agnieszka.com.pl • Miłość "do grobowej deski" :D
Strona 1 z 4

Miłość "do grobowej deski" :D

: 21 lut 2006, 14:57
autor: Ted Bundy
A zatem tak :)

Jak powszechnie wiadomo, w przyrodzie nic wieczne nie jest. Można oburzać się na ten stan rzeczy, można go kwestionować, ale rzeczywistość rządzi się swoimi brutalnymi prawami. Czy zatem istnieje coś takiego jak wieczne, ponadczasowe uczucie, które "góry przenosi" i trwa nie kilka miesięcy, lat, ale NIGDY się nie kończy? :) Osobiście śmiem wątpić :D Z prostego powodu. Nawet gdy TY (tak, czytelniczko/czytelniku) właśnie DO CIEBIE teraz mówię :D tego chce, w to wierzy i do tego dąży; to druga strona może w pewnym momencie powiedzieć - pasuję! A jak wiadomo, głową muru się nie przebije i pewnych rzeczy naprawić się nie da. Wydaje mi się osobiście, że coś takiego ma szansę zaistnienia oraz zrealizowania - głównie poprzez instytucję małżeństwa....gdy dwie osoby łączy już naprawdę wiele; nie tylko wspólne przeżycia, uczucia, ale i wspólne gospodarstwo domowe, dzieci, praca etc....już nie tak łatwo się rozstać, już nie tak łatwo wszystko zburzyć :) Wówczas wszelkie kryzysy rozwiązuje się (a raczej powinno) drogą kompromisu i rozmowy. Już nie da się zachowywać jak rozkapryszony szczyl, w stylu "zabieram swoje zabawki i idę w swoją stronę" ). To już nie jest takie łatwe:) Cóż, takie podejście wymaga sporej dojżałości, nieprawdaż? Nawet jeżeli głębokie uczucie między dwojgiem ludzi z czasem wygaśnie - lub przekształci się w głęboką przyjaźń czy insze przywiązanie, bez tego "ognia", to chyba nie jest tak źle?..... Bo wszystko, co ma początek, ma też koniec....grunt, to przyjąć to do wiadomości i jakoś funkcjonować, a nie pleść bzdur, ze właśnie-tak właśnie MOJA miłość będzie wieczna- bo JA kocham i zawsze będę kochał! Czyżby???? :> <evilbat>

Ciekawym Waszej opinii.... 8)

: 21 lut 2006, 16:03
autor: Martyna
Patrząc na pokolenie naszych/moich rodziców, to mysle, ze to możliwe, że miłosć trwa do końca :) Jasne, ze nie zawsze jest miło, fajnie i kolorowo, ale własnie te kłótnie umacniają związek, a raczej wspólne pokonywanie przeszkód i trudności :) Zawsze marzę o takim zwiazku jak to starsze pokolenie.

: 21 lut 2006, 16:05
autor: Kermit
Patrząc na pokolenie naszych/moich rodziców, to mysle, ze to możliwe, że miłosć trwa do końca :) Jasne, ze nie zawsze jest miło, fajnie i kolorowo, ale własnie te kłótnie umacniają związek, a raczej wspólne pokonywanie przeszkód i trudności :) Zawsze marzę o takim zwiazku jak to starsze pokolenie.



fakt ale


TedBundy pisze:to druga strona może w pewnym momencie powiedzieć - pasuję! A jak wiadomo, głową muru się nie przebije i pewnych rzeczy naprawić się nie da


to do mnei jakos bardziej przemawia :)

: 21 lut 2006, 16:21
autor: Bash
TedBundy pisze:Nawet gdy TY (tak, czytelniczko/czytelniku) właśnie DO CIEBIE teraz mówię tego chce, w to wierzy i do tego dąży; to druga strona może w pewnym momencie powiedzieć - pasuję!

