Żona nie ma w ogóle ochoty na sex
: 29 cze 2018, 16:36
Witam,
Mam 31 lat. Żona 27lat. Od 1roku i 1miesiaca jestesmy malzenstwem. Problem w tym, ze z niewiadomej przyczyny zona nie ma w ogole ochoty na sex ze mna. Probowalem ja juz podpytywac co sie dzieje czy przestala mnie kochac, czy cos robie nie tak i wszystkiemu zaprzecza. Mowi ze dalej jestem atrakcyjny dla niej a w gruncie rzeczy nie chce ze mna tego robic. w ogóle nic. Zadnej inicjacji, zainteresowania, dotykania itp.
Ja juz pare razy inicjowalem zblizenie ale widze ewidentnie iz malzonke to meczy. Od slubu robila to z musu, widzialem i przestala miec ochote ewidentnie. Nie mam pojecia czy problem lezy w jej naturze psychicznej czy to chodzi o moj charakter.
Mnie sie bardzo chce z niewielkimi tygodniowymi przerwami. Dodam ze jestesmy ze soba juz 5,5 roku. NIgdy nie bylo z tym problemu i mimo roznicy odleglosci i regionu (1h drogi jeden do drugiego) uprawialismy sex zawsze chetnie z pasja zaangazowaniem i szacunkiem wzajemnym. Natomiast od roku czasu jest CHŁÓD totalny, zero zainteresowania z jej strony. Z szacunku do zony nie nagabuje jej juz w ogole. Nie rozmawiamy o sexie (a zawsze bylo wrecz przeciwnie). Teraz na slowo SEX zona reaguje jak zakonnica z XIX wieku i sie zamyka, peszy. Probuje se radzic 'jadac na recznym' sam w lazience ale to jest poziom gimnazjum. Potrzebuje kobiecego ciala, dotyczu, pieszczot, milosci fizycznej...
Charakterowo to wyglada tak ze ja mam dynamiczny charakter a zona totalnie spokojny i powiem kolokwialnie 'ma wyjebane' na wszystko.
Staralem sie rozmawiac o tych rzeczach, wiadomo rozmowa najwazniejsza, ale ona w ogole tematu nie podejmuje. Tak samo jest w przypadku gdy zaczynam rozmowe o dzieciach (obecnie nie mamy), to zona tez nie chce podejmowac tego tematu. Prawko tez jej by sie przydalo z przyszlosciowego punktu widzenia, aczkolwiek tez nie chce podejmowac rozmowy w tym temacie. Nalezy ona do osob bardzo płochliwych, cichych i boi sie nowych rzeczy (prawko, dzieci, wlasne M.). Dodam ze mieszkamy na wynajmie ale nic to nie wnosi do tematy. Brak pieniedzy tez nam nie grozi. Wiec wszystko wydaje sie byc ok. Ale czy to nie jest bomba z opoznionym zaplonem ? Najgorsze jest to ze nie chce podejmowac rozmowy na zaden z powyzszych tematow. Odrazu sie denerwuje, oburza i foszy. Doslownie gorzej niz male dziecko. Nie tak sie zachowuja dorosli ludzie w malzenstwie ? Sory ale naprawde watpie w malzenstwo. Nie wiem czy to kwestia kulturowa, charakterowa roznica. Wszyscy moi znajomi z malego miasteczka maja po 2,3 dzieci a ja nawet z wlasna zona nie umiem sie porozumie. BRAK ROZMOWY o problemach i wspolnych szerokich planach. Rozmowa o 'pierdołach jest'.
Nie mam nawet z kim porozmawiac o tym na zywo gdyz przeprowadzilem sie do jej miasta, zminilem prace i otoczenie, rodzina moja rzadko nas odwiedza mimo nieduzej odleglosci. Obecnie jestesmy na etapie realizacji zapuku wlasnego mieszkania....
Mam nadzieje ze nie wyleje sie na mnie fala hate'u. gdyz sadze ze ta strona jest o tematyce powaznej, doroslej.
Dziękuję serdecznie za kazda dorade, uwagi.
