Leśny Dziadek pisze:cóż, zachwyt nad Bonem jest wprost proporcjonalny do uwielbienia dla jego lewactwa. Smutne. I co gorsze, lewactwa kawiorowego. A nie ma nic bardziej zabawnego od faceta, odpalającego fajka od studolarowego banknotu i wrzeszczącego, że trzeba pozbyć się nieludzkiego kapitalizmu. Na waszej naiwności, moi drodzy, się pasie
Zobacz ilu jest takich wykonawców, aktorów i celebrytów, którzy siedzą tylko na swojej mamonie i nawet nie pierdną w stronę biedy. Poza tym fakt, że Bono dobrze śpiewa i jest moim zdaniem przystojny nie zmieniłby się gdyby nie robił nic. Proste.
pani_minister pisze:"gdyby pan Bono i wszystkie jego spółki przeniesione do Holandii zapłaciły należny podatek rządowi irlandzkiemu, mielibyśmy już połowę docelowej kwoty na tę afrykańską pomoc"
True, ale U2 słucham dla muzyki i charyzmy Bono na scenie. Reszta jego działalności/pomocy/hipokryzji czy co tam jeszcze w sumie mi śwista. Nowy album faktycznie nie powalił mnie specjalnie na kolana, ale nie zmienia to faktu, że "Stuck in a moment you can't get out of" pomogło mi niejeden raz w życiu się psychicznie przegrupować. "One", "Mysterious ways", "Sweetest thing", "With or without you" to prawie tak duże elementy mojego życia jak piosenki Queen, czy Bon Jovi. Kontrybucja U2 do świata muzyki jest czymś, z czym dyskutować się nie da- czy ktoś ich lubi czy nie. Na koncert idę bo zobaczyć trzeba, jeżeli ma się czas i pieniądze bo to nie Mandaryna czy inny Feel. To ktoś, kto tworzy prawdziwą muzykę.