Akceptacja ?

Zagadnienia związane ze sferą uczuciową, a także z problemami dotyczącymi tematów miłosnych oraz kontaktów emocjonalnych z płcią przeciwną.

Moderator: modTeam

Mist
Początkujący
Początkujący
Posty: 2
Rejestracja: 12 lut 2008, 14:54
Skąd: Poznań
Płeć:

Akceptacja ?

Postautor: Mist » 12 lut 2008, 15:13

Witam!

Troche nie wiem od czego zacząć pisanie ale trapi mnie jeden problem i pomyślalme ze dobzre by było by ktoś spojrzał na cała sytuację z troche innej perspektywy...

Do rzeczy...
Problem dotyczy nas czyli mnie i mojej dziewczyny. Nie było by generlanie problemu - dobrze nam razem i raczej będziemy coś planowac przyszłośc razem. Mnie jednak czasem męczą myśli ze chyba jednak nie pasujemy do siebie - a jej dośc ekscentryczne pomysły chyba troche mnie od niej odsuwają...
Teraz sam nie wiem, czy zbyt sobie wyidealizowałem wszystko czy po prostu mam jakieś wewnetrze pragnienie bycia z osobą spokojną, wrazliwą i przeciętną, która gdzieś tam realizuje swoje pasje i stara się cieszyć życiem...
Jest to chyba zupełne przeciwieństwo charakteru Gosi - czasu do czasu wpada na genialny pomysł przefarbowania włosów na zielony (albo wrecz sciecia ich do niemal zera ) lub nowego tatuażu, na pół pleców...

Zawsze chciałem zeby kobieta była dla mnie jakąś motywacją do teog by siedzieć po nocach nad projektami, i nigdy nie oczekiwałem że moja wybranka będzie robiła podobnie, jednak nie mogę znieść narzekania : chciałabym to i to a nie mam. Ile razy jej uświadamiam że tak naprawdę kazdy jest kowalem swojego losu i to od niej zależy czy nauczy sie tego czy tego czy bedzie ją stać na to lub tamto gdy pójdzie do pracy. Przyznaje mi racje i obiecuje ze się weźmie za siebie po czym jednak nic się nie zmienia...
Nie będę przeciez stał nad nią i wręcz zmuszał jej zeby zrobiła co kolwiek - bo to bez sensu - a poza tym - mam i tak już mało czasu na realizację własnych planów żeby jeszce kogoś ciągnąć za rączkę....

Pisze o tym, bo troche sie boję ze to w jaki sposób traktuje mniej istotne sprawy, zbyt uwidacznia jej lenistwo i będzie tak samo podchodzić do rzeczy poważniejszych (o ew. wychowywaniu dzieci boję sie nawet pomyslec) ...

Sam nie wiem, czy ja przsesadzam, czy może po prostu nie po drodze nam razem - bo co raz częściej odnosze takie wrażenie... :|
Ostatnio zmieniony 12 lut 2008, 15:14 przez Mist, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
ksiezycowka
Weteran
Weteran
Posty: 12688
Rejestracja: 13 paź 2004, 13:17
Skąd: Wawa
Płeć:

Postautor: ksiezycowka » 12 lut 2008, 18:17

Myślę, że zaczynacie się rozmijać. Oboje się zmieniacie jakoś, ale nie razem. Do czego innego dążycie. Jeśli nad tym nie zapanujecie to będzie jak ze mną i byłym - uczucie jest, przywiązanie, szacunek, ale z biegiem czasu inne cele, marzenia, zamiłowania i klops - nie da się tak dalej razem.
Awatar użytkownika
Mikro czarnuch
Pasjonat
Pasjonat
Posty: 229
Rejestracja: 02 gru 2007, 00:01
Skąd: Centrum
Płeć:

Re: Akceptacja ?

Postautor: Mikro czarnuch » 12 lut 2008, 20:42

Mist pisze:Sam nie wiem, czy ja przsesadzam, czy może po prostu nie po drodze nam razem - bo co raz częściej odnosze takie wrażenie... :|

Po lekturze Twojego posta mam wrażenie, że choć, jak na razie kroczycie tą samą drogą, to jednak skręcać już chcecie w zupełnie przeciwne sobie kierunki...Jedno bazuje na mapie, drugie jedynie na przeczuciu... Czy zatem dalsza podróż ma szanse powodzenia?...