Tak własnie jest. Chodz znam małżeństwo, którzy poznali się w wieku 15 lat, a niedawno mijała ich 50 rocznica ślubu. Lecz czy to jest cały czas ta sama milość?
TedBundy pisze:już nie tak łatwo się rozstać, już nie tak łatwo wszystko zburzyć

Własnie dlatego.
TedBundy pisze:łaśnie MOJA miłość będzie wieczna- bo JA kocham i zawsze będę kochał! Czyżby?

MOJA, ale czy tej drugiej osoby? Zgadzam się z Tobą w 100% Ted.

: 21 lut 2006, 16:33
autor: Martyna
Kermit pisze:to do mnei jakos bardziej przemawia

A do mnie nie :) Cieżko mi wyobrazić sobie, że po iluś latach wspólnego wspaniałego życia, druga strona mówi pasuję. Nie, no jasne, wiem, ze to mozliwe i ze teraz jest to coraz częściej, ale mam taką nadzieję, że bedzie dobrze... no co pomarzyć nie można..?:P

: 21 lut 2006, 16:36
autor: Dynaxx
TedBundy pisze:druga strona może w pewnym momencie powiedzieć - pasuję!


hehe mnie to spotkalo :] a tak ja kochalem...
i z tad biora sie problemy ludzi - strach przed odrzuceniem, zaangazowaniem.


TedBundy pisze:MOJA miłość będzie wieczna- bo JA kocham i zawsze będę kochał! Czyżby???? chytry .evilbat.

jestem naiwny, bo jezeli znowu poczuje ze warto, ze chce poddac sie temu szalenstwu :) - znowu pokocham <aniolek> teraz kuruje sie po poprzedniej >>wiecznej<< milosci <aniolek>

: 21 lut 2006, 16:52
autor: Ted Bundy
Martyna pisze: do mnie nie Cieżko mi wyobrazić sobie, że po iluś latach wspólnego wspaniałego życia, druga strona mówi pasuję


znam takie przypadki

Dynaxx pisze:jestem naiwny, bo jezeli znowu poczuje ze warto, ze chce poddac sie temu szalenstwu - znowu pokocham


właśnie o to chodzi :) Nikt przy zdrowych zmysłach nie zaproponuje wiecznej samotności i ascezy w roli jedynego sposobu na szczęście i spokój psychiczny :) Warto coś wspólnie tworzyć, ale ze świadomością tej "czerwonej lampki" :D "nigdy nie wiadomo, na ile nam to dane"...... ;)

: 21 lut 2006, 17:36
autor: ForsakenXL
TedBundy pisze:"nigdy nie wiadomo, na ile nam to dane"

Mimo to należy wierzyć, bo gdy w coś wierzysz to się starasz, a gdy się starasz, to są tego wymierne efekty. Miłość po 50ciu latach nadal może być miłością, ale miłość ewoluuje. Inna bedzie wieku lat 20stu, a inna w wieku 60ciu. Kiedy trafią na siebie odpowiednie osoby to miłość z czasem wcale nie musi się przerodzić obowiązek. Może, ale nie musi. Odrzucanie obu wariantów jest równie głupie i płytkie.

: 21 lut 2006, 18:20
autor: Ted Bundy
ForsakenXL pisze:Mimo to należy wierzyć


po co?

ForsakenXL pisze:bo gdy w coś wierzysz to się starasz


czasem staranie się i działania nie przynoszą pozytywnych efektów

ForsakenXL pisze:bedzie wieku lat 20stu, a inna w wieku 60ciu


jeżeli związek tyle wytrzyma, to będzie raczej przyjaźnią

ForsakenXL pisze: Kiedy trafią na siebie odpowiednie osoby to miłość z czasem wcale nie musi się przerodzić obowiązek. Może, ale nie musi


może dokładniej? :) co rozumiesz pod terminem "odpowiednie osoby" :D?

: 21 lut 2006, 18:38
autor: ForsakenXL
TedBundy pisze:"odpowiednie osoby"

Na to nie ma definicji. Tu się właśnie różnimy - Ty musiałbyś przeczytać rozprawkę jakiegoś komucha żeby uwierzyć, bo nie starasz się/nie jesteś zdolny zrozumieć czegoś bez słów.

