on/ona pali a ja nie
: 23 maja 2009, 12:28
Chciałbym z tego topiku dowiedzieć się jak radzą sobie inne osoby będące partnerem palacza.
Powiedziałem mojej kobiecie ,,Palenie jest jedynym aspektem którego w Tobie nie kocham".
Zaczęła palić w ramach głupiego buntu nastolatka. Kopci czasem i ramkę dziennie. Dla mnie jest to kłopot ponieważ:
- Nie po każdym jednym fajku myje ząbki
- Gdy jedziemy autem za każdym razem pyta czy może zapalić a nawet przy uchylonym okienku też się nawącham
- Papierosy są dla ludzi, mi też zdarza się zapalić przy piwku raz na miesiąc ale odkąd z nią jestem i czuję dym za każdym razem gdy się widzimy odechciało mi się całkowicie. Dym mnie wręcz drażni od pewnego czasu.
- Na pytanie czy zastanawiała się nad rzuceniem odpowiada ,,rzucę gdy będziemy starać się o dziecko" Nie wierzę!!! Palącej matki dziecku nie zafunduję, po moim trupie.
- wkurza mnie że przy alkoholu odpala jednego fajka od drugiego. Jak to widzę to mi po prostu przechodzi ochota na sex po dobrej kolacji z winkiem. (jej wręcz przeciwnie)
Współlokatorzy zabronili jej palić w mieszkaniu. Powiedziałem że nie życzę sobie palenia w aucie. Próbowałem ją przestawić z codziennego palenia gówna z kiosków na dobry tytoń palony okazjonalnie. Zakochała się w tytoniu wiśniowym ale na co dzień pali śmierdziele.
Zarabia mało, wspieram ją troszkę finansowo, a wydaje 250-300zł na fajki. Pyta mnie czy pomogę jej kupić kompa który naprawdę przydał by się jej w pracy i do nauki, twierdzi że odda mi za niego w ratach. Nie ma takiej możliwości, ledwo uciuła sobie na studia. Gdyby tylko rzuciła fajki sama by sobie kupiła ten komp albo ja bym jej go dał w prezencie.
Gdy jutro do niej pojadę znowu usłyszę ,,Misiu wyjdź ze mną na balkon". Źle mi z tym że wyganiam ją samą, boli mnie gdy unikam jej pocałunku.
Planuję zabrać ja do poradni antynikotynowej gdy tylko zgrają nam się wolne dni. Tylko co to da jeśli nie zdecyduje się rzucić. Sądzę że jakby naprawdę chciała rzucić to by rzuciła i bez poradni.
Powiedziałem mojej kobiecie ,,Palenie jest jedynym aspektem którego w Tobie nie kocham".
Zaczęła palić w ramach głupiego buntu nastolatka. Kopci czasem i ramkę dziennie. Dla mnie jest to kłopot ponieważ:
- Nie po każdym jednym fajku myje ząbki
- Gdy jedziemy autem za każdym razem pyta czy może zapalić a nawet przy uchylonym okienku też się nawącham
- Papierosy są dla ludzi, mi też zdarza się zapalić przy piwku raz na miesiąc ale odkąd z nią jestem i czuję dym za każdym razem gdy się widzimy odechciało mi się całkowicie. Dym mnie wręcz drażni od pewnego czasu.
- Na pytanie czy zastanawiała się nad rzuceniem odpowiada ,,rzucę gdy będziemy starać się o dziecko" Nie wierzę!!! Palącej matki dziecku nie zafunduję, po moim trupie.
- wkurza mnie że przy alkoholu odpala jednego fajka od drugiego. Jak to widzę to mi po prostu przechodzi ochota na sex po dobrej kolacji z winkiem. (jej wręcz przeciwnie)
Współlokatorzy zabronili jej palić w mieszkaniu. Powiedziałem że nie życzę sobie palenia w aucie. Próbowałem ją przestawić z codziennego palenia gówna z kiosków na dobry tytoń palony okazjonalnie. Zakochała się w tytoniu wiśniowym ale na co dzień pali śmierdziele.
Zarabia mało, wspieram ją troszkę finansowo, a wydaje 250-300zł na fajki. Pyta mnie czy pomogę jej kupić kompa który naprawdę przydał by się jej w pracy i do nauki, twierdzi że odda mi za niego w ratach. Nie ma takiej możliwości, ledwo uciuła sobie na studia. Gdyby tylko rzuciła fajki sama by sobie kupiła ten komp albo ja bym jej go dał w prezencie.
Gdy jutro do niej pojadę znowu usłyszę ,,Misiu wyjdź ze mną na balkon". Źle mi z tym że wyganiam ją samą, boli mnie gdy unikam jej pocałunku.
Planuję zabrać ja do poradni antynikotynowej gdy tylko zgrają nam się wolne dni. Tylko co to da jeśli nie zdecyduje się rzucić. Sądzę że jakby naprawdę chciała rzucić to by rzuciła i bez poradni.