To dodam, mnie mama posłała do ginekologa jak miałam jakieś 15 lat, może mniej.
Gdyby nie ona, sama bym się pewnie nie wybrała, ale skoro mnie wysłała, to też oporów żadnych nie miałam. Lekarz jak lekarz.
Ponieważ byłam dziewicą, lekarka postanowiła zbadać mnie przez odbyt. Przyznam szczerze, że wolałabym jednak, gdyby spytała, bo czy miałam błonę dziewiczą czy nie, to mnie w ogóle nie interesowało, i pewnie wolałabym zwykłe badanie (tak po prostu ze względów nastawiania psychicznego, bo fizycznie to nie było problemu).
Badanie nie jest przyjemnością, ale jak ktoś napisał, w porównaniu do dentysty, to niebo na ziemi

W okolicy 20stki wykryto u mnie małą nadżerkę, więc miałam zabieg jej wypalenia (czy tam wymrożenia, nie pamiętam).
Przy okazji zgadzam się, że nie ma w tym nic uwłaczającego. Bywałam u wielu ginekologów, wszyscy byli jak najbardziej pro. Na pierwszy raz zaleca się iść do kobiety, wiele kobiet ogólnie woli kobiety, mnie to rybka - raz byłam u przesympatycznego starszego pana, który pochwalił na koniec wykonany na mnie zabieg na nadżerce =)
No i też zgadzam się, że 24 lata i początek ciąży - to jednak jakby trochę późno. Dobrze iść jeszcze zanim się naprawdę potrzebuje, żeby się oswoić z wizytami, zrobić pierwsze badania kontrolne, sprawdzić czy wszystko przebiega ok w czasie kiedy jesteśmy na początku okresu dojrzewania.
Drobne problemy, nie wykryte zawczasu, mogą spowodować więcej problemów później.
Mona: też byłam z mamą. I mama nie tylko nie musi pchać się do gabinetu, ale wręcz nie powinna (no chyba, że córka wyraźnie tego chce/potrzebuje, ale nawet wtedy uważam, że to bezsensu). To jest prywatna sprawa każdej dziewczyny, ginekolog ma obowiązek zachować tajemnicę lekarską (od jakiegoś wieku, nie pamiętam jak to wyglada dokładnie). Nie wszyscy rodzice przyjmą dobrze rozmowy o współżyciu, antykoncepcji i tym podobnych swoich nastoletnich córek, nawet jeśli na logikę się z tym zgadzają
