czemu wciąż mi zależy?Co zrobić by zerwać wszelkie kontakty?
: 10 gru 2007, 21:33
Witam wszystkich!
Będzie to post jakich wiele. Pełen użalania się nad sobą. Pismo jak mówią zniesie wszystko… Może gdy wyrzucę swój ból będzie mi lżej, może tylko sprawie że uśmiechniesz się z politowaniem i powiesz co za idiota… Może kiedyś przyznam Ci racje.
Stan faktyczny: Mam 22 lata. Byłem rok z 19 letnią dziewczyną. Pierwsza dziewczyna-druga miłość. Pierwsza miłość była fatalna nieodwzajemniona i trwała 5 lat… Dwa dni temu ona powiedziała że odchodzi. Zerwała ze mną dokładnie w naszą pierwszą rocznicę. Robiąc to bez większych wyjaśnień, i do tego przez telefon.
Trochę o naszym związku. Kochałem ją. Robiłem dla niej wszystko, byłem dla niej dobry. Mieszkała ze mną 3 miesiące, w zasadzie ją utrzymywałem. Zawsze byłem przy niej gdy mnie potrzebowała. Mimo to często słyszałem że „jesteś dla mnie za dobry”. Jakoś nigdy mnie nie szanowała. Jakoś nigdy nie miałem wrażenia że jest mi wdzięczna za to co dla niej robiłem. A robiłem wiele rzeczy. Może nie potrafiłem walczyć o ten szacunek. A może byłem nie szanowany bo ona nie kochała...
Nie chcę mi się pisać o wszystkim, o tym jak mnie traktowała… Mogę podać jeden przykład który powinien wiele wyjaśnić. Zrywaliśmy na dwa razy. 1 raz 11 listopada. (też przez telefon) Ona po tym zerwaniu nadal ze mną mieszkała (czytaj utrzymywałem ją). 3 dni później się zeszliśmy. Ona powiedziała że chce ze mną być. W kontekście tego co miało miejsce w piątek sądzę że ona tylko udawała ze chce dalej ze mną być, bo po prostu nie miała się gdzie podziać. Jak okazało się że będzie miała prace tam gdzie mieszka po powiedziała mi do widzenia. Jakieś 3 tygodnie zwodzenia mnie i oszukiwania…
Często słyszałem opinie (od rodziny, przyjaciół) że ona jest ze mną bo tak jest wygodnie. I tylko dlatego. Teraz myślę że oni mogli mieć sporo racji.
Ona ze mną zrywa. Mówi że jestem niedojrzały. (nie precyzując konkretnie dlaczego), że ciągle się kłócimy że nie potrafimy się dogadać. Trochę ciężko się dogadać jak tylko jedna strona (ja) robi starania w tym względzie? Ona mogła na mnie liczyć, byłem dla niej wsparciem. Niestety ale nigdy to nie działało w obie strony. .. Jakoś często nie mogłem na nią liczyć. Bo były ważniejsze sprawy. Dla mnie to ona zawsze była najważniejsza.
Często słyszałem teksty że jestem frajerem itd. Raz był tekst że jestem żałosny… Dziwie się jak ja to zniosiłem czemu nie odeszłem? Czemu znosiłem takie traktowanie? Chyba za bardzo bałem się samotności.
I jej ostatni pomysł ona po tym jak mnie rzuciła, jak wyzwała mnie od niedojrzałych frajerów pyta się czy będzie mogła u mnie nocować jak będzie miała zjazdy?
Nie uważacie takiej prośby za „trochę” bezczelną? .
Powiedziałem że się zastanowie. Ze za tydzień może przyjechać… (śmiech na sali)
A teraz w czym tkwi mój problem.
1) Nadal ją kocham.
2) Kocham ją mimo tego jak mnie traktowała
3) Mam wrażenie że dałem sobie wmówić że to co się stało to moja wina.
4) I rzecz najważniejsza nadal boję się ją zranić. A wiem że jeśli chcę zachować równowagę psychiczną to MUSZĘ, po prostu muszę w końcu szczerze jej powiedzieć co sądzę o tym jak mnie traktowała. I co sądzę o jej propozycji. Muszę zerwać z nią WSZELKIE kontakty.
Potrzeba mi solidnego kopa w dupe. Powiedziałbym że potrzeba mi kompletnej krytyki mojego zachowania. Czegoś co sprawi że znajdę w sobie siłę, by po prostu ją sobie odpuścić… By zrezygnować z kogoś kto chyba nie zasługiwał na moją miłość...
Dlaczego tak trudno mi z niej zrezygnować?
