czy warto na niego czekać?
: 15 maja 2007, 21:52
Hmm , co to jest co czuję czy kocham czy potrafię jeszcze kochać i czy mogę jeszcze kochać?…..
Wydaje mi się, że kocham Kogoś. Czy ta osoba wie, że kocham?
Wydaje mi się, że tak …. Ale niestety w tym, co czuję chyba jestem sama cóż czasami i tak bywa …bo przecież kochamy nie będąc kochanymi ….
Kiedy pierwszy raz go zobaczyłam, hmmm dziwne bo w wielu filmach widziałam takie sceny pierwsze spojrzenie i trafiony zatopiony. Tak właśnie było i ze mną Kobieta w potrzebie, biedulka, niezaradna przychodzą, więc mężczyźni, aby wybawić kobietę z opresji i jedno spojrzenie ten błysk w zielonkawych oczach, cudnych oczach. Jeden szczery uśmiech i zaczęłam myśleć, myśleć i myśleć… i tak powoli coraz cieplej myśleć i tak cieplej i stało się.
Spędzaliśmy razem sporo czasu, fantastycznie nam się rozmawiało, bardzo dobrze się rozumieliśmy. Po kilku miesiącach on wyjechał na 8m-cy – (takie uroki jego pracy) i on się stał inny. Nie sypialiśmy wcześniej i nawet się nie całowaliśmy ale była między nami wspaniała więź którą każdy widział i co się z tym stało??? Nie wiem już prawie się nie odzywa a ja go kocham tak bardzo mocno. On jest po strasznie ciężkim związku dziewczyna zostawiła go 2lata temu zaraz po takim wyjeździe, na jakim jest teraz…. Z nikim od tamtego momentu nie był związany …. Czy myślicie, że to jest powód jego takiej oziębłości na odległość?
Ja też kochałam, ale inaczej - człowiek był inny, miłość była inna, choć równie szczera…
Staś miłość mojego życia, kochałam go - uczucie szczere, wielkie namiętności, wydawałoby się, że na zawsze, – ale życie płata wielkie niespodzianki. Pewnego dnia ktoś tam na górze postanowił mi go zabrać i jak postanowił tak zrobił. Zawalił mi się cały świat na głowę, wraz z nim umarła cząstka mnie. Ne miałam, dla kogo po prostu być, już nie było mnie… Bolało strasznie bolało, wylałam morze łez. Nie miałam, dla kogo wstawać, co rano, uśmiechać się…
Ale człowiek dziwna istota po największych tragediach jest w stanie podnieść się i iść dalej by znowu zmagać się z przeciwnościami.
Gdy pogodziłam się z tym, że będę już sama, że nie chcę już kochać, bo miłość boli pojawił się ktoś Nowy w moim życiu. Człowiek niezwykle uparty, którego każdy mi „polecał” jako godnego zaufania, takiego, który nie krzywdzi… Dziwne, ale to do mnie nie przemawiało, ale tą swoją cholerną uprzejmością i upartością dopiął swego. Jedna randka, druga, trzecia … wyskoki do kina do klubu, lotki, bilard… było cudnie długo prosił o zaufanie… zapewniał, że ja też mogę być szczęśliwa uwierzyłam… o tak właśnie popełniłam jeden z największych błędów… gdybym wtedy była taka mądra.. oj cierpiałam płakałam bo wykorzystał mnie i oszukał a najpodlejsze w tym wszystkim było to że wykorzystał pustkę po kimś mi bliskim by spowodować u mnie spustoszenie i kompletne wyjałowienie.
Teraz z perspektywy czasu, mogę tylko powiedzieć, że jednak coś dzięki niemu zrozumiałam, tzn., że jeszcze zasługuję na to żeby ktoś mnie pokochał tak szczerze.
Było oczywiście i mocne postanowienie poprawy, ale i to nie pomogło… jak ćma w ogień tak i ja lecę do przodu.
No i tak doszliśmy do punktu wyjścia.
Dziwne za każdym razem mamy nadzieję, że ta miłość jest taka prawdziwa, i że to ta właśnie jedyna i najważniejsza… ja też zawsze mam taką nadzieję.
Kiedy zrozumiałam, że się zakochałam?
Sama nie wiem.
I tym razem było inaczej…. Poczułam coś pewnego razu, brzmi banalnie …. A było to
Gdy go zabrakło… nie słyszałam jego głosu, jego śmiechu, nie widziałam tego figlarnego błysku w oku… tęsknie za nim strasznie … stał się niepostrzeżenie najważniejszą dla mnie osobą.Tak jestem tchórzem próbowałam pokazać mu, co czuję – nie wyszło, próbowałam powiedzieć, co czuję – nie wyszło a może wyszło, ale nie tak jakbym chciała?
Wiem jedno kocham szczerze i jestem gotowa czekać na niego … na ten uśmiech, błysk w oku on jest wart wszystkiego …. Teraz wraca w lipcu i boję się tego spotkania ….