P.S. Nie lubię dyskutować z ludźmi którzy pomijają niewygodnę wątki, skupiając się tylko na tym czego mogą się czepić. To nie jest dyskusja.

: 21 lut 2006, 20:21
autor: Ted Bundy
ForsakenXL pisze:Nie lubię dyskutować z ludźmi którzy pomijają niewygodnę wątki, skupiając się tylko na tym czego mogą się czepić


cóż takiego pominałem?? :D

ForsakenXL pisze:Na to nie ma definicji


bo to tyle znaczy :D wszystko i jednocześnie nic ;) Wiesz już zapewne, że ze mnie taki skubany sceptyk <diabel>

: 21 lut 2006, 20:28
autor: ForsakenXL
TedBundy pisze:Wiesz już zapewne, że ze mnie taki skubany sceptyk <diabel>

Nie, to po prostu deficyt wyobraźni :]

: 21 lut 2006, 20:30
autor: Ted Bundy
ForsakenXL pisze:Nie, to po prostu deficyt wyobraźni


jakiej wyobraźni? <diabel> "deficytem wyobraźni" nazywasz fakt, iż pozbyłem się naiwności?

: 21 lut 2006, 21:08
autor: ksiezycowka
Dynaxx pisze:a tak ja kochale

Gówno a nie kochałeś. NI ewies zwczym jest miłość.

Ted ten temat jest kretyński.
Bo to mylisz dwa pojecia których moooże znasz jedno - zwiazek.
MIłości nie znasz, ale to nie jest to samo czy mi wierysz czy nie. Zwiazek sie moze skonczyc, a milosc nie. Zabranie zabawek to koniec ZWIĄZKU a nie milosci ktorej najwyrazniej nigdy tam nie było.

Ale póki co chyba dam sobie spokój bo nie stanowisz w tym watku dla mnei partnera do dyskusji niestety :)

: 21 lut 2006, 21:31
autor: Cranberry
ehh, dawno mnie tu nie było.. więc witam z powrotem :P

temat bardzo aktualny (niestety) do mojej obecnej sytuacji.. i muszę sie niestety z Tobą zgodzić, TedBundy.. nie wiadomo jak bardzo się chce - nic nie trwa wiecznie.

mój związek był bardzo udany - oboje byliśmy zakochani po uszy.. minęły ponad dwa lata, snuliśmy wspólne plany, byliśmy pewni, że tak już będzie na zawsze..
a tu zonk.
chłopak stwierdził, że będzie lepiej jak się rozstaniemy.. nie wiem czy się znudził, czy to ma związek z tym, że spotkał kogoś innego, czy przestał kochać..? ale chyba nie można tak po prostu przestać kochać ot tak po prostu, huh?

nie wiem..

a może ta miłość zamiast się po prostu skończyć, przeistoczyła się w przyjaźń? ciągle jesteśmy sobie niezwykle bliscy, nawet jak już nie jesteśmy razem. przyjaźń...? być może.. może nawet trwalsza od miłości.
ale to i tak nie zmienia faktu, że zwykle (a szczególnie teraz) staram się unikać słowa "zawsze".. i "na zawsze".
i to nie tyczy się tylko miłości.

