agnieszka.com.pl • Wewnętrzne rozdarcie...
Strona 1 z 3

Wewnętrzne rozdarcie...

: 16 paź 2010, 14:30
autor: Campari
http://demotywatory.pl/2161585/Wewnetrzne-rozdarcie

Ten demotywator opisuje całą moją sytuację...
Kocham Ją, straszliwie mocno ale na ten moment juz wiem ze to nie jest osoba z którą chce spedzic reszte życia. Ale nie wiem co robić...

Pisałem o pewnej sytuacji już wczesniej. Potem bylo dobrze... Jednak w lipcu pojawila się inna akcja. Byliśmy pokłóceni 3 tygodnie.. W tym czasie wszyscy znajomi mówili mi żebym w końcu Ją zostawil, że Ona skrzywiła mi już psychike, zmieniła mnie, zawładnęła mną i wodzi mnie za nos, przez Nią czesciej jestem smutny niż szczesliwy, wykorzystuje mój charakter i moją miłość żeby postawić na swoim, że dla własnego dobra powinienem to zrobić etc. Kiedy pisaliśmy w ciągu tych trzech tygodni pisała do mnie tak jakby wszystko już było przesądzone, że Ona sama to skończy... Długo nad tym myślałem ale doszedlem do wniosku że jednak nie mogę już z Nią być, że już nie mam sił.
Junak pisze:odczuwam ogromną potrzebę bliskości.
Też taką odczuwam. Jednak nie czułem jej wtedy... I to od jakiegoś czasu. W ogóle mnie nie rozumiała, moich oczekiwań i potrzeb. Wszyscy z zewnątrz mówili że jest bardziej zakochana w sobie niż we mnie. Ta sytuacja była kroplą która przelała czarę...

Spotkaliśmy się... Po długiej rozmowie oznajmiłem Jej że nie możemy być razem. Ale
wbrew moim oczekiwaniom i temu co mówiła Ona wpadła w płacz... "Jak Ona mogła być tak głupia? Jak mogła to wszystko zepsuć? To jej wina... Ona mnie kocha i nie daruje sobie tego że mnie straciła." Mniej wiecej takie teksty padały... Pozostałem nieugięty mimo obietnic poprawy, płaczu itd.. Lecz Ona od razu zapowiedziała mi że będzie o mnie walczyć, że pokaże że się zmieni i że będzie lepiej. Nie wierzyłem w to...

Nie byliśmy razem 2 miesiące. W tym czasie Ona cały czas próbowała... Udało Jej się. Zdobyłą mnie. Ta miłość do Niej którą próbowałem z siebie wyrzucić do końca ożyła na nowo.. Teraz Ona twierdzi że będziemy już razem do końca, że stworzymy parę idealną. Niestety moje zdanie jest zgoła odmienne... Nadal kocham ją tak samo mocno ale nie czuje już tego co czułem wcześniej. Czuję jakiś brak, od razu spisalem nas na straty i z góry wiem że nie będziemy razem. To nie daje mi spokoju... Kiedy jestem z Nią to czuję się szczęśliwy i spełniony ale kiedy tylko wracam do siebie to ogarnia mnie wyrzut, myśl że odwlekam tylko to co nieuniknione. Nie potrafię się znów zaangażować, boję się że znów mnie wykorzysta... Z jednej strony jestem szczęśliwy ale z drugiej nieszczęśliwy... Wiem że to co mówie wyklucza siebie nawzajem ale tak wlaśnie czuję. Jestem całkowicie rozerwany...
Pozostaje jeszcze kwestia tego że jesteśmy z dwóch różnych światów. Nie interesuje się moimi osiągnięciami sportowymi, nigdy nie ma Jej na moich zawodach choć tyle razy mówiłem jak chciałbym żeby była (była raz ale wtedy akurat nie byliśmy razem). Mówi mi wyłacznie tylko o "nowych newsach", fryzurach, kosmetykach, ciuchach etc (oczywiście to uogólnienie). Nie wspominam o tytule Mistrzyni Hipokryzji... ;/

Co mam robić? Trwać w tym? Możliwe że znów się "odblokuje" i będe w pełni szczęśliwy? Czy raczej pomyśleć o sobie i zakończyć to jak najszybciej? Prosze, pomóżcie bo ten stan rozerwania nie jest dla mnie dobry...

