I przyszedł czas na przemyślenie sprawy.

Znałem ją wcześniej 4 lata ale tylko jako koleżanke noi coś się złego stało, bo się w niej rok i pare tygodni temu zakochałem. Na poczatku było ok, była koleżanką chyba tylko sobie na nią patrzyłem i jakoś żyłem nie myślałem o niej cały czas. po prostu była pierwsza na liście tych, które mi się podobały. No big deal. Nie czułem potrzeby zeby "z nią być", ale tuż przed wakacjami nistaty zacząłem. Stwierdziłem że są wakacje, słabo ją znam, to na pewno bedą jakieś fajne tm gdzie pojade: przerózne osoby. Było ok, ale niestety z jakiegoś powodu żadna dziewczyna mi się nie podobała. Możliwe że były ładniejsze, ale nie robiły na mnie w ogóle wrażenia. dziwne...... potem kolejny rok szkolny się zaczął i niestety ja zobaczyłem, i jakoś się tak stało że praktycznie od początku roku myślę ciągle o niej. tzn. codziennie, ciężko jest mi się na czymś innym skoncentrować, no ale jak powiedzmy pływam, albo na matmie to jest ok. Gorzej na innych lekcjach. W sumie tego nie zauważyłem ale teraz w domu nie ogladam w ogóle TV bo się ciągle uczę, a właściwie siedzę nad książką i wiadomo o kim myślę. Średnia mi spadła właśnie tak zauważyłem z 5,5 na 3,9. Nikdy wcześniej nie schodziłem poniżej 4,8 więc i są problemy w domu. Najgorsze jest to że kujonem nie byłem. po prostu zawsze wszystko robiłem jak najlepiej i do końca, a teraz napisze trochę spr. i mi się nie chcę więc robię powierzchownie. Nic mi się nie chce---> przede wszystkom kontaktu z ludźmi takimi jak koledzy. na imprezie w tym roku szkolny byłem 1 noi nie bawiłem się dobrze. Bo w ogóle nie wiedziąłem że ona przyjdzie, a przyszła i pech hciał że usiadła naprzeciwko mnie. Wrażenie zrobiła na mnie ogromne i nawet coś do mnie mówiła ale muzyka była tak głośna że nie pogadaliśmy. Przyjeciela chyba nie miałem bo nikt nie zwrócił uwagi że zupełnie wyłączyłem sie z życia towarzyskiego. Noi najgorsze w tym wszystkom jest to że z niczego się nie cieszę. Rzeczy materialne->nic, wyjazd na narty do austrii zamiast na sowację też bez żadnej radości choć wiem że warunki ilość tras i w ogóle tam jest super, w końcu juz tam bylem, ale przez cały czas marzylem że by ją zobaczyć. Więc wychodzi na to że już nie jestem normalny......

Na szczęćie albo na nieszczęście samobójstwa nie chcę popełnić, bałbym się to zrobić pozatym zazwyczaj kończ się to wsadzeniem do wariatkowa, a jak narazie inkt się nie skapnął że ze mną jest coś nie wporządku. Rodzice na szczęście myślą że jestem po prostu leniwy. Lepsze awantury niz łażenie po psychologach bo na pewno by tak zrobili, a ja już w szkole hadalem z psychologami i wiem że to nie jest nic przyjemnego(wtedy jak jeszcze byłem normalny) oprócz tego nie boję się robiż takich rzeczy jak zjechac skoądś na rolkach, czy rowerze, czy nartach skąd moi koledzy za żadne skarby nie chca zjechać, a kiedyś ja się też takich rzeczy bałem. Tylko że mam jakiegoś pecha bo zawsze mi się udaje, a nie robię tego często bo mi mówią np. że widzieli że się prawie wywaliłem i że mam znowu nie zjeżdzać bo jak wjade w drzewo to oni dźemu nie będą zbierać. Waidomo nie jesteśmy jakimiś hardcorowcami. jak ktoś się odważy to ośniej jak to inni zobaczą stwierdzają że nie ma sensu, albo zjeżdżają tylko z połowy. najgorzej jest jak powiedzą mi że im życie jest miłe..... wtdy zastanawiam się dlaczego mi życie nie jest miłe....Dlaczego to ja, co ja złego zrobilem że tak musi być itp. Oprócz tego ktoś mógłby mi wytłumaczyć dlaczego rok męczę się z tą jedną a moji keledzy ciągla zmieniają objekt zainteresowań(nie są zakochani) i wołają chodź tu dupcio:((((( Docchodzą do wniosku że mi się tak naprawde nie chce żyć:) Pozatym nie wiem czemu jak robiłem test u psychologa szkolnego wyszło mi że jestem nienormalny, i że powinienem skontaktowac się ze specjalista;). Potem pozmieniałem wyniki żeby się głupia dziwka nie skapowała

