3letnie małżeństwo - POMOCY !!
: 26 sty 2009, 02:55
Witam, proszę o pomoc w rozpadającym się związku.
Opowiem wam cała historię od początku, może będzie przynudzanie ale wszystko tutaj jest ważne.
Pierwsza dziewczyna z jaką się spotkałem była fajna, zaczęliśmy chodzić ze sobą po tygodniu znajomości, potem po kilku miesiącach zdecydowaliśmy się na współżycie, jak to pierwsze wiadomo nie zawsze udane, w końcu doszło do pełnego stosunku, jak się potem okazało dziewczyna była ode mnie o 7 lat młodsza ja wówczas miałem 21. Związek nasz się zakończył po ok 2 latach, znalazła sobie innego, w między czasie potem wyszło że spotykała się pod koniec naszego związku ze starszym ode mnie o 7 lat czyli 14lat starszy od niej. Ciesze się, że się skończyło. Tylko szkoda ze fakt wieku wyszedł tak późno na jaw.
Druga dziewczyna (5 lat młodsza) była też miła, sympatyczną i fajną dziewczyną, poznaliśmy się bliżej, okazało się że niedawno jej związek się rozpadł, skończyła z chłopakiem który jest narkomanem, spędziliśmy w zasadzie całe wakacje, dużo wyjazdów, zwiedzania, żyć nie umierać, po wakacjach związek się zakończył, wróciła do poprzedniego chłopaka (jest z nim do dziś). w tym związku nie doszło do zbliżenia - jedynie petting
Trzecia dziewczyna (w moim wieku) na początku też była fajna, spotykaliśmy się było miło i fajnie potem spotkania zaczęły wyglądać dziwnie, zaczęła wcześniej wychodzić ze spotkań rzekomo do pomocy koledze którego zostawiła żona przy wychowywaniu dziecka. Związek z nią też nie trwał długo, 4 miesiące, sama skończyła jak się potem okazała była w tym czasie w 6 miesiącu ciąży z tym że kolegą co mu pomagała pilnować dziecka, tutaj związek był naprawdę dziwny, nie doszło do zbliżenia, nie było nawet przejawu jakichś uczuć czy coś w tym stylu, taki zupełnie luźny związek.
Czwarta dziewczyna a zarazem obecna żona. Poznaliśmy się przez internet. W niedługim czasie od poznania zaczęliśmy spędzać bardzo dużo czasu razem, któregoś dnia zaprosiła mnie koleżanka żeby pomóc przy komputerze, oczywiście poszedłem z dziewczyną, zeszło się dłużej niż przypuszczałem wiec zostaliśmy u nich, no i zaczęła się cała historia....... Tej nocy żona straciła swój skarb, cała noc była nasza, bez ograniczeń, zahamowań itp. (pytała czy była pierwszą - powiedziałem że tak - SKŁAMAŁEM, wypomina mi to przy każdej kłótni) znaliśmy się wtedy ok. miesiąca, przyznam że nigdy nie czułem się tak jak wtedy, od razu wiedziałem ze jest to inna sytuacja, inna osoba, całkiem inaczej się rozmawiało, bratnia dusza. Do zbliżeń dochodziło coraz częściej, pragnęliśmy się na wzajem, po ok 2 miesiącach naszej znajomości zaszła w ciąże, nie zabezpieczaliśmy się od początku. Postanowiliśmy być razem, wychować nasz wspólny owoc. W niedługim czasie wzięliśmy ślub, ślub konkordatowy, zamieszkaliśmy u jej rodziców (u moich nie było warunków, za małe) życie normalnie się toczyło, ja pracowałem (serwis), ona była po technikum ,chciała dalej kontynuować, ale była w ciąży. Narodziny naszego dziecka były już coraz bliższe, spędzaliśmy możliwe jak najwięcej czasu razem, czas z rodziną oczywiście jej, bo ta rodzina jest najbliższa z uwagi że mieszkamy razem, moi rodzice mieszkają na drugim końcu miasta, jeździliśmy do jej rodziców na działkę, nad wodę, po prostu suuuuuuper rodzinka, na świat przyszła nasza córka i powiem wam mimo że 13 i w piątek to jest to najszczęśliwszy dzień moim życiu, przez cały czas przed porodem i w trakcie porodu byłem przy niej, nawet jak córka wychodziła na świat to zaglądałem i patrzyłem czy nie dzieje się jej jakaś krzywda. Potem w domu wszystko było ok, wspólnie nie przespane noce, kołysanie, karmienie, tulenie. Moja praca wymagała czasami zostania po godzinach w pracy bądź wcześniejszego w niej bycia, na