: 16 paź 2010, 15:01
autor: Nemezis
Campari pisze:Z jednej strony jestem szczęśliwy ale z drugiej nieszczęśliwy

Nie. Jesteś z nią nieszczęśliwy. Te chwile, kiedy czujesz się dobrze to efekt przebywania z kimś, kto jest Ci bliski, przy kim czujesz się swobodnie i do kogo już się przyzwyczaiłeś i bardzo przywiązałeś.

Są takie chwile, kiedy w człowieku coś pęka i nie da się już tego naprawić. Ty zacząłeś bardziej rozumowo podchodzić do związku i dlatego zniknęła magia. I słusznie. Rozum Cię blokuje, bo wreszcie zaczęły dochodzić do Ciebie pewne fakty. Czasem trzeba kopniaka, by wreszcie otworzyły się człowiekowi oczy. Ja nie wierzę w super przemiany po rozstaniach - i dlatego nie dałam/nie daję szansy mojemu byłemu, który od kilku miesięcy się stara i nawet sprawia wrażenie innego. Bo to tylko wrażenie, bo rozum już nie ten, bo serce już nie to.

Campari, skończ to i nie patrz do tyłu. Świeżość i emocje już nie wrócą. Czasami za dużo zostało powiedziane/zrobione. A czasu przecież nie cofniesz.

: 16 paź 2010, 15:14
autor: shaman
Sęk w tym, żeby umieć spojrzeć na związek z innej perspektywy, ale wciąż zachowując własny punkt widzenia, pragnienia, uczucia itd. Pisząc jaśniej: sprawdź jaki w głębi jest Wam związek, jakby abstrahując od codzienności pełnej jak widzę wzajemnych pretensji.

Jeśli podskórnie jest fascynacja, pasja, miłość jak piszesz; ale "w praktyce" nie gra - to klops. Bo widzisz, to co przykryte szarą rzeczywistością jest bardzo cenne, bo niezmiernie rzadkie i romantycznie piękne. Przez kłótnie może okazać się, że nigdy jednak pięknie na codzień nie będzie. Zawsze jednak warto zastanowić się, czy nie zawalczyć. Jak długo - to zależy od charakteru. Jedni wolą się wypalić w związku żeby nie żałować, inni wolą sobie tego oszczędzić i zerwać wcześniej. Większość ludzi jest gdzieś pośrodku.

Jeśli to w głębi się mijacie a codzienność jest tylko tego obrazem - cóż, leć do niej, ucałuj, uściskaj, podziękuj za dobre chwile i życz znalezienia drugiej połówki.


Nieśmiało dodam jeszcze, że z opisu przypominacie raczej ten drugi przypadek. Nie sugeruj się za bardzo tym, ale w mojej ocenie łączy Was raczej przyzwyczajenie i wzajemna wdzięczność, niż fascynacja i podziw.

: 16 paź 2010, 22:06
autor: Campari
Shaman napisałeś to dość skomplikowanie ale sądzę że rozumiem...

Wasze odpowiedzi są jasne. Dziękuje.. Tylko widzicie... Nie wiem czy potrafię tak przy najbliższej okazji po prostu powiedzieć Jej że tak musi być i zakończyć to. To będzie trudne... Z jednej strony dlatego bo wiem że Ją zranię, a z drugiej dlatego bo dla mnie samego to nie będzie latwe... Muszę się na to psychicznie przygotować.
Czy powinienem dać sobie na to trochę czasu?

: 16 paź 2010, 22:12
autor: Nemezis
Nie. Po co? I tak zaboli obie strony, to nigdy nie jest łatwe, a Ty przecież doskonale wiesz, że tak musi być.

: 16 paź 2010, 22:24
autor: Campari
Tak, wiem o tym... po prostu obawiam się Jej reakcji najbardziej. Zacznie mi rzucać teksty w stylu: "wykorzystałeś mnie, okłamywałeś od początku", będzie płacz etc... A ja nawet nie będę sie przed tym bronił bo jaki w tym sens? Wytłumaczę się ale to mojej decyzji nie zmieni... A nie chciałbym żeby tak uważała... Nie chciałbym żeby sie gniewała czy zrywała kontakt...

A co jeśli jakimś cudem się omyle? Jeśli później będę żałował tej decyzji?

: 16 paź 2010, 22:33
autor: Nemezis
Nie chciałbym żeby sie gniewała czy zrywała kontakt...

