Choroba a związek

Zagadnienia związane ze sferą uczuciową, a także z problemami dotyczącymi tematów miłosnych oraz kontaktów emocjonalnych z płcią przeciwną.

Moderator: modTeam

nieznany
Początkujący
Początkujący
Posty: 7
Rejestracja: 05 lut 2013, 17:39
Skąd: z Andromedy
Płeć:

Choroba a związek

Postautor: nieznany » 01 lip 2013, 00:11

Na początek bardzo krótko o sobie. Mam trochę ponad ćwierć wieku a moim głównym życiowym problemem jest mój stan zdrowia. Nie jeżdżę na wózku, choroby raczej po mnie nie widać ale sprawa nie jest błaha ani przejściowa. Co najważniejsze w tej sprawie, wiąże się z nią sporo ograniczeń w codziennym życiu. Ta\ego i tamtego nie mogę.
Przez ten fakt nie zaznałem do tej pory zbyt wielu przygód miłosnych. Nie mam sumienia walczyć o żadną kobietę, starać się o nią skoro wiem jakie życie ją ze mną czeka. Czuję, że to byłoby draństwo z mojej strony. Po drugie boję się, że nawet jeśli ktoś zaakceptowałby moje ograniczenia to zrobi to na krótko a potem po prostu nie wytrzyma i odejdzie. Mimo wszystko, natura robi swoje i od czasu do czasu gdy mam lepszy humor, pokazuje się na portalu randkowym.

Jakiś czas temu napisała do mnie pewna dziewczyna, młodsza ode mnie o 5 lat. Pisaliśmy kilka dni, bardzo mi się spodobała. Podobał mi się jej sposób wyrażania się, otwartość, sposób myślenia, nawet poniekąd wspólne zainteresowania. Szybko napisała mi żeby później nie było niedomówień, że chciałaby się na razie ze mną zaprzyjaźnić. No i mnie sieknęło. Wiadomo, magiczne słowa - zostańmy przyjaciółmi.
Nie mówię, że ja od razu się w niej zakochałem, że byłem pewny czegokolwiek. Wiem już że pierwsze spotkanie weryfikuje bardzo wiele spraw. Ale miałem nadzieję i perspektywę że coś może z tego być. Po tych jej słowach, nadzieja zniknęła. Okazałem jej swój zawód. Chciałem przestać pisać ale starałem się poukładać to co o niej wiem i połączyłem to że pisała że ma dość już drobnych miłostek, cierpienia po rozstaniach. Teraz chciałaby spotkać tego jedynego. Pomyślałem, że dlatego teraz chce mnie bardzo dobrze poznać zanim się w coś wpakuje. Nie pisaliśmy już tak często ale jednak.
Trochę przeraża mnie u niej jedno. Czasami pisała o swoich poprzednich związkach i wiem że trochę tego było, zaczynając od gimnazjum. Nie wiem jak daleko "zaszedł" każdy z tych związków ale jednak... byłem tym trochę zdziwiony. Ten aspekt akurat mi do niej nie pasuje. Do jej inteligencji, dobroci i ... wydawało mi się, że poszanowania siebie. Ale dobrze, uznajmy, że to mi tak bardzo by nie przeszkadzało.

Przez ostatnie dwa tygodnie pisała już nieczęsto. Wiem, że naprawdę była zajęta. Tłumaczyłem to sobie. Aż wczoraj miałem dość tego myślenia o niej, rozglądania się za nią gdy przejeżdżam obok jej uczelni i w końcu czekania na wiadomość od niej. Napisałem, że musimy to skończyć. Znowu odezwało się moje sumienie, obawa o moją (naszą) przyszłość w związku z moją chorobą. Napisałem jej to wszystko.
Odpisała i na końcu zaproponowała żebyśmy się zobaczyli za jakiś czas, po to żeby się przekonać czy będziemy mieli o czym ze sobą rozmawiać również na żywo. To byłaby dla mnie świetna wiadomość gdyby nie to co napisała kilka akapitów wcześniej. Twierdzi, że rozumie moje obawy dotyczące mojej choroby i związków. Napisała, że gdyby ona była bardzo chora to nie pozwoliłaby się martwić o siebie osobie którą kocha. Rozstałaby się z tą osobą po to żeby jej nie ranić, po to żeby ten kochany nie musiał się o nią martwić.
No... To jest sedno. Napisała to co ja myślę, dlaczego mam wyrzuty sumienia i obawy. Mimo wszystko bardzo mnie to dotknęło i załamało.
Stwierdziła jeszcze że ja "jestem na świeżo" jeśli chodzi o uczucia. Wielka miłość dopiero przede mną. A ona jeszcze trochę poszuka swojej niewinności. A na końcu napisała o spotkaniu. Jak dla mnie dziwne połączenie.

W odpowiedzi podtrzymałem, że musimy skończyć. A dlaczego? Napisałem, że sama podała uzasadnienie właśnie w tym akapicie który streściłem powyżej. Odpowiedziała, że będzie o mnie pamiętać i że gdybym zmienił zdanie to "ona jest".
Kiedyś pytałem się jej kiedy ma urodziny. W tej ostatniej wiadomości napisała mi w końcu datę. To jest niedługo, za parę dni. Wydaję mi się, że chciała dać mi pretekst żeby się znowu odezwał. Albo i nie. Nie wiem.
To już chyba koniec tej historii. Nie wiem co mam teraz zrobić. Mógłbym spróbować i przecierpiałbym ten ból emocjonalny gdyby nie to, że to wszystko bardzo źle działa na moją fizyczną chorobę. Strasznie się to na mnie odbija. A nie mogę sobie na to za bardzo pozwolić bo jak tak dalej pójdzie, w trumnie się już na pewno nie zakocham.

Wiadomo o co proszę. O radę, czy odezwać się do niej za jakiś czas czy przecierpieć swoje i spróbować zaleczyć rany. Byłbym wdzięczny również za brak złośliwości i sarkazmu w sprawie tej historii bo naprawdę... mało kto zazdrościłby mi mojej ogólnej sytuacji ze wskazaniem na zdrowie.
Awatar użytkownika
Andrew
Weteran
Weteran
Posty: 12396
Rejestracja: 23 lis 2003, 14:38
Skąd: z domu
Płeć:

Postautor: Andrew » 01 lip 2013, 12:40

Nie da sie tego czytać - to raz .... Ale inni moze nie beda mieli problemu :)
dwa - gdybys był chory psychicznie to bym odpuscił , ale Ty jestes chory fizycznie, swiat zatem nie przystosuje sie do Ciebie tylko ty musisz do niego . i nie zwalaj winy na chorobę. Nie potrafisz urzec kobiety sobą , przez chorobą ktora z tobą wygrała - jestes zkazany na zagłade . <piwko> przykro mi
poszukuje radia CEZAR - QUADRO unitry diora
Awatar użytkownika
Nemezis
Weteran
Weteran
Posty: 928
Rejestracja: 22 maja 2007, 00:40
Skąd: Dziki Wschód
Płeć:

Postautor: Nemezis » 01 lip 2013, 15:35

Nieznany, Ty sam robisz z siebie ofiarę życiową, a nie życie.