Czy jest nadzieja, że będzie tak jak przed jego wyjazdem? Czy warto dalej czekać z nadzieją, że On poczuje to samo co ja?
Wydaje mi się, że kocham Kogoś. Czy ta osoba wie, że kocham?
Wydaje mi się, że tak …. Ale niestety w tym, co czuję chyba jestem sama cóż czasami i tak bywa …bo przecież kochamy nie będąc kochanymi ….
Kiedy pierwszy raz go zobaczyłam, hmmm dziwne bo w wielu filmach widziałam takie sceny pierwsze spojrzenie i trafiony zatopiony. Tak właśnie było i ze mną Kobieta w potrzebie, biedulka, niezaradna przychodzą, więc mężczyźni, aby wybawić kobietę z opresji i jedno spojrzenie ten błysk w zielonkawych oczach, cudnych oczach. Jeden szczery uśmiech i zaczęłam myśleć, myśleć i myśleć… i tak powoli coraz cieplej myśleć i tak cieplej i stało się.
Spędzaliśmy razem sporo czasu, fantastycznie nam się rozmawiało, bardzo dobrze się rozumieliśmy. Po kilku miesiącach on wyjechał na 8m-cy – (takie uroki jego pracy) i on się stał inny. Nie sypialiśmy wcześniej i nawet się nie całowaliśmy ale była między nami wspaniała więź którą każdy widział i co się z tym stało??? Nie wiem już prawie się nie odzywa a ja go kocham tak bardzo mocno. On jest po strasznie ciężkim związku dziewczyna zostawiła go 2lata temu zaraz po takim wyjeździe, na jakim jest teraz…. Z nikim od tamtego momentu nie był związany …. Czy myślicie, że to jest powód jego takiej oziębłości na odległość?
Ja też kochałam, ale inaczej - człowiek był inny, miłość była inna, choć równie szczera…
Staś miłość mojego życia, kochałam go - uczucie szczere, wielkie namiętności, wydawałoby się, że na zawsze, – ale życie płata wielkie niespodzianki. Pewnego dnia ktoś tam na górze postanowił mi go zabrać i jak postanowił tak zrobił. Zawalił mi się cały świat na głowę, wraz z nim umarła cząstka mnie. Ne miałam, dla kogo po prostu być, już nie było mnie… Bolało strasznie bolało, wylałam morze łez. Nie miałam, dla kogo wstawać, co rano, uśmiechać się…
Ale człowiek dziwna istota po największych tragediach jest w stanie podnieść się i iść dalej by znowu zmagać się z przeciwnościami.
Gdy pogodziłam się z tym, że będę już sama, że nie chcę już kochać, bo miłość boli pojawił się ktoś Nowy w moim życiu. Człowiek niezwykle uparty, którego każdy mi „polecał” jako godnego zaufania, takiego, który nie krzywdzi… Dziwne, ale to do mnie nie przemawiało, ale tą swoją cholerną uprzejmością i upartością dopiął swego. Jedna randka, druga, trzecia … wyskoki do kina do klubu, lotki, bilard… było cudnie długo prosił o zaufanie… zapewniał, że ja też mogę być szczęśliwa uwierzyłam… o tak właśnie popełniłam jeden z największych błędów… gdybym wtedy była taka mądra.. oj cierpiałam płakałam bo wykorzystał mnie i oszukał a najpodlejsze w tym wszystkim było to że wykorzystał pustkę po kimś mi bliskim by spowodować u mnie spustoszenie i kompletne wyjałowienie.
Teraz z perspektywy czasu, mogę tylko powiedzieć, że jednak coś dzięki niemu zrozumiałam, tzn., że jeszcze zasługuję na to żeby ktoś mnie pokochał tak szczerze.
Było oczywiście i mocne postanowienie poprawy, ale i to nie pomogło… jak ćma w ogień tak i ja lecę do przodu.
No i tak doszliśmy do punktu wyjścia.
Dziwne za każdym razem mamy nadzieję, że ta miłość jest taka prawdziwa, i że to ta właśnie jedyna i najważniejsza… ja też zawsze mam taką nadzieję.
Kiedy zrozumiałam, że się zakochałam?
Sama nie wiem.
I tym razem było inaczej…. Poczułam coś pewnego razu, brzmi banalnie …. A było to
Gdy go zabrakło… nie słyszałam jego głosu, jego śmiechu, nie widziałam tego figlarnego błysku w oku… tęsknie za nim strasznie … stał się niepostrzeżenie najważniejszą dla mnie osobą.Tak jestem tchórzem próbowałam pokazać mu, co czuję – nie wyszło, próbowałam powiedzieć, co czuję – nie wyszło a może wyszło, ale nie tak jakbym chciała?
Wiem jedno kocham szczerze i jestem gotowa czekać na niego … na ten uśmiech, błysk w oku on jest wart wszystkiego …. Teraz wraca w lipcu i boję się tego spotkania ….
Czy jest nadzieja, że będzie tak jak przed jego wyjazdem? Czy warto dalej czekać z nadzieją, że On poczuje to samo co ja?