gosia pisze:Nie calujemy sie nazbyt namietnie w miejscach publicznych.
To jeszcze zalezy w jakim miejscu publicznym. Nie wrzucajmy wszystkich miejsc publicznych do jednego worka. Np. nie wrzucajmy do tego worka parku lub innego miejsca, gdzie przychodza glownie ludzie mlodzi, wlasnie na spacer lub po to, aby sie namietnie calowac.
U mnie namietne calowanie i wkladanie rak tam, gdzie (nie)trzeba <aniolek2> (nie liczac majtek, bo wg mnie to przesada) nie odpada wlasnie w parku itd. To (wkladanie rak tam, gdzie (nie)trzeba) zalezy tez od tego ilu i w jakim wieku ludzi jest w parku (czytaj: widzi nas). Jezeli np. na przeciwko nas siedzi 78 lenia babcia to wkladanie rak za bluzke i dluzsze namietne pocalunki odpadaja chociaz by dlatego, ze sami wstydzilibysmy sie przy niej to robic. Jednak jezeli na przeciwko nas siedzi para i robi to samo to czego mamy sie wstydzic.
Czynnosci, ktore opisalem odpadaja w innych miejscach publicznych np. pubach. Nie przychodze do pubu po to, aby niezliczona liczba obcych osob przypatrywala sie mi jak caluje moja dziewczyne albo gdzie jej wkladam reke. Krotkie pocalunki w takich miejscach sa oczywiscie dozwolone, bo trudno nie okazywac czulosci osobie, do ktorej cos czujemy.
Kiedys znajomy opowiedzial mi pewna historie. Wracal PKSem do domu (o godzinie 14). Autobus byl pelny ludzi. Nagle jakas starsza para (po 40tce) zaczela piescic sie oralnie. Po prostu facet wyjal swojego malego i powiedzial do partnerki "Zrob mi loda".
Nie wierzylem mu do poki sam czegos takiego nie zobaczylem.
Nie wiem - moze ta para sie z kims zalozyla, ze to zrobi. Albo to byla ich niespelniona fantazja.