Rozejrzyj się wokół siebie, nie dostrzegasz jak słabe jest nasze pokolenie? Prawie każdemu coś dolega, u każdego coś się powolutku wykluwa. Co za różnica, że dziewczyna zwiąże się z facetem, który jest świadomy swojej choroby? Równie dobrze mogłaby wyjść za kogoś, na kogo krótko po ślubie spadnie z 7 piętra głupi samobójca, łamiąc mu kręgosłup i nie tylko.
(to nie żart, obadaj to: http://beatajalocha.pl/ )

Jeżeli będziesz stawiał chorobę na pierwszym miejscu, nigdy nie będziesz szczęśliwy. Musisz się w jakiś sposób pozbyć tego chorego przekonania, że unieszczęśliwisz kogoś swoją osobą. Po prostu bądź fair - powiadom po jakimś czasie znajomości o chorobie, ale nie dramatyzuj.

Mam wujka, który ożenił się z kobietą chorą na Heinego Medina, jeżdżącą na wózku. Ona zmarła zanim stuknęła jej 50-tka, on ożenił się powtórnie. ALE. Z tego małżeństwa pozostał mu syn i mnóstwo szalonych wspomnień. Wyobrażasz sobie zwiedzać Europę na stopa z kimś poruszającym się na wózku? Jeździć w góry? Osłuchałam się już trochę o przekrętach i kombinatorstwie w podróżach, o tym co ich spotykało. Wujek nigdy nie wspominał z żalem, złością, poczuciem zmarnowanego życia - wręcz przeciwnie.

BO CHOROBA TO PRZEDE WSZYSTKIM STAN UMYSŁU.

U mojego brata na 3 miesiące przed ślubem stwierdzono przewlekłą i nieuleczalną chorobę. Starości prawdopodobnie nie doczeka, a za czas jakiś choroba zacznie się na dobre odzywać po to, by na ostatnie lata trafić na wózek i mocno cierpieć. Jak myślisz, czemu moja bratowa nie rozmyśliła się ze ślubu mając świadomość jego choroby...? Aktualnie brat odstawił na czas jakiś sterydy, świat mu się na głowę nie zawalił, a w perspektywie jest albo niedługo będzie maluszek :)


Jeżeli wmówisz sobie, że nie masz szansy na normalny związek, to rzeczywiście nie będziesz jej miał.

Nie wiem, co Ci doradzić w związku z TĄ dziewczyną. Sypiąc teksty o obawach i wyrzutach sumienia na przyszłość, blokujesz sobie możliwość rozpatrzenia Ciebie jako kandydata do czegokolwiek. Przecież rozumne dziewczyny (a stawiam, że do takich uderzasz) dokładnie wiedzą, że poważne związanie się z człowiekiem chorym niesie ze sobą pewne konsekwencje. Są pewne rzeczy, których nie mówi się na głos. Nie rób z siebie sierotki.

A, i nie bój się przelotnych związków - może one podbudują Twoją pewność siebie. Przecież masz do zaoferowania coś więcej niż tylko chorobę, hmm?
nieznany
Początkujący
Początkujący
Posty: 7
Rejestracja: 05 lut 2013, 17:39
Skąd: z Andromedy
Płeć:

Postautor: nieznany » 01 lip 2013, 16:25

Nemezis:
Albo będziesz bawić się na moim weselu albo jeśli to nie wyjdzie to wtedy się z Tobą porachuję! :D
Oczywiście to są żarty. Nie będzie w bliskim czasie żadnego wesela a tym bardziej innych porachunków. ;)
W każdym razie chciałbym Ci bardzo podziękować za całą wypowiedź. Również za te historie, które przytoczyłaś. Powiem szczerze, że Twojemu Wujkowi i Bratowej należy się szacunek. Nie wiem czy mnie byłoby na to stać. W mojej obecnej sytuacji, pewnie tak. Ale gdybym był zdrowy to wątpię... Stąd się biorą też moje wyrzuty sumienia.
Doskonale zdaję sobie sprawę z tego o czym napisałaś na początku. Nikt nie wie co w nim siedzi i w każdej chwili życie zdrowego, szczęśliwego człowieka może się zmienić o 180 stopni. Ale jednak kupując nowy samochód, starasz się żeby jako nowy nie miał wad. To, że później może wyjść wszystko to wiadomo. Lecz gdy masz jeden ze znaną skazą, a drugi potencjalnie bez wad, wiadomo który wybierzesz. Znam historię tej dziewczyny pokrzywdzonej przez samobójcę bo to akurat dalecy znajomi moich znajomych. Chyba domyślam się też co może dolegać Twojemu bratu. Moje choróbsko jest z grupy autoimmunologicznych, przypuszczam, że Jego też.
Wiem, że mam trudny charakter przede wszystkim dla siebie. Piszesz, że Brat spodziewa się maluszka. A ja ile się już namyślałem na ten temat. Bardzo chciałbym mieć w przyszłości maluszka (i wcale nie mówię tu o jakiejś dalekiej przyszłości). Ale strasznie się boję, że odziedziczył by po mnie to cholerstwo. Dlatego moim zdaniem, najrozsądniej byłoby zostać bez potomków. Muszę przyznać, że to strasznie dołująca myśl... Wiem, że zdrowej parze też może się wszystko przytrafić, nie wiadomo co mają w genach. Ale tutaj ryzyko jest jeszcze większe.
W każdym razie... moich obaw nie da się zlikwidować. Ale bardzo mi pomogłaś. Dziękuję raz jeszcze. Pewnie odezwę się do Niej.
Awatar użytkownika
Nemezis
Weteran
Weteran
Posty: 928
Rejestracja: 22 maja 2007, 00:40
Skąd: Dziki Wschód
Płeć:

Postautor: Nemezis » 01 lip 2013, 18:44

nieznany pisze:Nie wiem czy mnie byłoby na to stać. W mojej obecnej sytuacji, pewnie tak. Ale gdybym był zdrowy to wątpię...

Człowiek zdrowy ma zupełnie inne podejście do choroby, na pewno nie dramatyzuje i nie wyolbrzymia tak jak chory :)

nieznany pisze:Nikt nie wie co w nim siedzi i w każdej chwili życie zdrowego, szczęśliwego człowieka może się zmienić o 180 stopni.

Bo tak jest. Miesiąc temu mój mąż, okaz zdrowia, trafił do szpitala, bo złapał chorobę zakaźną - zrobili mu przy okazji szereg badań i wykryli... nowotwór niezłośliwy wątroby. Skąd to się wzięło...?