Ps. Sorry jeśli pisałem mętnie, długo i miejscami bezsensownie nie śpię już trzeci dzień…
Będzie to post jakich wiele. Pełen użalania się nad sobą. Pismo jak mówią zniesie wszystko… Może gdy wyrzucę swój ból będzie mi lżej, może tylko sprawie że uśmiechniesz się z politowaniem i powiesz co za idiota… Może kiedyś przyznam Ci racje.
Stan faktyczny: Mam 22 lata. Byłem rok z 19 letnią dziewczyną. Pierwsza dziewczyna-druga miłość. Pierwsza miłość była fatalna nieodwzajemniona i trwała 5 lat… Dwa dni temu ona powiedziała że odchodzi. Zerwała ze mną dokładnie w naszą pierwszą rocznicę. Robiąc to bez większych wyjaśnień, i do tego przez telefon.
Trochę o naszym związku. Kochałem ją. Robiłem dla niej wszystko, byłem dla niej dobry. Mieszkała ze mną 3 miesiące, w zasadzie ją utrzymywałem. Zawsze byłem przy niej gdy mnie potrzebowała. Mimo to często słyszałem że „jesteś dla mnie za dobry”. Jakoś nigdy mnie nie szanowała. Jakoś nigdy nie miałem wrażenia że jest mi wdzięczna za to co dla niej robiłem. A robiłem wiele rzeczy. Może nie potrafiłem walczyć o ten szacunek. A może byłem nie szanowany bo ona nie kochała...
Nie chcę mi się pisać o wszystkim, o tym jak mnie traktowała… Mogę podać jeden przykład który powinien wiele wyjaśnić. Zrywaliśmy na dwa razy. 1 raz 11 listopada. (też przez telefon) Ona po tym zerwaniu nadal ze mną mieszkała (czytaj utrzymywałem ją). 3 dni później się zeszliśmy. Ona powiedziała że chce ze mną być. W kontekście tego co miało miejsce w piątek sądzę że ona tylko udawała ze chce dalej ze mną być, bo po prostu nie miała się gdzie podziać. Jak okazało się że będzie miała prace tam gdzie mieszka po powiedziała mi do widzenia. Jakieś 3 tygodnie zwodzenia mnie i oszukiwania…
Często słyszałem opinie (od rodziny, przyjaciół) że ona jest ze mną bo tak jest wygodnie. I tylko dlatego. Teraz myślę że oni mogli mieć sporo racji.
Ona ze mną zrywa. Mówi że jestem niedojrzały. (nie precyzując konkretnie dlaczego), że ciągle się kłócimy że nie potrafimy się dogadać. Trochę ciężko się dogadać jak tylko jedna strona (ja) robi starania w tym względzie? Ona mogła na mnie liczyć, byłem dla niej wsparciem. Niestety ale nigdy to nie działało w obie strony. .. Jakoś często nie mogłem na nią liczyć. Bo były ważniejsze sprawy. Dla mnie to ona zawsze była najważniejsza.
Często słyszałem teksty że jestem frajerem itd. Raz był tekst że jestem żałosny… Dziwie się jak ja to zniosiłem czemu nie odeszłem? Czemu znosiłem takie traktowanie? Chyba za bardzo bałem się samotności.
I jej ostatni pomysł ona po tym jak mnie rzuciła, jak wyzwała mnie od niedojrzałych frajerów pyta się czy będzie mogła u mnie nocować jak będzie miała zjazdy?
Nie uważacie takiej prośby za „trochę” bezczelną? .
Powiedziałem że się zastanowie. Ze za tydzień może przyjechać… (śmiech na sali)
A teraz w czym tkwi mój problem.
1) Nadal ją kocham.
2) Kocham ją mimo tego jak mnie traktowała
3) Mam wrażenie że dałem sobie wmówić że to co się stało to moja wina.
4) I rzecz najważniejsza nadal boję się ją zranić. A wiem że jeśli chcę zachować równowagę psychiczną to MUSZĘ, po prostu muszę w końcu szczerze jej powiedzieć co sądzę o tym jak mnie traktowała. I co sądzę o jej propozycji. Muszę zerwać z nią WSZELKIE kontakty.
Potrzeba mi solidnego kopa w dupe. Powiedziałbym że potrzeba mi kompletnej krytyki mojego zachowania. Czegoś co sprawi że znajdę w sobie siłę, by po prostu ją sobie odpuścić… By zrezygnować z kogoś kto chyba nie zasługiwał na moją miłość...
Dlaczego tak trudno mi z niej zrezygnować?
Ps. Sorry jeśli pisałem mętnie, długo i miejscami bezsensownie nie śpię już trzeci dzień…