Jeszcze o czymś zapomniałam:
Lolerei pisze:Moim zdaniem zdrady nie zawsze sa "chore", jak to mowicie, albo "nielogiczne". W kazdym zwiazku wyglada to inaczej, i nie mozna tak uogulniac, ze tylko zdradzajaca osoba jest bee, ze zdradzila od tak sobie, bo jej sie cos zachcialo.
Zdrady zawsze są "chore". Z definicji. Mało tego! Nawet jeśli on zdradził, to nie upoważnia mnie to do tego samego. Bo jego zdrada to nasz problem, a zasada "oko za oko, ząb za ząb" może bywa uzasadniona, ale na pewno nie w związku.
Jeśli nawet uznamy, że w każdym związku coś wygląda inaczej, to i tak musimy uogólniać. Dlaczego? Dlatego że zasady funkcjonowania relacji są uniwersalne. Poza tym każdy uważa, ze jego związek jest jedyny i niepowtarzalny, a to nieprawda. Jest wyjątkowy, ale to nie znaczy, że jedyny na świecie.
A zdradzająca osoba zawsze jest be. I wtedy, kiedy zdradziła ot, tak sobie, bo jej się zachciało, i wtedy, kiedy jej się nie chciało stawić czoła problemom, jakie by one nie były - czy to będzie fakt, że on zapomniał o moich urodzinach, czy też fakt, że się łajdaczy. Jeśli mi to zdecydowanie nie pasuje i wiem, że nie potrafię tego naprawiać, to mówię: "Pa!" i jestem wolna, ale najpierw stawiam sprawę jasno, a nie zaczynam sama robić świństwa i brnąć w zakłamanie.
Oj, czuję, że teraz to się na mnie gromy posypią
