poświęcać się itd. Nigdy sie na to nie godziłam, a jakoś żyje i sobie to zycie sympatycznie poukładałam (też nie posiadając zaplecza finansowego ani jakiegokolwiek innego, tak btw). Ciągła pogoń za czymś, choćby pozytywnym, jakoś mnie nie bawi.

To mówiłam ja, przedstawicielka rodu leniwcow bez ambicji :]

: 05 maja 2006, 21:53
autor: Miltonia
Alez ja nie mam nic przeciwko temu!!! Tylko wtedy trzeba sie liczyc z konsekwencjami tego. I tyle. Po prostu sprzeciwiam sie tezom Teda, ze za samo siedzenie w pracy powinno sie niezle zarabiac. I tezom mrt na temat kobiet, glupich, bo pracuja za psie pieniadze, albo znudzonych, albo utrzymywanych.

Jak komus wystarcza praca od do, srednia krajowa, to ok. Tylko po co wtedy marudzic, ze powinno byc lepiej. Cos za cos.

: 05 maja 2006, 21:57
autor: Ted Bundy
Miltonia pisze:Po prostu sprzeciwiam sie tezom Teda, ze za samo siedzenie w pracy powinno sie niezle zarabiac


brednie. Gdzie coś takiego napisałem? :/

: 06 maja 2006, 02:32
autor: FlyingDuck
kwjk pisze:Uczę się od niecałych dwóch miesięcy, narazie jest przyjemnie (przy mojej ilości wolnego czasu opanowałem już 80 kanji, co jest dla mnie sporym sukcesem ;) ).


to rzeczywiście nieźle, ja przez rok (a właściwie półtora z półroczną przerwą) opanowałem może jakieś 5 ;P (nie licząc liczb i znaków katakany)

Pimsleura nie mam, ale mam coś o niebo lepszego. Jeśli podasz na pm'a adres email, prześlę Ci skąd można to ściągnąć... Pod warunkiem że nie będziesz przesyłał dalej ;)

: 09 cze 2006, 07:21
autor: Olivia
Ja sobie marzyłam o pracy na jakimś stażu w księgowości, może nie na stażu. Myśląc realnie, chciałam 1000 zł na rękę. Wiadomo, zrobiony tylko licencjat i żadnego doświadczenia poza jakimiś tam praktykami.

Jednak dziś wiem, że to marzenie się nie spełni. :]
Udało mi się dostać pracę, o jakiej nawet mi się nie śniło...

: 09 cze 2006, 07:23
autor: Ted Bundy
podziel się szczegółami :D

: 09 cze 2006, 07:26
autor: Olivia
TedBundy pisze:podziel się szczegółami :D

Jeszcze nie. Niby biurko na mnie czeka i mam tę pracę na 100%, ale wciąż się boję, że nie wypali, że zapeszę.
Mogę tylko powiedzieć, że w swoim zawodzie. :P Czyli w księgowości. Co prawda ciężko będzie, ale jakoś muszę sobie poradzić. Wczoraj przyszedł strach, że sobie nie poradzę. :/
I do tego będę musiała nosić ciuchy w stylu garsonki i takie tam... ;(

: 09 cze 2006, 16:27
autor: Jagienka06
Olivia pisze:[I do tego będę musiała nosić ciuchy w stylu garsonki i takie tam... ;(
mala nie rycz, noszenie garsonek nie jest takie zle. ja nosilam, i nadal moglabym, ale pod warunkiem, ze zarabialabym wiecej niz 1000 zl netto.

a narazie zalamka. moje wynagrodzenie nie motywuje mnie nawet do tego, zebym rano przed wyjsciem do pracy zrobila sobie makijaz.

: 09 cze 2006, 16:45
autor: mariusz
mrt pisze:Pomyślcie sobie, że macie iść do pracy - gdzie, w jakim charakterze i za ile.


Na ten moment:
Chciałbym isc do pracy na stanowisko inżyniera, za ok 2-3 tyś zł. Chciałbym duzo podróżowac i uzywać jezyka ang. Cieszyła by mnie praca na stanowisku kierowniczym z pewną odpowiedzialnośćią. Moze jako projektant, kierownik, Trudno powiedzieć...

Idealna praca:
Wysokie stanowisko w duzej firmie np dyrektor, członek zarządu. Mogłbym zarabiac ok 16 tyś zł. Rownież osoba duzo podrozująca, załatwiająca, mająca ludiz pod sobą. Lubie chodzić w garniturach, więc taki stroj by mi pasował.

: 13 cze 2006, 23:37
autor: Olivia
No i praca moich marzeń poszła się wysikać w krzaki. Co prawda z przyczyn ode mnie niezależnych, ale i tak...
Cóż, będę mieć dłuższe wakacje...

: 13 cze 2006, 23:39
autor: ksiezycowka
Olivia pisze:No i praca moich marzeń poszła się wysikać w krzaki.
<boje_sie> Żartujesz chyba?
Cóż, będę mieć dłuższe wakacje...
_________________
A nie bedziesz szukac czegos juz?

: 13 cze 2006, 23:41
autor: Ted Bundy
sam na bezrobotnym na razie siedzę, szukam, na brak floty nie narzekam, bo rentierkę daje mi Mudial 2006 :D Polecam narzekającym na brak PLN mój typerski topic <diabel>