: 21 lut 2006, 21:31
autor: Augusto
Nie ma czegoś takiego jak miłość do grobowej deski. To tylko takie romantyczne farmazony którymi sie karmią naiwni. Jest tylko stan zakochania (no dobra nazwijmy to miłością) który trwa maksymalnie 7-8 lat (udowodnione naukowo). Maksymalnie bo generalnie są różne liczby mówiące o tym ile trwa to uczucie. Mówi sie że 2 lata, jest najczęstszym (bo tyle podobno trwa maksymalnie okres zanim mózg sie nie uodporni na substancje która odpowiada za stan zakochania.) Po tym okresie juz przestajemy wzlatywać pod niebo na widok naszej sympatii, serce nie wali jak głupie, nie mamy fiolkow przed oczami. Wtedy sie zaczynają teksty " kur... ja juz jej nie kocham". Wtedy jest wg mnie potrzebna praca zeby to trwalo dłuzej. Dlatego pewnie szczeniacie zwiazki trwaja krotko bo mysla ze to bedzie trwać wieczenie. Drugą częstą granicą jest podobno 5 lat. I jak czytam perypetie ludzi to obie liczby sie nawet czesto potwierdzaja. Z tego co widze czesto to ok 2 lata trwaja zwiazki lub po ok dwóch latach sie zaczyna wszystko walic. Liczba ok 5 lata również jest częsta przy dłuższych związkach. Kiedys o tym czytalem ale nie wiem czy czegos przynajmniej z tymi liczbami nie pokreciłem...
A co zostaje po tych maksymalnie kilku latach? Przywiazanie, szacunek, przyjaźń. I gdzie jest ta "prawdziwa miłość"? Wg mnie nie ma czegoś takiego. A może po prostu to jest miłość? Pewnie tak. W kazdym razie najlepszy jest okres "zakochania" czyli pierwsze lata, po tym to juz zostaje to co wyzej opisalem.

: 21 lut 2006, 21:31
autor: fish
moon pisze:Zwiazek sie moze skonczyc, a milosc nie. Zabranie zabawek to koniec ZWIĄZKU a nie milosci ktorej najwyrazniej nigdy tam nie było.


Moon wyjęłaś mi to z ust :)

Zobaczymy co chłopaki za kilka lat powiedzą bo na razie to tylko "głośno" krzyczeć potrafią.

: 21 lut 2006, 21:33
autor: Ciekawski
Bash pisze:Tak własnie jest. Chodz znam małżeństwo, którzy poznali się w wieku 15 lat, a niedawno mijała ich 50 rocznica ślubu. Lecz czy to jest cały czas ta sama milość?

Nie. Tutaj tkwi podstawowy błąd, będący często przyczyną rozpadu związków.

W naszej kulturze zakorzeniony jest stereotyp miłości stricte romantycznej, gdzie motyle latają w brzuchu cały czas, każdy jego/jej widok przysparza drżenia kończyn i szybszego bicia serca, a pocałunki zdają się trwać w nieskończoność. Tak niestety, a może i stety nie jest.
Przede wszystkim - miłość jest dynamiczna a nie statyczna jak wiele osób myśli. Przechodzi przez kolejne etapy i albo trwa dalej, albo się wypala. Odpowiadając na pytanie Basha - to właśnie nie jest ta sama miłość - i dobrze! Bo to w jaki sposób się zmienia świadczy o stopniowym rozwoju uczucia pomiędzy dwojgiem ludzi. To jednak, jakim przemianom ona podlega zależy od ich wzajemnych relacji. Nigdy nie jest tak, że po dajmy na to 3 latach związku partnerom nadal towarzyszą te same odczucia i emocje w trakcie spotkań. Nie jest to niczym złym, a czymś wręcz oczywistym.

Niestety nie dla wszystkich.

Wykreowana, całkowicie fikcyjna wizja miłości często prowadzi do zdrady, bo ludzie nieświadomi tego, że uczucie po prostu ewoluuje i taka jest kolej rzeczy - wmawiają sobie, że "tak nie wygląda miłość, to nie to samo co na początku, bla bla bla" - im radzę się doedukować :)

: 21 lut 2006, 21:40
autor: ForsakenXL
tanebo pisze:A co zostaje po tych maksymalnie kilku latach? Przywiazanie, szacunek, przyjaźń. I gdzie jest ta "prawdziwa miłość"?

Ha! Właśnie tu. Sam sobie odpowiedziałeś. Jeśli tego nie rozumiesz, to tłumaczyć nie ma sensu (zresztą Ciekawski zrobił to całkiem nieźle, więc nie będę się powtarzał).