Znam też to na sobie. Ja skręciłam kolano w połowie studiów i dopiero wtedy się dowiedziałam, że mam wadę rozwojową kolan i muszę na siebie uważać. Odpada u mnie wiele sportów, łącznie z bieganiem (nawet pływać żabką nie mogę), a na dodatek usłyszałam, że w wieku 35 lat będę miała kolana 70-latki.
Tej ostatniej informacji mógł mi lekarz oszczędzić, bo niecałe 2 lata temu bałam się, że własnego wesela nie przetrzymam, a rok później na obcasach i w mega ciężkiej (bo całej koronkowej) sukni dałam radę 19 godzin, a mogłabym i dłużej :)

NIE WOLNO SIĘ ŹLE NASTAWIAĆ, a już tym bardziej wszystkiego wiedzieć, bo z czasem to co nam siedzi w głowach sprawia, że rzeczywiście zaczynamy czuć rzeczy urojone.

nieznany pisze:Moje choróbsko jest z grupy autoimmunologicznych, przypuszczam, że Jego też.
(...) Bardzo chciałbym mieć w przyszłości maluszka (i wcale nie mówię tu o jakiejś dalekiej przyszłości). Ale strasznie się boję, że odziedziczył by po mnie to cholerstwo. Dlatego moim zdaniem, najrozsądniej byłoby zostać bez potomków.

Podejrzewam, że może nawet piszemy o tej samej chorobie...
Z tym dziedziczeniem bywa tak różnie, że 'puknij się w ten głupi łep' za takie myśli :P Na takiej zasadzie gatunek ludzki powinien zacząć wymierać niedługo, bo każdy coś tam złego przekazuje potomnym.
Z jednej strony choroba brata jest dziedziczna, z drugiej strony nikt wcześniej w rodzinie tego nie miał. Ja to zwalam na coraz słabsze pokolenia. Równie dobrze moje dzieci mogą to mieć, bo okażą się jeszcze słabsze ode mnie i mojego, tryskającego zdrowiem, męża.

nieznany pisze:Wiem, że zdrowej parze też może się wszystko przytrafić, nie wiadomo co mają w genach.

ZDROWI znajomi dorobili się rocznego dzieciaczka, który: prawie nie słyszy na jedno ucho, a na drugie słabo, ma cukrzycę (bo gdzieś w dalszej rodzinie się pojawiła) i teraz jak zaczyna chodzić to okazało się, że ma problemy z bioderkiem - dziwnie zaciąga jedną nóżką.
No i skąd to...?

nieznany pisze:W każdym razie... moich obaw nie da się zlikwidować.

Owszem, nie da się. Ale można je zracjonalizować.
Zapytaj się jakiejkolwiek ciężarnej, czy się nie obawia o zdrowy i prawidłowy rozwój swojego dziecka. Zapytaj się kogokolwiek, kto ma w rodzinie osoby chore na coś dziedzicznego / na nowotwory czy nie boją się o swoje zdrowie na przyszłość. Zapytaj się mężatek/narzeczonych/dziewczyn, czy nie boją się, że ich partnerzy pracują w miejscu podwyższonego ryzyka zawodowego / szaleją na motocyklach.

Zawsze się czegoś boimy - ale czy warto?
Skup się na tym, co możesz teraz zaoferować od siebie :)
Awatar użytkownika
Andrew
Weteran
Weteran
Posty: 12396
Rejestracja: 23 lis 2003, 14:38
Skąd: z domu
Płeć:

Postautor: Andrew » 01 lip 2013, 21:14

CÓŻ jestesmy manipulowani od zawsze , stad stan naszego zdrowia jest coraz gorszy , a to wciska sie nam mleko od krowy ktore jest w sumie i w skrocie piszac zabójcze dla człwieka , ale nawyki zywieniowe i biznes nie pozwoli by sie to zmieniło , a chcacych poznać prawde NIE MA !!:) Wciska sie ludzim ze mlako to wapń - ale nie mówi , ze nie ten co trzeba :) itd.
to sie nas szczepi wmawiajac , ze to dla naszego dobra , a to mamy GMO ....
A wszystko dla naszego dobra .
Jednak cos innego praca w niebiezpiecznych warunkach , a co innego chory człowiek ktory uzala sie nad soba .
poszukuje radia CEZAR - QUADRO unitry diora
Awatar użytkownika
shaman
Weteran
Weteran
Posty: 2261
Rejestracja: 16 cze 2005, 15:30
Skąd: Polska
Płeć:

Postautor: shaman » 04 lip 2013, 16:11

nieznany pisze:Stąd się biorą też moje wyrzuty sumienia.
Czy nie masz wyrzutów sumienia, odbierając szansę stworzenia z Tobą związku? Wytykasz dziewczynie ilość byłych, a sam zaczynasz relację i tłamsisz ją w najciekawszym momencie.

Bierze się to pewnie z pseudo-odpowiedzialności jaką czujesz oraz z kompleksów. Nie uważasz, że to, co masz do zaoferowania jest wystarczająco dobre, by się z Tobą wiązać i/lub że rzeczy, których robić nie możesz, są absolutnie konieczne w związkach. Mylisz się i to niezależnie od tego, co to jest.

Mylisz się, bo zakładasz zbyt wiele. A jedynym założeniem jakie nalezy poczynić tworząc taką relację jest to, że ma się rozwijać naturalnie. Ty ten rozwój zaburzasz, próbując myśleć za innych, za partnerkę. To łatwe do zauważenia, irytujące i zupełnie niepasujące do zdrowej relacji, jaka Ci się marzy.

Związki robią się wystarczająco skomplikowane po kilku latach wspólnego życia - na początku natura daje nam zabawę, nowość, spontaniczność, fascynację ze stopniowego odkrywania siebie nawzajem. Zakrywając to mówieniem z góry "świetnie, że uważasz, że jestem świetny, ale pamiętaj że chory blablabla..." zabierasz z tej fazy związku to, co najlepsze i oczekiwane.

Wyluzuj. Flirtuj. A odpowiedzialnie to nakładaj gumki i wynoś śmieci.
Awatar użytkownika
Maverick
-#
-#
Posty: 7683
Rejestracja: 04 sty 2004, 21:49
Skąd: Eden
Płeć:

Postautor: Maverick » 10 lip 2013, 00:36

nieznany, Twoje poczucie wlasnej wartosci jest ponizej zera, a skoro Ty sam w sobie nie widzisz nic wartosciowego, to jak ma to cos dostrzec obca osoba? Sam sobie sznur krecisz. Z nia moze i Ci nie wyjdzie, ale to niewazne. Musisz znac swoja wartosc i grac ta karta. Nie kazda to dostrzeze i doceni, ale jesli Ty sam tego nie bedziesz widzial, to w ogole nikt w to nie uwierzy. Nawet Stephen Hawking mial zone i dzieci! A Ty chyba przez syntezator mowy nie mowisz?