początku nie przeszkadzało to nikomu, w końcu jakoś trzeba zarobić na utrzymanie rodziny, wszystko było dobrze do czasu... od czasu urodzenia się dziecka żona bardzo się zmieniła, po ok. pół roku od urodzenia się dziecka żona nagle wybuchła i zaczęła mnie pakować, na początku protestowałem, potem nawet zacząłem jej pomagać w tym momencie nie wiedziała co robić i zaczęła mnie prosić żebym został, teściu mówi że tak, to jest jej wina że teraz chce się wyprowadzić, zaczęłaś pakować to teraz płacz. Sprawa przycichła po 2 dniach. wszystko było ok przed rok, po roku żona znów zaczęła mnie pakować, dobrze zgodziłem się i wyprowadziłem, mieszkałem najpierw u rodziców, potem znalazłem sobie stancje, sytuacja ta zaczęła się w okolicach miesiąca sierpnia, po dwóch miesiącach rozłąki żona w końcu napisała czy przypadkiem nie mam zamiaru odwiedzić dziecka itd, owszem zgodziłem, pojechałem, pobawiłem się z dzieckiem wszystko było dobrze, zapytałem jak dalej sobie to wyobraża ten nasz związek, przemilczała to, było wiele odwiedzin dziecka i żony, ale zawsze ten temat pozostawał tematem tabu, w styczniu jej brat się żenił, jakoś powoli, powoli zeszliśmy się znowu, zakupiłem auto, nie jest to szczyt techniki, ale na jaki mnie stać, taki jeżdżę, ważne że nie trzeba nogami przebierać i na głowę się nie leje, (Escort 91r). Znowu wszystko wróciło do normy, zaczął się następny rozdział w naszym życiu, dziecko dorastało, my cały czas u jej rodziców, klika razy odwiedzaliśmy moich, na wiosnę i i na początku lata dużo wyjazdów rodzinnych, Kazimierz, Bałtów, tylko tym razem ja zabierałem swoich rodziców, co było je nie za bardzo na rękę, bo wszędzie ONI ale ok jakoś to przeżyliśmy, było fajnie, czas spędzany z rodziną. Wtedy pracowałem w firmie u siostry, praca ta sama, tylko inny szef
w tym roku sytuacja zaczęła się znowu wymykać z pod kontroli, na początku roku żona zdecydowała się iść do pracy, w tym czasie dzieckiem przed pracą bądź po pracy zajmowałem się ja, w czasie gdy ja i żona byliśmy w pracy dzieckiem zajmowała się babcia (mama żony) bądź prababcia (mama teściowej). Żona przepracowała tam chyba 4 miesiące ale uznała że jest to dla niej za ciężka praca, w okresie przed wakacjami znalazła pracę niedaleko gdzie mieszkała jej babcia czyli mama mojej teściowej. Z uwagi że było blisko dzieckiem zajmowała się przeważnie prababcia, żona pracowała od 6 do 14 i od 13 do 21, wiec często żeby nie jeździć po kilka razy dziennie przez miasto czekałem na nią z dzieckiem i jak kończyła późno razem wracaliśmy do domu, jak żona kończyła pracę o 13 czekała na mnie u babci i po pracy przyjeżdżałem i razem jechaliśmy do domu. Święta bożego narodzenia spędziliśmy razem, prawie razem! Wigilia razem, ale już 26 grudnia żona znów kazała mi się wyprowadzać. Dobrze zgodziłem się i znów jestem u rodziców. Obecnie mam własną firmę cały czas ta sama praca. Wiem że żona w tej pracy co ostatnio była poznała koleżanki i poznała jedną której ja nie toleruje, pisze z nią bardzo dużo sms i dzwoni, koleżanka jest rozwódką z dzieckiem i ma nowego partnera z którym teraz też est w ciąży, koleżanka mi tanie pasuje z uwagi na to że jak byliśmy razem na dyskotece to męża łapała za przyrodzenie, przez spodnie to przez spodnie ale fakt jest, robiłem za kierowcę, jak wracaliśmy odwoziłem ich, przy pożegnaniu ona zaczęła mnie łapać, szybko się odwróciłem i wsiadłem do auta, pojechaliśmy do domu. Przemilczałem to i zachowałem dla siebie, coraz częstsze kontakty i spotkania po pracy na piwku z ekipą z pracy zaczęły mnie denerwować ale ok, niech się wyszumi, w końcu każdemu się coś od życia należy. Obawiam się że żona jest w jakiś sposób manipulowana przez nią, przez mamę i babcię. teraz często jak pytam żonę co dalej, jak wyobraża