: 21 lut 2006, 21:42
autor: Ted Bundy
moon pisze:MIłości nie znasz, ale to nie jest to samo czy mi wierysz czy nie. Zwiazek sie moze skonczyc, a milosc nie. Zabranie zabawek to koniec ZWIĄZKU a nie milosci ktorej najwyrazniej nigdy tam nie było.


jeżeli jedna ze stron po przykładowo 2,3 latach zostawia partnera, tzn, że wcześniej nic do niego nie czuła? To dlaczego byli ze sobą? Bzdurki piszesz. Miłość się po prostu często kończy - jak wypalony papieros, czy puste konto przed 1-szym <diabel> Zaczyna się - rozwija - i kończy. To normalne. Sęk w tym, że najczęściej "odpuszcza" jedna ze stron, gdy tymczasem druga czuje się jak by po łbie dostała :D Czemu tak jest? Nie mam pojęcia. Ale tak jest.....cóż na to poradzić?

: 21 lut 2006, 21:42
autor: Ciekawski
ForsakenXL pisze:(zresztą Ciekawski zrobił to całkiem nieźle, więc nie będę się powtarzał)

Żeby nie było niedomówień (opracowanie za: Wojciszke)

• Intymność
„Rutyna jest zabójcza, szczególnie dla uczuć pozytywnych”
Pozytywne uczucia i towarzyszące im działania, wywołujące przywiązanie, bliskość i wzajemną zależność partnerów od siebie. Składają się na nią:
Pragnienie dbania o dobro partnera; Przeżywanie szczęścia w obecności partnera i z jego powodu; Szacunek dla partnera; Przekonanie, że można nań liczyć w potrzebie; Wzajemne zrozumienie; Wzajemne dzielenie się w przeżyciami i dobrami, zarówno duchowymi jak i materialnymi; Dawania i otrzymywanie duchowego wsparcia; Wymiana intymnych informacji; Uważanie partnera za ważny element własnego życia.
Aby zaistniała intymność nie muszą pojawić się wszystkie z powyższych składników.
Siła uczuć i działań składających się na nią rośnie powoli i jeszcze wolniej opada w trakcie trwania związku. Towarzyszą im także „scenariusze” zachowań pojawiające się w miarę wzajemnego poznawania się, np. znalezienie skutecznego sposobu pocieszenia partnera.
Siłą napędową intymnej sfery związku są nieoczekiwane wydarzenia, burzące dotychczasowy spokój: wszelkiego rodzaju niespodzianki – miłe oraz niemiłe.

• Namiętność
„Rozpamiętywanie każdego uczucia prowadzi do jego nasilenia”
Przejawia się ona w poszukiwaniu i pragnieniu fizycznej bliskości, przypływach energii, uczuciu podniecenia, biciu serca, wszelkich rodzajach pieszczot, kontaktach seksualnych, marzeniach na jawie, czy psychicznej nieobecności gdy partnera nie ma obok. Namiętność jest jednak skupiskiem emocji tak pozytywnych (zachwyt, tkliwość, pożądanie, radość) jak i negatywnych (ból, niepokój, zazdrość, tęsknota), którym towarzyszy bardzo często pobudzenie fizjologiczne. Im silniejsza jest jej istota, tym więcej pociąga ona za sobą zachowań jeszcze bardziej ją nasilających i zarazem potęgujących emocje.
W związku namiętność eksploduje niezwykle gwałtownie, ale też równie gwałtownie opada, wygasa. Porównuje się ją czasami do uzależnienia od narkotyków, alkoholu, czy innych używek, ponieważ wymaga stałego zwiększania dawki (w tym wypadku dawki emocji), aby nie popaść w depresyjny stan tęsknoty za „trucizną”.

