Do sedna:
Od zawsze jestem outsiderką, nie jestem nieśmiała (teraz... kiedyś byłam), nie jestem brzydka (przeciętnej urody), ale przez wiele lat miałam poważne zahamowania (spowodowane pewnymi przykrymi dolegliwościami) przez co unikałam kontaktów męsko-damskich nawet, jeśli się komuś podobałam.
Cierpię na coś w rodzaju fobii społecznej (no może to niewłaściwe określenie, w zasadzie ludzi się nie boję, za to boję się nowych sytuacji przez co moje życie jest bardzo ubogie pod każdym względem, również towarzyskim). Nigdy nie nauczyłam się nawiązywać kontaktów z ludźmi, chociaż potrafię mówić dużo, a nawet czasem udawać pewną "przebojowość".
Popadłam w pewne błędne koło. Otóż doskwiera mi samotność i bardzo chciałabym mieć kogoś przy sobie, ale nie mam jak tego kogoś poznać. Wiem, że ludzie głównie poznają innych ludzi poprzez sieć znajomych. Natomiast ja nie mam znajomych, bo nie udzielam się towarzysko. A nie udzielam się towarzysko, bo nie mam znajomych... no i jak wyrwać się z tego błędnego koła?
PYTANIE do was brzmi: Jak można poznać faceta (i najogólniej ludzi) będąc w moim wieku?
Aby wczuć się w sytuacje proponuję abyście sobie wyobrazili, że przyjeżdżacie do zupełnie nowego nieznanego wam miasta, w którym to absolutnie nikogo nie znacie. Nie możecie liczyć też na nikogo z pracy, że was gdzieś wkręci. Macie trochę wolnego czasu. Co robicie? Gdzie się udajecie?
Z góry mówię, że internetowe serwisy randkowe odpadają. Kiedyś z nich korzystałam, traciłam na nie wiele czasu, ale niemal każdy w realu okazywał się kimś innym niż się podawał...
Jakieś inne pomysły?