To one musza zaslugiwac na Ciebie, a nie odwrotnie.
Awatar użytkownika
shaman
Weteran
Weteran
Posty: 2261
Rejestracja: 16 cze 2005, 15:30
Skąd: Polska
Płeć:

Postautor: shaman » 10 lip 2013, 11:21

Maverick pisze:To one musza zaslugiwac na Ciebie, a nie odwrotnie.
No i pełna zgoda, tylko co jeśli jego poczucie własnego wartości jest zupełnie adekwatne do jego wartości?
Awatar użytkownika
Maverick
-#
-#
Posty: 7683
Rejestracja: 04 sty 2004, 21:49
Skąd: Eden
Płeć:

Postautor: Maverick » 10 lip 2013, 19:36

Nic. nie zdobedzie niewiadomo kogo, ale i tak bedzie mial wieksze szanse niz gdyby nie byl bezpodstawnie przekonany o swojej wartosci. Poza tym latwiej wtedy przetrawic odmowe, bo nie jest ona niczym osobistym.
A podnoszenie wlasnej wartosci to swoja droga.
nieznany
Początkujący
Początkujący
Posty: 7
Rejestracja: 05 lut 2013, 17:39
Skąd: z Andromedy
Płeć:

Postautor: nieznany » 17 lip 2013, 00:32

Muszę przyznać, że jestem pozytywnie zaskoczony prawie wszystkimi odpowiedziami, z wyjątkiem jednej, która nie wiem co miała wnieść do tematu.
Czytałem wszystkie odpowiedzi gdy tylko je napisaliście. Teraz podjąłem decyzję, że spróbuję kontynuować temat.

W dużej części macie rację. Moje poczucie własnej jest bardzo spolaryzowane. Poczucie wartości w sprawach które wiążą się z moją chorobą, sięga dna. Z drugiej strony wiem na ile mnie stać, ile mogę dać osobie którą polubię, jak bardzo wtedy jest ten ktoś dla mnie ważny (i nie mam na myśli tu tylko dziewczyn). Znam swój charakter.
Nie często piszę o sobie, że jestem inteligentny. W moim skromnym przekonaniu, prawdziwa inteligencja nie pozwalałaby tego napisać o sobie. A nawiązuję tu do niektórych opisów na portalach randkowych, gdzie dziewczyny piszą o sobie "jestem inteligentna, dowiesz się więcej jak mnie poznasz". Żenada. Tutaj napiszę, że uważam się za ponad przeciętnie myślącego ale nie podaję tutaj nawet swojego imienia nie mówiąc już o zdjęciu.

Wiem jak bardzo jestem nieprzystosowany do dzisiejszego świata. Wydaję mi się że jest to spowodowane moimi ograniczeniami ale ciężko jest tutaj stwierdzić coś z całą pewnością. Nie można chyba oddzielić wrodzonych cech od tych ukształtowanych przez środowisko w którym się żyje.
Wiem, że nie dogadam się z wieloma osobami ale to nie jest dla mnie jakiś wielki powód do zmartwień. Nie dogadam się bo moje priorytety są inne niż te wielu innych osób. Ich problemy są dla mnie często żenujące. Ale wiem, że taka jest ludzka natura... człowiek gdy nie ma problemów to robi wszystko żeby je sobie stworzyć. A o co warto walczyć, zdaje sobie sprawę wtedy gdy to traci lub w przypadku gdy tego nigdy nie miał.

Pamiętam o tym, że z ludzie z którymi potrafię się dogadać mówią, że jestem wyjątkową osobą. Silną, zdyscyplinowaną, wytrwałą, uczciwą, nie brakuje mi poczucia humoru.
Brakuje mi pewności siebie. Takiej brutalności, samczej pewności która chyba instynktownie przyciąga kobiety. Z moim charakterem mogę być dobrym przyjacielem i tylko przyjacielem.

Maverick pisze:nie zdobedzie niewiadomo kogo, ale i tak bedzie mial wieksze szanse niz gdyby nie byl bezpodstawnie przekonany o swojej wartosci.


Właśnie mi się wydaję, że wolę nikogo nie mieć niż wybierać półśrodki. Np. wybrać przygłupawą piękność, genialną brzydulę czy wredną i ładną. Od razu zaznaczę, że nie zwracam uwagi na majętność ewentualnej wybranki. Wolałbym nawet żebyśmy się dorobili wszystkiego razem a nie żeby ktoś komuś miał później coś wypominać. Sam z pewnością nie bieduję.
Nie ma szansy żebym podszedł do jakiejś dziewczyny na żywo. Nie mam zbytnich zahamowań żeby mówić ogólnie o swoich problemach (w tym chorobie) ale nie umiałbym tego zrobić po tym jak zaczepiłem dziewczynę w wiadomo jakim celu.
To w skrócie wyglądałoby:
-cześć, fajna jesteś, pogadamy?
-cześć, no dobra ty taki średnio ładny jesteś ale ok, może się okażesz w porządku.
-tak, mój charakter może polubisz, ale jestem beznadziejny pod innym względem, mam mnóstwo fizycznych ograniczeń.
-rany... to z czym ty do mnie startujesz....?

Bardziej wyrazista wersja:

-cześć, fajna jesteś, pogadamy?
-cześć, jasne.....
-ale musisz wiedzieć że w wypadku straciłem penisa.

Wiadomo, że nie o to chodzi ale ja się tak czuję jakbym miał właśnie to powiedzieć.

Idąc ulicą nie wiem ile razy mi się zdarzyło, że wydawało mi się, że jakaś dziewczyna spojrzała na mnie lekko się uśmiechając. Może dwa razy. To wszystko. Reszta gdy już w ogóle spojrzy to chłodnym wzrokiem i od razu odwraca spojrzenie. Nie wiem czy ja robię jakąś odstraszającą minę... czy jest tak niewiele koneserek mojej "urody". Na portalach randkowych, dostawałem od czasu do czasu jakieś oczko, uśmiech czy pojedynczą wiadomość. Zawsze były to jednak niewiasty które raczej nie mogły narzekać na nadmiar wiadomości. Oprócz tej jednej, o której pisałem w pierwszym poście.
Problemy mają w zwyczaju chodzić parami a moim zdaniem nawet stadami.
Mam problem z poznaniem kogoś bo nawet nie mam za bardzo "z czego wybierać". Na studiach byli prawie sami koledzy, w pracy wyłącznie mężczyźni. Sąsiedztwo w miejscu zamieszkania to same młode pary/małżeństwa.
shaman pisze:...oraz z kompleksów.

Zgadzam się. Wynikają wyłącznie z mojego stylu życia jaki zmuszony jestem prowadzić.
shaman pisze:Bierze się to pewnie z pseudo-odpowiedzialności jaką czujesz...