sobie nasze dalsze życie, co z dzieckiem, ona odpowiada chce być sama, przejrzałam na oczy, nie kocham cię. Proponuje jej żebyśmy zamieszkali na stancji, wiem, że będzie trudno, sprawy finansowe, ale w końcu mamy rodzinę, na pewno nie zostawią nas na lodzie, na pewno pomogą, a ona na to że już na pomagają, nie mają na co kasy wydać tylko na nas, ale zobaczcie jak teraz mieszaliśmy u jej rodziców to nam pomagali, moi rodzice w miarę możliwości i kontaktu też pomagali. Ucieka od tego tematu, zadałem jej dziś pytanie czy to jej ostateczna decyzja, jeśli tak niech da mi to na piśmie, w sylwestra wiem ze rozmawiała z moją siostrą o tym żeby wyprowadzić się od rodziców i zamieszkać razem ze mną, ale co dzień ma inne podejście do tego, niedawno się spotkaliśmy, rozmawialiśmy, wszystko wskazywało, że jest dobrze, następnego dnia znowu że to nie ma sensu, nie wiem czy to zaburzenia emocjonalne czy co, jedyna choroba o jakiej wiem to epilepsja. przez 3 lata małżeństwa już dwa razy jestem poza domem przez dłuższy czas. Wiem że ją kocham, mówię jej to, dziecko chyba tęskni, ale też jest przyzwyczajone do tego ze jak się budzi to jest tylko mama, że znowu do opieki będzie babcia albo prababcia, mnie znowu nie ma przy niej, ja tęsknie, nie raz płacze, uwierzcie tak jest mimo ze facet to płacze nawet teraz jak to pisze, to jest moje dziecko! Ostatnio nawet pokusiłem się skorzystać z poradni, pierwsze spotkanie z psychologiem, zabrałem i żonę, uciekała ale jakoś w końcu się zdecydowała, po tym fakcie to jak bym jej nie wiem co zrobił, obrażona jest na cały świat i mnie widzieć nie chce, na drugi dzień miało być spotkanie z ludźmi z poradni małżeńskiej, chciałem znowu żonę zabrać ale ona nie chce już nigdzie iść, chce być sama i koniec, ja skorzystałem i dużo się dowiedziałem.
Drodzy forumowicze pomóżcie mi!!
Wiem że ją kocham, że kocham dziecko chcę być razem z nimi tylko jak można to załatwić, chcę mieć pełną i kochająca rodzinę.
Wszystkie sugestie będą mile widziane, ale proszę o normalne wypowiedzi.
Dziękuj i pozdrawiam.
Opowiem wam cała historię od początku, może będzie przynudzanie ale wszystko tutaj jest ważne.
Pierwsza dziewczyna z jaką się spotkałem była fajna, zaczęliśmy chodzić ze sobą po tygodniu znajomości, potem po kilku miesiącach zdecydowaliśmy się na współżycie, jak to pierwsze wiadomo nie zawsze udane, w końcu doszło do pełnego stosunku, jak się potem okazało dziewczyna była ode mnie o 7 lat młodsza ja wówczas miałem 21. Związek nasz się zakończył po ok 2 latach, znalazła sobie innego, w między czasie potem wyszło że spotykała się pod koniec naszego związku ze starszym ode mnie o 7 lat czyli 14lat starszy od niej. Ciesze się, że się skończyło. Tylko szkoda ze fakt wieku wyszedł tak późno na jaw.
Druga dziewczyna (5 lat młodsza) była też miła, sympatyczną i fajną dziewczyną, poznaliśmy się bliżej, okazało się że niedawno jej związek się rozpadł, skończyła z chłopakiem który jest narkomanem, spędziliśmy w zasadzie całe wakacje, dużo wyjazdów, zwiedzania, żyć nie umierać, po wakacjach związek się zakończył, wróciła do poprzedniego chłopaka (jest z nim do dziś). w tym związku nie doszło do zbliżenia - jedynie petting
Trzecia dziewczyna (w moim wieku) na początku też była fajna, spotykaliśmy się było miło i fajnie potem spotkania zaczęły wyglądać dziwnie, zaczęła wcześniej wychodzić ze spotkań rzekomo do pomocy koledze którego zostawiła żona przy wychowywaniu dziecka. Związek z nią też nie trwał długo, 4 miesiące, sama skończyła jak się potem okazała była w tym czasie w 6 miesiącu ciąży z tym że kolegą co mu pomagała pilnować dziecka, tutaj związek był naprawdę dziwny, nie doszło do zbliżenia, nie było nawet przejawu jakichś uczuć czy coś w tym stylu, taki zupełnie luźny związek.
