Nie wiem, dlaczego jestem sama
: 25 gru 2008, 18:27
Wiem, że na forum ciężko jest pomóc ludziom w ich problemach, bo wie się o nich tylko tyle, ile sami powiedzą, zasygerują. Mimo wszystko potrzebuję, aby ktoś przeczytał o moim problemie i może zasugerował mi jakieś mądre rozwiazanie. Moje przyjaciółki odpowiadają na ten problem wymownym milczeniem niewiedzy
Otóż, mając 15 lat zakochałam się przez internet w chłopaku mieszkającym ok. 400 km ode mnie. Zapewne teraz ktoś zaprotestuje, że nie można zakochać się przez internet. Ja nie przeczę, bo też mi się wydaje to dziwne. Jednak około roku był on osobą, która znała mnie lepiej, niż kto kolwiek inny. Pomagaliśmy sobie, wspieraliśmy w problemach, codziennie się ze sobą kontaktowaliśmy (kom, GG, poczta), a jeśli któreś nie odzywało się przez dłuższy czas (problemy z netem i zasięgiem koma), to drugie martwiło się bardzo. No ale to minęło, bo po roku tego dziwnego układu znalazł sobie dziewczynę, z którą jest do dziś. Bardzo długo nie mogłam się po tym pozbierać. Później jednak zaczęłam spotykać się z chłopakami. Wielu naprawdę świetnych chłopaków bardzo długo ubiegało i ubiega się o moje względy. Byli i chłopcy bardzo bogaci, byli i biedniejsi, byli bruneci, blondyni, szatyni, wysocy, niscy, wysportowani, intelektualiście, z zainteresowaniami i bez nich, muzycy, piłkarze, archeolodzy, spece od komputerów, weseli, poważni, luzacy, poważnie traktujący życie. Kurcze, koleżanki mi zazdrościły, a przyjaciółki próbowały namówić, żebym któremuś dała szansę. Ja ich wszystkich bardzo lubiłam, ale do żadnego nie czułam nic więcej. Z każdym spotkałam się praktycznie raz, może dwa razy, było fajnie, ale jak sobie wyobrażałam, że mam z tym chłopakiem spotykać się częściej i być może być w związku, to zaraz coś mnie od niego odpychało, czułam niepokój, niechęć do niego. Zaraz zrywałam kontakt, bo czułam, jakby ten chłopak mnie do czegoś zmuszał, jakby miał mi krzywdę zrobić. W ogóle to myślałam, że już mi całkiem przeszło z moim netowym "byłym chłopakiem", ale dziś pierwsze święto, nawet życzeń od niego nie dostałam i jakoś smutno mi się zrobiło, że zaczęłam płakać. Mam już prawie 20 lat i ciągle nie wiem, co mi jest. Czy ja jestem ciągle zakochana? Czy po prostu boję się związków? Jeśli to drugie, to dlaczego? Pomóżcie proszę.