Zwykle po rozstaniu pojawiają się gniew, złość, obwinianie. I czasami lepiej, gdy ktoś tak reaguje, bo wtedy szybciej do siebie dochodzi. Tego nie unikniesz, miejże jaja.

: 16 paź 2010, 22:52
autor: Campari
Ehhhh... Taki mam charakter. Ale racja... Szkoda że znów będę musiał Ją zranić...
Wiem na pewno że Ona by tego nie zakończyła więc muszę to zrobić ja. Zbiorę się i trzeba będzie czynić honory...

Przynajmniej wszyscy moi znajomi się ucieszą...

: 16 paź 2010, 23:43
autor: Koko
Campari pisze:Przynajmniej wszyscy moi znajomi się ucieszą...

Tutaj mnie martwisz, mam nadzieję, że to robisz dla siebie i z własnych pobódek, a nie znajomych.
Jeśli masz cień wątpliwości, zapytaj siebie dlaczego, popracuj nad tym, jak się nie zmieni wykonaj ostatni ruch i zerwij znajomość. Dla siebie, nie dla innych!

: 17 paź 2010, 00:29
autor: shaman
Nemezis pisze:A co jeśli jakimś cudem się omyle? Jeśli później będę żałował tej decyzji?
Ależ oczywiście, że będziesz żałował. Nasze organizmy są tak skonstruowane, że tęsknią za endorfinami, za stałym ich źródłem, za regularnym seksem i możliwością płodzenia potomstwa.

Ale nie jesteśmy zwierzątkami, wszystko komplikują nam nasze rozumki i serduszka, które do ciupciania dokładają takie pierdoły jak miłość, fascynację, braterstwo dusz, potrzebę akceptacji, adoracji, czucia się ważnym itd.

Jednak te same rozumki co nam tej bajzel robią, mogą nam podpowiedzieć kiedy jak interpretować to co mówi nam serduszko a co mówi nam siusiaczek (albo cipka) - i co w danej chwili jest ważniejsze.

Więc skorzystaj z daru cywilizacji jakim są konwenanse i pokaż, że jesteś do cholery facetem, może nawet dżentelmena udaj. Jej będzie łatwiej, Tobie z sobą też później będzie lepiej. (w sensie walcz lub zrywaj, pamiętaj że ja osobiście namawiam do podjęcia decyzji, a nie do podjęcia konkretnej decyzji)

: 17 paź 2010, 16:40
autor: Campari
Koko pisze:Przynajmniej wszyscy moi znajomi się ucieszą...

Tutaj mnie martwisz, mam nadzieję, że to robisz dla siebie i z własnych pobódek, a nie znajomych.

To powiedziałem odnośnie tego że nie będzie mi łatwo... Mi bedzie ciężko ale inni na tym skorzystają..
Niby z tym popracowaniem nad tym racja. Tylko że to tak jakby mnie "blokuje"...


Obawiam się też właśnie momentu w którym znajdziemy dla siebie na tyle dużo czasu żeby pójść do łóżka (ostatnio tego czasu brakuje). Wiem że tak będzie w najbliższym czasie bo Ona sama mówi mi że już Ją nosi. Obawiam się że taka sytuacja może jeszcze bardziej namieszać. Jestem tylko facetem, seksu ciężko byłoby odmówić (choć nie twierdzę że to niemożliwe), ale z drugiej strony to może zrobić jeszcze większy bajzel w moim umyśle...

Shaman jak widzę Ty nie podrzucasz mi konkretnego wyjścia jak robi to Nemezis ale nakłaniasz do jakiegokolwiek działania a nie trwania w tym... Chyba że źle interpretuje Twoje słowa..

: 18 paź 2010, 00:12
autor: shaman
Ależ idealnie je interpretujesz. Jestem tylko mądrym facetem, a nie cholerną wróżką. Nie siedzę w Twojej głowie, nie siedzę w Jej głowie, a nawet z tego co piszesz sytuacja nie jest jednoznaczna.

Zresztą nawet gdybym magicznym sposobem znał Wasze uczucia jak swoje, to ja mam własny system wartości i charakter, Wy macie swoje.

Nie mam więc najmniejszego prawa doradzać konkretnego rozwiązania.

: 18 paź 2010, 11:09
autor: Nemezis
shaman pisze:Nie mam więc najmniejszego prawa doradzać konkretnego rozwiązania.

