Co z tym wszystkim zrobić?
: 20 lip 2007, 14:20
Na wstępie prosze aby nikt sie na mnie tu nie złościł jak piszę ani żeby się nie denerwował na mnie bo jak narazie to każdy to robi i odbiera mi to już chęć do życia.
Generalnie to chciałem napisać o moim strachu i lęku przed utratą oosby która jest dla mnie całym światem. Powiem Wam że ja jako mężczyzna (chyba moge się tak określić ponieważ nie miałem łatwego życia, od małego dostawałem w kość i daje rade jak do tej pory), a wracając do tematu to chciałem powiedzieć że ja nie zdawałem sobie sprawy że człowie może tak bardzo mocno pokochać drugiego człowieka, tak jak ja pokochałem moją dziewczyne. O sobie moge powiedzieć że jestem osobą o wielkim sercu w takiej średniej - brzydkiej oprawie, a mówiąc otwarcie nie jestem przystojnym chłopakiem, którego by zazdrościły inne osoby. Przez ostatni rok wiele złego wydażyło się w moim życiu, ciężko zachorowała osoba z mojej najbliższej rodziny, inni traktują mnie w zasadzie jak niepotrzebny przedmiot- mówie tu o rodzinie. Są chwile że jest mi bardzo zle jednakże boje się tego powiedzieć mojej dziewczynie, żeby mnie nie uznała za jakąś marude. Moja dziewczyna wie o moich uczuciach, jest dla mnie wszystkim, okazuje jej jak mogę moją miłoć, kupuje bezokazyjnie kwiaty jednak ja nie wiem czy jej to odpowiada. Planujemy sobie na święta zaręczyny itd ja jestem pewien że to jest kobieta przy której chcę się zestarzeć i stworzyć ciepły dom. Bo ja tak naprawde nie mam nikogo, nie mam rodziny nawet. Smutne to ale taka jest prawda, powiem Wam że czuje się czasami jak nikomu nie potrzebny pies. Moja ukochana ma dużą rodzine, lubie z nimi wszystkimi przebywać.
Ale wracając do mojego problemu, jest to strach, strach przed tym że zostanę sam. Nie wiem, może nie powinienem tak mówić ale wiem że życie bez mojej ukochanej nie ma sensu. Czasem pytam mojej dziewczyny czy mnie nie żuci, po prostu hce się upewnić wtedy ona się złości. Ja bym chciał aby ona się ucieszyła z tego że ktoś ją tak bardzo kocha i jest dla niej w stanie zrobić wszystko.
Zastanawiam się też co mogę zrobić dla niej jeszcze, żeby jej udowodnić jak ją kocham. I chciałbym się przestać bać że kiedyś ona odejdzie.
Mam nadzieje że nikt mnie nie wyśmieje za to co pisze, zresztą zastanawiam się czy nie pójść do psychologa bo czasm siąde i same mi łzy lecą. Mam nadzieje ze nikt mnie nie wyśmieje za to co napisałem...
Generalnie to chciałem napisać o moim strachu i lęku przed utratą oosby która jest dla mnie całym światem. Powiem Wam że ja jako mężczyzna (chyba moge się tak określić ponieważ nie miałem łatwego życia, od małego dostawałem w kość i daje rade jak do tej pory), a wracając do tematu to chciałem powiedzieć że ja nie zdawałem sobie sprawy że człowie może tak bardzo mocno pokochać drugiego człowieka, tak jak ja pokochałem moją dziewczyne. O sobie moge powiedzieć że jestem osobą o wielkim sercu w takiej średniej - brzydkiej oprawie, a mówiąc otwarcie nie jestem przystojnym chłopakiem, którego by zazdrościły inne osoby. Przez ostatni rok wiele złego wydażyło się w moim życiu, ciężko zachorowała osoba z mojej najbliższej rodziny, inni traktują mnie w zasadzie jak niepotrzebny przedmiot- mówie tu o rodzinie. Są chwile że jest mi bardzo zle jednakże boje się tego powiedzieć mojej dziewczynie, żeby mnie nie uznała za jakąś marude. Moja dziewczyna wie o moich uczuciach, jest dla mnie wszystkim, okazuje jej jak mogę moją miłoć, kupuje bezokazyjnie kwiaty jednak ja nie wiem czy jej to odpowiada. Planujemy sobie na święta zaręczyny itd ja jestem pewien że to jest kobieta przy której chcę się zestarzeć i stworzyć ciepły dom. Bo ja tak naprawde nie mam nikogo, nie mam rodziny nawet. Smutne to ale taka jest prawda, powiem Wam że czuje się czasami jak nikomu nie potrzebny pies. Moja ukochana ma dużą rodzine, lubie z nimi wszystkimi przebywać.
Ale wracając do mojego problemu, jest to strach, strach przed tym że zostanę sam. Nie wiem, może nie powinienem tak mówić ale wiem że życie bez mojej ukochanej nie ma sensu. Czasem pytam mojej dziewczyny czy mnie nie żuci, po prostu hce się upewnić wtedy ona się złości. Ja bym chciał aby ona się ucieszyła z tego że ktoś ją tak bardzo kocha i jest dla niej w stanie zrobić wszystko.
Zastanawiam się też co mogę zrobić dla niej jeszcze, żeby jej udowodnić jak ją kocham. I chciałbym się przestać bać że kiedyś ona odejdzie.
Mam nadzieje że nikt mnie nie wyśmieje za to co pisze, zresztą zastanawiam się czy nie pójść do psychologa bo czasm siąde i same mi łzy lecą. Mam nadzieje ze nikt mnie nie wyśmieje za to co napisałem...