Tomcajs pisze:ja jeszcze tydzien temu nieodwazylbym sie podejsc i zagadac, ale teraz jak sobie mysle ze potem zalowalbym do konca zycia to wole sprubowac!! ja tez nie mam gadki , supermanem tez nie jestem , ale trzeba sie przelamac!!
Ok... tylko różnica miedzy np. mną a tobą jest taka ,że jesteś młodszy o 7 lat (a wiek robi swoje i odgrywa tu ważną role, tak mnie się przynajmniej zdaje )... w twoim wieku bawiłem się śmiałem itd i nie miałem żadnych takich problemów, nic nie wskazywało na to, że będe w sytuacji w jakiej jestem.
Andrew pisze:skoro piszesz to co piszesz , i zadna cie jeszcze nie zgwałciła , to własnie jestes "Zonkiem " mnie w tym wieku dawno juz rozprawiczono ...
Kilka lat wstecz jedna "zgwałcić" mnie mogła (właściwie to nie mogła bo się nie dałem ... ale wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to ,że do tego dąży)... i zaraz ktoś pewnie powie ,że w czym problem ?.
Ano w tym ,że to nie była odpowiednia kobieta... wręcz zła bym powiedział. I należało tą chorą sytuacje szybko skończyć.
Bo chyba partnerstwo, miłość itd nie na tym polega żeby odwalić z byle kim ten przykładowo 1szt raz , być potem z kimśtam... nieważne z kim itd. No chyba że się myle... to w takim razie rozumiem już dlaczego byłem sam, jestem sam i pewnie dalej będę.
Blazej30 pisze:On..., z takim podejściem to i za 100 lat zadna cię nie zechce. Bo tu trzeba błyszczeć. jak podchodzisz do kobiety to zaczynasz od:"cześć i czołem, pytacie skąd się wziąłem" A nos zwieszony na kwintę nie pozwala ci wywrzec na kobiecie pozytywnego pierwszego wrażenia.
I tak , i nie. Nie mam zwyczaju zagadywać do obcych mi całkowicie ludzi ( dziewczyn ), ale jak już się zdarzy jakaś taka sytuacja że z takową nowo poznaną dziewczyną rozmawiam, to raczej nie wywieram złego pierwszego wrażenia, ( choć też pewnie zależy od dnia i sytuacji ), a zawsze znajomość kończy się porażką.
On... pisze:U mnie to juz nie wiem na czym problem polega..sfiksowalem mozna rzec..dzis znowu ten kiepski dzien...
Czytając twoje wypowiedzi wydaje mi się ,że jesteś w podobnej sytuacji jak jak kiedyś... niemiłe... bardzo niemiłe przeżycie. do tej pory się z tego nie wygrzebałem za bardzo, chociaż gdzieśtam złapałem troszeczke gruntu pod nogami ( niestety nie tego gruntu towarzyskiego )... Zacznij cokolwiek robić żeby o tym nie myśleć... nie wiem... graj w coś co wymaga sporo czasu ( jak ten czas masz ), jak nie lubisz grać to zbieraj coś albo jeszcze coś innego... cokolwiek dla zabicia czasu. Nie rozwiązuje to problemu ( zresztą widać po mnie )... ale w jakimś małym stopniu chyba pomaga .
Blazej30 pisze:ale czekanie czekaniu nierówne. mozna czekać pod schodami. A mozna tez na środku parkietu kręcąc tyłeczkiem...
Nie zawsze w takich sytuacjach starcza sił ( tych psychicznych zwykle ) żeby na ten "parkiet" wyjść...