• Zaangażowanie
„Zaangażowanie jest zwykle rezultatem świadomej decyzji, a ta może zostać zmieniona…”
Krótko mówiąc – decyzje, myśli, uczucia i działania ukierunkowane na przekształcenie relacji miłosnej w trwały związek oraz na utrzymanie tego związku pomimo występowania różnych przeszkód. To jest właśnie zaangażowanie. Całkowicie podległe naszemu rozumowi w pełni świadome działanie, dzięki któremu związki się nie rozpadają (a zatem koniec takowego następuje po zaniku zaangażowania). Jest ono ich najstabilniejszym elementem, ponieważ wysiłek wkładany w utrzymanie związku rozpoczyna proces jego autopodtrzymywania się.
W miarę wzrostu intymności i namiętności zaangażowanie rośnie coraz szybciej. Przerwanie związku powoduje spadek zaangażowania do zera.

Pora na prześledzenie, w jaki sposób rozwija się miłość, czyli – rodzaje związków miłosnych:

• Zakochanie
Charakteryzuje się przeważającą rolą namiętności, która jako składnik najintensywniej przybierający na sile, pojawia się najszybciej i jest dominującą cechą każdego uczucia. Zakochanie jest ślepe, krótkotrwałe, daje silne uczucie szczęścia nieskalanego myślą i jest stricte egoistyczne, a przynajmniej bardziej skoncentrowane na tym kto kocha, niż na tym kto jest kochany.

• Romantyczne początki
Kiedy namiętność między dwojgiem ludzi już istnieje wraz z jej rozwojem, wzrastającym wzajemnym zainteresowaniem, częstszymi kontaktami, etc. zaczyna tworzyć się intymność. To połączenie jest niezwykle przyjemne i często warunkuje decyzję o podjęciu zaangażowania. Ten etap jest najczęściej opisywany we wszelkiej maści Harlequinach jako esencja miłości, a tymczasem to ledwie początek prawdziwego uczucia.

• Związek kompletny
Jak sama nazwa wskazuje jest to okres, często niezwykle długi, w którym współistnieją wszystkie składniki miłości: zaangażowanie, intymność oraz namiętność, która pod koniec związku kompletnego zanika bądź też z chodzi na znacznie dalszy plan. Najcudowniejsze w tym etapie rozwoju uczucia jest zdecydowanie największe nasycenie emocjami – co prawda pozytywnymi jak i negatywnymi, ale jak wiadomo, zarówno jedne jak i drugie dostarczają niezapomnianych wrażeń.

• Związek przyjacielski
Związek ten potrafi być bardzo wartościowy, gdyż oparty w dużej mierze na przyjaźni (trzeba wystrzegać się zaniku intymności między partnerami), ale należy uważać na liczne pułapki, które stwarza:
pułapka dobroczynności – stałe i wzajemne ofiarowywanie dobra (oraz unikanie wyrządzania krzywdy) partnerowi prowadzi iż zdolność do sprawiania mu przyjemności maleje, wzrasta zaś zdolność do sprawiania bólu
pułapka bezkonfliktowości – stałe unikanie konfliktów w imię utrzymania wspólnoty działań, interesów i uczuć (oraz świętego spokoju) prowadzi do zaniku tej wspólnoty
pułapka obowiązku – systematyczne podpieranie własnych uczuć do partnera poczuciem obowiązku prowadzić może do ich zaniku. Własne działania mogą być widziane jako rezultat jedynie własnej obowiązkowości, nie zaś uczuć żywionych do partnera
pułapka sprawiedliwości – domaganie się sprawiedliwości we wzajemnej wymianie „świadczeń” przez partnerów sprowadza się do odwzajemniania zachowań negatywnych w zgodzie z powiedzeniem „oko za oko, ząb za ząb”

• Związek pusty
Pod tym pojęciem kryje się, a właściwie kryją się „pozostałości” po poprzednich – szczęśliwszych – fazach związku. Związek pusty powstaje, gdy na polu bitwy pozostało jedynie zaangażowanie, a namiętność oraz intymność odeszły w niepamięć. W tym momencie czynnikami podtrzymującymi sam związek są czynniki podtrzymujące zaangażowanie, co stwarza bardzo wiele problemów – jest to podobne do spaceru po cienkiej linie.