Nie zgadzam się. Jestem przekonany, że jestem po prostu odpowiedzialny i na pewno za bardzo zachowawczy. Inni nazwaliby to ... tchórzostwem? Może.
Myślę że nie rozumiecie do końca o co mi chodzi. Dzisiejszy świat, jest przepełniony różnymi rzeczami, pozytywnymi i negatywnymi, przyjemnościami i troskami. Ja z większości przyjemności nie mogę korzystać. Czy wyobrażacie sobie, że mam odmówić tych przyjemności też swojej ewentualnej drugiej połówce? Czy może mam powiedzieć - "Idź beze mnie. Ja nie mogę". "Wiesz jak bardzo chciałbym ale ja nie mogę. Jedź odpocząć z przyjaciółką." Raz, drugi, dziesiąty raz... W końcu ona powie ... "to jesteś ze mną czy nie? Moje koleżanki mają normalnych partnerów/mężów a ja co?!". Tego się boję. Okropnie się boję. Chciałbym móc w końcu przestać myśleć tylko "ja". Chciałbym móc zaopiekować się kimś, myśleć -ty, my, ona, ono. A nie tylko ciągle ja, ja, ja. To co napisała Nemezis o swoim wujku jest jak bajka ale i wydaję mi się, że prawdopodobne jak wygrana w totka. Jak to mówią "ktoś wygrywa" ale liczenie na to, że trafi się to mi jest... hmmm ;)

Jako odpowiedź na podobnie sformułowany problem słyszę "Jesteś wspaniałym człowiekiem. Na pewno kiedyś znajdziesz swoje szczęście". To szczęście już "znajduję" prawie 30 lat. A ze mną jest coraz gorzej a nie lepiej. Nie wymagam niczego od innych, nie oczekuję żeby ktoś się dla mnie poświęcał i marnował swoje jedyne życie bo drugiego nie dostanie. Ale maksymalnie kurza mnie cwaniakowate pieprzenie gości którzy dorwali 20 lat młodszą od siebie dupencję i myślą, że pozjadali wszystkie rozumy. Przyjdzie kolej i na takich a wtedy i oni będą użalać się nad sobą. Nie mam zamiaru przekonywać ważniaków, że nie wszystko w życiu jest czarne albo białe. To, że ktoś sobie powie że "to jest proste", nie czyni sprawy nieskomplikowanej w rzeczywistości. Proste mogą się stać jedynie ich fale mózgowe.
Awatar użytkownika
Nemezis
Weteran
Weteran
Posty: 928
Rejestracja: 22 maja 2007, 00:40
Skąd: Dziki Wschód
Płeć:

Postautor: Nemezis » 17 lip 2013, 20:46

Twój główny problem to nie choroba, ale podejście do kobiet, sposób w jaki zabierasz się za poznawanie kogoś... Masz wręcz pospolity problem ze zwykłym podrywem.

nieznany pisze:A nawiązuję tu do niektórych opisów na portalach randkowych

Gdzie...? Szukasz kobiety w internecie?

nieznany pisze:Wiem jak bardzo jestem nieprzystosowany do dzisiejszego świata. Wydaję mi się że jest to spowodowane moimi ograniczeniami

Ogranicza nas przede wszystkim to, co mamy w głowie.

nieznany pisze:Wiem, że nie dogadam się z wieloma osobami

Co do internetu i dogadywania... Miałam kiedyś faceta, z tego forum. Zajebisty facet, podobieństwo poglądów (chodzi o pisane) było oczywiste. Zwykle pisząc w tematach "poklepywaliśmy się po ramieniu". To musiało wyjść. Ale nie wyszło - po świetnie zapowiadającym się wirtualu nastał real, odrobinę brutalny :D Nigdy w życiu nie gryzłam się z żadnym facetem tak jak z Nim. Co drugie spotkanie (a był to związek na odległość) któreś z nas odpalało jakąś petardę - to było chyba najburzliwsze pół roku mojego życia, choć dalej uważam, że jest zajebistym facetem.
Ogromnym minusem poznawania się w internecie jest za duże ryzyko - przywiązania się do kogoś, do kogo się zupełnie nie pasuje. I później ludzie kombinują na siłę. A w związkach nie ma przecież nic na siłę - i to jest mocny argument za szukaniem partnera jednak w realu, więcej spraw toczy się naturalnym dla nich tempem.

nieznany pisze:moje priorytety są inne niż te wielu innych osób. Ich problemy są dla mnie często żenujące.

To jest częsta przypadłość osób użalających się nad swoim losem :) Chyba każdy czasem tak ma - jak wpadnie w jakieś większe problemy, ma większe troski na głowie, to problemy innych wydają się być śmiesznie błahe i oczywiste. Pomyśl tylko dla ilu innych osób Twoje problemy mogą wydawać się być błahe? Owszem, nie są, ale to wszystko zależy od życiowego położenia konkretnego człowieka. Matka, której syn w Twoim wieku uległ wypadkowi i zapadł w śpiączkę, wyśmieje powagę Twojego problemu - bo będzie porównywała swój problem do Twojego. Nie ma innego wyjścia jak wznieść się ponad to. Zasada nr jeden: nie robimy z siebie ofiary losu. Jak koleżanka waha się czy usunąć laserem pęknięte naczynko na zdrowej i ładnej buźce, to przecież nie powód, by czuć zażenowanie - wiesz, laser, rak skóry, hemoglobina, taka sytuacja ;)

nieznany pisze:Brakuje mi pewności siebie. Takiej brutalności, samczej pewności która chyba instynktownie przyciąga kobiety.

Owszem, to bardzo pomaga. Ale udawane wręcz zniechęca. Inni uważają Cię za silnego, zdyscyplinowanego, wytrwałego - przecież to są męskie cechy. Na niektóre kobiety zadziałają silniej niż samcza pewność.

nieznany pisze:Właśnie mi się wydaję, że wolę nikogo nie mieć niż wybierać półśrodki. Np. wybrać przygłupawą piękność, genialną brzydulę czy wredną i ładną.

Spokojnie, świat nie jest taki czarno biały.
A co do wyglądu - to działa na takie zasadzie, że jak ktoś zaczyna nas fascynować, to automatycznie zaczyna nam się coraz bardziej fizycznie podobać. I nie zauważysz kiedy, a nagle stwierdzisz, że dołek w brodzie tej dziewczyny jest fantastycznie idealnie dla Ciebie wyrzeźbiony. Mimo iż inna ma ładniejsze oczy i na pierwszy rzut oka wybierzesz ją, a nie tą z dołkiem.

nieznany pisze:Nie mam zbytnich zahamowań żeby mówić ogólnie o swoich problemach (w tym chorobie)

Podtrzymuję to, co napisałam. Informacja o chorobie NIE JEST PRIORYTETEM w Twoich relacjach damsko-męskich. Najpierw kobieta ma Ciebie spostrzegać jak na mężczyznę - ciekawego, z zainteresowaniami, ładnie pachnącego. Jeżeli za wcześnie sprzedasz jej się jako chory, to raczej nie masz co liczyć na jej mokre gacie przy spotkaniu. Najpierw niech poczuje wilgoć kilka razy, a później dopiero niech stwierdza, czy Twoja choroba jest dla niej "do przeskoczenia".

nieznany pisze:Ja z większości przyjemności nie mogę korzystać. Czy wyobrażacie sobie, że mam odmówić tych przyjemności też swojej ewentualnej drugiej połówce? Czy może mam powiedzieć - "Idź beze mnie. Ja nie mogę". "Wiesz jak bardzo chciałbym ale ja nie mogę. Jedź odpocząć z przyjaciółką." Raz, drugi, dziesiąty raz... W końcu ona powie ... "to jesteś ze mną czy nie? Moje koleżanki mają normalnych partnerów/mężów a ja co?!".

