Sama nie wiem co mam sobie myśleć. Nie kocham go, ale mamy ze sobą swietny kontakt. Czasami zachowuje się tak, że cieszyłabym się z tego bardzo, gdybym wiedziała, że nikogo nie ma. Czasami są takie chwile, sytuacje, momenty, że wiem, że normalnie zajęty facet tak postępować nie powinien.
Czego jestem pewna, to to, że lubi mnie, zawsze to on szuka kontaktu ze mną. A ja? Nie chcę niczego psuć. Nie wiem, czy czegoś nie nadinterpretuję
Są momenty, że czuję, że coś wisi w powietrzu.
Najgorsze jest to, że nie widuję tej dziewczyny. Gdybym ją lepiej znala lub chociaż widziała... Zawsze się widzi jak się komuś układa. I w tedy nie ma się wątpliwości. Jeżeli się ludzie kochają to i niepewności osób trzecich znikają.
On nigdy o niej nie wpominał, ja boję się pytać. Nie wiem czemu. Dla mnie czyjś związek to swiętość, ktorej się nie tyka. A jeżeli ktoś w związku reflektuje na inną znajomość, to niech posprząta po sobie. Problem w tym, że jak ich nie mam szans razem zobaczyć i o tym nie rozmawiamy, to nawet nie wiem, czy jest im dobrze czy on "sprząta".
Zakręciłam się