Twoje uczucia i to co się z Tobą dzieje jako żywa przypomina mi moje własne problemy. Zresztą, kim ja bym był bez problemów, kilka osób stąd mnie dobrze pamięta i moje perturbacje

Ale do rzeczy. Postaram się pomóc na swoim przykładzie. Przy okazji się wygadam, robię to cyklicznie na tym forum, średnio raz na rok ;p
We wrześniu rozstałem się z kimś po krótkim związku, mocno burzliwym - moja ówczesna luba po długiej walce ze sobą, w której ja uczestniczyłem odeszła do swojego byłego faceta. No trudno, byłem zakochany (zauroczony?), ale nie miałem szans i szybko, niespodziewanie szybko się podniosłem. Może właśnie dlatego, że to nie było prawdziwe uczucie, nie miało szans sie rozwinąć. Krótko po rozstaniu (za krótko jak się okazało) spotkałem Ją. Bardzo inteligentna osoba, świetnie nam się ze sobą rozmawiało, można rzec - bratnie dusze. Szybko pojawiła się też namiętność. W październiku zaczęliśmy być razem, jednak nie traktowałem tego związku poważnie, nie dopuszczałem Jej do swojego świata, rzadko się widywaliśmy, nie wiem...nie czułem tego w 100%, nie potrafiłem się zakochać, mimo że miała wszystko to czego od kobiety oczekuję. W styczniu poszedłem do nowej pracy, coraz bardziej się oddalałem, z drugiej strony widząc jej coraz większe zaangażowanie. Pod koniec stycznia odbyliśmy trudną rozmowę, stwierdziłem ze nie chcę jej krzywdzić i najlepiej będzie jak się rozstaniemy.
Kilka tygodni później zaczęła stopniowo pojawiać się tęsknota. Zacząłem rozumieć jak bardzo mi jej brakuje i jak jest dla mnie ważna. Zacząłem się starać, był koniec lutego. W trakcie rozmów, którymi ją w końcu zacząłem zamęczać okazało się że atakuje Ją były facet (ja to mam farta) i jest między młotem a kowadłem - bo ja jestem dla niej kimś wyjątkowym, kimś z kim przeżywała najlepsze chwile, facetem którego pragnęła - ale z drugiej strony tym który ją zostawił i zranił. Wtedy moje działania przyspieszyły, lekko zwariowałem, stałem się desperatem. Końcówka trwała kilka dni, skończyło się urwaniem kontaktu i Jej powrotem do tamtego faceta. Zamęczyłem ją i pokazałem się jako desperat - nie rób tego!
Minął ponad miesiąc. Dostałem od niej smsa, zaczęliśmy rozmawiac na GG, kilka dni później zobaczyła mnie w programie w którym byłem gościem specjalnym. Cały dzień podobno płakała...Wtedy, był to koniec marca, pisała mi że codziennie o mnie myśli, tęskni, że zastanawia się czy dobrze się stało, ale jednak tak jak jest - jest lepiej. Moją propozycję spotkania odrzuciła, niewyobrażając sobie tego - była z innym. Znowu się odciąłem.
Po kolejnym miesiącu sam do niej napisałem, z powodu Jej opisów na GG, kierowanych do mnie. Dowiedziała się że z kimś się spotykam (już nie). Zazdrość to potężna moc. Pierwszy raz rozmawialiśmy przez telefon. Znowu mówiła o tęsknocie, o pasji, namiętnościach które powracają...umówiliśmy się na spotkanie. Odwołała jednak je w ostatniej chwili. Kolejne też odwołała, stwierdzając że to nie fair w stosunku do jej faceta i ze do niczego to nie doproiwadzi bo Ona nie czuje tego żeby do mnie wrócić. Podziękowałem za współpracę i odciąłem się.