Z tego co wiem (przeczytałam), Twoja choroba lubi "spać", nie jest cały czas tak samo nasilona. Nie można wtedy nadrabiać 'przyjemnościami'...?
Dziewczyna, która się zdecyduje świadomie na związek, nigdy nie powie tego, co napisałeś w ost. zdaniu.

nieznany pisze:To co napisała Nemezis o swoim wujku jest jak bajka

Ale to nie bajka. Ten wujek to brat mojego teścia, więc siłą rzeczy ja kobiety osobiście nie znałam. Słyszałam tylko, że była wyjątkową osobą (przynajmniej tak ją określano, nie dociekałam czemu) i była artystką (mam na ścianie jeden jej obraz, ale mroczny jakiś taki...)

nieznany pisze: "Jesteś wspaniałym człowiekiem. Na pewno kiedyś znajdziesz swoje szczęście". To szczęście już "znajduję" prawie 30 lat.

A guzik. Słabo szukasz, bo to co masz w głowie Cię ogranicza.
Awatar użytkownika
Maverick
-#
-#
Posty: 7683
Rejestracja: 04 sty 2004, 21:49
Skąd: Eden
Płeć:

Postautor: Maverick » 17 lip 2013, 23:05

nieznany pisze:Właśnie mi się wydaję, że wolę nikogo nie mieć niż wybierać półśrodki. Np. wybrać przygłupawą piękność, genialną brzydulę czy wredną i ładną. Od razu zaznaczę, że nie zwracam uwagi na majętność ewentualnej wybranki. Wolałbym nawet żebyśmy się dorobili wszystkiego razem a nie żeby ktoś komuś miał później coś wypominać. Sam z pewnością nie bieduję.
Piszac "niewiadomo kogo" mialem raczej na mysli ze nie staniesz sie w ten sposob zawodowym uwodzicielem albo kolejnym wcieleniem Casanovy. Taka ktora Cie bedzie interesowac (o ile Twoje wymagania nie sa zbyt wybujale) masz wieksze szanse zainteresowac bedac o swojej wartosci przekonany niz odwrotnie. Naturalnie nie oznacza to bezsensownego podkreslania tego poczucia wartosci na kazdym kroku i jej proznego demonstrowania, bo to moze czesc dziewczyn (bardziej kumatych i/lub niesmialych odstraszyc).
nieznany pisze:To w skrócie wyglądałoby:

-cześć, fajna jesteś, pogadamy?

-cześć, no dobra ty taki średnio ładny jesteś ale ok, może się okażesz w porządku.

-tak, mój charakter może polubisz, ale jestem beznadziejny pod innym względem, mam mnóstwo fizycznych ograniczeń.

-rany... to z czym ty do mnie startujesz....?



Bardziej wyrazista wersja:



-cześć, fajna jesteś, pogadamy?

-cześć, jasne.....

-ale musisz wiedzieć że w wypadku straciłem penisa.
Raczej sadze ze ich odpowiedz prawie zawsze brzmialaby ze maja chlopaka ;) To oczywista pierwsza lepsza z brzegu sciema ktora przychodzi niezainteresowanej dziewczynie. No ale z takim podejsciem do tematu to faktycznie bez sensu sobie zawracac glowe podrywaniem na ulicy. Choc moim zdaniem to w ogole jest bez sensu, nawet z innym podejsciem.

Generalnie to ciezko jest mi np zrozumiec Twoje polozenie nie mogac sobie - z braku informacji - wyobrazic Twoich ograniczen. Kiedys, dawno temu, moje poczucie wlasnej wartosci bylo conajwyzej niskie przez przecietne. Dziwilem sie ze ktos moglby chciec ze mna byc. A nie mialem ku temu podstaw, by nie byl - mimo to tak czulem. Ty masz pod tym wzgledem jak widac gorzej, ale trudnosci hartuja charakter. Moze nie jestem jakims wielkim zwolennikiem paraolimpiad, ale ci ludzie udowadniaja, ze mozna walczyc. A taka sila charakteru przyciaga kobiety bardziej niz pelnosprawnosc polaczona z calkowita nijakoscia jaka serwuje im zdecydowana wiekszosc facetow. Oczywiscie gorsza jest jeszcze niepelnosprawnosc polaczona z nijakoscia i wiecznym uzalaniem sie nad soba, ale to pewnie wiesz. Wiesz moze tez (a przynajmniej powinienes) ze mogac zlikwidowac jedna z 2 rzeczy - ograniczenia fizyczne, albo uzalanie sie nad soba i poczucie niskiej wartosci - to likwidujac to drugie, a nie pierwsze zyskalbys wieksze powodzenie.
Ostatnio zmieniony 17 lip 2013, 23:06 przez Maverick, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
shaman
Weteran
Weteran
Posty: 2261
Rejestracja: 16 cze 2005, 15:30
Skąd: Polska
Płeć:

Postautor: shaman » 22 lip 2013, 22:13

nieznany, niepotrzebnie utożsamiasz podryw z poznawaniem partkerki. Zdefiniuj sobie podryw raczej jako permanentne dawanie szansy losowi. Aktywny tryb życia to nie tylko seks na uprzęży nad przepaścią. To wykorzystywanie Twojego potencjału. Zdrowa ręka, zwinne palce, czy jak sam piszesz nietypowe podejście do świata, to Twój potencjał. Wykorzystasz go do bezczynności, zaniechania, biadolenia - masz gwarancję, że NIC dobrego się nie wydarzy. Wykorzystasz go inaczej - MOŻE zdarzy się coś fantastycznego. Lepszego dealu nie dostaniesz, nikt z nas nie dostaje.

Co daje Ci myślenie o beznadziejności sytuacji? Do czegokolwiek dobrego przybliża?

Nie zgadzasz się z "pseudo-odpowiedzialnością", ale dokładnie tak wygląda Twoje podejście do kobiet. Podejście jak z taniego szmatławca psychologicznego albo Cosmo. Po raz wtóry: od momentu, w którym będziesz w stanie dać komuś siebie, jako chętnego do życia pełnią zycia pełnego ograniczeń, inteligentnego, zabawnego (nie zauważyłem do tej pory, ktoś ci strasznie nakłamał albo chciał czegoś od ciebie) faceta, myślenie za kobietę jest bezczelnym marnotrastwem. To przez zamotanych we własnym świetcie pełnym wydumanych wad i kompleksów ciulków, potencjalnie świetne babki lądują u boku dresów i łajdaków.