Czwarta dziewczyna a zarazem obecna żona. Poznaliśmy się przez internet. W niedługim czasie od poznania zaczęliśmy spędzać bardzo dużo czasu razem, któregoś dnia zaprosiła mnie koleżanka żeby pomóc przy komputerze, oczywiście poszedłem z dziewczyną, zeszło się dłużej niż przypuszczałem wiec zostaliśmy u nich, no i zaczęła się cała historia....... Tej nocy żona straciła swój skarb, cała noc była nasza, bez ograniczeń, zahamowań itp. (pytała czy była pierwszą - powiedziałem że tak - SKŁAMAŁEM, wypomina mi to przy każdej kłótni) znaliśmy się wtedy ok. miesiąca, przyznam że nigdy nie czułem się tak jak wtedy, od razu wiedziałem ze jest to inna sytuacja, inna osoba, całkiem inaczej się rozmawiało, bratnia dusza. Do zbliżeń dochodziło coraz częściej, pragnęliśmy się na wzajem, po ok 2 miesiącach naszej znajomości zaszła w ciąże, nie zabezpieczaliśmy się od początku. Postanowiliśmy być razem, wychować nasz wspólny owoc. W niedługim czasie wzięliśmy ślub, ślub konkordatowy, zamieszkaliśmy u jej rodziców (u moich nie było warunków, za małe) życie normalnie się toczyło, ja pracowałem (serwis), ona była po technikum ,chciała dalej kontynuować, ale była w ciąży. Narodziny naszego dziecka były już coraz bliższe, spędzaliśmy możliwe jak najwięcej czasu razem, czas z rodziną oczywiście jej, bo ta rodzina jest najbliższa z uwagi że mieszkamy razem, moi rodzice mieszkają na drugim końcu miasta, jeździliśmy do jej rodziców na działkę, nad wodę, po prostu suuuuuuper rodzinka, na świat przyszła nasza córka i powiem wam mimo że 13 i w piątek to jest to najszczęśliwszy dzień moim życiu, przez cały czas przed porodem i w trakcie porodu byłem przy niej, nawet jak córka wychodziła na świat to zaglądałem i patrzyłem czy nie dzieje się jej jakaś krzywda. Potem w domu wszystko było ok, wspólnie nie przespane noce, kołysanie, karmienie, tulenie. Moja praca wymagała czasami zostania po godzinach w pracy bądź wcześniejszego w niej bycia, na początku nie przeszkadzało to nikomu, w końcu jakoś trzeba zarobić na utrzymanie rodziny, wszystko było dobrze do czasu... od czasu urodzenia się dziecka żona bardzo się zmieniła, po ok. pół roku od urodzenia się dziecka żona nagle wybuchła i zaczęła mnie pakować, na początku protestowałem, potem nawet zacząłem jej pomagać w tym momencie nie wiedziała co robić i zaczęła mnie prosić żebym został, teściu mówi że tak, to jest jej wina że teraz chce się wyprowadzić, zaczęłaś pakować to teraz płacz. Sprawa przycichła po 2 dniach. wszystko było ok przed rok, po roku żona znów zaczęła mnie pakować, dobrze zgodziłem się i wyprowadziłem, mieszkałem najpierw u rodziców, potem znalazłem sobie stancje, sytuacja ta zaczęła się w okolicach miesiąca sierpnia, po dwóch miesiącach rozłąki żona w końcu napisała czy przypadkiem nie mam zamiaru odwiedzić dziecka itd, owszem zgodziłem, pojechałem, pobawiłem się z dzieckiem wszystko było dobrze, zapytałem jak dalej sobie to wyobraża ten nasz związek, przemilczała to, było wiele odwiedzin dziecka i żony, ale zawsze ten temat pozostawał tematem tabu, w styczniu jej brat się żenił, jakoś powoli, powoli zeszliśmy się znowu, zakupiłem auto, nie jest to szczyt techniki, ale na jaki mnie stać, taki jeżdżę, ważne że nie trzeba nogami przebierać i na głowę się nie leje, (Escort 91r). Znowu wszystko wróciło do normy, zaczął się następny rozdział w naszym życiu, dziecko dorastało, my cały czas u jej rodziców, klika razy odwiedzaliśmy moich, na wiosnę i i na początku lata dużo wyjazdów rodzinnych, Kazimierz, Bałtów, tylko tym razem ja zabierałem swoich rodziców, co było je nie za bardzo na rękę, bo wszędzie ONI ale ok jakoś to przeżyliśmy, było fajnie, czas spędzany z rodziną. Wtedy pracowałem w firmie u siostry, praca ta sama, tylko inny szef
![.[:D]. [:D]](./images/smilies/zadowolony.gif)
Drodzy forumowicze pomóżcie mi!!
Wiem że ją kocham, że kocham dziecko chcę być razem z nimi tylko jak można to załatwić, chcę mieć pełną i kochająca rodzinę.
Wszystkie sugestie będą mile widziane, ale proszę o normalne wypowiedzi.
Dziękuj i pozdrawiam.