Z tego, co napisałeś macie rozbieżne oczekiwania: względem siebie, wspólnego życia, jak i w ogóle przyszłości... Chyba nawet zaryzykowałabym stwierdzeniem, że dzieli was więcej, niż łączy...
W Twojej opinii ona nastawiona jest na branie, Ty zaś chciałbyś dawać, ale też i brać?...
<Co oczywiście nie jest niczym nienormalnym;)>
Mist pisze:dobrze nam razem i raczej będziemy coś planowac przyszłośc razem.

Nie wiem, według mnie planowanie wspólnej przyszłości powinno opierać się na solidnych fundamentach...A u was, takowych po prostu nie widać...
Dobrze wam ze sobą?...Macie w planach ślub?...
Wiem,wiem...latka lecą, chciałoby się jakiejś stabilizacji...
Ale, jeśli to miałby być argument decydujący o podjęciu tak poważnej decyzji...bo decyzji na całe życie....To radziłabym się jednak wstrzymać...
Wasz układ to widzę ma szanse prosperować bardziej na zasadzie carpe diem ...
I jeśli nic się nie zmieni (jej z dnia na dzień większe oczekiwania, zupełnie nieadekwatne do wkładu własnego - będą dalej skutecznie gasiły Twój entuzjazm) to nie wróżę takiemu związkowi bajkowego zakończenia...

Ach... i jeszcze coś...
Skoro założyłeś ten temat to nie sądzę, by było wam ze sobą dobrze ;) <mentira;PP>
Jeśli myślisz poważnie o tym związku to radziłabym wyrzucić z siebie to, co na sercu leży...Zebrać się i porozmawiać szczerze ze swoją kobietą;)
Oczywiście z tym WYRZUCANIEM to nie przeginaj :> ....Chyba, że faktycznie nabrałeś ochoty, aby tego carpa zjeść ;] ?
Pozdrawiam;)
Zdrowy rozsądek jest niezdrowy dla marzeń
Awatar użytkownika
tarantula
Weteran
Weteran
Posty: 978
Rejestracja: 06 cze 2006, 18:50
Skąd: zoo
Płeć:

Postautor: tarantula » 12 lut 2008, 21:09

Wlasciwie to nic tu juz dodac bo Panie powyzej wszystko ladnie zgrabnie ujely. Chleba z tej maki nie bedzie.
"Babcia Weatherwax nigdy się nie gubiła.
Zawsze doskonale wiedziała, gdzie się znajduje,
czasem tylko nie była pewna, gdzie jest wszystko
inne."
FrankFarmer

Postautor: FrankFarmer » 13 lut 2008, 01:58

Zastanów się, czy to nie było tak, że była na początku fascynacja tą odmiennością, a teraz jak trzeba by przejść do przyszłości to nie ma nic. Jesteś zajęty, masz co masz i nie bierzesz pod uwage że na 100 naprawdę pasujących ci dziewczyn twoja zajmuje miejsce 73.
Awatar użytkownika
sadi
-#
-#
Posty: 826
Rejestracja: 17 kwie 2005, 00:53
Skąd: płynie czas?
Płeć:

Postautor: sadi » 13 lut 2008, 15:37

tarantula pisze:Chleba z tej maki nie bedzie.

WOW! Odważne słowa. To ja poproszę jeszcze numery totolotka z najbliższego losowania.


Mist, jedyne co mogę ci poradzić, to abyś nie robił gwałtownych ruchów. Poczekaj jeszcze trochę i poobserwuj, czy po twoich poradach cokolwiek się zmieni na lepsze, czy nie. W sumie to nie napisałeś ile ze sobą jesteście. Jeżeli dość długo to warto chyba powalczyć o to co kiedyś skłoniło was ku sobie ;DD
<zmieszany> -> uwielbiam tę mordę
<sex> -> ta też jest fajna
<hahaha> -> często sie śmieję...ze wszystkiego...
<fuckoff> -> jak mnie ktos wku$%^&!
;DD -> jeszcze ta mi lezy
Mist
Początkujący
Początkujący
Posty: 2
Rejestracja: 12 lut 2008, 14:54
Skąd: Poznań
Płeć:

Postautor: Mist » 13 lut 2008, 16:32

@ księżycówka :

uczucie, przywiązanie, szacunek, cele, marzenia, zamiłowania - to wszystko co nas łączy.
Mam wrażenie że dzieli nas chęć ich realizacji i droga jaką cchemy to osiągnąć.
Czasem jak na nią patrzę, mam wrażenie że dla niej to wszystko spadnie z nieba - a przeiceż tak się nie da. Jeśli chce się zdobyc nowe umiejętności / osiągnać jakiś cel - trzeba coś konstruktywnego robić w tym kierunku - nie tylko marzyć ...
To mnie chyab boli najbardziej - nie mogę jej zmobilizować żeby zrobiła cokolwiek.