Pozdrawiam,
Grzegorz
Mam 31 lat. Żona 27lat. Od 1roku i 1miesiaca jestesmy malzenstwem. Problem w tym, ze z niewiadomej przyczyny zona nie ma w ogole ochoty na sex ze mna. Probowalem ja juz podpytywac co sie dzieje czy przestala mnie kochac, czy cos robie nie tak i wszystkiemu zaprzecza. Mowi ze dalej jestem atrakcyjny dla niej a w gruncie rzeczy nie chce ze mna tego robic. w ogóle nic. Zadnej inicjacji, zainteresowania, dotykania itp.
Ja juz pare razy inicjowalem zblizenie ale widze ewidentnie iz malzonke to meczy. Od slubu robila to z musu, widzialem i przestala miec ochote ewidentnie. Nie mam pojecia czy problem lezy w jej naturze psychicznej czy to chodzi o moj charakter.
Mnie sie bardzo chce z niewielkimi tygodniowymi przerwami. Dodam ze jestesmy ze soba juz 5,5 roku. NIgdy nie bylo z tym problemu i mimo roznicy odleglosci i regionu (1h drogi jeden do drugiego) uprawialismy sex zawsze chetnie z pasja zaangazowaniem i szacunkiem wzajemnym. Natomiast od roku czasu jest CHŁÓD totalny, zero zainteresowania z jej strony. Z szacunku do zony nie nagabuje jej juz w ogole. Nie rozmawiamy o sexie (a zawsze bylo wrecz przeciwnie). Teraz na slowo SEX zona reaguje jak zakonnica z XIX wieku i sie zamyka, peszy. Probuje se radzic 'jadac na recznym' sam w lazience ale to jest poziom gimnazjum. Potrzebuje kobiecego ciala, dotyczu, pieszczot, milosci fizycznej...
Charakterowo to wyglada tak ze ja mam dynamiczny charakter a zona totalnie spokojny i powiem kolokwialnie 'ma wyjebane' na wszystko.
Staralem sie rozmawiac o tych rzeczach, wiadomo rozmowa najwazniejsza, ale ona w ogole tematu nie podejmuje. Tak samo jest w przypadku gdy zaczynam rozmowe o dzieciach (obecnie nie mamy), to zona tez nie chce podejmowac tego tematu. Prawko tez jej by sie przydalo z przyszlosciowego punktu widzenia, aczkolwiek tez nie chce podejmowac rozmowy w tym temacie. Nalezy ona do osob bardzo płochliwych, cichych i boi sie nowych rzeczy (prawko, dzieci, wlasne M.). Dodam ze mieszkamy na wynajmie ale nic to nie wnosi do tematy. Brak pieniedzy tez nam nie grozi. Wiec wszystko wydaje sie byc ok. Ale czy to nie jest bomba z opoznionym zaplonem ? Najgorsze jest to ze nie chce podejmowac rozmowy na zaden z powyzszych tematow. Odrazu sie denerwuje, oburza i foszy. Doslownie gorzej niz male dziecko. Nie tak sie zachowuja dorosli ludzie w malzenstwie ? Sory ale naprawde watpie w malzenstwo. Nie wiem czy to kwestia kulturowa, charakterowa roznica. Wszyscy moi znajomi z malego miasteczka maja po 2,3 dzieci a ja nawet z wlasna zona nie umiem sie porozumie. BRAK ROZMOWY o problemach i wspolnych szerokich planach. Rozmowa o 'pierdołach jest'.
Nie mam nawet z kim porozmawiac o tym na zywo gdyz przeprowadzilem sie do jej miasta, zminilem prace i otoczenie, rodzina moja rzadko nas odwiedza mimo nieduzej odleglosci. Obecnie jestesmy na etapie realizacji zapuku wlasnego mieszkania....
Mam nadzieje ze nie wyleje sie na mnie fala hate'u. gdyz sadze ze ta strona jest o tematyce powaznej, doroslej.
Dziękuję serdecznie za kazda dorade, uwagi.
Pozdrawiam,
Grzegorz