jak to interpretowac?
: 06 maja 2008, 17:56
Witam. Od razu zaznaczę!! Uwaga będzie długie! Jest to mój pierwszy post na tym forum, jednak po dłuższym przeglądaniu go, wiedze, iż możecie mi naprawdę pomoc
Zacznijmy wiec. Jakieś 8 msc temu poznałam naprawdę interesującego faceta. Chodzimy razem do jednej grupy dziekańskiej, pochodzimy z tego samego miasta i jak się okazało mamy wiele wspólnego. Od początku trzymałam się blisko jego i jego przyjaciela – pana A, tworząc małą i w sumie zgrana grupkę. nasza relacja rozwijała się w bardzo korzystnym kierunku. Sylwester spędziliśmy w niewielkiej grupce na wyjeździe na nartach ( dostałam od niego zaproszenie na wspólny wyjazd), w grupie wspólnych znajomych bawiliśmy się na imprezach itp.
Powoli coraz więcej czasu zaczęliśmy spędzać bez naszego kolegi, raczej we dwoje. Ja często przesiadywałam u niego w przerwach miedzy zajęciami odsypiając nocna naukę. Kończyło to się tym, iż on kładł się obok i obejmując mnie również zasypiał. Codziennie chodziliśmy cos zjeść, obejrzeliśmy jakiś film, szukaliśmy kontaktu fizycznego przepychając się czy kłócąc o kołdrę, i zawsze jakoś znajdowaliśmy się obok siebie. Jego przyjaciel – pan A niezależnie ode mnie mówił mi, ze widzi co się święci i ze to wszystko jest bardzo, bardzo dobre. Aż w końcu doszło do tego, ze mnie pocałował (zaznaczył wtedy jednak iż jest to do niczego nie zobowiązujące, na co ja przystałam myśląc iż raz może to się zdążyć) nie poprzestał jednak na jednym razie i od tego momentu całował mnie codziennie, ale tylko w obrębie czterech ścian. Wszystko zaczynało wyglądać jak rodzący się związek, jakbyśmy byli para (co usłyszałam tez na uczelni mimo, ze nie „chodziliśmy za rękę” itp.). Był gotowy mnie podwiesi do mieszkania, zawieść do domu, pomoc itp., itd. Wracając do naszego miasta na weekend, zawsze przed wyjazdem całował mnie na pożegnanie.
Niedawno poprosiłam go o podwiezienie na weekend do domu, na co wyraził chęć pomocy. Przed dojazdem do mnie zajechaliśmy do niego, „odebraliśmy” jego najbliższego przyjaciela – pana B, posiedzieliśmy trochę przed kompem i zabraliśmy się mnie odwieść. Na koniec pocałował mnie na dowidzenia, ale był to pierwszy raz gdy ktoś miał okazje to zobaczyć (był to jego najbliższy kolega!)
od tego czasu wszystko się zmieniło. Kiedy wróciliśmy w poniedziałek na uczelnie miałam wrażenie, ze zaczął mnie unikać. Przestał mnie całować itp (jak byliśmy w mieszkaniu, od razu padnięty zasypiał). Kiedy siedząc u niego długo, myślałam, ze po prostu zostanę na noc i nic się nie stanie, on mnie grzecznie wyprosił i powiedział ze musi się uczyć. Jego przyjaciel – pan A w miedzy czasie wypytywał się go dlaczego jeszcze nie jest ze mną oficjalnie w związku, gdzie on stwierdził, iż teraz ma bardzo dużo nauki i nie ma jak spędzić ze mną więcej czasu ( co jest wg mnie bardzo wygodna wymówką). Zdecydowałam się na rozmowę z nim i poprosiłam o określenie, jaka wg niego mamy relacje miedzy sobą. Po maksymalnym zawstydzeniu się i zarumienieniu po same uszy stwierdził…. yyyyyy…. Przyjaciele? Zapytałam się tez co zmieniło traktowanie mnie tak raptem. Dowiedziałam się, że właśnie jest bardzo zmęczony i nie ma na nic siły, bo musi się dużo teraz uczyć (właśnie zaczyna się nam sesja i mamy naprawdę duży zapieprz). Dodatkowo przecież mówił iż jest to niezobowiązujące.
Wszystko było by zrozumiale, gdyby nie kilka spraw. Sam w miedzy czasie powiedział, ze cala nasza sytuacja zmierza do strefy zobowiązującej. Przejmował się tym co o nim myślę, martwił gdy się obraziłam, dbał itp. Poza tym zdarzyło się, ze pare razu spal u mnie (lub ja u niego). Nie było to nic wielkiego, ale kończyło się na przyjemnym całowaniu i zaśnięciu wtulonym nawzajem w ramionach. Czułam, ze się jemu podobam, i ze może z tego wyjść cos więcej.