Oczywiście, że masz. Przecież nikogo do niczego nie zmuszasz.

Campari, ja po prostu nie wierzę w to, że coś się w Waszej sytuacji zmieni. Ty też w to nie wierzysz. A nawet jeśli już coś się ruszy to tylko powierzchownie.

: 18 paź 2010, 13:26
autor: shaman
Nemezis pisze:shaman napisał/a:
Nie mam więc najmniejszego prawa doradzać konkretnego rozwiązania.


Oczywiście, że masz. Przecież nikogo do niczego nie zmuszasz.
Mogę mieć jedynie swoje zdanie na temat tej sytuacji. Kwestia odpowiedzialności.

Poza tym jeśli autor sam podejmie decyzję, to i satysfakcja będzie większa i nauka na życie lepsza i przekonanie większe i pozna autor lepiej samego siebie.

Osobiście nie ryzykowałbym potencjalnego wstydu i/lub żalu po zrobieniu czegoś dobrze/źle/właściwie pod wpływem ciągu literek od anonimowego forumowicza.

: 18 paź 2010, 15:45
autor: Campari
Nemezis, dobrze mówisz że w to nie wierzę ale... No właśnie jest to ale. Po pierwsze nie chcę ranić osoby która mnie kocha i mimo tej sytuacji nadal jest dla mnie wazna. Przyjaciel mówi mi że "niesłusznie się przed tym wzbraniam, Ona tyle razy mi to robiła i nawet nie było Jej głupio" Tylko czy to mi daje prawo do bycia takim samym jak Ona?
Po drugie pozostają te cholerne obawy co do słuszności tej decyzji. Niby wszystkie znaki na niebie i na ziemi mówią że to konieczność ale ktoś mądry powiedział kiedyś: "Tak jak ze stu zajęcy nie można stworzyć jednego konia, tak ze stu poszlak nie można stworzyć jednego dowodu." Wiem że takie wahanie też nie jest dobre ale nie potrafię się tego pozbyć..

Po prostu stoję w miejscu taki "zablokowany" i nie mogę się ruszyć ani w te ani wewte...

: 18 paź 2010, 16:21
autor: shaman
Campari pisze:nie chcę ranić osoby która mnie kocha
Ranisz najmocniej będąc z nią a nie odwzajemniając uczucia. Tylko ze strachu.

Szkoda mi zmarnowanej na Ciebie klawiatury.

: 18 paź 2010, 16:43
autor: Campari
shaman pisze:Ranisz najmocniej będąc z nią a nie odwzajemniając uczucia. Tylko ze strachu.

Tylko właśnie to nie jest kwestia tego że nie kocham. Bo kocham... To jest kwestia tego mojego wewnętrznego przeczucia, tego wahania, tej myśli że to nie jest Ona i że to nie to. Bo przecież jak już pisałem mimo wszystkich poszlak nie mogę mieć pewności że to nie jest tylko moje, niczym nie podparte przeczucie...
Czy Nemezis ma rację mówiąc że to już nie jest miłość?

: 18 paź 2010, 17:10
autor: Andrew
I jak tu kobiety maja "chcieć" takich meżczyzn ?

: 18 paź 2010, 17:30
autor: Campari
Andrew pisze:I jak tu kobiety maja "chcieć" takich meżczyzn ?

Andrew, rozumiem że w Twojej opinii moje niezdecydowanie etc jest całkowicie niesprzyjające?

: 18 paź 2010, 21:39
autor: ksiezycowka
Campari pisze:Andrew, rozumiem że w Twojej opinii moje niezdecydowanie etc jest całkowicie niesprzyjające?
Ja bym powiedziała, że mocno kobiece, a nie męskie.

: 18 paź 2010, 22:15
autor: Campari
No cóż, nie będę ukrywał że taki już jestem. I w wielu przypadkach utrudnia mi to działanie w niektórych sytuacjach i wgl... Między innymi w tym. Niestety ale to moja dająca się we znaki oznaka słabości...

: 18 paź 2010, 22:43
autor: Nemezis
Campari pisze:Czy Nemezis ma rację mówiąc że to już nie jest miłość?

Chyba nie myślisz poważnie, że ktoś Ci poważnie na to pytanie odpowie? :>

Jeżeli człowiek kocha, to o tym wie. I nie waha się.