Powiedz lepiej od ilu wartościowych kobiet usłyszałeś już, że nie mogą znieść dłużej życia z Twoimi ograniczeniami i choć nie chcą, to muszą odejść? Z tego co piszesz, od żadnej. Dlaczego? Bo żadna nie doszła do etapu zainteresowania Twoją osobą. Dlaczego? Bo masz ograniczenia? Nie. Bo żadnej nie pozwoliłeś. I to jest jedyne ograniczenie, które dzieli cię od bycia z wartą ciebie dziewczyną
(oczywiście przy ambitnym założeniu, że poza swoimi ograniczeniami żeś coś wart).

No i obejrzyj: https://vimeo.com/46141955
Ostatnio zmieniony 23 lip 2013, 01:33 przez shaman, łącznie zmieniany 1 raz.
nieznany
Początkujący
Początkujący
Posty: 7
Rejestracja: 05 lut 2013, 17:39
Skąd: z Andromedy
Płeć:

Postautor: nieznany » 24 lip 2013, 22:39

shaman pisze:Powiedz lepiej od ilu wartościowych kobiet usłyszałeś już, że nie mogą znieść dłużej życia z Twoimi ograniczeniami i choć nie chcą, to muszą odejść?

Przeczytałem to nie raz. Nie dosłownie ale tak. Po prostu jedne nie odzywają się po dwóch mailach a inne po dwudziestu.
Ważny jest całokształt stylu życia, który jest narzucony przez chorobę. Choroba determinuje wiele cech opisujących człowieka, charakter, relacje z rodziną i znajomymi a nawet zainteresowania. Tego ludzie nie rozumieją. Wydaje im się, że choroba i życie to dwie oddzielne sprawy. Że jest czas na chorowanie a później można żyć jak każdy inny. To nieprawda. Te rzeczy są splecione a to choroba wyznacza granicę na ile możesz sobie pozwolić. A to że ktoś czasem powie że "ty tu rządzisz!", "jesteś panem własnego losu" to tylko marketingowe pieprzenie.
Szkoda że większość nie rozumie tego że choroba to nie jest tylko to że coś mi dolega. To że coś mi dolega sprawia że nie mogę tego i tamtego i w ten sposób tak jak akurat ta druga osoba teraz by chciała. Oznacza również to że jestem zniszczony fizycznie i emocjonalnie. Mniej lub bardziej.

Nemezis:
Masz rację, że moja choroba powinna mieć okresy w których śpi. W moim przypadku niestety ona nigdy nie śpi a nie napisałem Ci w tej prywatnej wiadomości wszystkiego. Towarzyszy mi jeszcze jeden problem zdrowotny. Właśnie głównie przez ten drugi problem szukam kogoś w internecie a nie w realu.
Ja już się nie będę wypowiadał w tym temacie. Na pewno zrobiliście to co należało. Napisaliście wszystko żeby mnie podnieść na duchu. Wygląda na to że mam do Was pretensje o to że mnie nie zdołowaliście, ale tak nie jest. Szczerze dziękuję.

[ Dodano: 2013-07-25, 18:08 ]
Miałem się już nie wypowiadać ale to jest trochę nie na temat... poza tym muszę się tym z kimś podzielić.
Sprawa dotyczy tej osoby z pierwszego postu.
Sprawa wygląda tak że pisałem z nią jakiś czas, potem ona napisała mi maila z telefonu że się na wakacje przeprowadza i że nie będzie miała w nowym, tymczasowym mieszkaniu internetu, tylko ten w telefonie. A wiadomo że z telefonu nie da się dużo pisać.
Poprosiłem ją o nowy adres, podała. Kupiłem starter internetu z Orange ważny miesiąc, jedno doładowanie, zapakowałem swój stary modem USB z Orange i wysłałem to do niej.
Teraz dopiero po jej krętactwie w innych sprawach przyszło mi do głowy żeby sprawdzić skąd ma internet. Okazało się że z UPC. Napisałem teraz, przyznała się do tego.
Nie prościej było napisać że chce zerwać kontakt?
Może i mam niskie poczucie własnej wartości, może obiektywnie nie jestem dużo wart, ale widzę, że wiele innych osób nie jest wartych nic więcej niż ja.
Ostatnio zmieniony 25 lip 2013, 18:13 przez nieznany, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Maverick
-#
-#
Posty: 7683
Rejestracja: 04 sty 2004, 21:49
Skąd: Eden
Płeć:

Postautor: Maverick » 25 lip 2013, 20:01

nieznany pisze:Szkoda że większość nie rozumie tego że choroba to nie jest tylko to że coś mi dolega. To że coś mi dolega sprawia że nie mogę tego i tamtego i w ten sposób tak jak akurat ta druga osoba teraz by chciała. Oznacza również to że jestem zniszczony fizycznie i emocjonalnie. Mniej lub bardziej.
Bo nie piszesz co to za choroba.
nieznany pisze:Poprosiłem ją o nowy adres, podała. Kupiłem starter internetu z Orange ważny miesiąc, jedno doładowanie, zapakowałem swój stary modem USB z Orange i wysłałem to do niej.

Teraz dopiero po jej krętactwie w innych sprawach przyszło mi do głowy żeby sprawdzić skąd ma internet. Okazało się że z UPC. Napisałem teraz, przyznała się do tego.

Nie prościej było napisać że chce zerwać kontakt?

Może i mam niskie poczucie własnej wartości, może obiektywnie nie jestem dużo wart, ale widzę, że wiele innych osób nie jest wartych nic więcej niż ja.
Nie wiesz jak to sie robi z kobietami, ale to nie Twoja wina. Po prostu jestes typowym facetem. Moze nie wiesz tego, ale masa calkowicie zdrowych facetow zrobilaby podobnie, i popelniliby blad - jak Ty. Kobiety nie maja odwagi (na ogol) jasno postawic sprawy ze nie chca. Robia to miedzy wierszami. Trzeba to umiec odczytywac. Kobiety w ogole nie mowia nic w prost, a przynajmniej bardzo niewiele. A nawet gdyby faktycznie miala ten problem z netem i nie klamala to i tak postapiles zle, bo pokazales ze Ci za bardzo zalezy. A poniewaz sciemniala to wyszedles na desperata. Widzisz, jak kobiecie bedzie zalezec to ona juz znajdzie sposob na czesty kontakt. A jak nie, to bedzie tesknic, a wraz z tesknota bedzie sie bardziej nakrecac czekajac na kazdy odzew i kontakt.
Choc to mi przypomnialo jak kiedys mojej ex wyslalem karte SIM z ktora mialem rozmowy za 1gr za polaczenie bez limitu. Wiele razy pozniej to wspominala ze to dla niej zrobilem, ze specjalnie karte kupilem itd. Ale fakty sa dwa. Ona i tak juz byla na moim punkcie zakrecona, a po drugie i najwazniejsze (o czym ona nigdy sie nie dowiedziala) mialem takich kart piec, bo numer trzeba bylo wybrac przy podpisywaniu umowy. To kupilem 5 starterow i podalem numery...
Awatar użytkownika
Nemezis
Weteran
Weteran
Posty: 928
Rejestracja: 22 maja 2007, 00:40
Skąd: Dziki Wschód
Płeć:

Postautor: Nemezis » 26 lip 2013, 15:22

nieznany pisze:Oznacza również to że jestem zniszczony fizycznie i emocjonalnie. Mniej lub bardziej.