Niby nic, a niewiele mogę zrobić - pomagam jej z najdrobiejszymi problemami, staram się jej pomóc, poszukać informacji których potrzebuje.
Troche nie bardzo mam pomysł na wzbudzenie motywacji, a mam wrażenie że konflikty na tym polu skutecznie nas od siebie oddalą...

@ mikro czarnuch
Jedno bazuje na mapie, drugie jedynie na przeczuciu... Czy zatem dalsza podróż ma szanse powodzenia?...


Heh, całkiem trafne porówanie - niestety ja mam typowo ścisły umysł - ona typowo humanistyczny. Chciałbym wiedzieć, że to ma sens - obojgu nam na tym zależy ale nie moge przecież postawić jej w sytuacji : "albo coś się zmieni - albo odchodzę".
Kocham ją, ale powstające konflikty zniszczą nas tak czy inaczej, bo tu nie chodzi o jakis śmieszny kurs prawa jazdy czy nie umycie talerza...

I jeśli nic się nie zmieni (jej z dnia na dzień większe oczekiwania, zupełnie nieadekwatne do wkładu własnego - będą dalej skutecznie gasiły Twój entuzjazm) to nie wróżę takiemu związkowi bajkowego zakończenia...


Lepiej bym tego nie ujał - pytanie tylko - czy jest coś co moge zrobić?

Skoro założyłeś ten temat to nie sądzę, by było wam ze sobą dobrze ;) <mentira;PP>
Jeśli myślisz poważnie o tym związku to radziłabym wyrzucić z siebie to, co na sercu leży...Zebrać się i porozmawiać szczerze ze swoją kobietą;)
Oczywiście z tym WYRZUCANIEM to nie przeginaj


Poza nielicznymi momentami, w których po prostu osłabia mnie jej podejście - jest naprawdę dobrze. To w gruncie rzeczy dobra dziewczyna, sporo przeszła i staram sie to zrozumieć i docenić i tak już duża zmianę.

Wczoraj wieczorem rozmawialiśmy o tym po raz kolejny bo juz wczesniej taka rozmowa miała miejsce z epilogiem " nie chce być taka jak moja matka", " przepraszam.. postaram się .. "

wczoraj krótko "wpedzasz mnie w poczucie winy", "nie chce Ci nic obiecywać" - tu na prawde nie chodzi o nie spełnioną obietnice (bo miałem wrrażenie ze o to chodzi) ale o coś głębszego - to w jak sposób sie uwidacznia brak motywacji i choćby odrobiny samozaparcia i silnej woli...

Bo naprawde nic się nie stanie jak o 1:00 w nocy raz czy dwa pozmywam naczynia ale... siedząc 3 dni w domu mogłaby... po prostu jakoś poczułem własnie ten brak wkładu i przeraża mnie to... przeraża mnie powstająca kopia z jej domu rodzinnego, gdzie ojciec zapierdala a matka jest chyab już zniechęcona do wszystkiego...

Zastanów się, czy to nie było tak, że była na początku fascynacja tą odmiennością, a teraz jak trzeba by przejść do przyszłości to nie ma nic. Jesteś zajęty, masz co masz i nie bierzesz pod uwage że na 100 naprawdę pasujących ci dziewczyn twoja zajmuje miejsce 73.


Po ostatnich kilku doświadczeniach, dociera do mnie że chyba na jakiś czas wolałbym być sam... Przynajmniej na jakiś czas...

@sadi :

Poczekaj jeszcze trochę i poobserwuj, czy po twoich poradach cokolwiek się zmieni na lepsze, czy nie. W sumie to nie napisałeś ile ze sobą jesteście. Jeżeli dość długo to warto chyba powalczyć o to co kiedyś skłoniło was ku sobie ;DD


Stwierdziłem ze obserwacja nic nie da - ona cały czas bedzie miała to przeświadczenie że wszystko jest ok, a nie jest przecież... Powiedzieliśmy sobie kiedyś że będziemy że sobą rozmawiać i z wiekszym lub mniejszym skutkiem się nam to udaje...
Razem jesteśmy torche ponad pół roku - czy długo czy mało - trudno oceniać - powalczyc myśle że warto...



