rozrywany pecherzykiem powietrza
: 18 lut 2006, 21:36
chce sie wywrzeszczec na gorze ,,ale tutaj gdzie teraz jestem nie ma gor - wiec pisze i czekam na zajechanie mnie na smierc w rzeczowych slowach ...i chyba nie prosze o porady, raczej prosze was o mysli...
POCZATEK- jest ona.prawdziwa, przyszla tak jasna ze pociemnialo mi w oczach...miesiace patrzenia sie, nie gapienia ale zauwazania gestow reakcji wszystkiego..slyszenie o czym mowi a nie sluchanie tylko,,,i obrazy.Pisalem do niej sporadycznie pozdrawiajac,,,zawsze otoczona ciekawoscia innych odezwala sie nagle i oniemialem,,,moje wyobrazenie o niej jakie pokochalem stalo sie realne...Rozmawiamy non stop,,,mowi -''cudnie mi sie z toba spedza czas zawsze,,cudnie kochalo mi sie z toba wczoraj ,,cudnie kocha m sie z toba zawsze,,odchodzi i zawsze wraca..Ma w sobie zadre ktora tak kocham u kobiet, nie moge sie przygotowac na zmiany pogodowe jakie ma, /jak w wedrowce w gory/, jak woda ktora ma rozne stany a jest niezmienna soba i jest ciagle..marze zeby byla wciaz..budze sie rano i jest obok ,tak naturalne to jakby byla zawsze...Wszystko odbywa sie w naszych glowach, slowach obrazach ekranu kompa, listach i wyobrazni,,,jest nam z soba dobrze jakbym znalazl igle w stosie igiel....Zraniona przez kogos nie chce uczuc namacalnych choc o nich marzy,,woli niedopowiedzenia,,,Wiem ze jej nigdy nie skrzywdze,,kiedy powiedzialem jej o uczuciach plakala, myslac ze naduzywam ''tego ''slowa,i jakby umieraly anioly ....hm,
SRODEK-ona jest z kims , ja mam rodzine/ wszystko/,i prosze nie piszcie ze znudzony gosc szuka panienki w internetowym bezpiecznym swiatku,,,Mysle coraz czesciej ze minelismy sie kiedys przez kaprys Boga ,,,jesli jest to ma rewelacyjne poczucie humora...I nie wiem czy jestem tchorzem czy idiota ze nic nie zmieniam,a powinienem skoczyc do gardel,,?? czy przestac myslec??,,,A ona wybiera kogos , zwiazek z nim nazywa rzekomym i podswiadomie ucieka przede mna mowiac ze znajduje we mnie cechy jakie szukala u innych ale nie chce znow byc zraniona bedac z zonatym...i wraca po chwili nie mogac zrobic kroku i nie chce juz takich uczuc tylko poruszyc rozumem ale wraca do mnie i jest nie bedac wcale....
I czuje jak rozrywa mnie pecherzyk powietrza w zylach ....pisze jej..''nie fascynujesz mnie swoim cialem ale slowem, kiedy noca mowisz mi --''musze isc spac ''., odchodzisz i wracach mowiac ..''nie moge'',, NIE pisze celowo o jej urodzie bo slowa sa niczym przy niej,,,seks --hmm jakby kamasutra byla podrecznikiem dla przedszkolakow,,,
KONIEC- mijamy sie a kiedy to juz wiemy jest za pozno??? I kiedy patrze na siebie w lustrze nie wiem kim jestem....ale mam skrzydla u stop...
mysle ze w dawaniu szczescia nie ma zla ,ale kiedy dajemy je sobie ,,chyba zabieramy szczescie komus...hmm i czy warto cierpiec,,??,.ktos tutaj napisal kiedys ze w milosci nie ma miejsca na rozum i kalkulacje...Ona mowi mi ze cale zlo jest ze starchu a ja powoli jestem zly -- na siebie. ODchodze od lustra i nie widze w sobie winy nie spowiadam sie z niej bo ona jest wybawieniem,,, nie musze sie o niczym przekonywac bo wiem ze to ona i nigdy nie powiem jej sprobujmy ale ze jestem pewien,,,,tylko badz..POwiedziala mi ostatnio zrob to oczym marzysz a ja nie przestaje myslec ze marzenie to ona ....podobno swiat nie ma sensu i trzeba mu go nadac samemu i zlozyc ofiare ,a ja wciaz mysle ze ona staje sie sensem mojego swiata....
Hmmm to co mnie otacza ,,,nieuchronnosc to jakby ktos wzial mi lufe pistoletu ze skroni i dal czas na papierosa...dosc bo sie wypruje slownie....