Wszystko to, wygląda następująco - przedstawione na wykresie:
http://img327.imageshack.us/img327/5541/dynamikauczucwykres5ln.jpg

: 21 lut 2006, 21:45
autor: Ted Bundy
ForsakenXL pisze:Jeśli tego nie rozumiesz, to tłumaczyć nie ma sensu


nie zawsze "przywiązanie,szacunek,przyjaźń"...Zostają ze sobą, bo: dzieci/rozwód w takim wieku?/bo się mimo wszystko lubią/bo nie ma sensu tego burzyć, za wiele razem zbudowali, zarobili etc/przyzwyczajenie itepe, itede.....

: 21 lut 2006, 21:48
autor: ForsakenXL
I widzisz, to jest właśnie problem w dyskusji z Tobą o którym pisałem. Gdybyś cofnął się trochę wstecz i nie pomijał tego co Ci nie pasuje, to przeczytałbyś że:
Odrzucanie obu wariantów jest równie głupie i płytkie.

Thank you, drive thru...

: 21 lut 2006, 21:48
autor: fish
jeżeli jedna ze stron po przykładowo 2,3 latach zostawia partnera, tzn, że wcześniej nic do niego nie czuła?



Pewnie dlatego, że ta jedna strona jest takim hipokrtytą, snobem, egoistą i zadufanym w sobie człowiekiem, że gdy minie zauroczenie cały związek ma w dupie vide Ted

: 21 lut 2006, 22:21
autor: Ted Bundy
Zapewniam, że niektórzy wspomną moje słowa, gdy ich ukochany i "na wieki" partner powie im kiedyś "naraa!!", gdy tymczasem oni naiwnie myśleli, że będzie kochał "na wieki"..... <hahaha>
To banalnie proste. Uświadomić sobie tą prawidłowość i przyjmować wszystko z pewną dozą dystansu i zdrowego sceptycyzmu :) I nie pleść farmazonów o wiecznej "miłości" :D Bo rozczarowanie może być bardzo bolesne - warto? <diabel>
Jakiś promil przypadków na pewno przetrwa. Osobiście nie znam takich, nikogo w moim otoczeniu różniastych znajomych . Wszyscy podzielają raczej ww. tezę , którą zawarłem w tym wątku :)
Fishu, tu nie chodzi o egoizm czy zadufanie w sobie - po prostu tak się zdarza. Jedna strona dziękuje za układ i CyA! Koniec. Było - nie ma :D Starania za wszelką cenę nic czasami nie zmieniają.
Poza tym czuję się urażony nazwaniem mnie snobem czy inszym zadufanym pozerem :D, którym nigdy nie byłem, hehehehe..... <mlotek> A co do egoisty - jeżeli SAM nie pomyslę o sobie - nikt tego nie zrobi, nie mam na kogo liczyć :D Zresztą, nigdy (na trzeźwo) nawet nie marzyłem, że stanę się dla kogoś najważniejszy, ktoś mi powie "kocham" itd Jakoś mnie ta faza ominęła, niestety :D życie, po prostu życie... 8)

: 21 lut 2006, 22:31
autor: cubasa
TedBundy pisze:Zapewniam, że niektórzy wspomną moje słowa, gdy ich ukochany i "na wieki" partner powie im kiedyś "naraa!!", gdy tymczasem oni naiwnie myśleli, że będzie kochał "na wieki".....

No pewnie, ze tak być moze...Ale tylko u niektorych... Moja babcia z dziadkiem po 45 latach malzenstwa nadal mowia, ze sie kochają...Przyklady mozna mnozyć...Wiec jest to mozliwe :>
Każda miłość jest tu i teraz...Ona jest najwazniejsza... Zresztą temat "zmian" to pole do popisu dla Andrew...