Ogólny dylemat - zmieniać kogoś ?
Związek zawsze wymusza mniejsze lub większe ustępstwa po każdej ze stron - to się nazywa elastycznością / kompromisem i takie kompromisy są po obu stronach.
Nie ma sensu licytowac kto poświecił mniej a kto więcej, ale są rzeczy których jedna bądź druga strona nie będzie w stanie zaakceptować...
Czy naprawde, nowy tatuaż to coś czego nie można poświecić ?
Awatar użytkownika
Mikro czarnuch
Pasjonat
Pasjonat
Posty: 229
Rejestracja: 02 gru 2007, 00:01
Skąd: Centrum
Płeć:

Postautor: Mikro czarnuch » 13 lut 2008, 17:44

Mist, jak duża jest między wami różnica wieku?...
Bo to, że jesteś starszy nie ulega już wątpliwości ;)
Mist pisze:czy jest coś co moge zrobić?

Coś jest ;)... Chociaż wszystko tak naprawdę zależy od niej samej...I to ona musi zechcieć zmian, rozwijających jej osobę...
Marzenia?...Podobno człowiek nie potrafiący marzyć jest martwy za żywa...<To tak tytułem wstępu>...Jednak samymi marzeniami żyć nie sposób...

Wspieraj ją. Namów na realizację, jakiegoś ( na początek) mniejszego marzenia...
Ot, chociażby właśnie takie prawo jazdy... <jeśli zda za pierwszym razem to już w ogóle będzie świetna zachęta do dalszego działania>
Niech dziewczyna przekona się, że urzeczywistnienie marzenia jest duużooo bardziej przyjemne i satysfakcjonujące, niż samo karmienie się jego wizją...

W jakieś cudowne, błyskawiczne i radykalne metamorfozy to ja nie wierzę... ale..
...metodą małych kroczków, myślę, że może coś się zmieni...I jej słomiany zapał wreszcie się przemieni ;)

Zdaje mi się, że największym paradoksem w tej waszej sytuacji jest to, że nie tak Ty, jak właśnie ONA SAMA męczy się najbardziej sama w swojej skórze...
Pojawia się, jakaś niewidzialna presja, bo bardzo chciałaby nie powielać schematów wyniesionych ze swojego rodzinnego domu, pragnie też czuć się wartościowa i doceniona ...
Z drugiej strony nie potrafi się zebrać jakoś sama w sobie, aby wreszcie zacząć robić coś konstruktywnego... Nie dla Ciebie, dla siebie..

Mist pisze:Ogólny dylemat - zmieniać kogoś ?

Zmieniać nie...Ale trochę ukierunkować można :)
Ona sama musi ruszyć z miejsca... Jeśli ma z tym problem...
<hmm> W sprzęgiełko, pedał gazu i kierownicę nie ingeruj...
Po pierwsze: bo nie bardzo masz jak, po drugie: to ona jest kierowcą->musi je sama wyczuć..
Możesz za to spróbować pomóc ze skrzynią biegów [:D]
Ale nie nakazem, i odwalaniem całej roboty za nią:P
Kładziesz rączkę na jej rączce.. razem ciągniecie dźwignię do przodu...
Gdy w końcu jedyneczka wchodzi, ruszacie z miejsca ...oboje zadowoleni ;)

Życzę szczęścia na drodze... nawet, jak będzie gasł [:D]
Ostatnio zmieniony 13 lut 2008, 17:45 przez Mikro czarnuch, łącznie zmieniany 1 raz.
Zdrowy rozsądek jest niezdrowy dla marzeń
Awatar użytkownika
sadi
-#
-#
Posty: 826
Rejestracja: 17 kwie 2005, 00:53
Skąd: płynie czas?
Płeć:

Postautor: sadi » 13 lut 2008, 17:59

Mist pisze:powalczyc myśle że warto

No i masz odpowiedź.

Mist pisze:Czy naprawde, nowy tatuaż to coś czego nie można poświecić ?

To zależy jak ona na to patrzy i ile taki tatuaż dla niej znaczy.
<zmieszany> -> uwielbiam tę mordę

<sex> -> ta też jest fajna

<hahaha> -> często sie śmieję...ze wszystkiego...

<fuckoff> -> jak mnie ktos wku$%^&!

;DD -> jeszcze ta mi lezy

Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 418 gości