PS..Prosze o mysli o stawaniu sie rzeczy nieuchronnych,,,jesli moge was o cos prosic,,,
Jesli ktos dotarl do upragnionego konca /hihihi/ to dzieki ,,,,DOBRANOC
POCZATEK- jest ona.prawdziwa, przyszla tak jasna ze pociemnialo mi w oczach...miesiace patrzenia sie, nie gapienia ale zauwazania gestow reakcji wszystkiego..slyszenie o czym mowi a nie sluchanie tylko,,,i obrazy.Pisalem do niej sporadycznie pozdrawiajac,,,zawsze otoczona ciekawoscia innych odezwala sie nagle i oniemialem,,,moje wyobrazenie o niej jakie pokochalem stalo sie realne...Rozmawiamy non stop,,,mowi -''cudnie mi sie z toba spedza czas zawsze,,cudnie kochalo mi sie z toba wczoraj ,,cudnie kocha m sie z toba zawsze,,odchodzi i zawsze wraca..Ma w sobie zadre ktora tak kocham u kobiet, nie moge sie przygotowac na zmiany pogodowe jakie ma, /jak w wedrowce w gory/, jak woda ktora ma rozne stany a jest niezmienna soba i jest ciagle..marze zeby byla wciaz..budze sie rano i jest obok ,tak naturalne to jakby byla zawsze...Wszystko odbywa sie w naszych glowach, slowach obrazach ekranu kompa, listach i wyobrazni,,,jest nam z soba dobrze jakbym znalazl igle w stosie igiel....Zraniona przez kogos nie chce uczuc namacalnych choc o nich marzy,,woli niedopowiedzenia,,,Wiem ze jej nigdy nie skrzywdze,,kiedy powiedzialem jej o uczuciach plakala, myslac ze naduzywam ''tego ''slowa,i jakby umieraly anioly ....hm,
SRODEK-ona jest z kims , ja mam rodzine/ wszystko/,i prosze nie piszcie ze znudzony gosc szuka panienki w internetowym bezpiecznym swiatku,,,Mysle coraz czesciej ze minelismy sie kiedys przez kaprys Boga ,,,jesli jest to ma rewelacyjne poczucie humora...I nie wiem czy jestem tchorzem czy idiota ze nic nie zmieniam,a powinienem skoczyc do gardel,,?? czy przestac myslec??,,,A ona wybiera kogos , zwiazek z nim nazywa rzekomym i podswiadomie ucieka przede mna mowiac ze znajduje we mnie cechy jakie szukala u innych ale nie chce znow byc zraniona bedac z zonatym...i wraca po chwili nie mogac zrobic kroku i nie chce juz takich uczuc tylko poruszyc rozumem ale wraca do mnie i jest nie bedac wcale....
I czuje jak rozrywa mnie pecherzyk powietrza w zylach ....pisze jej..''nie fascynujesz mnie swoim cialem ale slowem, kiedy noca mowisz mi --''musze isc spac ''., odchodzisz i wracach mowiac ..''nie moge'',, NIE pisze celowo o jej urodzie bo slowa sa niczym przy niej,,,seks --hmm jakby kamasutra byla podrecznikiem dla przedszkolakow,,,
KONIEC- mijamy sie a kiedy to juz wiemy jest za pozno??? I kiedy patrze na siebie w lustrze nie wiem kim jestem....ale mam skrzydla u stop...
mysle ze w dawaniu szczescia nie ma zla ,ale kiedy dajemy je sobie ,,chyba zabieramy szczescie komus...hmm i czy warto cierpiec,,??,.ktos tutaj napisal kiedys ze w milosci nie ma miejsca na rozum i kalkulacje...Ona mowi mi ze cale zlo jest ze starchu a ja powoli jestem zly -- na siebie. ODchodze od lustra i nie widze w sobie winy nie spowiadam sie z niej bo ona jest wybawieniem,,, nie musze sie o niczym przekonywac bo wiem ze to ona i nigdy nie powiem jej sprobujmy ale ze jestem pewien,,,,tylko badz..POwiedziala mi ostatnio zrob to oczym marzysz a ja nie przestaje myslec ze marzenie to ona ....podobno swiat nie ma sensu i trzeba mu go nadac samemu i zlozyc ofiare ,a ja wciaz mysle ze ona staje sie sensem mojego swiata....
Hmmm to co mnie otacza ,,,nieuchronnosc to jakby ktos wzial mi lufe pistoletu ze skroni i dal czas na papierosa...dosc bo sie wypruje slownie....
PS..Prosze o mysli o stawaniu sie rzeczy nieuchronnych,,,jesli moge was o cos prosic,,,
Jesli ktos dotarl do upragnionego konca /hihihi/ to dzieki ,,,,DOBRANOC