Ted podejrzewam, że zainspirował Cie temat z Onetu http://kiosk.onet.pl/charaktery/1312168 ... tykul.html

: 21 lut 2006, 22:40
autor: fish
TedBundy pisze:Fishu, tu nie chodzi o egoizm czy zadufanie w sobie - po prostu tak się zdarza. Jedna strona dziękuje za układ i CyA! Koniec. Było - nie ma Starania za wszelką cenę nic czasami nie zmieniają.


Temat jest o miłości do przysłowiowej grobowej deski a nie staraniu się za wszelką cenę o miłość czy utrzymanie związku. Mylisz tu dwie rzeczy.

Ja dobrze wiem o czym mówię. Ja to przeżyłem a Ty na razie możesz sobie prowadzić akademickie dysputy. Zakończenie związku wcale nie musi oznaczać zakończenia miłości.
Może takim osobom jak Ty jest trochę łatwiej pod tym względem, że jak go kopną w dupę to ma to gdzieś bo w takim związku gdzie liczysz się z tym, że Cię zostawią nie oddajesz "całego siebie" i nie boli tak bardzo jak tą osobę która "włożyła" wszystko co ma najlepszego.

Dla mnie taki związek jest ubogi choć czasem nie ma innego wyjścia.

: 21 lut 2006, 22:42
autor: ForsakenXL
cubasa pisze:Każda miłość jest tu i teraz...Ona jest najwazniejsza...

Otóż to - właśnie dlatego "warto", a to czy ta miłość przetrwa na wieki czy nie, to już inna historia. U jednych tak, u innych nie i tylko dlatego że komuś się nie udało nie oznacza że nie może.
Pozbawiać się miłości "bo za kilka lat może ją szlag trafić" jest równie głupie jak niewychodzenie z domu, bo może mnie przejechać samochód/trafić piorun/uderzyć meteoryt... <niewiem>

: 21 lut 2006, 22:54
autor: Ted Bundy
cubasa pisze:Ted podejrzewam, że zainspirował Cie temat z Onetu


a pojawiło się coś na ten temat na onecie? :) Nie wiedziałem - a temat powstał spontanicznie.

fish pisze:Może takim osobom jak Ty jest trochę łatwiej pod tym względem, że jak go kopną w dupę to ma to gdzieś bo w takim związku gdzie liczysz się z tym, że Cię zostawią nie oddajesz "całego siebie" i nie boli tak bardzo jak tą osobę która "włożyła" wszystko co ma najlepszego.


dokładnie :D I jestem z tego bardzo dumny. Nie będzie już boleć, jeżeli najgorszy wariant zawsze bierzesz pod uwagę i zdajesz sobie sprawę, że może zaistnieć. To niezły sposób, nie sądzisz?

ForsakenXL pisze: jednych tak, u innych nie i tylko dlatego że komuś się nie udało nie oznacza że nie może.


może, ale nie musi :D Statystycznie większość się kończy,czemu nie chcesz tego przyjąć do wiadomości? ;)

ForsakenXL pisze:Pozbawiać się miłości "bo za kilka lat może ją szlag trafić" jest równie głupie jak niewychodzenie z domu, bo może mnie przejechać samochód/trafić piorun/uderzyć meteoryt...


100 procent racji. Nikt nie mówi o pozbawianiu się związków, spotkań i miłości :) Tylko o jedno - uświadomienie sobie, że nie jest nam to dane na zawsze. Capito? <browar>

: 21 lut 2006, 23:04
autor: ForsakenXL
Właśnie takie "uświadamianie tego sobie" sprawia że nie jest to już prawdziwa miłość. Bo po co się starać, dawać z siebie co najlepsze (jak to napisał fish) i być gotowym na wszystko dla drugiej osoby, skoro odrazu wiadomo że to się kiedyś skończy? Chodzi właśnie o to żeby przeżywać miłość jak najpełniej, bo tylko to zwiększa szansę na to że przetrwa ona długie lata, nie cynizm.
I tak wiem że tego nie zrozumiesz - bo nie chcesz. A nawet gdybyś zrozumiał to i tak się wyprzesz, nawet przed samym sobą. Bez sensu taka rozmowa.