A napiszę jeszcze czemu nie jestem z nią
-nie wieże że to by się udało-> marzenia się w końcu nie spełnaiją
Nie umiem do niej podejść i zagadać to nie możliwe, próbowałem.
Pierwszy raz z nią rozmawiałem jak siedziałem na korytarzu i ona skądś przyszła i zapytała o coś i skończyła rozmowa się po godzinie, ale była to rozmwa bez żadnego przesyłania znaków, uczuć, bo sie po prsotu bałem...........Rzeczą której boję się najbardziej to własnie ONA.... jak ją widzę to staram się żeby mnie nie zauważyła a jak zauważy to tylko "cześć" i
trza odejść jak najdalej się da. Takich sytuacji jest dużo bo specjalnie chodzę tak by "przypadkowo" ją zobaczyć. Kiedyś nawet odprowadzilem ją na angielski bo szliśmy w ta samą strone i też rozmawialiśmy a własciwie ona mi sie żaliła. Chyba jekiegoś doła miała. Nie wiedziałem co odpowiedzieć ale na szczęście nie musiałem bo to ona gadała.
Najgorsze jest to że ona czasami na mnie wpada jak ja się tego nie spodziewam, i zawsze się ślicznie uśmiecha i mówi cześć i aż ciari przechodzą ale udaje mi sie odpowiedziec jej cześć. Staram się zachowywać jak normalniej umiem przy niej, ale wydaje mi sie że może miec podejrzenia że coś do niej czuję. raz sie troszkę zagapilem podświadomie a ona to zobczyła, kolega mi powiedział, teraz się juz pilnuje.
kolejny powód dla którego to jest niemożliwe to to że ona nie ma chłopaka, czyli chyba nie chce mieć, bo nie wierzę że tylko mnie się podoba.
I an koniec nie namawiajcie mnie do żadnyc sztuczek czy podrywania bo po pierwsze: mi sie nie uda, po drugie ona niestety jest inteligentna. Włąśnie chyab dlatego mi sietak spodoba: jest cholernie szczera, ufna, sympatyczna, nie śmieje się głupio i ni stara się byc "tajemniacza" jak inne dziewczyny. Pozatym normalnie na to patrząc : niby nic a;e ja jestem chyba od niej niższy, a przecierz wstydziłaby się ze mną chodzić;). Wiecie jak to jest...........................
Pewnie mi nie będziecie umieli pomóc. ale coż nie wiem zupenie co robic, a nikomu kogo znam nie odważe się opowiedziec o mojej styuacji. Jak chcę żeby to się skończyło bo jestem po prostu miserable. NIe mogę chodzić do kina na komedie romantyczne, bo powstrzymywanie emocji jest niebywale trudne. I dochodze do wniostu ze skończę jak facet z filmu "dzień świra" , oczywiście nie że tam nie bedę miał kasy, tylko że będę w takiej sytuacji jak on. Dla mnie ten film to najsmutniejszy film jaki widziłem. Realistyczny film o człowieku któremu się nie udało. No może nierealistyczne jest to że nie popełnił samobójstwa, ale moze jemu życie szybko leci)jak to wszyscy mówią) ja bym chciał już być pod koniec zycia, a to dopiero początek:(
na koniec prośba do dziewczyn: nie uśmiechajcie się miło(szczerze) do osób które dla was nic nie znaczą bo mozecie komuś zrujnowac życie.
PS. i nie chodźcie w zielonych puszystych sweterkach w których wwyglądacie tak że jedyne co sie chce zrobić to was przytulić.