Chciałabym prosić o pomoc w rozwiązaniu tej sprawy. Dodam, iż jest on bardzo ambitny i stawia sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Będąc u niego spotkałam się przelotnie w sumie z jego rodzicami po raz pierwszy. I jeszcze jedno (być może jest to ważne): on w zasadzie nie miał nigdy dziewczyny. Nie wiem czy to wszystko jest moja wina? Czy zrobiłam lub powiedziałam cos nie tak. Zaczęłam się zaangazowywac coraz mocniej i chciałabym, żeby ktoś mi odp: czy to ma jeszcze jakąś szanse czy zostało wszystko ukrócone i przerwane? Nasza relacja wróciła do tej bardziej przyjacielskiej. Nadal spędzamy dużo czasu razem, gadamy itp. I cóż ja mam o tym myśleć? Panowie może przede wszystkim niech się wypowiedzą? Z góry dziękuje
Zacznijmy wiec. Jakieś 8 msc temu poznałam naprawdę interesującego faceta. Chodzimy razem do jednej grupy dziekańskiej, pochodzimy z tego samego miasta i jak się okazało mamy wiele wspólnego. Od początku trzymałam się blisko jego i jego przyjaciela – pana A, tworząc małą i w sumie zgrana grupkę. nasza relacja rozwijała się w bardzo korzystnym kierunku. Sylwester spędziliśmy w niewielkiej grupce na wyjeździe na nartach ( dostałam od niego zaproszenie na wspólny wyjazd), w grupie wspólnych znajomych bawiliśmy się na imprezach itp.
Powoli coraz więcej czasu zaczęliśmy spędzać bez naszego kolegi, raczej we dwoje. Ja często przesiadywałam u niego w przerwach miedzy zajęciami odsypiając nocna naukę. Kończyło to się tym, iż on kładł się obok i obejmując mnie również zasypiał. Codziennie chodziliśmy cos zjeść, obejrzeliśmy jakiś film, szukaliśmy kontaktu fizycznego przepychając się czy kłócąc o kołdrę, i zawsze jakoś znajdowaliśmy się obok siebie. Jego przyjaciel – pan A niezależnie ode mnie mówił mi, ze widzi co się święci i ze to wszystko jest bardzo, bardzo dobre. Aż w końcu doszło do tego, ze mnie pocałował (zaznaczył wtedy jednak iż jest to do niczego nie zobowiązujące, na co ja przystałam myśląc iż raz może to się zdążyć) nie poprzestał jednak na jednym razie i od tego momentu całował mnie codziennie, ale tylko w obrębie czterech ścian. Wszystko zaczynało wyglądać jak rodzący się związek, jakbyśmy byli para (co usłyszałam tez na uczelni mimo, ze nie „chodziliśmy za rękę” itp.). Był gotowy mnie podwiesi do mieszkania, zawieść do domu, pomoc itp., itd. Wracając do naszego miasta na weekend, zawsze przed wyjazdem całował mnie na pożegnanie.
Niedawno poprosiłam go o podwiezienie na weekend do domu, na co wyraził chęć pomocy. Przed dojazdem do mnie zajechaliśmy do niego, „odebraliśmy” jego najbliższego przyjaciela – pana B, posiedzieliśmy trochę przed kompem i zabraliśmy się mnie odwieść. Na koniec pocałował mnie na dowidzenia, ale był to pierwszy raz gdy ktoś miał okazje to zobaczyć (był to jego najbliższy kolega!)
od tego czasu wszystko się zmieniło. Kiedy wróciliśmy w poniedziałek na uczelnie miałam wrażenie, ze zaczął mnie unikać. Przestał mnie całować itp (jak byliśmy w mieszkaniu, od razu padnięty zasypiał). Kiedy siedząc u niego długo, myślałam, ze po prostu zostanę na noc i nic się nie stanie, on mnie grzecznie wyprosił i powiedział ze musi się uczyć. Jego przyjaciel – pan A w miedzy czasie wypytywał się go dlaczego jeszcze nie jest ze mną oficjalnie w związku, gdzie on stwierdził, iż teraz ma bardzo dużo nauki i nie ma jak spędzić ze mną więcej czasu ( co jest wg mnie bardzo wygodna wymówką). Zdecydowałam się na rozmowę z nim i poprosiłam o określenie, jaka wg niego mamy relacje miedzy sobą. Po maksymalnym zawstydzeniu się i zarumienieniu po same uszy stwierdził…. yyyyyy…. Przyjaciele? Zapytałam się tez co zmieniło traktowanie mnie tak raptem. Dowiedziałam się, że właśnie jest bardzo zmęczony i nie ma na nic siły, bo musi się dużo teraz uczyć (właśnie zaczyna się nam sesja i mamy naprawdę duży zapieprz). Dodatkowo przecież mówił iż jest to niezobowiązujące.
Wszystko było by zrozumiale, gdyby nie kilka spraw. Sam w miedzy czasie powiedział, ze cala nasza sytuacja zmierza do strefy zobowiązującej. Przejmował się tym co o nim myślę, martwił gdy się obraziłam, dbał itp. Poza tym zdarzyło się, ze pare razu spal u mnie (lub ja u niego). Nie było to nic wielkiego, ale kończyło się na przyjemnym całowaniu i zaśnięciu wtulonym nawzajem w ramionach. Czułam, ze się jemu podobam, i ze może z tego wyjść cos więcej.
Chciałabym prosić o pomoc w rozwiązaniu tej sprawy. Dodam, iż jest on bardzo ambitny i stawia sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Będąc u niego spotkałam się przelotnie w sumie z jego rodzicami po raz pierwszy. I jeszcze jedno (być może jest to ważne): on w zasadzie nie miał nigdy dziewczyny. Nie wiem czy to wszystko jest moja wina? Czy zrobiłam lub powiedziałam cos nie tak. Zaczęłam się zaangazowywac coraz mocniej i chciałabym, żeby ktoś mi odp: czy to ma jeszcze jakąś szanse czy zostało wszystko ukrócone i przerwane? Nasza relacja wróciła do tej bardziej przyjacielskiej. Nadal spędzamy dużo czasu razem, gadamy itp. I cóż ja mam o tym myśleć? Panowie może przede wszystkim niech się wypowiedzą? Z góry dziękuje