Nie wiem, czy temat pasuje do działu, ale z możliwych wydal mi się najbardziej adekwatnym, gdyżdotyczy uczuć i problemów.
Ciężko jest wejść mi w nowe środowisko. Tzn w momencie, kiedy mam do czynienia ze zgraną od dawna ekipą, a ja do nich dołączam na jakiejś imprezie. Czuję się wtedy strasznie zagubiona, nie wiem o czym mówić, bo ludzi nie znam... I się frustruję, bo z natury wesołam, a otworzyć się nie mogę... do momentu, aż poczuj akceptację drugiej strony... a na pierwszym spotkaniu mam wrażenie, że jestem oceniana. Wiem, że pierwsze wrażenie liczy się najbardziej i paradoksalnie tym bardziej się "spinam" i czuję się tak, jakbym traciła swoją szansę na zaistnienie... Nie chcę dać się zaszufladkować jako jakiś ponurak. A z drugiej strony wiadomo - jeżeli na imprezie są faceci, to patrzą przede wszystkim na pierwsze zachowania nowej osoby. No a jak jestem spięta, to ani się dobrze nie bawię ani nie mam szans na nowe znajomości
Nowe otoczenie
Moderator: modTeam
Może więcej pewności siebie... moze niech ci mniej zalezy na opini tych ludzi ? kazdy sie nieswojo czuje jak musi dolaczyc do grona osob ktorych nie zna zbytnio.. a oni siebie znaja.. pamietaj aby sie przedstawic.. to dodaje pewnosci siebie.. a takze lepiej wyglada osoba ktora przychodzac do grona sie przedstawi, cos mowi, a nie siedzi w ciszy i rozglada sie z wystraszonym wzrokiem zycie towarzyskie to nie jest jakas prosta sztuka.. ale da sie tego jakos wyuczyc glownie nalezy wlasnie stwierdzic, ze nie obchodzi cie zdanie innych jakos bardzo.. i byc soba
cizko dolaczyc do zgranej grupy osob szczegolnie jeli ktos nie jest zbyt pewny siebie. to jest trudne ale postaraj sie nie myslec o tym zeby jak najlepiej wypasc, nie zastanawiac sie co inni sobie o Tobie mysla, tylko zachowywuj sie naturalnie, naturalnosc jest najwazniejsza
reaguję na magiczne dźwięki i trzaski z winylowej płyty. Bob Marley śpiewa pieśń, Niesie treść pełną miłości,
Która wypełnia cale pomieszczenie. Nie zauważam wrogich spojrzeń, Nie słyszę złych słów - Rozmyta.
http://rycerze.wp.pl/?ac=vid&vid=176166738
Która wypełnia cale pomieszczenie. Nie zauważam wrogich spojrzeń, Nie słyszę złych słów - Rozmyta.
http://rycerze.wp.pl/?ac=vid&vid=176166738
nesti pisze:I się frustruję, bo z natury wesołam, a otworzyć się nie mogę... do momentu, aż poczuj akceptację drugiej strony... a na pierwszym spotkaniu mam wrażenie, że jestem oceniana. Wiem, że pierwsze wrażenie liczy się najbardziej i paradoksalnie tym bardziej się "spinam" i czuję się tak, jakbym traciła swoją szansę na zaistnienie... Nie chcę dać się zaszufladkować jako jakiś ponurak. A z drugiej strony wiadomo - jeżeli na imprezie są faceci, to patrzą przede wszystkim na pierwsze zachowania nowej osoby. No a jak jestem spięta, to ani się dobrze nie bawię ani nie mam szans na nowe znajomości
Mam dokladnie to samo <browar>. Otwieram sie bardzo powoli. Niby to dobrze, ale co mi po tym,ze dobrze, skoro wlasnie te pierwsze wrazenie jest najwazniejsze i czesto jest sie skreslnym na wstepie jako osoba nudna/nieciekawa/ktora nie ma nic do powiedzenia.
Chociaz sa osoby, przy ktorych otwieram sie blyskawicznie, ale one musza miec to cos, co pozwala mi bardzo szybko nabrac zaufania.
Najwiekszy moj problem? Co ludzie powiedza.... Zanim uloze sobie w glowie co mam powiedziec, zeby glupio nie wypasc, to juz sie temat zmienia .
Przy dobrych znajomych, zupelnie tego problemu nie ma.... Ehhhh
Yasmine pisze:Chociaz sa osoby, przy ktorych otwieram sie blyskawicznie, ale one musza miec to cos, co pozwala mi bardzo szybko nabrac zaufania.
Właśnie, są ludzie, przy ktorych nie mam tego problemu <browar> Albo kiedy druga strona jakoś zagada, zainteresuje się, to też jest łatwiej. A nie, że np. siedzisz pośrodku dwóch facetów (którzy znają się kopę lat), ktorzy mają zblazowane i znudzone miny i słówkiem się do ciebie nie odezwą, pomimo, że cię nie znają .
Na sylwku byłam w nowym gronie ludzi (tzn z dwiema kumpelami i znajomą). Reszta imprezowiczów się znała. Na początku bawiłam się fatalnie. Oczywiście przedstawiłam się, do paru osób coś zagadałam, uśmiechałam się ale czułam niepewność. A oni bawili się w swoich grupkach. Byłam zla, tak się nastawiłam, że poznam nowych ludzi i bedzie fajnie. A jak przyszło co do czego to część dziewczyn poszła potańczyć (najpierw dołączyłam do nich, ale że miały swoje wspólne układy to dałam spokój), pary tuliły się po kątach do siebie, parę osób spiło się i wyrabiało mało zabawne rzeczy. Ja siedziałam między dwoma gośćmi, którzy ani zdania nie odezwali się bezpośrednio do mnie (mimo, że ja ich sama spróbowałam zagadać), do tego jeden z nich miał minę, jakby mial na wszystko maxymalnie wylane Byłam nieźle sfrustrowana Na szczęście poratowaly mnie kumpele i dzięki nim ta impreza nie stała się dla mnie totalną zwałą, ba, zrobiło się bardzo wesoło i miło. <browar>
Zdaję sobie sprawę, że w zgraną grupę trudno jest wejść, ale ile znaczy nastawienie drugiej strony! Jeżeli ktoś cię zagada, odezwie się, zapyta o jakąkolwiek deperelę np. uczelnię, znajomych, życie osobiste, zainteresowania etc, to gadkę można pociągnąć. A jak ani jednego zdania w Twoim kierunku, tylko Ty się do innych szczerzysz żeby jakoś uratować sytuację... Ech...
