Zostawic go czy nie...
: 20 maja 2010, 11:47
Poznalam pewien czas temu chlopaka, zakochalam sie w nim do szalenstwa, ja mam 23 lata on 26, na poczatku bylo nam cudownie ze soba, w lozku rowniez jest cudownie, sa nawet plany ze za 2 lata mial byc slub, oboje tego chcielismy, ale od pewnego czasu zaczelo sie cos psuc po malu.
Gdy powiedzialam co mi nie odpowiada i ze z tych powodow nie jestem do konca szczesliwa z nim to powiedzial ze na poczatku zawsze jest fajnie a potem ludzie zaczynaja byc soba i ze on jest, jaki jest, ma trudny charakter i ze probowal sie kiedys zmienic ale nie udalo mu sie.
Rzeczy ktore mnie w nim draznia to np:
- zbyt szybko sie denerwuje
- jak poprosze go zeby mi przyniosl kurtke z auta bo mi zimno to nie przyniesie, bo go to denerwuje, i pyta czy sama sobie nie moge przyniesc, i ze nie bedzie moim lokajem
- torby z podrozy tez nie bedzie nosil, chyba ze ja mu powiem zeby wzial, bo on podobno by wzial ta torbe ale nawet nie pomyslal o tym ze trzeba wziasc
- cokolwiek bym nie powiedziala to mowi ze mi sie wydaje, bo mloda jeszcze jestem
- gdy powiedzialam ze sie nie troszczy o mnie w ogole, to on na to ze wydaje mi sie, bo on sie troszczy, tylko ze ja tego nie widze
- twierdzi ze on nie z takich co kapcie do lozka podaja
- twierdzi ze jego charakter wynika z tego ze jego poprzednie partnerki go skrzywdzily/ zostawily i ze wczesniej byl mily i nikt tego nie docenial, a cierpienie hartuje charakter
- ogolnie ciezko sie z nim dogadac, uwaza ze chce go wziasc pod pantofla, i zeby nie stanelo na moim
- sam uwaza ze ma trudny charakter
I teraz sie zastanawiam co robic, czy dalej w to brnac, czy go zostawic, rozmawialam z nim o tym wszystkim, powiedzial ze on sie nie zmieni bo nie bylby soba wtedy, i nie potrafi byc inny, i ze decyzja co zrobie nalezy do mnie, i ze lepiej sie rozstac jesli mam byc z nim nie szczesliwa, bo on chce zebym byla szczesliwa...
Ja go strasznie kocham i bedzie mi ciezko zerwac z nim i spobowac zapomniec... a z drugiej strony wyglad tego zwiazku nie jest taki jak moje oczekiwania na temat traktowania kobiety, szanowania jej itd
doradzcie cos, blagam...
Gdy powiedzialam co mi nie odpowiada i ze z tych powodow nie jestem do konca szczesliwa z nim to powiedzial ze na poczatku zawsze jest fajnie a potem ludzie zaczynaja byc soba i ze on jest, jaki jest, ma trudny charakter i ze probowal sie kiedys zmienic ale nie udalo mu sie.
Rzeczy ktore mnie w nim draznia to np:
- zbyt szybko sie denerwuje
- jak poprosze go zeby mi przyniosl kurtke z auta bo mi zimno to nie przyniesie, bo go to denerwuje, i pyta czy sama sobie nie moge przyniesc, i ze nie bedzie moim lokajem
- torby z podrozy tez nie bedzie nosil, chyba ze ja mu powiem zeby wzial, bo on podobno by wzial ta torbe ale nawet nie pomyslal o tym ze trzeba wziasc
- cokolwiek bym nie powiedziala to mowi ze mi sie wydaje, bo mloda jeszcze jestem
- gdy powiedzialam ze sie nie troszczy o mnie w ogole, to on na to ze wydaje mi sie, bo on sie troszczy, tylko ze ja tego nie widze
- twierdzi ze on nie z takich co kapcie do lozka podaja
- twierdzi ze jego charakter wynika z tego ze jego poprzednie partnerki go skrzywdzily/ zostawily i ze wczesniej byl mily i nikt tego nie docenial, a cierpienie hartuje charakter
- ogolnie ciezko sie z nim dogadac, uwaza ze chce go wziasc pod pantofla, i zeby nie stanelo na moim
- sam uwaza ze ma trudny charakter
I teraz sie zastanawiam co robic, czy dalej w to brnac, czy go zostawic, rozmawialam z nim o tym wszystkim, powiedzial ze on sie nie zmieni bo nie bylby soba wtedy, i nie potrafi byc inny, i ze decyzja co zrobie nalezy do mnie, i ze lepiej sie rozstac jesli mam byc z nim nie szczesliwa, bo on chce zebym byla szczesliwa...
Ja go strasznie kocham i bedzie mi ciezko zerwac z nim i spobowac zapomniec... a z drugiej strony wyglad tego zwiazku nie jest taki jak moje oczekiwania na temat traktowania kobiety, szanowania jej itd
doradzcie cos, blagam...