Wszystko się zgadza. Choroba wymaga od człowieka ogromnego wysiłku - przede wszystkim pogodzenia się z losem. Takiego pogodzenia, żeby to wyniszczenie nie brało góry.

Od Ciebie nie zależy wszystko w sensie - pójdę tam, zrobię to. Od Ciebie zależy to, co masz w głowie.
Choroba nie przeszkodzi Ci być kinomaniakiem, erudytą, poliglotą, artystą czy znawcą czegokolwiek innego.

I takie moje okrutne spostrzeżenie... Choroba niestety stawia wyższe wymagania przed człowiekiem. Chcesz być / czuć się w chociaż podobnym stopniu sprawny jak inni? To musisz się czymś wyróżniać, być w czymś naprawdę dobry. To wymaga pracy, a nie zdrowia.
Gdybym ja w tym momencie zachorowała tak, że zaczęłaby mnie choroba ograniczać to:
a) dla ludzkości nie byłoby większej szkody - nie jestem w niczym zajebista,
b) dla mnie byłaby to podwójna tragedia, bo nie umiałabym sobie tego zrekompensować - jestem zwyczajna jak kiełbasa, nie jestem w niczym zajebista, póki co nie potrafię ciężko nad niczym pracować, nie wiem co to systematyczność, niczego większego w życiu nie osiągnęłam.

Mam wrażenie, że większość chorych stawia sobie większe wymagania (niż być zwyczajnym), bo po prostu musi czymś nadrabiać. To jest wielka niesprawiedliwość życia. Chory przeciętniak na pewno nie będzie żył normalnie (chyba, że przeskoczył jakoś sam siebie, co ciężko sobie wyobrazić). Zdrowy przeciętniak ma o wiele większe szanse na normalne i fajne życie.
nieznany
Początkujący
Początkujący
Posty: 7
Rejestracja: 05 lut 2013, 17:39
Skąd: z Andromedy
Płeć:

Postautor: nieznany » 26 lip 2013, 17:07

Mylisz się...
Jesteś zajebista.
Tylko, że masz już męża <foch>
[:D]
Awatar użytkownika
shaman
Weteran
Weteran
Posty: 2261
Rejestracja: 16 cze 2005, 15:30
Skąd: Polska
Płeć:

Postautor: shaman » 27 lip 2013, 10:27

nieznany pisze:Nie prościej było napisać że chce zerwać kontakt?
Nie prościej jest żyć w realu zamiast na mailu? Przez sieć może i łatwiej, ale w sieci masz tylko słowa i kontekst. W realu masz ciało, oczy, gesty - zupełnie inny, lepszy poziom komunikacji.

Przedłużanie komunikacji opartej tylko na słowie pisanym ZAWSZE i NIEUCHRONNIE prowadzi do nieporozumień, niezrozumienia, prowokuje takie właśnie łatwe kłamstewka, wyjścia na skróty. Przez jedną stronę bagatelizowane, przez ciebie wyolbrzymiane w ich znaczeniu. Po co Ci to? To Twoja trzecia choroba. I sam ją pogłębiasz.

A Ty, Nemezis, nie prowokuj; wiesz, że takie pisanie mnie obraża <chory>
Awatar użytkownika
Nemezis
Weteran
Weteran
Posty: 928
Rejestracja: 22 maja 2007, 00:40
Skąd: Dziki Wschód
Płeć:

Postautor: Nemezis » 27 lip 2013, 19:30

Ale ja się nad sobą nie użalam, po prostu stwierdzam fakt, więc nie musicie czuć się w obowiązku zaprzeczać czy pisać o prowokacji :) (ja wiem shaman, że Ty kreatywny człowiek jesteś, więc nawet skutecznie sprowokowany byłbyś w stanie cośtam wymyślić :P )
Awatar użytkownika
Alamakota
Uzależniony
Uzależniony
Posty: 397
Rejestracja: 07 maja 2010, 15:15
Skąd: Z daleka
Płeć:

Postautor: Alamakota » 03 sie 2013, 21:17

shaman pisze:
nieznany pisze:Nie prościej było napisać że chce zerwać kontakt?
Nie prościej jest żyć w realu zamiast na mailu? Przez sieć może i łatwiej, ale w sieci masz tylko słowa i kontekst. W realu masz ciało, oczy, gesty - zupełnie inny, lepszy poziom komunikacji.

Przedłużanie komunikacji opartej tylko na słowie pisanym ZAWSZE i NIEUCHRONNIE prowadzi do nieporozumień, niezrozumienia, prowokuje takie właśnie łatwe kłamstewka, wyjścia na skróty. Przez jedną stronę bagatelizowane, przez ciebie wyolbrzymiane w ich znaczeniu. Po co Ci to? To Twoja trzecia choroba. I sam ją pogłębiasz.

A Ty, Nemezis, nie prowokuj; wiesz, że takie pisanie mnie obraża <chory>


Istotna kwestia.

Pomijajać teraz chorobę, Twoje poczucie wartości, i resztę..
Poznawanie ludzi przez internet jest jak najbardziej ok.
Kontynuowanie takiej znajomości wirtualnie wirtualnie, uważam problem. Dajcie szanse troche podziałać biologii i chemii. Ludzie przez internet zwykle wydają się bardzo inni niż na żywo. Przy chatowaniu budujemy sobie jakiś obraz danej osoby, a kiedy w końcu przyjdzie się spotkać, zawsze jest trochę dziwnie. Z jednej strony, już tyle się nagadaliśmy, czujemy się w jakiś sposób bliscy, z drugiej strony, widzimy się pierwszy raz w życiu.

Oczywiście, sztywnych reguł nie ma, ale w moim mniemaniu, jeśli w znajomości nastąpiła faza głębszego zainteresowania, tłumaczenia jakichś problemów, oczekiwań itp - to znaczy, że powinniście się byli spotkać na żywo 2 tygodnie wcześniej.
Awatar użytkownika
Maverick
-#
-#
Posty: 7683
Rejestracja: 04 sty 2004, 21:49
Skąd: Eden
Płeć:

Postautor: Maverick » 08 sie 2013, 21:43

Nawet rozmowa przez telefon potrafi ukazac z kim mamy do czynienia.

Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 148 gości