- Wujo Macias
- Maniak
- Posty: 750
- Rejestracja: 24 paź 2006, 05:06
- Skąd: 3miasto
- Płeć:
- ___ToMeK___
- Uzależniony
- Posty: 348
- Rejestracja: 23 sie 2004, 22:57
- Skąd: pomorze / WLKP
- Płeć:
nesti, gdzie była ta impreza i ile osób było?
Jeśli chodzi o dołączanie do zgranej grupy, to często nawet jeśli jest się osobą otwartą, towarzyską, wesołą i pewną siebie, to nie zawsze się da. Bardzo dużo zależy od tego czy ta grupa chce kogoś nowego do siebie przyjąć. Jeśli mówisz o ludziach, którzy znają się od przedszkola , to raczej nie ma takiej możliwości.
Moim zdaniem w takich sytuacjach to ktoś z tego typu grupek powinien sprawić, byś poczuła się swobodnie, okazać zainteresowanie. W przeciwnym razie można stanąć na głowie, a skutek tego będzie tak czy tak mizerny. Ba, często nachalne starania spotykają się z jeszcze większym oporem.
Skoro to Ty próbowałaś zagadywać, pobudzić ich do jakiejś aktywności, to było to chyba wszystko co mogłaś w takiej sytuacji zrobić. A że oni nie potrafili "chwycić", to świadczy tylko o nich .
Jeśli chodzi o dołączanie do zgranej grupy, to często nawet jeśli jest się osobą otwartą, towarzyską, wesołą i pewną siebie, to nie zawsze się da. Bardzo dużo zależy od tego czy ta grupa chce kogoś nowego do siebie przyjąć. Jeśli mówisz o ludziach, którzy znają się od przedszkola , to raczej nie ma takiej możliwości.
Moim zdaniem w takich sytuacjach to ktoś z tego typu grupek powinien sprawić, byś poczuła się swobodnie, okazać zainteresowanie. W przeciwnym razie można stanąć na głowie, a skutek tego będzie tak czy tak mizerny. Ba, często nachalne starania spotykają się z jeszcze większym oporem.
Skoro to Ty próbowałaś zagadywać, pobudzić ich do jakiejś aktywności, to było to chyba wszystko co mogłaś w takiej sytuacji zrobić. A że oni nie potrafili "chwycić", to świadczy tylko o nich .
0101010001101111011011010110010101101011001000000100011101100101011100100110101101100101
-.-. .. . -.- .- .-- --- ... -.-. / .--. .. . .-. .-- ... --.. -.-- -- / -.- .-. --- -.- .. . -- / -.. --- / .--. .. . -.- .-.. .- / ---... .--.
-.-. .. . -.- .- .-- --- ... -.-. / .--. .. . .-. .-- ... --.. -.-- -- / -.- .-. --- -.- .. . -- / -.. --- / .--. .. . -.- .-.. .- / ---... .--.
Skad ja znam ten problem...hmmm... mialam tak samo na tym sylwestrze ;]
Chetnie poslucham co maja do powiedzenia ludzie, ktorzy mieli taki problem a moze jakos go rozwiazali, chociaz czesciowo.
Ja kiedy wiem ze znajde sie w takiej sytuacji to staram sie wygodnie ubrac, w cos co doda mi troche pewnosci siebie. Ale nie zawsze pomaga.
Chetnie poslucham co maja do powiedzenia ludzie, ktorzy mieli taki problem a moze jakos go rozwiazali, chociaz czesciowo.
Ja kiedy wiem ze znajde sie w takiej sytuacji to staram sie wygodnie ubrac, w cos co doda mi troche pewnosci siebie. Ale nie zawsze pomaga.
Nie lubię jak spływa w dół spod mokrych rzęs, Dotykając prawą kroplą ust - Zielony deszcz. Jak zalewa policzki i parzy jak lawa, Co z wulkanu gorącym wodospadem spada.
nesti pisze:się "spinam" i czuję się tak, jakbym traciła swoją szansę na zaistnienie...
Miałam identyczną sytuację pare dni temu, znalam tylko kolegę. a on znal wszystkich. Nie zalezalo mi na zaistnieniu. Ja na poczatku czulam sie troche jak szara myszka, dosiadłam sie do jednej pary. Traf chcial ze byli to najlepsi przyjaciele kolegi.
Na poczatku imprezysie balam,ale potem wyluzowałam.
Ty tez tak zrób badz sobą i nie zastanawiaj sie co inni o tobie pomyslą. Jesli sie zabardzo soba przejmujesz to to widac- wiem po sobie. Powodzenia
A kto powiedział, że na pierwszym spotkaniu masz sprawić wrażenie "wampa" ? Badz sobą po prostu. Ja np. na początku obserwuję ludzi, wcale nie muszę dużo mówić i nie czuję się z tego powodu gorsza. Na wszystko przyjdzie czas.
"Można być w kropli wody światów odkrywcą. Mozna wędrując dookoła świata przeoczyć wszystko."
Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 384 gości