Dee_Jay pisze:Trzymanie np. dobermana lub DA (Dogo Argentino) własnie w bloku to po prostu koszmar dla zwierzaka, pies malo biega i sam znajduje sobie zajecie, chocby szczekanie na byle co albo gryzienie byle czego, aby sie wyzyc.
Az musze sie wtracic
Co Ty pierdolisz
Mialem dobermana, brozowego, sprowadzonego z Rosji. Pies moj(niestety juz nie zyje:( ) siegal by temu panu z 2 fotki grzbietem do pasa i byl jeszcze sporo szerszy w "barach" do tego z drugiego zdjecia. Byl szerszy niz rotweilery, nigdy wiecej tak szerokiego i mocno zbudowanego dobermana nie spotkalem a kazdego ktorego moglem ogladac, ogladalem. Byly u mnie w miescie konkursy psow te takie co po calej Polsce byly organizowane i ja pomagalem przy dobermanach, smiac mi sie chcialo jak oceniano ich budowe. To byly doslownie miniaturki. Pies byl kureswko silny, ciagnal mnie i siore kilka kilometrow na sankach i z powrotem a potem jeszcze chcial zeby sie z nim ganiac
Fakt, jesli chodzi o agresje takich psow NIE MUSI BYC ZADNE BODZCA ZEBY PIES ZAATAKOWAL i tak jak piszecie o tych pieskach co sobie siedza z dziecmi i sa wspaniale ulozone - one tak naprawde moga te dzieci zamordowac

Wiem co mowie, moj tez byl bardzo spokojny i nawet uciekal przed mniejszymi psami

ale jak dopadl kiedys prawie tak duzego jak on wilczura to myslalem ze go zezre a potem mnie

to jak on potrafil zaatakowac tamtego psa, ktory tez szedl do walki tego sie nie da opisac. Nikt nie zginal
Przed mniejszymi uciekal bo nie chcial zeby go cos zaczepialo co bylo mniejsze.
Widzialem rowniez psa tresowanego na walki, kolega karmil go koksem, pies jest tak censored ze szlismy kiedys i se gadalismy a ten nagle sie odwrocil skoczyl mi do twarzy i polizal

pierdolony censored pies teraz chodzi w kagancu
Jesli chodzi o ulozenie psa, pies musi wiedziec kto jest panem jak pisal mysior. Moj ZAWSZE byl agresywny w stosunku do kogos kto trzymal cos dluzszego niz noz

w reku lub szedl pijany. Inny przyklad - starzy mieli gosci pewnego dnia w domu pies byl na smyczy goscie weszli po jakims czasie mogli go poglaskac. Na drugi dzien przed blokiem Pan gosc nie mialby dloni, nie zdazyl jej nawet podac. Kolejny przyklad bylem z nim na lakach, rzucil si na jakies 7 psow, myslalem ze to jego koniec, jednak wrocil

tamtych bezpanskich wilczurow juz wiecej nie widzialem na lakach
Jesli chodzi o dom, byl naprawde przyjacilelski, na samym poczatku jak byl mlodszy jego panem byl ojciec. Potem ojciec sie go bal:> byc moze dlatego ze lepiej odemnie wiedzial czym grozi agresja takiego psa, potem panem zostalem ja, ale zanim to sie stalo mialem jedna sytuacje, ktora mogla skonczyc sie czyms powaznym - przynajmniej wizyta w szpitalu. To bylo tak ze troche chcial mnie przelamac, natomiast ja nie chcialem mu wchodzic ostro w droge i to byl blad, bo ktoregos razu (jak zwykle cos mu nie pasowalo, to dostal w oko piescia i zwiewal) tym razem postanowil ujebac mnie w reke

nie udalo mu sie to ale widac bylo ze chcial sie na mnie rzucic i takiego ryku nie slyszalem nigdy na prawde... na szczescie pomyslalem i zamiast lac go w morde wydarlem na niego ryja (takie ryku tez nie slyszalem) i on przestal warczec a ja mu wtedy siad(byl szkolony przez nas) i kazalem mu wyjsc z pokoju, poszedl. Pare minut pozniej chcialem go censored:> ale wtedy nie rozumialby za co, wiec odpusilem. Kilka dni pozniej sytuacja sie prawie powtorzyla, z tym ze dostal w morde. Od tego czasu juz nie fiknal i byl posluszny. Zeby nie bylo tylko ze ja go katowalem

nigdy nie dostal jak nie bylo potrzeby, to byl moj chyba najwiekszy przyjaciel i najbardziej wienry, do tego stopnia ze jak ktoregos razu mialem bardzo ciezki dzien i strasznie censored nastroj, sam do mnie przyszedl i zaczal mnie lebkiem smyrac i pocieszac NIGDY tego nie zapomne bardzo go kochalem. Nie zapomne tez jak wrocilem w wakacje od rodziny i starzy powiedzieli ze pies nie spi od kilku dni i caly czas piszczy ze byli z nim u weterynarza i on ma raka

na nastepny dzien mial byc uspiony... siedzialem z nim cala noc i polowe przeplakalem nie moglem sie pogodzic z tym ze pojechalem na te wakacje i ze mnie przy nim nie bylo nigdy nikomu o tym nie opowiadalem jak pol nocy z kochanym psiakiem siedzac plakalem starzy mowili zebym poszedl spac a ja do niego gadalem ze jeszcze nie raz pojdziemy na spacer jutro sie poganiamy i ze na pewno wyzdrowieje. Heh censored on tak na mnie patrzyl wtedy widzialem w jego oczach zdezorientowanie ze nie wie co sie z nim dzieje, musialo go bolec. Chyba nikt nigdy nie byl dla mnie tym kim moj pies i ja dla niego mam nadzieje tez. Jak go wzieli do weterynarza nie chcial isc. Lecial do mnie censored a ja go puscic nie chcialem. Mial dostac jeden zastrzyk usypiajacy i jeden z trucizna, Po pierwszym usypiajacym NIC mu nie bylo, po drugim chcial wyjsc za ojcem z zakladu, po 3cim usiasl ale weterynarz nie mogl go polozyc nawet jak go rozbujal to nic nie dalo. Dopiero po 4tym sie udalo a 5 byl smiertnelny. Takiej bestii i takiego przyjaciela jeszcze nie spotkalem. Potem chyba przez pare miesiecy rzucalem mu cos na podloge ze stolu bo zawsze tak robilem jak jadlem kolacje, nie moglem sie przyzwyczaic ze jego nie ma.
To byla historia mojego kochanego psiaka dobermanka... Watpie zebym tak madrego, silnego i niesamowitego psa jeszcze kiedys mial. Nawet sobie obiecalem ze juz drugiego nigdy w zyciu miec nie bede. Natomiast gdybym mieszkal teraz sam rozwazalbym zakup doga niemieckiego lub dobermana, tylko i wylacznie.