
Sytuacja jest taka, ze Ona byla z "facetem" ponad 3 lata, ale gdy ja Ja poznalem bylo po wszystkim, bo ja zdradzal... Rozmawialismy o tym i o innych sprawach... Nigdy mnie nie oszukala i nie chciala zranic... to tylko jedne z rzeczy ktore potwierdzaja ze jest Cudowna.
Dzisiaj wlasnie rozmawialismy i ja pierwszy dowiedzialem sie ze postanowila do niego wrocic. Nie bede opisywal calej historii i sytuacji, bo nie to jest celem tego postu. Po rozmowie, gdy skonczyla mi sie karta, gdy mnie rozlaczylo... wybuchlem placzem jak nigdy wczesniej...
Jej serduszko dazy wciaz uczuciem tego "typa"... szanuje Ja i tylko to nie pozwala mi mowic o "nim" tego co mysle...
Obdazyla mnie szczera przyjaznia... pozwolila mi poczuc sie jak ktos wartosciowy... uprzedzala ze nie czuje do mnie czegos wiecej... bo wiedziala ze nie jest jeszcze pewna co czuje... ale ja mimo wszystko zaangazowalem sie bardzo...
Bede zawsze przy Niej, nawet jesli tylko myslami...
Boje sie:
ze on bedzie Ja wciaz ranil , dlatego gdy zycze Jej szczescia peka mi serce
ze nasze drogi sie rozejda, i ze bedziemy oboje cierpiec
ze nie bede potrafil byc Jej przyjacielem, przez to jak cierpie wiedzac ze nie moge byc z Nia
ze znajde kogos, z kim nie bede szczesliwy do konca, bo nie bedzie to Ona
ze zapomni o mnie
Jest Nowy Rok... a ja wlasnie pierwszy raz w zyciu poznalem co to znaczy naprawde kochac... i jednoczesnie cierpiec
Trzymam sie tylko dlatego ze wierze w Milosc, i tego zycze Wszystkim w Tym Nowym Roku... wiary w to co najwazniejsze...
Ps: Dziekuje wszystkim, ktorzy poswiecili czas na przeczytanie tej wypowiedzi...
Nie licze na odpowiedzi czy wsparcie...
Jedyne czego chcialem to powiedziec co czuje, caly czas mam lzy w oczach...