: 18 paź 2010, 22:54
autor: Imperator
Nemezis pisze:Jeżeli człowiek kocha, to o tym wie. I nie waha się.

Ja się z tym zgadzam. Wtedy nie ma wahania.

: 18 paź 2010, 23:19
autor: shaman
A ja nie. Miłość może powodować większe wątpliwości niż cokolwiek innego.
Co jednak nie jest wytłumaczeniem dla braku decyzji.

: 18 paź 2010, 23:39
autor: Imperator
To w takim razie nie miłość. A jakieś przywiązanie emocjonalne, czy też fizyczno-emocjonalne. Wątpliwość jest skutkiem strachu. Strach to niepewność przed utratą. W miłości nie ma tej niepewności. Puszczasz wolno i wiesz, że ten ktoś jest, trwa przy Tobie. A jeśli to wiesz, to działasz zdecydowanie. Nie wahasz się wsiąść do pociągu, jechać na drugi koniec Polski, by dać bukiet róż.

: 19 paź 2010, 14:50
autor: Campari
No ale w takim razie idąc tym tokiem dalej to może to działać na odwrót. Bo przecież gdybym nie kochał to nie miałbym żadnych oporów przed zakończeniem tego. A jednak mam...
To jakby wewnętrzna walka serca z rozumem...

: 19 paź 2010, 15:19
autor: shaman
Imperator, miłość nie równa się związkowi. Stąd wątpliwości w miłości mogą występować w przeróżnych sytuacjach. Najprostsze: miłość nieodwzajemniona, miłość w obliczu choroby czy innej tragedii. To wyjątki, ale są sytuacje kiedy kochać = odejść/pozwolić odejść.

Do spektakularnych niespodzianek wystarczy charakter lub fascynacja.

Campari: Twoje wątpliwości z tego co piszesz nie wiążą się np z tym, że któreś z was dotknęła tragedia, paraliż, hurtowe amputacje istotnych organów lub sytuacja o podobnym ciążarze gatunkowym.
Twoja sytuacja przypomina raczej przywiązanie, o którym pisze Imp.

: 19 paź 2010, 19:16
autor: Andrew
shaman pisze:A ja nie. Miłość może powodować większe wątpliwości niż cokolwiek innego.
Co jednak nie jest wytłumaczeniem dla braku decyzji.

No wreszcie ktos cos madrego na temat milosci napisał , wszystko inne kochani to bardziej zauroczenie i fascynacja , a nie miłosc .

: 19 paź 2010, 22:42
autor: Campari
Więc rozumiem że to przywiązanie mimo iż daje jakąś "iluzję" szczęścia nie jest dobre. Więc rozwiązanie nasuwa się tylko jedno...

: 19 paź 2010, 23:36
autor: Koko
Campari pisze:Więc rozwiązanie nasuwa się tylko jedno...

Nie nasuwa się, Ty już dawno powinieneś wiedzieć, wydaje mi się tylko, że się boisz własnych decyzji.
Czy uważasz, że będzie Ci wygodniej bez niej? Czy uważasz, że będzie Ci lepiej bez niej?
Czy myślisz, że poznasz kogoś, kogo pokochasz, na pewno, nie jak Ją, bo Ona to tylko łata na złe chwile? Czy jak jesteś sam to Ci Jej brakuje? Czy też jak udało Ci się coś zrobić, dobrego, albo masz jakieś wieści, z kim się nimi dzielisz najpierw? Czy chcesz się dzielić?
Czy też na odwrót?
Dlaczego określasz się jako Primus inter pares, gdzie tak naprawdę żadnych takich cech nie przejawiasz?
Dlaczego myślisz, że to ok bawić się czyimś życiem, aby nie mogli iść dalej, bo Ty się nie możesz zdecydować.
Jeśli chcesz iść naprzód, w jakiejkolwiek dziedzinie, musisz być szczery sam ze sobą i ustalić sobie pewne priorytety, jeśli Ona nioe jest Twoim priorytetem tym samym podjąłeś już decyzję. Sięgnij sam do siebie, wdaj się w szczerą rozmowę, bez tego co my czy Twoi znajomi mówią i idź za głosem rozsądnego (nie samolubnego!) serca, jeśli wiesz co mam na myśli. Prędzej czy później się ułoży. Nie możesz przejść przez życie bez zaznawania bólu, a i większość naszych zmartwień dotyczy rzeczy, które nigdy się nie zdarzą.
Powodzenia