Kolejny kontakt nastąpił po 3 tygodniach, teraz, w piątek. Wiedziałem że coś się dzieje, że tęskni nadal (ach te opisy na GG). Tuż przed wyjściem na koncert "naszego" zespołu zagadałem do niej na GG czy idzie ze mną. Pełen spontan. Po 30min była gotowa. I pojechaliśmy. Spotkanie nastąpiło po 3 czy 4 miesiącach. Po koncercie spacerowaliśmy, odwiozłem ją...i pod jkej domem spędziliśmy w samochodzie bite 4 godziny. Sama zaczynała mówić o nas, ja jednak trzymałem się linii "wiem że nie będziemy razem, cieszmy się chwilą" - skończyło się na przytulaniu, Jej łzach wzruszenia i namiętnych pocałunkach. W niedzielę nastąpiło kolejne spotkanie. Tym razem jednak spaliłem sprawę - postawiłem sprawę jasno: skoro jest to wszystko między nami po takim czasie to należy do siebie wrócić, musi zerwać z tamtym, a ja jej pomogę, będę przy niej i już jej nie opuszczę nigdy. Co to wywołało? Falę negacji. Zamiast spędzić kolejne spotkanie w duchu mocno romantycznym, nie wspominając o oczekiwaniach...zamiast tego popsułem próbując wszystko przyspieszyć. W niedzielę udało się to w pewnym stopniu naprawić, bo wieczór, a raczej nic spędziliśmy słuchając muzyki nad wodą i znowu mówiąc o nas - ja nie zaczynałem, wiem że to Jej trzeba dawać wolną rękę - wtedy sama się otwiera. Oczywiście w poniedziałek wszystko popsułem, bo zaproponowałem Jej kolejne spotkanie, ale odmówiła, więc zaczęliśmy poważną rozmowę na GG (dzień w pracy sobie spieprzyłem). Przypomniała mi, że jest z kimś, że to nie jest takie proste, że nie może tamtego oszukiwać i że kolejne spotkanie nie ma sensu bo "nie czuje jeszcze tego że chce na pewno do mnie wrócić"...Znowu musi nastąpić regres, moje odcięcie i ponowne delikatne przypomnienie o sobie. To pewnie nastąpi szybko, bo za tydzień...ma wtedy imieniny a ja kilka dni później urodziny...
jakie wnioski?
Po pierwsze - w kwestii uczuć. Spotykałem się z innymi, w przerwach pomiędzy kontaktami szybko uleczałem się z totalnego stresu, który przeżywam np. dziś. Oczywiście myślałem o niej prawie codziennie, ale to nie bolało. Inne kobiety nie ptrafią Jej przebić, niestety. Zero zainteresowania, nic mnie nie przyciąga (ona mówi to samo o mnie, tylko że jest z innym). A problemów z interesującymi kobietami raczej nie mam.
Po drugie - niebezpieczeństwo! Jeżeli spotkasz się z nią i nie wyjdzie to może się bardzo źle skończyć dla Ciebie. Wpadniesz w dół, będziesz się gryzł, nie będziesz mógł sie skupić na niczym innym. Wszystkie uczucia prawdopodobnie się spotęgują. Ból też. Ale może być inaczej - moze być tak, że Jej wspaniałość i tęsknota jest tylko wyimaginowana.
Po trzecie - szturm rozłożony w czasie. Atak, przypomnienie kim dla niej byłeś i ucieczka w celu dania jej czasu na przemyślenia. I najlepiej nie ucieczka w momencie, kiedy dana bitwa zostanie przegrana, ale odwrót w momencie kiedy masz wrażenie przewagi - zostawiasz ją z pozytywnym wizerunkiem Twojej osoby.
Po czwarte - to że się nie odzywa nie znaczy że nie tęskni i nie wspomina. Jesteśmy facetami i kobiety wychodzą z założenia że to do nas należy inicjatywa. Zresztą zarówno niektóre kobiety jak i faceci duszą emocje w sobie i nie pokazują ich...
Głowa do góry. trzymajmy za siebie kciuki
